Za darmo

Jak skończyć z piekłem kobiet?

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Ile pan ma dzieci?

Gdy chodzi o publicystykę i o prasę, mogę powtórzyć tylko to, co mówiłem na zbiorowym wieczorze dyskusyjnym poświęconym tej kwestii:

„Możemy być pewni, że akcja nasza napotka przeciwników, że spotka się z wszelkimi formami obłudy, złej wiary, zabobonu. I nawet łatwo zgadnąć, kto będą ci przeciwnicy. Ci co zawsze: nasi felietonowi kaznodzieje. Znam ich wszystkich dobrze i wiem z góry, co będą pisali. I radzę jedną rzecz. Aby każdego (świeckiego oczywiście człowieka), który będzie rzucał wielkie słowa o potrzebie hiperpłodnej Polski, zapytać skromnie: »Przepraszam, ile pan ma dzieci?« Bo, o ile znam tych moich kolegów-publicystów, to gdyby ich wziąć jaki tuzin, z trudem doliczyłoby się u wszystkich razem pięciorga dzieci. Ten sam dziennikarz, który osobiście robi, co może, aby ograniczyć przyrost swej progenitury, będzie plótł duby smalone o »mocarstwowym stanowisku« i o potrzebie maksimum urodzeń i będzie zwycięsko potrząsał… nie powiem czym, w odpowiedzi Trewiranusowi17. I dlatego, kończąc tych kilka słów, stawiam formalny wniosek, aby w przewidywaniu akcji, jaką wytoczą przeciwko nam, ustalić zawczasu statystykę rozrodczości naszych publicystów…”

Ten argument ad hominem18 odniósł pewien skutek… negatywny. I radzę to pytanie: „ile pan (pani) ma dzieci?” aplikować w każdej dyskusji na ten temat.

Problem międzynarodowy

Jedną z przeszkód szerzenia się ruchu „regulacyjnego” jest, między innymi, nacjonalizm, wyzyskujący straszenie się i grożenie sobie wzajem; militaryzm głoszący że krajowi potrzeba obrońców etc. Co się tyczy militaryzmu, hasła te są dość przestarzałe. Owo pruskie „der Kaiser braucht Soldaten”, głośne powiedzenie Napoleona że ma „trzysta tysięcy ludzi rocznego dochodu”, niewiele miałyby zastosowania w przyszłej wojnie, w której rozstrzygać będą wynalazki, gazy, bomby trujące czy palące całe miasta. Ale w ogóle po co tu myśleć kategoriami wojennymi, kiedy właśnie celem regulacji urodzeń jest usunąć jedną z najważniejszych przyczyn wojny, przeludnienie, ciasnotę, brak rynków zbytu.

Obecnie wszystkie narody uginają się pod klęską bezrobotnych, nędzy robotniczej. Czas wielki, aby uczynić regulację urodzeń zagadnieniem międzynarodowym; przestać się straszyć wzajem płodnością, często iluzoryczną. Istnieje Liga międzynarodowa regulacji urodzeń z centralą w Londynie. Dotąd były reprezentowane wszystkie kraje, brakło tylko Polski; otworzenie pierwszej naszej poradni oraz przystąpienie do Ligi zostało tam radośnie powitane. Związki takie, gdyby kobiety przystępowały do nich masowo, stałyby się potęgą, mogłyby zaważyć na szali. Ta – jak ją nazwałem – demobilizacja macic – to rozbrojenie miałoby znaczenie nie mniejsze od tego, o które nadaremnie zabiega Liga Narodów.

A gdzie są kobiety?

Wyszczególniłem elementy, które będą się akcji świadomego macierzyństwa sprzeciwiały, albo które zajmą wobec niej stanowisko nieszczere. Nasuwa się pytanie, kto ją poprze, kogo powinna ta akcja mieć bezwzględnie za sobą? Odpowiedź bardzo prosta: – kobiety. Kobiety, które znają wszystkie piekła strachu przed ciążą, poronień, bezwolnego macierzyństwa; z których każda, mniej lub więcej, otarła się osobiście o ten problem; te nie dadzą się zaspokoić nawet najpiękniej brzmiącymi frazesami. Ale i tu może spotkać zawód. Kobiety – zwłaszcza u nas – są w sprawach płci krępowane fałszywym wstydem, boją się. Tak jak dotąd pozwalały, aby je wleczono przed sądy, aby je skazywano, nie protestując przeciw morderczym i bezmyślnym paragrafom, tak samo i tutaj zachowują dziwną neutralność. Nawyk obłudy, milczenia o swoich najistotniejszych sprawach, brak solidarności kobiecej. Czytajmy pisma specjalnie kobiece w chwili, gdy toczy się walka o poradnie świadomego macierzyństwa: o czym piszą? O smażeniu konfitur, o „rosole z suma”, o robotach szydełkowych, o wszystkim wreszcie, tylko nie o tym. Ani słowa! Ta abstynencja pism kobiecych – zachowawczych i postępowych, bez różnicy – to prawdziwa osobliwość. Paniusie, które wydają te pisma, umieją sobie widocznie radzić, bo nie widać jakoś ich licznego potomstwa; co im tam biedne kobiety, które giną tysiącami lub wegetują w nędzy, paniusie nie chcą się narażać, wolą siedzieć cicho. Jedyne pismo kobiece, które najwcześniej i śmiało odezwało się w tej sprawie, to żydowski tygodnik Ewa. Bo Żydzi interesują się świadomym macierzyństwem bardzo, a sam Talmud nie jest w tej sprawie wcale tak nieprzejednany, jak się przypuszcza. Faktem jest, że broszurę o środkach zapobiegawczych, wydaną przez pierwszą poradnię, przetłumaczono w lot na język żydowski. I następna poradnia, która powstanie po tej pierwszej, będzie prawdopodobnie w dzielnicy żydowskiej.

Środki

Nie jest moim zadaniem omawiać tutaj sposoby zapobiegania ciąży. Czyni to fachowo wydana przez poradnię broszura19. Chcę dotknąć tylko tej kwestii ogólnie.

Przeciwnicy świadomego macierzyństwa powiadają: „nie ma środków pewnych”. Przypuśćmy. Więc cóż stąd? Dopóki nie ma pewnych, cenne są i te, które zmniejszają szansę. Ale w istocie sprawa ma się inaczej. Nie ma pewnych dlatego, że stosuje się je bez znajomości rzeczy. Nie każdej kobiecie nadaje się ten sam środek; zależy to od właściwości anatomicznych, od lokalnego stanu zdrowia, od dokładności użycia. Są środki, które zakłada raz na miesiąc lekarz. Są inne, które zakłada się nawet na dłużej. Inne, które musi lekarz po zbadaniu pacjentki dobrać i pouczyć ją dobrze o sposobie użycia, zapoznać ją z podstawowymi wiadomościami anatomii kobiecej. Bo jedynie środki używane przez kobietę są na dłuższą metę celowe; te, których używa mężczyzna, działają z czasem destrukcyjnie na życie fizyczne i psychiczne obojga partnerów.

Jako zarzut wysuwa się często, że używanie środków zapobiegawczych depoetyzuje miłość i stosunki płciowe. (Strasznie się zrobili naraz poetyczni!) Jeżeli tak jest, to chyba tylko przy panującej obłudzie i fałszywej wstydliwości, fałszywym romantyzmie w traktowaniu spraw płciowych. To pewna, że stokroć więcej depoetyzuje pożycie ciągły strach przed ciążą, wzajemne w tej mierze wymówki i pretensje – dochodzące aż do nienawiści – a także niezdarne używanie środków bez ich rozeznania. Dobry i dobrze użyty środek zapobiegawczy stanowi – można powiedzieć – nieodłączny przedmiot toaletowy kobiety, coś, o czym po prostu się nie myśli.

Są kobiety, które latami używają środka zapobiegawczego, i nie zawodzi ich nigdy. A jeżeli daje ochronę bodaj na parę lat, czyż to nie stanowi jednego z głównych celów: zapewnienia ochrony kobiecie między jedną ciążą a drugą i utrzymania ilości dzieci w racjonalnej mierze?

Taki jest stan nauki dzisiaj. Być może, że te sprawy zmienią się jeszcze, i bardzo już rychło. Odkąd przełamane są uprzedzenia, odkąd nauka zwróciła na zapobieganie ciąży tyle uwagi, co na inne działy medycyny, każdy dzień zbliża ją do zadziwiających odkryć. Już istnieje nieszkodliwa sterylizacja – czasowa lub trwała – za pomocą promieni Rentgena, tam gdzie względy eugeniczne czynią to wskazanym (stosuje się ją przymusowo w niektórych stanach Ameryki); niezależnie od tego, postępują doświadczenia w zakresie metod biologicznych, które pozwolą może niedługo czynić kobietę niepłodną na określony przeciąg czasu, za pomocą nieszkodliwego zastrzyku lub nawet wewnętrznie zażytej pigułki.

17Trewiranus, własc. Treviranus – prawdop. mowa o niem. polityku Konserwatywnej Partii Ludowej, Gottfriedzie Reinholdzie Treviranusie (1891–1971). [przypis edytorski]
18argument ad hominem (łac. ad hominem: do człowieka) – argument pozamerytoryczny, mający wykazać rozmówcy, że jego twierdzenia stoją w sprzeczności z jego własnym zachowaniem. [przypis edytorski]
19Nie jest moim zadaniem omawiać tutaj sposoby zapobiegania ciąży. Czyni to fachowo wydana przez poradnię broszura – Skuteczne i nieszkodliwe środki zapobiegania ciąży, napisał dr Rubinraut, z przedmową dr Budzińskiej-Tylickiej. [przypis autorski]