Jednooka spełniła rozkaz matki z wielką ochotą, gdy jednak dotknęła się którego jabłka, ono wraz z gałęzią cofało się w górę. Próbowała je pochwycić na rozmaite sposoby, ale nadaremnie. Nawet żadnej gałązki ułamać nie zdołała.
– Ach, trudno jej z tym jednym okiem! – rzekła matka. Wejdźże ty, Trzyoczko, to narwiesz nam tego dobrego cały fartuszek.
Wlazła Trzyoczka na drzewo, ale i z nią powtórzyło się toż samo. Ani jedno jabłuszko, ani jedna gałązka nie dały się ująć i dziewczyna po wielkich trudach, śladem siostry Jednookiej, zleźć musiała zawstydzona na ziemię.
W końcu sama stara wlazła na drzewo, ale i ona chwytała jabłka i gałęzie w ten sposób, że zawsze trafiała w próżnię.
Co widząc, Dwuoczka rzecze:
– Wejdę i ja także, może będę szczęśliwszą od was.
Siostry zaczęły wprawdzie urągać jej parze oczu, ale Dwuoczka szybko wdrapała się na drzewo, a złote jabłuszka wcale nie cofały się przed nią, owszem nazrywała ich pełen fartuszek.
Matka wzięła je od niej, ale zamiast podziękować, i ona i siostry jeszcze bardziej zaczęły dokuczać dziewczynie, że udało się jej to zrobić, czego one dokonać nie mogły.
Gdy pewnego razu stały wszystkie przed domem pod drzewem, nadjechał jakiś młody rycerz.
– Dwuoczko, jesteś tak brudna i obdarta, że schowaj się czym prędzej, bo byśmy się musiały wstydzić za ciebie.
Co mówiąc, narzuciły na nią pustą beczkę, która właśnie stała pod drzewem, a trochę zerwanych jabłek cisnęły także za nią.
Gdy się rycerz przybliżył, okazało się, że był to bardzo piękny mężczyzna, który jął7 się przyglądać drzewu o srebrnych liściach i złotych owocach z wielkim podziwem i zapytał:
– Do kogo należy to piękne drzewo? Kto by mi dał jedną gałązkę z tego drzewa, temu dam w zamian to, czego sam zechce.
Na to oświadczyły siostry Jednooczka i Trzyoczka, że drzewo jest ich własnością i że chętnie ofiarują mu jedną gałązkę.
Daremnie jednak obie, wśród nadzwyczajnych wysiłków, starały się ułamać gałązkę lub zerwać jabłko z drzewa.