Za darmo

Przyjaciel Patience

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Do pioruna! Przykre to, lecz muszę cię opuścić; wieczorami nie jestem wolny.

Wstał, na pożegnanie trząsł mojemi rękami jak gdyby chciał je wyrwać z ramion i wyrzekł:

– Do jutra, do południa, to ułożone!

– Ułożone.

Przedpołudnie spędziłem w biurze generalnego skarbnika. Chciał mnie zatrzymać na śniadanie, przeprosiłem go jednak, że mam umówione spotkanie u mego przyjaciela. Towarzyszył mi zatem po drodze.

Zapytałem go:

– Czy wie pan gdzie jest ulica Krucza?

Odpowiedział:

– Wiem, to jest pięć minut stąd. Ponieważ nie mam nic do roboty, odprowadzę pana.

I poszliśmy.

Wkrótce doszliśmy do ulicy, której szukałem. Byłato wielka, dosyć ładna ulica, na skraju miasta i pól. Spoglądałem po domach i dojrzałem numer 17. Dom przedstawiał się jakby pewnego rodzaju hotel, z ogrodem z tyłu. Front ozdobiony freskami, o stylu włoskim, robił wrażenie złego gustu. Widziało się boginie nachylone nad urnami, to znów inne, okryte lekkim obłokiem, kryjącym ich sekretne wdzięki. Dwa rzeźbione amorki podtrzymywały numer domu.

Odezwałem się do skarbnika:

– To tutaj się udaję.

Podałem mu rękę na pożegnanie. Zauważyłem, że zrobił nagły, dziwny ruch, nic jednak nie rzekł i uścisnął moją wyciągniętą rękę.

Zadzwoniłem. Zjawiła się służąca, zapytałem ją:

– Czy tu mieszka pan Patience?

– Tutaj proszę pana… Czy z nim samym pragnie się pan zobaczyć?

– Ależ, tak.

Przedsionek był podobnie ozdobiony jakiemiś malowidłami pędzla widocznie miejscowego artysty. Pod palmami, w różowem oświetleniu ściskał się Paweł z Wirginią. Wschodnia a obrzydliwa latarnia zwieszała się z sufitu. Kilkoro drzwi zasłaniały jaskrawe kotary.

Ale to co przedewszystkiem mnie uderzało, to jakiś dziwny zapach. Zapach dławiący i przesycony różnemi perfumami, przypominający puder ryżowy i pleśń piwniczną. Zapach, niedający się określić w tej ciężkiej atmosferze, przygniatający jak para w łaźni, zmięszana z potem ciał ludzkich. Szedłem za służącą po marmurowych schodach, nakrytych dywanem w stylu wschodnim i wszedłem wreszcie do zbytkownie urządzonego salonu.