Za darmo

Chleb i woda

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Splunął z pasją i poszedł, nie odwracając się już wcale. W domu zastał już brata siedzącego przy stole. Bratowa stawiała przed mężem miskę klusek.

– A dalibyście się ta czego napić matka! – powiedział Maciek do żony. – Zmordowaliśmy się dziś pono10 obaj! – dodał, spoglądając z zadowoleniem na brata.

Wypili po razu i po drugim wcale niemałe sztakaniki11 wódki, potem jedli w milczeniu kluski, póki starczyło. Gdy skończyli, zapytał starszy:

– Dużoś zrobił?

– Ta cosiem tam zrobił! – odparł niepewnie, bo mu żal się zrobiło straconego nad wodą czasu.

– A to bestia podmywa… – rzekł Maciek – Ciekawość czemu akuratnie nasze pole.

– Akuratnie psiamać nasze!

– Andrzejowego, to ani tknie… jakby…

– Jakby co?

– Jakby bestia, pijanica miał jakie tajemne przymierze z wodą.

– Przymierze! – wrzasnął i zerwał się z ławy.

Maciek spojrzał na brata zdumiony wielce.

– Niewiele popiłeś, ale jakoś ci się sprzeciwiło…

Nie odpowiedział nic, ale wstał i wyszedł przed dom. Księżyca nie było, ale gwiazdy jasno świeciły. Szum zalatywał od rzeki. Jasiek czuł, wiedział dobrze, że teraz trzeba by tam pójść… tam… do niej… bo ona teraz właśnie powiedziałaby niejedno…

– Nieciekawym!… – uparł się – Wcalem nieciekawy!

I poszedł do karczmy.

*

Pan komisarz łapał ryby. Pan komisarz był na urlopie.

Urlop, rzecz dobra.

Oooj dobra!

„Nic jakoś nie bierze dzisiaj” – myślał, patrząc na korek, o który, jakby był mocno we dno rzeki wbity, woda rozbija się z szumem.

Ooo! Urlop rzecz doskonała! Tylko niełatwa.

Wszystko co dobre, trudne jest.

– A! Mam cię! – wrzasnął nagle z radością wprost dziką.

Ale to było złudzenie.

Ileż to razy choćby dzisiejszego dnia.

Urlop, rzecz wyborna, ale co dzień, to pechoważy12 wielce.

Pan komisarz począł myśleć.

Myśleć bowiem wiele można przy takim ryb łowieniu.

Ale o czym.

O awansie nie potrzeba. Właśnie zaawansował… i to… ach pewnie po raz ostatni w tym życiu.

A w życiu przyszłym?

Et! Pan komisarz był wolnomyślicielem, przeto…

Wolnomyślność rzecz doskonała. Rzecz jasna.

Dobrze jest tedy myśleć wolno i jasno.

A jak się trawi przy tym, niam, niam!

A propos. Pono jest jakiś szczep NIAM, NIAM, gdzieś w Ameryce. Prawda?

Ale co to ma do trawienia?

Chyba, że to są ludożercy.

Pfuj! Na co człowiek schodzi, myśląc…

Korek zapchał się gdzieś we wiklinę, pan komisarz tego nawet nie spostrzegł.

Szum rzeki porywał go w jakieś fantazje, mieszał tok myśli, rzucał nią jak kawałkiem drewna.

Pan komisarz myślał to wolno, to prędzej, ale nic się nie kleiło.

Zatracał się w tej mieszaninie, tonął w tym szumie, z którego coś jakby czasem wypływało, coś dziwnego, nieswojskiego, nie wolnomyślnego… a on nawet nie dziwił się… nie bronił.

Na powierzchni tej zjawiało się raz po raz jedno tylko jasne pojęcie: Urlop… urlop…

Ale i to zjawiało się coraz rzadziej i rzadziej.

Wreszcie zanikło. Pan komisarz przestał być komisarzem… niemal utracił rangę… rzeka go pochłaniała… degradowała do rangi zwyczajnego człowieka… nie, jeszcze niżej… do poziomu poety…

Pan komisarz marzył na jawie.

W takich chwilach wszystko jest możliwe.

Toteż rzeka poczęła do niego mówić, a on do rzeki.

– Ach! Nikt mnie nie rozumie… nikt mnie nie rozumie!

Tak mówiła rzeka.

Zdumiał się.

– Jak to niby? – spytał.

– Nikt nie wie, co to ja jestem… ja WODA.

– Ty… ty… ty jesteś oczywiście… no, w tobie są ryby i koniec.

Rzekł i jakby zdziwił się znowu, że przemawia do wody jak do żywej istoty. Ale zdziwienie nie było wielkie.

– Nieprawda, nieprawda! – odparła woda. – Mówisz tak, jak cię nauczył urlop… jak cię nauczył rozum zmętniały nad aktami wyzierający w lecie na świat boży…

To wszystko nieprawda! Tak mówiła woda.

– A jakże mam mówić inaczej? – spytał.

– A wiesz, kto tego rozumu nauczył ludzi twej sfery, skąd wzięły go wszelkie urlopy od początku świata udzielane urzędnikom wszelkich ras i wieków?

10pono (daw., gw.) – chyba, prawdopodobnie, podobno. [przypis edytorski]
11sztakaniki (z ros.) – szklaneczka. [przypis edytorski]
12pechoważy – dziś popr.: pechowy. [przypis edytorski]