– To nie jest moje imię!
Trzeciego dnia powrócili gońcy, ale nie znaleźli nowych imion, natomiast jeden z nich rzekł:
– Kiedy przybyłem na wysoką górę, na skraj lasu, gdzie lis z zającem mówią sobie dobranoc, ujrzałem maleńką chatkę, przed którą paliło się ognisko, a wokół ogniska skakał i tańczył na jednej nodze śmieszny karzełek wołając:
Dzisiaj będę warzył, jutro będę smażył,
A pojutrze odda mi królowa dziecię!
Bo nikt nie wie o tym, żem jest Titelitury,
O tym nie wie nikt na całym świecie!
Możecie sobie wyobrazić, jak się królowa ucieszyła, gdy to usłyszała. Kiedy zaś przyszedł karzełek i zapytał:
– No, jakże mi na imię, królowo? – rzekła doń:
– Może ci na imię Kostek?
– Nie.
– A może Jasio?
– Nie.
– A może ci na imię Titelitury?
– To ci chyba sam diabeł powiedział, to ci chyba sam diabeł powiedział! – zawołał karzełek i ze złości tupnął prawą nogą tak silnie, że wbił ją całą w ziemię, potem w szale chwycił obiema rękami lewą nogę i sam się rozerwał na dwoje.