Za darmo

Ludzie są dobrzy

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Było niewygodnie, ale nie że ciasno, tylko że ciężkie myśli: tatuś, babcia, dziadzio, ciocie, nawet kot i nawet kuzyn, który popychał ją i bił batem po nogach.

Nie śpi, chociaż ma oczy zamknięte; wie, że mama też nie śpi, chociaż oczy zamknęła. A potem mama rano bardzo wcześnie wstała i zaczęła szyć, i przyjechał wóz, który odwozi mleko, i zabrał ją z powrotem. Nie wie, czy ma się cieszyć, że jedzie? Gdzie jest jej dom? Prawdziwy jej dom?

– Teraz wiesz, jak tu jest – powiedziała mama. – Wiesz już, a ja tak zrobię, jak zechcesz; czy tu będziesz, czy tam.

*

Wybrała: żeby być z mamą w ciasnym pokoju; żeby pić herbatę z tylko troszką25 cukru, żeby ją muchy rano gryzły, że spać trudno. Tam w oknach są siatki druciane, muchy nie wchodzą do pokoju. Tu też siatka w oknie, ale stara i podarta.

Nie mogła spać, więc ostrożnie wysunęła się z łóżka, żeby nie obudzić mamy, i wyszła cichutko przed dom. Mama długo w nocy wczoraj szyła.

Chciała być razem. Teraz też chce. A tamto wszystko jest bardzo daleko; szkoła, dom, dzieci i plac, na którym chłopcy wieczorem urządzają gonitwy, i palmy, za które się chowają. Dziadzio tam i kibuc tu – są bardzo daleko. Co było, a nie ma teraz, jest daleko. Wszystko jedno, czy można pojechać wozem, czy trzeba jechać długo koleją i okrętem przez różne kraje. Bo i to było, i to było. Więc daleko i smutno.

Usiadła, patrzy na niebo. Już nie ma gwiazd. Już zaraz będzie dzień. Wieczorem wielkie gwiazdy, teraz tylko cztery zostały, białe, malusieńkie. Jakby zawstydzone, jakby przestraszone, że jeszcze są, że się spóźniły.

Może ciekawe gwiazdy chcą zobaczyć, jak jest w dzień, żeby opowiedzieć koleżankom nieba26? Słońce nie wie, co się dzieje w nocy na ziemi. Może czekają te cztery gwiazdki małe, żeby powiedzieć słońcu, jak w nocy stróżowały, kiedy ono spało na królewskim łożu?

Człowiek wie, jak jest, kiedy ciemno i jasno na świecie. Ale i człowiek nie wszystko rozumie. Są tajemnice. Wielkie tajemnice. Czy jest ktoś taki jeden, który rozumie wszystko?

Gwiazdy – to pszczoły nieba. W dzień śpią, w nocy zbierają miód dla słońca. Może tam, wysoko, jest wielki ul gwiazd? Może tam człowiek ma swoją jedną gwiazdę? Czy może sam wybrać: o, ta albo ta moja gwiazda?

A na ziemi świerszcze. Jakby razem śpiewały. Jakby się modliły? Jakby rozmawiały; bo niebo odpowiada migotaniem światełek.

Może to właśnie jest modlitwa, o której mówił dziadziuś, kiedy pokazał książkę, którą się całuje, bo napisane w niej:

– Jerozolima. Ziemia Izraela.

Wszystko – ziemia, niebo, świerszcze, słońce, winogrona – gwiazdy i człowiek – i tysiąc lat, znów tysiąc lat – wszystko to jest Ojczyzna.

*

Przyszli: chaluc i szomeret.

– Co u was słychać? Jak wam się tu dzieje?

Wesół. Żartuje. Udaje, że nie widzi, że ciasno i biednie u nich.

– Ho, ho. Urosłaś. Prędko rośniesz. Niezadługo pokryjesz się kwiatami, na nosie wyrośnie ci gałąź z pomarańczą. Stań przy mnie: zobaczymy, kto wyższy.

– Dzieci kazały cię pozdrowić. Pytają się, kiedy wrócisz do nich.

Przecież przyszli do mamy, a tylko do niej mówią. Ale mama nie dziwi się – uśmiecha się – jak dawniej.

Znów się uśmiechnęła.

Niby do niej mówią tylko, ale chcą zostać z mamą. Na pewno chcą coś ważnego powiedzieć. Będzie jakaś nowina, może wesoła nowina?

To właśnie ten patrzał na nią wtedy w jadalni i powiedział po hebrajsku, ale nie rozumiała, domyśliła się, że żałuje, że tatuś nie wrócił, a lubi ją, bo jest córką tatusia.

– Już ci łatwo w szkole? Wszystko już rozumiesz?

– Czy znasz arabskie przekleństwa? Czy może piszesz wiersze?

Zaczerwieniła się.

– Bo twój tatuś mógł, ale nie chciał pisać. Powiedział: pług ważniejszy od pióra, zaorana ziemia droższa niż zapisany papier.

„Wiersz ziemi – to zboże”. Miał skrzypce, ale sprzedał, bo nie mieliśmy chleba. Pytaliśmy się, czy mu nie żal. Powiedział: „ziemia ładniej gra niż skrzypce, jeżeli ją nastroić”. Tatuś twój lubił żartować. Raz przyszedł do namiotu – to była nasza jadalnia. Powiedział: „chcecie wiersz – proszę – jest – oto macie”. Położył na stole jajko. Pierwsze jajko naszej pierwszej kury. Kiedy potem lepiej już się powodziło, długo jeszcze mówiliśmy: „w piątek będą na kolację wiersze, każdy dostanie pół wiersza”. To znaczyło, że będą jajka. Poczekaj, będziemy razem, to ci więcej opowiem o tatusiu.

Będziemy razem? Kiedy będą razem? Gdzie?

*

Wróciły do kibucu.

Zielono. Tyle kwiatów. Tyle zielonego zboża.

Wiosenne, naprawdę piękne słońce. Ani jednego kłującego, jesiennego ostu. Zboże i kwiaty.

– Mamo, cieszysz się? Patrz, jak cudnie. Tatuś mówił, że ziemia zbożem i kwiatami śpiewa. To prawda. Często śpiewam dzieciom. Małe dzieci są jak kwiaty. Rosną, śmieją się. Patrz: czy ten kwiatek nie śmieje się? Nie wierzysz?

– Wierzę.

– Nie pytam się teraz. Sama wiem, że jestem szczęśliwa.

– A trudne twoje myśli?

– Ani jednej. Gonią się jak chłopcy na łące; to nie męczy albo męczy wesoło. Prawda, że ludzie są dobrzy? Kazali ci wrócić. Wszyscy ludzie dobrzy na całym świecie.

– Znasz mały tylko skrawek świata.

– To nic. Wiem, że tak jest. Czuję. Powtórz mamo jeszcze raz. Tak dziwnie wtedy powiedziałaś.

– Nie wiem, co chcesz, żeby powtórzyć.

– Mówiłyśmy, że nie możemy sobie miejsca znaleźć. Rozmawiałyśmy wieczorem przed barakiem. Nie pamiętasz? Poczekaj, jak to ty powiedziałaś?

– Nieważne.

– Właśnie, że ważne. Ty wiesz, a ja się dopiero uczę. Dla dziecka wszystko ważne. Wiem już: powiedziałaś, że jeżeli człowiek robi coś złego, to że nie umie inaczej, że nie rozumie. Tak właśnie jest z dziećmi. Nie wiedzą.

– Nie tylko dzieci.

– Mamo, muszę coś zrobić, coś takiego, żeby nie tylko dzieciom było łatwo i wesoło. Wszystkim – małym i dużym. Wszystkim na świecie. Tym nawet, którzy już nie żyją. Serce mówi, że to mi się uda.

Mama długo patrzy w jej oczy. Prosto w oczy. Długo. Głęboko.

Uśmiechnęły się do siebie.

– A żołądek nie mówi, że był dzwonek i trzeba wracać na kolację, bo się spóźnimy?

– Wiem. Ale czasu szkoda. Żeby można było nie jeść i nie spać, tylko szukać miejsc dla ludzi. Każdy tam, gdzie będzie mu dobrze. I pielęgnować. Jak rośliny małe i duże – jak drzewa.

Idą drogą do domu; wchodzą do jadalni. Duża sala – koło ścian stoły i ławki. Na stołach chleb w koszykach. Herbata w dzbankach.

– Patrz. Wiersze na kolację. – Jajka.

Śmieją się. Chociaż spóźniły się, nikt się nie gniewa. Nikt się na nie nie gniewa. Bo ludzie są dobrzy, jeżeli wiedzą i mogą.

25troszka (daw.) – odrobina. [przypis edytorski]
26koleżankom nieba – być może: koleżankom z nieba. [przypis edytorski]