Za darmo

Gdzie szczęście?

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Anno Perenno! Anno Perenno! Miłośnico biednego ludu, matko karmicielko, bądź błogosławiona! Anno Perenno, z sercem niewieściem, a rozumem męża, ze słodyczą gołębicy, z lwią odwagą, z czynnemi dłońmi, ze stopą chyżą, ze skromnemi usty, z ognistą mową, bądź błogosławiona! Anno Perenno, niewiasto nad niewiastami, przez którą dobrodziejstw życia używamy, bądź błogosławiona!

I ciągle, jak strofa nieustannego hymnu, jak hasłonamiętnej chwalby, to imię niewieście i gminne rozbrzmiewało pośród odwiecznych dębów i mnóstwem ech rozbiegało po polach. Nigdy żadne bóstwo nie było głośniej, rzewniej, triumfalniej czczone nad tę śmiertelniczkę, której pamięć dziś te prostacze tłumy obchodziły. Tuż, tuż prawie u stóp wyniosłych, wyrzeźbionych, w marmur i złoto ustrojonych pałaców, w których słynęła i królowała Cecylja Metella, obchodziły one z miłością, wdzięcznością i czcią pamięć i chwałę Anny Perenny.

Starca, na uboczu nieco, u stóp dębu stojącego z zadumy wyrwało pytanie, wymówione głosem wyniosłym i do rozkazywania nawykłym.

– Kimże była ta jakaś, której nieznane nikomu imię tak wychwalacie? Z jakiego rodu pochodziła? Co zasługującego na nieśmiertelną chwałę uczynić mogła?

Starzec podniósł powieki i ujrzał przed sobą niewiastę, bardziej do rozgniewanej bogini, aniżeli do śmiertelniczki podobną. Namiętna chwalba, oddawana innej niż ona kobiecie, gniewała Cecylję Metellę; szczere, rzewne, głębokie uczucia, któremi dla tej nieznanej przejęty był ten motłoch, budziły w niej niepojęte, lecz dotkliwe żale. To też dumne jej nozdrza rozdymały się gwałtownie, z oczu wybuchał płomień, a drogie kamienie nad wysoko podniesionem czołem i barwne hafty, owijające królewską kibić, drżały, migotały, płonęły w smudze słonecznego światła, śród której przed starcem stanęły. Ale on trwogi ani zdziwienia nie uczuł. Zatrudnieniem jego było wyładowywanie statków Tybrem od morza przybywających i roznoszenie towarów do bogatych sklepów stolicy, znał więc dobrze jej mieszkańców, a teraz, z uprzejmem skinieniem głowy, odpowiedział:

– Bądź pozdrowiona, najjaśniejsza; poznaję cię, jesteś córką numidyjskiego Metella, najbogatszą panią w Rzymie. Jacyż bogowie przywiedli cię w to miejsce tylko przez biedny lud nawiedzane? Nie wiesz kim była Anna Perenna i czem sobie zdobyła nieśmiertelną chwałę? Nie dziw! Na nieścignionych okiem wyżynach zasiadły córy konsularnych rodów rzymskich i żaden bóg nie wykrzesał jeszcze takiego promienia, po którymby ich dusze spuszczały się ku nam. I teraz także nie pojmuję, po coś tu przyszła i dlaczego mię zapytujesz o to, co nie obchodzi cię wcale. Historja długą jest i nim ją opowiem, może wspaniała jaka biesiada bez ciebie, clarissima, smutnie wlec się będzie, jak dzień bez słońca!

– To nic, opowiedz ją! Zuchwały jesteś i innym razem skarciłabym cię srogo! Teraz jednak, mów – rozkazuję!

Z cienia dębowych splotów, w którym widać było krzepką postać i mleczne włosy starca, zaszemrał cichy śmiech, któremu towarzyszyły słowa:

– O, najjaśniejsza, jakżeś ty do Anny Perenny niepodobna, jak niepodobna! Zabawi cię jej historja najpewniej, bo ciekawą jest zawsze rzeczą dowiadywać się o czemś tak do nas niepodobnem, jak ty, najjaśniejsza, do Anny Perenny niepodobną jesteś… Jakby ją i ciebie, najjaśniejsza, wcale inni bogowie stwarzali… jakby jej dusza i twoja, niby dwa dzbany różnej wartości i formy, wcale innem winem życia napełnionemi były… Ale już dobrze! dobrze! Mówić będę, skoro mi rozkazujesz… i dlaczegóżbym nie miał, na Kastora i Polluxa! córze konsularnego rodu tej drobnej oddać przysługi?