Za darmo

Pociąg nadzwyczajny

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Okna zatłoczone były głowami, ale rysów rozpoznać nie dało się stąd.

Tysiące rąk powiewało chustkami, kapeluszami…

Serca tętniły głośno, gorący oddech uniesienia kłębił się jak kurzawa gęsta nad ludźmi i coraz huczniej, śmielej, płynęła pieśń.

 
Zwyciężać noc…
Iść świtem poprzez ciemnie…
Wstań! Wstań!
Wstań! Budzę cię tajemnie…
Wstań budzę cię o zorzy…
Jestem moc…
DUCH BOŻY!
Niewoli gród…
Zburzyły wichry duchy
I każdy niesie krzyż…
Bierwiono każdy wlecze
Mój LUD.
Przenosi ściany wzwyż…
Nad mgły, nad zawieruchy…
Serca człowiecze.
 

Rozchwiały się pieśnią ciemności… roztętniły, dodając ech, dodając modulacji nieskończonych, jakby wszystko jeszcze było za małe, zbyt nikłe.

Ludzie powtarzali słowa niejasne, radosne, pełne obietnic, łkali… Przerywano okrzykami. Chwilami słychać było teraz głos mówcy.

– …symbolem odnowy… ruchu zbiorowego w przyszłość… Jakiż naród widział podobny czyn? W ciszy głębokiej, kiedy prześladowcy zasnęli, zeszedł anioł z nieba i usiadł na grobie. I pękła płyta, gdy jej dotknął dłonią…

Jakaś grupa poczęła śpiewać. Uciszono śpiewających.

– …bo oto Pan woła cię na ucztę, a chleb, który z tobą łamać pragnie, jest to nowe życie… a wino, które chce z tobą dzielić, to krew odnowy. Zaprawdę… któż widział taką komunię narodu, od kiedy istnieją narody ziemi!

Wśród ciszy poczęło coś dzwonić. Od czasu do czasu brzękło coś, jakby opadła jakaś ogromna kropla wody.

– Dzyńńń!

– …więc patrzy świat zdumiony na duchy-żurawie, które za cichym głosem płyną ufne, beztroskie… klucz karny i potężny tą powolnością dla głosu…

– Dzyńńń!

Podniosły się głosy oburzenia.

– Cóż to za cymbał tak dzwoni… wyrzucić go!

– To nic! Kontrola osi… głupstwo. Nie przerywać! Cicho!

Znowu wybił się głos mówcy.

– …nie wiedział wróg, że na pustce wioski małej przystanął orszak królewski, korowód sławy. I któż znał nazwę tego miejsca wczoraj jeszcze?

– Dzyńńń! – brzęczało coraz bliżej.

– Podobnie nikt nie zna przed bitwą nazwy, która złotymi zapisze się głoskami w Panteonie serc, nikt nie wie, gdzie leżą nasze przyszłe Grunwaldy ducha… I może właśnie tu… może właśnie tej nocy…

– Dzyńńń!

Wszczął się rumor.

– To nie do wytrzymania…

– Dawać draba jednego… to umyślnie…

– To jakiś anarchista…

Nagle rozbrzmiało wołanie gromkie.

– Na bok! Na bok! Pociąg idzie! Uciekajcie!

A jednocześnie zajękła8 gwizdawka urzędnika.

– Jazda! Odjazd!

Odepchnięty strachem niebezpieczeństwa i łokciami służby, tłum zatoczył się wstecz. Odkrył się tor przed pociągiem nadzwyczajnym.

Zamigotały latarnie i na stację wpadła „personka”.

– Odjazd! Odjazd!

Trąbka zabrzmiała i pociąg nadzwyczajny ruszył powoli. Daremnie jednak sunął przed osobowym. Personka zakryła go powoli długością swoją.

Dwa te ruchy tak się zmieszały, pożegnanie tak zostało nagle przerwane, że tłum przez chwilę oniemiał i dopiero kiedy zabrzmiał hymn, począł się znów kołysać i falować.

Ale był to już ruch wstecz. Nagle powiało zimnem, wszyscy spostrzegli, że ciemno i że deszcz pada… że daleko do domu… pod dach bodaj…

8zajękła – dziś popr.: zajęczała. [przypis edytorski]