Za darmo

Pociąg nadzwyczajny

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Michał! – zawołał wściekły.

Ale nikt mu nie odpowiedział.

– Bydło! Bydło! – mruczał pod nosem. – Niechże was diabli…

Uczuł, że idąc, ociera się o ludzi, o większe grupy ludzi szepcących.

– Tyle ludzi… tutaj… w takiej dziurze… i to wśród deszczu?

Przyśpieszonym krokiem ktoś biegł za nim. Obrócił się.

Coś dźwięczało, światło latarki podskakiwało.

Zatrzymał się.

Człowiek ociekający wodą, zadyszany począł mu się w pas kłaniać.

– Melduję się posłusznie… Gnom… ślusarz… kontrola osi… proszę też łaski Pana naczelnika… przepraszam… ale potem odjeżdżam szesnastką…

Wielka torba zwisała mu z ramienia niemal do ziemi, na piersiach miał latarkę, w ręku młotek na długiej rękojeści.

Zawiadowca wyprostował się z godnością.

– To wszystko nieprawda… co on tam napisał… to fałsz… klnę się, przysięgam… proszę też łaski wielmożnego pana naczelnika…

– Daj mi spokój! Co mnie to… pójdzie do dyrekcji!

– Na rany boskie… na rany boskie… niechże się pan naczelnik zmiłuje… To wszystko ten Fafajda… on, na pewno… ze szczerej zazdrości.

Ale zawiadowca nie słyszał lamentu. Już od chwili począł chwytać jakieś dziwne słowa, nastawił tedy uszu. Od bliskiej grupy ludzi szedł szmer głośny. Z podniesioną do postawienia kroku nogą posłyszał początek, ale zanim się doczekał końca, chlupnął w wodę. Prysnęła wysoko. Mimo że uczuł ją na twarzy, nie przyszło mu na myśl zakląć. Podniósł tylko rękę i przerwał potok wymowy ślusarza. Słuchał.

– Jadą! Jadą! – mówił głos w ciemni.

– O Boże! Ześlij na nich swoje błogosławieństwo!

– I na ich dzieci i na ich mienie.

– Cudny lot… hej orły… hej orły nasze…

– Wszyscy!

– Dusza świetlana idei wzięła tysiąc ciał, aby się wyżyć mogła potężniej… szczytniej…

– Historia zapisze… ten dzień… to miejsce…

– Cicho… cicho… konspiracyjnie…

– Nie będę cicho… za długo byliśmy cicho! Niech żyją!

– Tak! Rzecz się domaga wielkich słów… hymnu…

– W ogóle… czemu się to dzieje w nocy?

– Jak to… a policja…

– Cicho, Władek… tyle razy ci już tłumaczyłem…

– Ale bajki… dziś jest co innego…

– Stulże pan pysk! Proszę najuprzejmiej…

– Kto gada?… hej…

– Cicho… słyszałem, że naczelnik zakonspirowany… służba… wszyscy…

– Aha! Więc będą mowy…

– Kto to gadał o pysku?

– Już poszedł. Daj pan spokój.

– Ale niech ten pan nie przychodzi…

– Dobrze. Powiem mu!

Śmiech się zerwał, ale ucichł zaraz.

– Jadą wszyscy. Powiadam, wszyscy. Tego nie było jak dawna historia!

– Kwiaty… powiadam, kwiaty! Myśl przyszła rankiem i wzięła w welon swój złocisty wszystkie kwiaty, jakie zakwitły w ogrodzie. Niesie je do BOGA. Oto, powie mu, co znalazłam w ogrodzie. Nie daj go podeptać… nie daj! Takie wydaje kwiaty…

– A jednak nie wolno kwitnąć… strengstens verboten3

– Cicho… cicho… nie słyszę dudnienia szyn, a przecież ja jestem od słyszenia, jak dudnią szyny…

– Chroń ich Panienko Najświętsza!

– Wszyscy wstali przed świtaniem… biali starcy… cudne kobiety…

– Pany… chłopy… chłopy… pany…

3strengstens verboten (niem.) – najsurowiej. [przypis edytorski]