Za darmo

Niewolnica, Wojowniczka, Królowa

Tekst
Z serii: O Koronie I Chwale #1
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY CZWARTY

Stojący na dziobie okrętu Thanos wciągnął w nozdrza woń oceanu i spojrzał na majaczący w oddali Haylon. W jego piersi wezbrało uczucie żalu. Z każdym oddechem, każdym pokonanym calem drogi jego żal jedynie pogłębiał się. Teraz, gdy widział już miejsce, do którego zmierzali, wszystko zdało mu się jasne jak słońce: podjął złą decyzję, nie zabierając Ceres z zamku i nie uciekając od wuja i od świata, który znał.

A w tej chwili żal jego przeistoczył się we wstyd. Tak, odczuwał wstyd przez to, że po raz kolejny pozwolił, by król nim pogrywał. Tym razem monarcha nastawił ich przeciwko sobie.

Fale rozbijały się o burtę okrętu i kropelki słonej wody opadały na zgrzaną twarz Thanosa. Nieustające podmuchy rześkiej bryzy morskiej przeczesywały mu włosy, gdy młodzian patrzył na mewy nurkujące pod wodę i wyłaniające się z niej z rybami w dziobach.

Gdybym tylko mógł być tak wolny, pomyślał.

Chorował od pierwszego dnia wyprawy, od tygodnia, gdy okręt wypłynął z Delos na południe. Teraz, gdy ujrzał Haylon, zapragnął wskoczyć do oceanu, dopłynąć do brzegu i czcić białe piaski plaży biegnącej wokoło skraju wyspy. Ziemia, stały ląd, pomyślał Thanos. Nie sądził nigdy, że tak za nim zatęskni.

Rexus wodził oczyma po raju, do którego się zbliżali, nie mogąc oderwać pełnego zachwytu spojrzenia. Wyspa, będąca węzłem handlowym łączącym wszystkie zachodnie nacje, była spektakularnie piękna, jak spostrzegł Thanos, gdy się do niej zbliżyli. Za grodem wznosiły się soczystozielone góry, który zdawały się wyłaniać się z wody. Zabudowania połyskiwały złotem wieczornych promieni słonecznych. Thanos nie był na tej wyspie nigdy wcześniej i im bliżej niej się znajdowali, tym bardziej żałował, że nie przybywa tutaj z innego powodu – a nie po to, by zabić jej mieszkańców i zniszczyć ich najwspanialsze budowle.

Podążył wzrokiem wzdłuż wijącej się drogi biegnącej od wejścia do grodu pomiędzy kopułami i wieżami i prowadzącej aż do leżącego na wzgórzu zamku. To tę drogę generał Draco opisywał na posiedzeniach, podczas których omawiali strategię ataku, to nią wyruszą, by zdobyć zamek. To nią spłynie krew. Droga zmieni się nie do poznania, gdy po niej przemaszerują. Mur wokoło grodu był wysoki, lecz dzięki drabinom, linom, katapultom i płonącym strzałom, gdy dziesiątki tysięcy imperialnych żołnierzy zaatakują naraz, prędko zdobędą gród, powiedział generał Draco. Thanos wiedział, że tak będzie.

Obrócił się i spojrzał na załogę okrętu. Napięcie na pokładzie zgęstniało tak bardzo, że miał wrażenie, iż otacza go mur. Czyżby wyczuwał coś więcej niż tylko podenerwowanie wojowników? Przez całą drogę Thanos czuł na sobie czyjeś palące spojrzenie, jednakże gdy odwracał się, nikogo ani nic nie spostrzegał. Lekceważył te przeczucia, sądząc, że popada w paranoję, lecz ledwie zdołał o tym zapomnieć, a przeczucie to pojawiało się znów i dreszcz przebiegał mu wzdłuż kręgosłupa.

Thanos skinął ku generałowi Draco, który stał obok olbrzymiego mężczyzny w złotej zbroi i hełmie z zasłoną. Zwalisty mężczyzna był najwyższym żołnierzem imperialnym, jakiego Thanos kiedykolwiek widział, był prawdziwym olbrzymem. Pozostali mężowie na okręcie wołali na niego Tajfun, lecz Thanos wątpił, że to jego prawdziwe imię. Krążyła pogłoska, iż Tajfun stanął niegdyś naprzeciw dwudziestu dzikich wojów z północy naraz i ukatrupił wszystkich w mniej niż pięć minut.

Generał Draco i Tajfun poprowadzą szarżę na gród, a Thanos wspomoże ich kolejnymi oddziałami, gdy bramy główne zostaną otwarte. Przypuszczą atak natychmiast, wedle rozkazu generała Draco, by buntownicy z Haylonu nie zdołali zebrać swych wojsk, choć Thanos nie miał wątpliwości, iż spostrzegli już flotę ich okrętów i że ich oddziały czekały w gotowości, by bronić grodu. Thanos wiedział jednakże, iż nikt nie byłby w stanie obronić się przed tak licznym przeciwnikiem, jakiego posłał na wyspę król Claudius.

Na lekko wzburzone, lazurowe wody oceanu opuszczono setki łodzi wiosłowych, do których zeszli żołnierze z orężem i w ciężkich zbrojach. Kilka większych łodzi niosło katapulty i głazy.

Generał Draco wskazał Thanosowi, by zajął miejsce w jego łodzi i młodzieniec usiadł obok Tajfuna. Poczuł się przy nim jak karzeł przy ogromnej bestii.

- Pamiętaj, naszym zadaniem jest zdobyć gród przed upływem godziny, nim zapadnie zmierzch – powiedział generał Draco. – Zabij każdego, kto stawi opór.

- Oszczędzimy kobiety i dzieci, prawda? – zapytał Thanos.

- O ile będą nam posłuszni – odrzekł generał. – O ile pokłonią się przed imperialnym sztandarem i przysięgną postępować wedle nowych praw króla.

- Kobiety i dzieci nie będą stanowić dla nas zagrożenia, nawet jeśli będą stawiać opór – powiedział Thanos.

- Takie są rozkazy króla. Nie kwestionuję ich – odwarknął generał Draco, łypiąc gniewnie na Thanosa.

Młodzieniec odwrócił wzrok, lecz zdecydował nie zabijać kobiet ani dzieci – nawet jeśli będą się buntować przeciwko nim.

Dotarli do brzegu i Thanos wyskoczył z łodzi. Ciepła woda sięgała mu tuż powyżej kolan, gdy przeciągał ciężką dębową łódź w stronę lądu wraz z innymi żołnierzami. Obejrzawszy się za siebie, Thanos spostrzegł, że generał Draco i Tajfun wymienili spojrzenia i nim generał ruszył w stronę białej piaszczystej plaży, skinął głową do Tajfuna.

Wpierw gest ten wydał się Thanosowi nieco podejrzany, lecz gdy generał zwrócił się ku niemu i także skinął głową, puścił go w niepamięć.

Łodzie wyciągnięto na brzeg, oręż i artylerię umieszczono na wozach, a żołnierze ustawili się w dwanaście batalionów. Jeden z nich miał poprowadzić Thanos.

Stanął przed swymi ludźmi i poprowadził ich wzdłuż brzegu na południe, brodząc w sięgającej mu kostek wodzie. Poczuł, jak krąży w nim znane mu już uczucie – połączenie podniecenia, strachu i adrenaliny. Lada moment rozpocznie się bitwa.

Thanos jednakże nie odszedł zbyt daleko. Woda wciąż rozbryzgiwała się mu o kostki, gdy nagle, bez ostrzeżenia, poczuł straszliwy ból w górze pleców.

Osunął się na kolana, zaskoczony, nie rozumiejąc, co się dzieje.

Poczuł w plecach chłód metalu i wtem pojął: został dźgnięty.

Klęczał, nic z tego nie rozumiejąc. Wirowało mu w głowie. Byli wciąż daleko od wroga.

Wtem Thanos poczuł, jak ktoś wyciąga tkwiące w jego ciele ostrze i wrzasnął. Ból był nie do zniesienia. Podniósł wzrok i zobaczył, że staje przed nim Tajfun i wyciera głownię swego miecza z Thanosowej krwi.

Na jego twarz wypełzł promienny uśmiech i wtedy Thanos zrozumiał: ktoś zamierzał go zamordować.

I nikt nie przyszedł mu z pomocą.

- Jakie są twe ostatnie słowa? – zapytał Tajfun niebywale głębokim głosem.

Thanos z trudem łapał powietrze.

- Kto cię najął? – zdołał zapytać.

- Rzeknę ci to – odparł Tajfun. – gdy skonasz.

ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY

Ceres siedziała na wilgotnej podłodze lochu, opierając się o zimną, kamienną ścianę. Po twarzy ciekł jej nieprzerwanie strumień łez. Czuła się pokonana. Jak… jak miała żyć dalej? Thanos ją opuścił. Nesos był martwy. A najgorsze było to, że Rexus…

Załkała cicho i szlochając, wciągnęła powietrze, gdy powróciło do niej to wspomnienie. Trafiony w plecy Rexus spadający w tył, za okno wieży, poza zasięgiem jej dłoni. Odebrany jej, gdy byli już tak blisko, tak blisko rozpoczęcia nowego życia.

Było to zbyt okrutne.

Ceres załkała. Zrozumiała, że teraz już nie ma się czego lękać. Zdawało się, że jej życie nie miało już żadnego znaczenia.

Nie wiedziała, ile czasu już upłynęło, gdy usłyszała kroki na korytarzu. Nie poruszyła się. Nie dbała wcale o to, co z nią zrobią – do tego stopnia, że gdyby zjawili się, by ją zabić, powitałaby litościwą śmierć z otwartymi ramionami.

Po przeciwnej stronie krat zatrzymało się trzech mężczyzn i kobieta. Ceres nie podniosła wzroku, lecz po przesadnie słodkiej woni perfum poznała, że kobietą tą jest Stephania.

Jeden z żołnierzy otwarł celę, lecz Ceres nie odrywała wzroku od podłogi. Nie spojrzy na nich.

- Zaordynowano, byś zjawiła się na Stade – powiedział mężczyzna.

Ceres nie poruszyła się.

- Weźmiesz udział w Jatkach.

Ceres poczuła, jak uchodzi z niej życie. Więc to tak. Jednak ją zabiją.

Żołnierz chwycił ją za ramię i szarpnięciem postawił na nogi, po czym skrępował jej ręce za plecami. Gdy wreszcie podniosła wzrok, ujrzała uśmiechniętą Stephanię.

Stephania dała krok w przód.

- Nim zginiesz – rzekła pełnym nienawiści głosem. – chciałabym, byś o czymś się dowiedziała.

Nachyliła się blisko Ceres, która poczuła na szyi jej gorący oddech.

- Wydelegowałam na Haylon posłańca – rzekła. – który niesie wyjątkowe wieści. Przekazał Thanosowi, by nigdy się mi nie sprzeciwiał. By nigdy mnie nie ośmieszał. Teraz wreszcie przekonał się dlaczego.

Rozpromieniła się w uśmiechu, choć Ceres nie wiedziała czemu.

- Thanos – rzekła Stephania. – nie żyje.

*

Imperialni żołnierze poprowadzili Ceres zatęchłym korytarzem i w górę schodami. Wyprowadzili ją na zewnątrz, szarpiąc, i pchnęli ku zamkniętemu wozowi zaprzężonemu w konie. Gdy zamknęli drzwi i usadowili się na koźle, wóz wytoczył się z pałacowego dziedzińca na ulice Delos. Mijali chaty i przeciskali się pomiędzy tłumami mieszkańców, którzy spieszyli na Stade.

Ceres nie zważała niemal wcale na to, co działo się wokół; wszystko rozmywało się jej przed oczyma. Nic nie miało już znaczenia. Wszyscy, których kochała, byli albo daleko stąd, albo nie żyli.

 

Jak przez mgłę spostrzegła, że przejeżdżają przez Plac Fontann i przed oczyma stanęła jej twarz Rexusa. Ledwie kilka tygodni temu byli tutaj, radośni, pełni nadziei, wolni.

Ledwie wczoraj był w jej ramionach i wyznawał jej miłość; a po chwili spadał już, martwy. Jakim sposobem istota tak pełna życia mogła być teraz jedynie wspomnieniem?

Wóz zatrzymał się przed Stade. Imperialny żołnierz wyszarpnął ją z wozu i pchnął do tunelu.

Mijali mistrzów boju i orężników. Już tutaj słyszała krzyki zebranej na Stade ciżby.

Wreszcie żołnierz wepchnął ją do niedużego pomieszczenia i polecił, by przywdziała leżącą na ławie zbroję. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi na klucz.

Ceres ściągnęła odzienie i włożyła skórzane spódniczkę i napierśnik. Wysadzane były złotem i spostrzegła, że są miękkie i nowe, skrojone na miarę, idealnie dopasowane do jej sylwetki. Zakładając buty zauważyła, że są w jej rozmiarze i wykonane z giętkiej skóry, a krańce rzemieni zdobione są złotem.

Przez tak wiele lat śniła o tym, by zostać mistrzem boju, by władać mieczem na arenie na oczach kilkutysięcznej publiki.

Teraz jednakże wcale a wcale nie podobało jej się, że się tu znalazła. Jakimś sposobem królowi i królowej udało się skraść jej marzenie, zszargać je i zmusić, by walczyła dla tych, którymi gardziła.

Niepełną minutę później żołnierz powrócił i polecił, by poszła za nim.

Szli przez ciemnawy tunel, mijając oręż i tuziny martwych mistrzów boju i ich orężników. Stanąwszy przed bramą, Ceres usłyszała ryk ciżby i coś ścisnęło ją mocno w żołądku.

- Paulo będzie twym orężnikiem – powiedział żołnierz.

Odwróciła się i spojrzała na Paulo. Był raczej niski, a pod ciemną, gładką skórą wyraźnie odznaczały się mu mięśnie. Czarne włosy okalały twarz w kształcie serca, a na podbródku, pod pełnymi wargami, widniało kilka włosków.

- To zaszczyt móc ci służyć – odezwał się Paulo, skinąwszy głową, i podał jej miecz.

Ceres nic nie odrzekła. Nie chciała, by działo się to naprawdę.

- Następni walczyć będą Ceres i Paulo! – wykrzyknął jakiś żołnierz.

Choć Ceres nie lękała się już o swe życie, drżały jej ręce i zaschło w ustach.

Żelazna brama otwarła się ze szczękiem i Ceres wyjrzała na arenę. Zobaczyła dwu imperialnych żołnierzy odciągających martwego mistrza boju w stronę tunelu.

Biorąc głęboki oddech, wyszła na Stade.

Ryk ciżby ogłuszył ją, ciepłe promienie musnęły jej skórę, a światło kłuło w oczy, gdy rozglądała się po zapełnionych do granic możliwości trybunach.

- Ceres! Ceres! Ceres! – skandowali.

Gdy oczy jej przywykły do światła, przesunęła wzrokiem po arenie. Po przeciwnej jej stronie stał barbarzyńca o ramionach tak szerokich, jak talia Ceres i żyłach nabrzmiałych na silnych, naprężonych nogach.

Ceres zacisnęła dłoń na rękojeści miecza. Wiedziała, że ten mężczyzna ją zabije. Rzuciła szybkie spojrzenie na Paulo i spostrzegła, że spochmurniał.

Nie zamierzała się jednak wycofać.

Zebrawszy całą swą odwagę, uniosła miecz.

Całe swe życie była niewolnicą. A teraz – choć szanse, że zginie były spore – zrozumiała, że ten etap jej życia dobiegł kresu.

Teraz wreszcie z niewolnicy stanie się wojowniczką.

Teraz przyjdzie po nią śmierć.

I rozpocznie się jej życie.

Ciżba ryknęła:

- CERES! CERES! CERES!

JUŻ WKRÓTCE!

Księga 2 cyklu O koronie i chwale

Chcesz darmowe książki?

Dopisz się do listy mailingowej Morgan Rice, a otrzymasz bezpłatnie 4 książki, 3 mapy, 1 aplikację, 1 grę, 1 powieść graficzną i ekskluzywne upominki! Aby do niej dołączyć, odwiedź stronę:

www.morganricebooks.com


Słuchaj książek z serii KRĘGU CZARNOKSIĘŻNIKA w formie audiobooków!


Powieści Morgan Rice

RZĄDY MIECZA

MARSZ PRZETRWANIA (CZĘŚĆ 1)


O KORONIE I CHWALE

NIEWOLNICA, WOJOWNICZKA, KRÓLOWA (CZĘŚĆ 1)


KRÓLOWIE I CZARNOKSIĘŻNICY

POWRÓT SMOKÓW (CZĘŚĆ 1)

POWRÓT WALECZNYCH (CZĘŚĆ 2)

POTĘGA HONORU (CZĘŚĆ 3)

KUŹNIA MĘSTWA (CZĘŚĆ 4)

KRÓLESTWO CIENI (CZĘŚĆ 5)

NOC ŚMAŁKÓW (CZĘŚĆ 6)


KRĄG CZARNOKSIĘŻNIKA

WYPRAWA BOHATERÓW (CZĘŚĆ 1)

MARSZ WŁADCÓW (CZĘŚĆ 2)

LOS SMOKÓW (CZĘŚĆ 3)

ZEW HONORU (CZĘŚĆ 4)

BLASK CHWAŁY (CZĘŚĆ 5)

SZARŻA WALECZNYCH (CZĘŚĆ 6)

RYTUAŁ MIECZY (CZĘŚĆ 7)

OFIARA BRONI (CZĘŚĆ 8)

NIEBO ZAKLĘĆ (CZĘŚĆ 9)

MORZE TARCZ (CZĘŚĆ 10)

ŻELAZNE RZĄDY (CZĘŚĆ 11)

KRAINA OGNIA (CZĘŚĆ 12)

RZĄDY KRÓLOWYCH (CZĘŚĆ 13)

PRZYSIĘGA BRACI (CZĘŚĆ 14)

SEN ŚMIERTELNIKÓW (CZĘŚĆ 15)

POTYCZKI RYCERZY (CZĘŚĆ 16)

ŚMIERTELNA BITWA (CZĘŚĆ 17)


TRYLOGIA O PRZETRWANIU

ARENA JEDEN (CZĘŚĆ 1)

ARENA DWA (CZĘŚĆ 2)

ARENA TRZY (CZĘŚĆ 3)

VAMPIRE, FALLEN

BEFORE DAWN (Book #1)


WAMPIRZE DZIENNIKI

PRZEMIENIONA (CZĘŚĆ 1)

KOCHANY (CZĘŚĆ 2)

ZDRADZONA (CZĘŚĆ 3)

PRZEZNACZONA (CZĘŚĆ 4)

POŻĄDANA (CZĘŚĆ 5

ZARĘCZONA (CZĘŚĆ 6)

ZAŚLUBIONA (CZĘŚĆ 7)

ODNALEZIONA (CZĘŚĆ 8)

WSKRZESZONA (CZĘŚĆ 9)

UPRAGNIONA (CZĘŚĆ 10)

NAZNACZONA (CZĘŚĆ 11)

OBSESSED (CZĘŚĆ 12)

Morgan Rice


Powieści Morgan Rice znalazły się na listach bestsellerów, w tym na liście dziennika USA Today. Morgan jest autorką epickiego cyklu fantasy KRĄG CZARNOKSIĘŻNIKA, liczącego siedemnaście ksiąg; bestsellerowej serii WAMPIRZE DZIENNIKI, obejmującej dwanaście części; bestsellerowego cyklu TRYLOGIA O PRZETRWANIU, postapokaliptycznego thrillera składającego się z dwóch ksiąg (kolejna w trakcie przygotowania), epickiej serii fantasy KRÓLOWIE I CZARNOKSIĘŻNICY, liczącej sześć części, oraz nowej epickiej sagi fantasy O KORONIE I CHWALE. Powieści Morgan dostępne są w wersjach audio oraz papierowych. Zostały przetłumaczone na ponad 25 języków.

Morgan cieszą komentarze czytelników, zachęcamy więc do odwiedzenia strony www.morganricebooks.com, gdzie możecie dopisać swój adres e-mail do listy i otrzymać darmową wersję książki oraz materiały reklamowe, pobrać bezpłatną aplikację, przeczytać najświeższe, niepublikowane nigdzie indziej wiadomości, połączyć się przez Facebook i Twitter i być w kontakcie!