Za darmo

Na Saskiej Kępie

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Oto stacja pierwsza. Chałupa, w dni świąteczne zmieniająca się w salon, a zbudowana dla ochronienia od częstych powodzi na pagórku. Około bramy dwóch bardzo zemocjonowanych przyjaciół trzyma w objęciach trzeciego, na którego obliczu maluje się wielkie zniechęcenie do świata i znikomych rozkoszy. Na desce, przyczepionej do czterech sznurów, przywiązanych do belki, opartej na dwu słupach, kołyszą się dwaj młodzieńcy z tak dziką energią, jakby mieli zamiar w jednej chwili pozbyć się wspomnień o ciepłym piwie, które już wypili, a zarazem przygotować miejsce na dozy, które jeszcze chcą wypić. Z wnętrza willi dolatuje brzęk szkła, fortepianu i chaotyczny tupot danserów14. Na zapytanie o chorego przyjaciela p. Adolf odbiera odpowiedź, że w tym miejscu piwo jest lepsze od drozdowskiego i że ostatni wylew naraził gospodarza na bardzo dotkliwe straty.

Stacja druga. Na huśtawce dwie damy kołyszą się bardzo wstydliwie i gorzko narzekają na wiatr, który zawsze i wszędzie myśli tylko o zakłopotaniu płci pięknej. Na karuzeli kręci się kilkoro dzieci i mężczyzna w pewnym wieku, który usiłuje łapać floretem15 kółka, lecz za pierwszym rzutem trafia w kapelusz jakiegoś eleganta, za drugim godzi w oko swej własnej żony, a za trzecim jest ściągnięty z konia i obsypany wymówkami, między którymi laski i pięści dość ważną odgrywają rolę. W sali gra fortepian i skrzypce, które stara się zagłuszyć pracująca w sąsiedniej altanie liczna orkiestra kozacka. Taktowny pan Adolf szybko ustępuje z miejsca, w którym obecnie między kilku przyjaciółmi wszczęło się małe nieporozumienie, spowodowane niewłaściwym użyciem kufla.

Stacja trzecia. Słychać przyjemny głos fletu, wspomaganego przez trąbę, śpiewającą tylko dwoma basowymi tonami. Okna sali zapełnione są gośćmi, którzy nie bez uczucia lekkiej zazdrości podziwiają zręczność pląsających tancerzy. Chłodny p. Adolf, umieściwszy się obok innych, spostrzega naprzód dwóch mężczyzn, walcujących tak, jakby nogami ubijali kapustę; dalej jakąś parę, której piękniejsza połowa zdaje się opierać brodę na czole połowy silniejszej; potem znowu parę tańcującą bez żadnych oznak szczególnych; potem dwie damy, usiłujące okazać, że lekceważą sobie wszystkich tancerzy męskich, a wreszcie jakąś miłą panienkę, zwieszoną na szyi pewnego młodzieńca, w którym pan Adolf poznaje bardzo dobrą znajomość. Młodzieniec, dostrzegłszy taktownego Adolfa, mocno rumieni się, zapewne ze zmęczenia, puszcza na środku nierównej podłogi swoją ponętną tancerkę, wybiega do przyjaciela, wita go najserdeczniej, upewnia go za pomocą bardzo silnych argumentów o cnocie miłej panienki, a wreszcie donosi, że wspólny ich przyjaciel chory mieszka na końcu Saskiej Kępy, w domku, otoczonym wysokimi drzewami, gęstymi zaroślami i bardzo piękną łączką. Opowiedziawszy to wszystko, wraca do sali po miłą i cnotliwą panienkę i uroczyście wyrzekając się tańców w kółku plebejuszowskim, prowadzi ją do innej willi, aby tam dokończyć niespodzianie przerwanego walca, a zacząć polkę albo oberka, o ile figurują w repertuarze miejscowych muzyków.

Spory kawałek czasu upłynął, nim p. Adolf, wyminąwszy wiele ogrodów, gaików, pól i łączek, na których: „pod wszelką odpowiedzialnością lub karą policyjną zabrania się chodzić lub wydeptywać trawę”, znalazł wreszcie rezydencję chorego przyjaciela, a przed nią małego kota z sierścią bardzo dokładnie oskubaną przez psy, kilka prosiąt również oskubanych i starą kobietę, stojącą z rękoma założonymi na brzuchu. Nastąpiła wymiana pytań i objaśnień:

– Czy tu mieszka pan X?…

– Może i tu, abo co? – zagadnęła kobieta.

– Chciałbym się z nim zobaczyć.

– Tera nie można, bo pan wyszed do lasu.

– A możebyście go poszukali?

– Kto go ta bandzie sukoł!

– A czy prędko wróci?…

– I tego nie wiadomo. Moze prandko, a może nie prandko, kto go ta wi!…

Po długich certacjach16, w ciągu których dobra kobiecina wyraziła obawę, aby domu przy święcie nie okradziono, znalazł się wreszcie posłaniec po chorego przyjaciela, a p. Adolf, zaleciwszy, aby go w stosownym czasie wezwano, odsunął się dla chwilowego odpoczynku, o kilkadziesiąt kroków od domu między zarośla. Jakoż prędko wynalazł odpowiedni pagórek, zdjął nieco przyciasne kamasze i zwróciwszy twarz ku niebu, wpadł w głębokie zamyślenie, połączone z głośnym chrapaniem.

*

Jeżeli istnieje raj ziemski, to jest nim niezawodnie kolonia „pod Dębem”. Cudna ta miejscowość, obok win „we wszystkich gatunkach”, limonady, biszofu17, piwa kulmbaskiego, kilku altanek, mnóstwa stolików i ławeczek, lokaja we fraku, dwu huśtawek i jednej karuzeli, posiada jeszcze strzelnicę z dwiema tarczami i wiatrówką, tudzież kanał z czółnem, w którym doskonale można by jeździć, gdyby nie brakło wody. Wykwintny Karol bawi tam już z półtorej godziny, wespół z szanownym Radcą i jego damami i stara się rozproszyć ich niepojętą melancholię swoim niezrównanym dowcipem, swoją zręcznością w używaniu huśtawki, a wreszcie całą swoją osobą ze wszystkimi nieocenionymi jej przymiotami.

Przy tym piękny Karol nie zasypia gruszek w popiele i już po raz trzeci stara się upewnić pannę Marię o swojej czułej sympatii. W tej chwili na przykład widząc, że kuzynka gospodyni kraje ogórki, mówi:

– Czy pani lubi mizerię, panno Mario?

– Tak sobie!…

– O, bo ja lubię, a szczególnie pokrajaną pięknymi rączkami…

Jakże zazdroszczę tym, którzy mają ukochaną żonę przy boku…

– Ach, mamo! Dlaczego ten nudny Adolf nie przychodzi? – przerywa urocza Mania.

Pan Karol triumfuje, rozumie bowiem aż nadto dobrze, co znaczy ten dziewiczy wybieg.

14danser (z fr.) – tancerz. [przypis edytorski]
15floret – broń szermiercza. [przypis edytorski]
16certacje (daw.) – nieszczere wymawianie się czegoś. [przypis edytorski]
17biszof – napój alkoholowy na bazie wina i araku, z duża zawartością ziół. [przypis edytorski]