Za darmo

Moralność pani Dulskiej

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

AKT III

Scena przedstawia ten sam pokój. – Ranek – story podniesione – szare światło dnia zimowego – pod nierozpalonym piecem drzemie na stołeczku niskim Hanka, owinięta w chustkę czarną. Za podniesieniem zasłony słychać wicher, łopoczący o szyby. – Chwila milczenia. Słychać tylko jak Hanka oddycha ciężko i od czasu do czasu jęczy: „Jezus!” – drzwi otwierają się – wchodzi cichutko Mela w barchanowej spódniczce białej, koszulce i narzuconym na plecy barchanowym kaftaniku. Włosy ma rozpuszczone. W rękach bułka i garnuszek z kawą. Chwilę waha się. – Biegnie do drzwi sypialni małżeńskiej – słucha – wreszcie wraca – pochyla się nad Hanką i delikatnie, ostrożnie budzi ją.

SCENA I

Mela – Hanka – później Hesia

MELA

Andziu! Andziu!… zbudź się.

HANKA

Ha? co?…

MELA

Zbudź się – moja biedna Andziu!…

HANKA

A!… to wielmożna panienka… ja zaraz… po mleko…

trze oczy

MELA

Nie – nie. Ty już teraz nie pójdziesz po mleko. Już kucharka przyniosła. Ja się śniadaniem zajęłam.

HANKA

A wielmożna pani?

MELA

Mama słaba – leży… Masz trochę kawy. Napij się. I bułkę zjedz.

HANKA

przypomina sobie

A… tak… tak… Zapomniałam, teraz już wiem.

zaczyna płakać

O Jezu! Jezusieczku!

MELA

Czego płaczesz? Teraz wszystko na najlepszej drodze. Najgorsze przeszło. Już mamcia wie o wszystkim. Nie chce pozwolić – ale musi. Tylko teraz ty i Zbyszko musicie być stałymi i przemóc wszystko swoją miłością. Mama sama będzie wzruszona…

HANKA

Ja pójdę w piecach palić.

MELA

Nie… nie. Daj spokój. Lepiej żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj, co będzie.

HANKA

A bielizna niezmaglowana…

MELA

Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę… moja złota…

HANKA

Dziękuję panience – nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no… ha…

obciera nos

O Jezu!…

MELA

przykuca przed nią

Moja Andziu – ja wiem, że to przykre przejścia, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa za Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej – natrę ci ręce gliceryną – nauczę cię ładnie pisać – nie będziesz nic robić.

HANKA

E! gnić bez roboty…

MELA

Ha – będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że… co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem… to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci… to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę – wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam… Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No… jedz bułkę… jedz… A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie – moja złota, dobra, kochana Melu… no… powtórz…

HANKA

Co też panienka… co też panienka…

MELA

Mów mi Melu – a ja tobie… Andziu.

HANKA

Kiedy ja Hanka.

MELA

Nie, jak Zbyszkowa żona – to Andzia.

HESIA

wpada – w jednej pończoszce – skacze na jednej nodze

Pycha… dziewiąta blisko – w domu cisza – pensja się wściekła na dziś… pycha!…

MELA

Cicho! mamcia chora.

HESIA

Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko naturalnie.

do Hanki

Cóż ty? Belle soeur25! a!… hi… hi… Serwus, czupiradło!

MELA

Hesiu, jakże tak można.

HESIA

Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu… zimno tu… W piecu nie palą. Co to są – zaburzenia familijne.

nagle siada przy Hance

Powiedz!… czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?

HANKA

Że też się panienka Boga nie boi…

HESIA

O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?

HANKA

płacze

MELA

Hesia – nie rób jej przykrości.

HESIA

Ale nie – nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę. Patrz, Mela, jak mi nogi urosły od wczoraj.

MELA

Zaziębisz się.

SCENA II

Też same – Dulska

Blada, w szlafroku – głowa związana.

DULSKA

Co się tu dzieje? Wy tutaj? Nie na pensji?

HESIA

Nie ma nas kto odprowadzić.

HANKA

Ja pójdę.

DULSKA

Ty? – odprowadzać panienki? no! no!… idźcie się ubierać.

HESIA

Ale z pensji nici, mamciu.

DULSKA

Naturalnie. Wszystko tak i to przez…

Mela całuje matkę, w rękę.

Czego chcesz?

MELA

Mamciu złota, daruj im! nie gniewaj się! już ona ci całe życie…

DULSKA

Proszę się do tego nie mieszać.

Mela odchodzi do swego pokoju ze spuszczoną głową.

do Hanki

Ty idź do pokoiku, gdzie się składa brudną bieliznę. Tam siedź – nie ruszaj się, aż cię zawołam. Z kucharką ani słowa, ani z nikim. Rozumiesz? Twoja matka chrzestna, ta Tadrachowa, co prała dwa razy, zawsze mieszka na Św. Józefa?

HANKA

Tak, proszę wielmożnej pani.

DULSKA

Dobrze – a teraz idź!

Hanka odchodzi do sypialni małżeńskiej.

do Hesi

Posłałaś list do ciotki?

HESIA

Posłałam. I powiedziałam, żeby stróż prosił, że mamcia prosi żeby ciocia zaraz przyszła.

Dulska siada zgnębiona.

Proszę mamci – może prochy pościerać?

Dulska robi gest, że jej wszystko jedno. – Chwila milczenia.

Proszę mamci… czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?

DULSKA

Daj ty mi spokój!

HESIA

Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie, albo o Melę.

DULSKA

Daj ty mi spokój.

HESIA

Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja…

DULSKA

A ja ci mówię, daj ty mi spokój, bo się na tobie skrupi.

HESIA

Tylko proszę mamy… ja nie rozumiem, jak mamcia tego nie widziała. Ja to już od dawna wypenetrowałam… ja…

SCENA III

Dulska – Hesia – Zbyszko

ZBYSZKO

ubrany jak do wyjścia – kręci się chwilę po pokoju

Gdzie Hanka?

milczenie

Pytam się, gdzie Hanka?

HESIA

Oblubienica z Lammermooru26 rondle myje.

 

ZBYSZKO

Proszę więcej jej nie używać do kuchennych posług. Gdzie Hanka dziś spała?

milczenie

Pytam się, gdzie Hanka dziś spała?

HESIA

Na stołeczku pod piecem – ręce w małdrzyk, a buzia w ciup27.

ZBYSZKO

Trzeba inaczej się nią zająć.

milczenie

Bo… jeżeli… no… zresztą – ja wychodzę, za chwilę wrócę. Muszę jakiś porządek zrobić.

HESIA

śmieje się

Postaw łoże pod baldachimem w salonie…

ZBYSZKO

Milcz!

HESIA

Nie chce mi się… nie chce mi się… Cake walk! cake walk!

robi kilka pas

Hanuś, słodka narzeczona… – dziewczę z buzią jak malina…

ZBYSZKO

Idź… ty…

wychodzi szybko

HESIA

Strach!… jeszcze czegoś podobnego, jak długo żyję, nie widziałam.

nadsłuchuje

Stróż jest w kuchni. Dowiem się. Tylko wie mamcia, ja wątpię, czy ciocia przyjdzie, bo strasznie była wczoraj naindyczona.

DULSKA

Idź no, idź…

Wychodzi Hesia – Dulska zawiązuje mocniej głowę – słyszy trzepanie dywanów – nadsłuchuje – porywa się – biegnie do okna – otwiera i krzyczy całkiem innym głosem.

Nie wolno… na dziedzińcu się trzepie… nie wolno!…

wraca

HESIA

Ciocia powiedziała, że przyjdzie zaraz.

DULSKA

Teraz idź, ubierz się.

HESIA

A potem żeby trochę na spacer? co?

DULSKA

Co ci w głowie? tu taki szkandał za pasem, a ona na spacer?

HESIA

No dobrze… dobrze… już idę!

Wybiega do siebie.

SCENA IV

Dulska – Juliasiewiczowa

JULIASIEWICZOWA

w płaszczu na matince 28 – z godnością

Ciocia mnie wezwała?

DULSKA

Tak.

JULIASIEWICZOWA

Właściwie nie powinnam przyjść po tak dotkliwej obrazie, ale w nieszczęściu powinno darować się winy. Cóż zatem ciocia sobie życzy?

DULSKA

z nagłym wybuchem

Zlituj się! ratuj!… wybaw mnie z tego położenia. Przecież taki ożenek dla Zbyszka to ostatnia zguba. Jak ja ludziom w oczy spojrzę?

JULIASIEWICZOWA

Moja ciociu… sama ciocia piwa nawarzyła. Ja radziłam – odprawić Hankę.

DULSKA

Ale kiedy ci wytłumaczyłam, dlaczego ją trzymam, sama się zgodziłaś, że tak lepiej. Ja to przecież zrobiłam dla jego dobra. Patrzeć już nie mogłam, jak się wisusował. To się nieraz robi. Ja nie pierwsza i nie ostatnia.

JULIASIEWICZOWA

Tak… zapewne…

DULSKA

Radź! ratuj! ty masz doskonały złodziejski spryt – ty coś wymyślisz. Przede wszystkim – weź tę, tę Hankę, do siebie. Wyrzucić jej nie mogę, bo obniesie nas po mieście. U ciebie będziesz ją pilnować, żeby z nikim nie pyskowała.

JULIASIEWICZOWA

A już co to – to nie… Dziękuję za taki mebel. Nigdy nie wiadomo z takimi co w trawie piszczy. Ale trzeba rzeczywiście coś zrobić, bo i dla nas samych to bardzo nieprzyjemne. Mój mąż aż jeść kolacji nie mógł, jak się o tym dowiedział. Czy ona ma jaką rodzinę?

DULSKA

Ma tu tylko matkę chrzestną – praczkę…

JULIASIEWICZOWA

Trzeba ją tu sprowadzić.

DULSKA

Posłałam po nią kucharkę.

JULIASIEWICZOWA

Może się wyda coś o tej Hance… może ona już dobrze tam na wsi się bawiła. Jeżeli się Zbyszko dowie… choć według mego przekonania, Zbyszko jedynie tylko na złość cioci to wszystko zrobił.

DULSKA

z wybuchem

Na złość mnie? matce?… i miej tu dzieci! Takem go chowała. Woziłam się z nim do Rabki – jak była ta matura, to niby… no… pokierowałam go do Prokuratorii Skarbu… a tu… a tu…

płacze

JULIASIEWICZOWA

Proszę cioci się uspokoić. To nic nie pomoże. Tu trzeba radzić energicznie. Co ona mówi?

DULSKA

A cóż ona może mówić. Nic.

JULIASIEWICZOWA

To jeszcze całe szczęście, że ona zdaje się głupia – bo jakby tak wzięła na kieł. Niech jej ciocia da wódki i chleba z masłem.

DULSKA

Co?

JULIASIEWICZOWA

Już ja wiem co mówię. Miodem się muchy bierze, nie octem.

SCENA V

Dulska – Juliasiewiczowa – Tadrachowa

TADRACHOWA

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus.

DULSKA

A to wy!…

do Juliasiewiczowej

Ta praczka.

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani gospodyni. A cóż to, będzie znów duże pranie?

JULIASIEWICZOWA

Niech mnie ciocia pozwoli!

do Tadrachowej

Nie, moja dobra kobieto – my tu was zawezwali całkiem o co innego.

TADRACHOWA

Rączki całuję…

JULIASIEWICZOWA

Tu chodzi o Hankę…

TADRACHOWA

A…

JULIASIEWICZOWA

Widzicie, tak się stało. Hance trafia się doskonały mąż.

DULSKA

Cóż ty…

JULIASIEWICZOWA

Zaraz ciociu – doskonały mąż. Otóż, ponieważ to jest poczciwy rzemieślnik – wychowanek cioci, więc my chcemy naprzód wiedzieć, jaka też to uczciwość Hanczyna, bo to w takiej małej mieścinie, to rozmaicie, jak to pani Tadrachowa wie…

TADRACHOWA

No, no… tak, wielmożna pani… niby… to swoja rzecz.

JULIASIEWICZOWA

Właśnie… więc co do Hanki. Jak się ona tam sprawiała w domu. Tylko niech Tadrachowa powie pod przysięgą – jak na spowiedzi, bo to ważna sprawa.

TADRACHOWA

Niby… co do Hanki? A, wielmożna pani – to dziewczyna była jak szklanka. Nawet rysy nie było.

JULIASIEWICZOWA

Moglibyście na to przysiąc?

TADRACHOWA

Przed Przenajświętszym Sakramentem. Za nią, jak za siebie.

JULIASIEWICZOWA

No… a ten finanz wach?

TADRACHOWA

To insza inszość. On się z nią zaręczył. Ale co do tamtego – to o!… tylko że nie było pieniędzy, niby na gospodarstwo, więc bez to się to ślimaczy. Ale to całkiem uczciwie i honorowo – to sam ksiądz proboszcz może poświadczyć.

JULIASIEWICZOWA

No… a tu, w mieście?

TADRACHOWA

A… to już… chyba wielmożna pani gospodyni wie, bo przecie dziewczyna niby tu… jakby pod opieką…

Chwila milczenia.

JULIASIEWICZOWA

Może się pani Tadrachowa wódki napije.

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani – ja przysięgłam od wódki.

śmieje się

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Ale od likierku?

TADRACHOWA

No… chyba…

JULIASIEWICZOWA

do Dulskiej

Daj, Anielko, coś słodkiego.

Dulska wychodzi.

Pani Tadrachowa myśli, że Hanka może z czystym sumieniem iść za tego, co jej się trafia?

TADRACHOWA

Proszę wielmożnej pani, jak się jemu podoba, to chyba nie będzie taki skrupulant. To u państwa takie wymysły. A potem, czy ja wiem.

Dulska wraca z kieliszkiem likieru i stawia przed Tadrachową.

JULIASIEWICZOWA

Pijcie!…

TADRACHOWA

Rączki całuję – rączki całuję

pije

hi, hi, hi…

JULIASIEWICZOWA

Dobre?

TADRACHOWA

Aż mgli, takie dobre.

JULIASIEWICZOWA

Więc…

SCENA VI

Też same – Zbyszko

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi… rączki całuję…

ZBYSZKO

Czekajcie no… to wyście mi kiedyś nosili ubranie do krawca?

TADRACHOWA

Ja, wielmożny panie – po ostatnim praniu.

ZBYSZKO

Wy jesteście krewna Hanki?

TADRACHOWA

Matka chrzestna.

ZBYSZKO

A to się doskonale składa. Muszę was zawiadomić, że ja się z Hanką żenię.

TADRACHOWA

Wielmożny pan ze mnie głupią robi!

ZBYSZKO

Żenię się!

patrzy na Dulską

żenię się i to bardzo prędko. Chodziłem się dowiedzieć, jakie formalności. Gdzie Hanka chrzczona? Trzeba prędko jej metrykę. Rozumiecie? Zresztą przyjdźcie jutro, to się wszystko ułoży.

wychodzi do siebie

TADRACHOWA

W imię Ojca i Syna… chyba wielmożny młody gospodarz jest pomylony, albo bardzo na honorze delikatny.

JULIASIEWICZOWA

Jak wy to rozumiecie?

TADRACHOWA

A no… proszę wielmożnych pań… ta ja ślepa nie jestem. Ja przecie wiedziałam, co i jak jest. Dość było popatrzeć, jak to Hanka przymizerniała. A beczy po kątach – a do mnie wpadała… Ja jej zawsze mówiłam: Nie becz – pan jest godny, z rodziców świętych, pan cię zabezpieczy. Ale żeby się aż żenił…

 

DULSKA

A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo!

TADRACHOWA

A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała… Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniędzami ludziom oczy mydlić można…

JULIASIEWICZOWA

Tak… macie rację… pieniędzmi… Może jeszcze kieliszeczek? – Anielciu!

DULSKA

Nie mam więcej.

JULIASIEWICZOWA

odprowadza Dulską

Ciociu! może ofiarować pewną sumę…

DULSKA

Jezus, Maria – tylko się za kieszeń trzymaj!

JULIASIEWICZOWA

Trudno.

DULSKA

Pomów ty jeszcze ze Zbyszkiem – moja droga – może on ciebie usłucha. Bój się Boga… płacić… Jak on powie, że nie chce, to wszystko się ułoży. Pomów z nim!…

JULIASIEWICZOWA

Dobrze. Ale wie ciocia, że to będzie twardo.

do Tadrachowej

Więc powiadacie, że pieniądze…

TADRACHOWA

To grunt, wielmożna pani. Taki już teraz świat. Jeden Judasz drugiego za pieniądze sprzeda. Oj czasy! czasy nastały. Ani paszy dla bydła, ani uczciwości ludzkiej.

JULIASIEWICZOWA

Macie rację. My tu jeszcze z panią gospodynią chcemy się naradzić.

TADRACHOWA

Co do Hanki? Jakaż tu rada? Młodzi chcą jedno drugie. Wielmożna pani nie będzie twarda. Przecie dzieje się to i po hrabskich domach, że się z niższymi żenią, a Hanka znów jest i ślubna, i znowu nie takie tam co, bo też z familii zasiedziałej, choć stanu murarskiego.

DULSKA

Idźcie no tylko do jadalni i czekajcie aż was zawołamy.

TADRACHOWA

Całuję rączki pani gospodyni. Idę już – Panu Jezusowi oddaję – całuję rączki. A niech mamusia nie będzie twarda…

wychodzi

25belle soeur (fr.) – bratowa. [przypis edytorski]
26oblubienica z Lammermooru – ironiczne nawiązanie do powieści Waltera Scotta Narzeczona z Lammermoor, traktującej o romantycznej miłości. [przypis edytorski]
27ręce w małdrzyk, a buzia w ciup – trawestacja kwestii z powieści Sienkiewicza, ujmującej sentencjonalnie pożądaną postawę skromnej i porządnej panny (o Zosi w Panu Wołodyjowskim). [przypis edytorski]
28matinka – kobiecy strój poranny na przełomie XIX i XX wieku; rodzaj podomki. [przypis edytorski]