Za darmo

Moralność pani Dulskiej

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

SCENA XI

Zbyszko – Dulska – Juliasiewiczowa

ZBYSZKO

Taki terkot, że spać nie można.

DULSKA

Tym lepiej. Pójdziesz może do biura.

ZBYSZKO

E!…

do Juliasiewiczowej

Jak się masz, stara.

JULIASIEWICZOWA

Jak się masz, pokrako!

ZBYSZKO

patrzy w lustro, potem do Juliasiewiczowej

Bardzom zielony?

JULIASIEWICZOWA

Cóż to, oświadczasz się dzisiaj?

ZBYSZKO

Także… tylko ten stary – no wiesz, radca, będzie znów na mnie zgniłym okiem patrzał. A tam fury kawałków… fury…

DULSKA

Zalegaj! zalegaj!…

ZBYSZKO

To nie ja zalegam, ale strony.

opiera się o piec i grzeje

DULSKA

zdejmuje szlafrok i zostaje w spódnicy i kaftanie

Darujesz, moja droga, ale będę ścierać kurze, więc muszę oszczędzać szlafroka.

JULIASIEWICZOWA

Ale proszę… niech się ciocia nie krępuje.

DULSKA

ściera kurze i z furią od czasu do czasu patrzy na Zbyszka

ZBYSZKO

To mama naprawdę wyrzuca tę, co się otruła, z kamienicy?

DULSKA

A tobie co do tego?

ZBYSZKO

Tak… słyszałem piąte przez dziesiąte. Byłem zbudowany mamusinym serduszkiem. Potem, ona mi jest bardzo sympatyczna, ta kobieta.

DULSKA

Zupełnie wierzę. Szkandalistka.

ZBYSZKO

Zrobiła to z miłości dla męża. To w guście mamy. Miłość małżeńska…

DULSKA

Aha, prawda była – za tym mężem. Ja tam w tę miłość nie wierzę. Szumi jedwabiami pod spodem…

ZBYSZKO

Cóż to dowodzi?

DULSKA

To, że nie jest uczciwą kobietą. Dla męża, mój panie, kobieta się nie potrzebuje pod spodem stroić. A takie co szumią – to…

ZBYSZKO

do Juliasiewiczowej

Siedźże spokojnie, bo i ty szumisz. A zresztą, co do tej z parteru, to ja ręczę, że uczciwa.

DULSKA

A ty skąd wiesz?

ZBYSZKO

obojętnie

Bom się do niej brał i dostałem po nosie.

DULSKA

Mógłbyś też zostawić choćby lokatorki w spokoju. Usuń się… jak długo będziesz sterczał tu pod piecem!

z pasją

Gdy patrzę na ciebie, to chwilami wierzyć mi się nie chce, że jesteś moim dzieckiem.

ZBYSZKO

No – jeśli mama ma wątpliwości…

DULSKA

do Juliasiewiczowej

Powiadam ci – nie miej nigdy dzieci.

JULIASIEWICZOWA

O! my się nie staramy o to.

DULSKA

do Zbyszka

Nie – ty jesteś wyrodek – ty nie jesteś moim synem.

ZBYSZKO

Jestem, mamciu! jestem, niestety! i to właśnie cała moja tragedia…

idzie do fortepianu i stojąc, zaczyna grać bardzo wprawnie

DULSKA

Słyszałaś? mówi – niestety!

ZBYSZKO

Spodziewam się. Być Dulskim – to katastrofa.

JULIASIEWICZOWA

Doprawdy, Zbyszko – zanadto sobie pozwalasz…

ZBYSZKO

Daj ty mi spokój!

DULSKA

do Juliasiewiczowej

Żadnej moralności, żadnych zasad…

ZBYSZKO

Żadnego płaszczyka teoretycznego, jak mamcia.

DULSKA

To się na tym skończy, że jeszcze do socjalistów przystanie.

ZBYSZKO

zamykając fortepian

Za głupi jestem na to.

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Na socjalistę nie trzeba zdawać egzaminu.

ZBYSZKO

Właśnie że trzeba… i to najtrudniejszy egzamin.

JULIASIEWICZOWA

Przed kim?

ZBYSZKO

Przed swym sumieniem i własną duszą, słodki aniele.

DULSKA

Na socjalistę nie trzeba mieć przede wszystkim Boga w sercu.

ZBYSZKO

Jest – – – dawno nie było mowy o Bogu w tym domu.

SCENA XII

Ciż sami – Hanka

HANKA

z kuchni

Proszę wielmożnej pani parasol.

DULSKA

Pozostaw w przedpokoju… a potem idź zamieć przedpokój. Czy kucharka wróciła?

HANKA

wraca z przedpokoju – idzie do kuchni

Już.

DULSKA

Ja tylko na chwileczkę…

wybiega do kuchni

JULIASIEWICZOWA

do Zbyszka

Rzeczywiście – ciocia ma rację. Mógłbyś się trochę ustatkować. Wyglądasz jak śmierć angielska.

ZBYSZKO

Ty także ładnie wyglądasz…

JULIASIEWICZOWA

Ja? Ja wczoraj z domu nie wychodziłam.

ZBYSZKO

To znaczy – że ja się lumpowałem za domem, a ty w domu.

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Jesteś niemożliwy…

ZBYSZKO

Jak kiedy…

Hanka przechodzi przez pokój z łopatką i ze szczotką, Zbyszko patrzy na nią.

JULIASIEWICZOWA

do Zbyszka

Cóż tak patrzysz za Hanką?

ZBYSZKO

Bo mi się podoba.

JULIASIEWICZOWA

Sługa?

ZBYSZKO

A cóż to? nie kobieta? Zaręczam ci, że nawet bardzo…

JULIASIEWICZOWA

Wiesz już coś o tym?

ZBYSZKO

Co ci do tego.

JULIASIEWICZOWA

Myślałam, że masz gust wykwintniejszy.

ZBYSZKO

Głupia jesteś z twoją kołtuńską estetyką. A zresztą, ja jestem jak pianista. Gdy zobaczy fortepian, musi zaraz pasaż…

JULIASIEWICZOWA

Tak… ale fortepianu nie…

ZBYSZKO

Moja droga – każda kobieta to fortepian – tylko trzeba umieć grać… Ach!… jaki ja śpiący…

JULIASIEWICZOWA

Czego ty po tych knajpach się włóczysz?

ZBYSZKO

A gdzież się będę włóczył? Gdzieś muszę.

JULIASIEWICZOWA

Ja na twoim miejscu starałabym się o jaką znajomość… solidną… no… Tyle mężatek co – Boże.

ZBYSZKO

Dziękuję. Mam dosyć kołtunerii w domu i w… samym sobie.

JULIASIEWICZOWA

Dlaczegóż jesteś… kołtunem?

ZBYSZKO

Bom się urodził po kołtuńsku, aniele! bo w łonie matki już nim byłem – bo żebym skórę zdarł z siebie, mam tam pod spodem, w duszy, całą warstwę kołtunerii, której nic wyplenić nie zdoła. Coś taki nowy, taki inny walczy z tym podstawowym – szarpie się, ciska. Ale ja wiem, że to do czasu – że ten kołtun rodzinny weźmie mnie za łeb, że przyjdzie czas, gdy ja będę Felicjanem, będę odbierał czynsze, będę… no… Dulskim, pra–Dulskim, ober–Dulskim – że będę rodził Dulskich, całe legiony Dulskich – będę miał srebrne wesele i porządny nagrobek, z dala od samobójców. I nie będę zielony, ale nalany tłuszczem i nalany teoriami i będę mówił dużo o Bogu…

urywa – idzie do fortepianu i gra nerwowo

JULIASIEWICZOWA

podchodzi za nim

Z kołtuństwa można się wyswobodzić.

ZBYSZKO

Nieprawda. Tobie się zdaje, że jesteś wyzwolona, bo masz trochę politury po wierzchu. Ale ty jesteś tylko zrobiona na mahoń – jak twoje secesyjne meble i twoje malowane włosy. To jest piętno… pani radczyni… piętno…

 

JULIASIEWICZOWA

grając z nim jedną ręką

Czy ty się uczyłeś grać?

ZBYSZKO

Ja? nie znam ani jednej nuty. To tak we mnie coś gra… We mnie tłucze się także coś… ale to się wszystko z czasem zatłucze… e! co tam…

obejmuje ją

Wiesz co… jesteś wcale… wcale…

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Dajże mnie spokój!

ZBYSZKO

śmieje się

Pasaże, moja droga… pasaże…

Hanka przechodzi przez pokój i rzuca ponure spojrzenie na nich oboje – wchodzi do kuchni.

JULIASIEWICZOWA

patrzy za nią uważnie

A wiesz, to ciekawe.

ZBYSZKO

Co takiego?

JULIASIEWICZOWA

Ta dziewczyna. Gdybyś widział, jak ona na nas popatrzyła… Ja na twoim miejscu…

ZBYSZKO

Ja też, jak będę miał czas…

JULIASIEWICZOWA

Nie rozumiesz mnie. Ja bym się właśnie daleko od niej trzymała.

ZBYSZKO

E!

JULIASIEWICZOWA

Jest zazdrosna. Będzie ci robić awantury.

ZBYSZKO

To by było kapitalne.

SCENA XIII

Ciż sami – Dulska

DULSKA

do Zbyszka

Jeszcze jesteś tutaj? Czy ci nie wstyd? Ojciec twój pracuje, ja pracuję – siostry…

ZBYSZKO

idzie do przedpokoju – bierze palto, kapelusz – wraca i ubiera się

Mamciu! mamciu! czy się pracuje – czy nie, to wszystko idzie do jednego celu.

DULSKA

Nieprawda – my ludzie pracy, a próżniacy to…

ZBYSZKO

A przecież i my, i wy jednako…

DULSKA

Co? co?

ZBYSZKO

Wyciągniemy kopytka… pa!

do Juljasiewiczowej

Pa, lalu!…

wychodzi

SCENA XIV

DULSKA

Straszne rzeczy… straszne… słyszałaś, jak on mówi! a to najgorsze, że taki zdolny – taki utalentowany! ta żeby chciał, to przed nim kariera – no… ale nie chce, nie chce… zaraz dadzą drugie śniadanie!… Nie chce, mówię ci… nie, nie. Tylko lumpuje i lumpuje. Jak weźmie te parę reńskich w biurze, tak ginie. I jak to wygląda!… Nic, tylko kawiarnie i spódnice.

Hanka wnosi tacę z wódką, serem i zakąską.

Proszę cię – moja droga!

JULIASIEWICZOWA

Dziękuję cioci.

siadają do jedzenia

On jest jakiś podrażniony… niezadowolniony…

DULSKA

z wybuchem

Czy on sam wie, czego chce! Powinien Bogu dziękować – prosty, zdrów… Za twoje.

pije kieliszeczek

Hanka!… idź posprzątaj u panicza.

Hanka wychodzi.

JULIASIEWICZOWA

patrzy za nią

Kontenta ciocia z Hanki?

DULSKA

Tak sobie.

JULIASIEWICZOWA

cicho

Niech ją ciocia odprawi.

DULSKA

A to… czemu?

JULIASIEWICZOWA

Ja coś dostrzegłam.

DULSKA

Kradnie.

JULIASIEWICZOWA

Nie… gorzej…

DULSKA

No… no…

JULIASIEWICZOWA

Zdaje mi się, że Zbyszko się do niej bierze…

DULSKA

niechętnie

E!… to…

JULIASIEWICZOWA

Wiem, co mówię. Niech ciocia ją odprawi, póki czas.

DULSKA

Moja kochana, pewnie ci się zdawało… A potem…

patrząc w bok

wobec tego, co się dzieje, że niby… no… rozumiesz… to piwo co szumi.

JULIASIEWICZOWA

A!

DULSKA

Słowem… że… rozumiesz?

JULIASIEWICZOWA

Lepiej w domu?

DULSKA

Ja nie mówię… ale…

JULIASIEWICZOWA

A wie ciocia – może ciocia ma rację…

Chwila milczenia – przez scenę przechodzi w milczeniu Hanka i znika w kuchni – obie panie patrzą za nią.

JULIASIEWICZOWA

Trzeba jednak przyznać, że mężczyźni mają szczególny gust.

DULSKA

A! niech tam!… byle się nie włóczył i nie tracił zdrowia… Trzeba być matką, aby zrozumieć jaki to ból patrzeć jak syn marnieje.

JULIASIEWICZOWA

Dziękuję. Ale żeby ona potem…

DULSKA

Ona? także! będzie kontenta… to takie wszystko bez czci i wiary. Pokażę ci tok, co sobie kazałam przerobić.

idzie do przedpokoju – wraca z tokiem z fiołków i białych piór – kładzie go na głowę, co przy kaftanie barchanowym i halce wywołuje dziwny efekt

Dobrze?

JULIASIEWICZOWA

Wcale… wcale…

DULSKA

w toku

Muszę się oszczędzać… przerabiam stare łachy.

JULIASIEWICZOWA

No – na cioci wszystko się dobrze wyda. Czy ciocia w tym roku podwyższa?

DULSKA

Spodziewam się. Muszę. Wszyscy podwyższają. Pokażę ci szpejscettel12.

JULIASIEWICZOWA

No… no…

DULSKA

wydobywa z szufladki papier, opiera się o stół – obie z zajęciem pochylają się nad papierem

Suteryny całe w rumel13 o dwadzieścia… do sieni wstawię magle…

JULIASIEWICZOWA

Ciasno. Zęby sobie powybijają.

DULSKA

To mi wszystko jedno. Ja tamtędy nigdy nie chodzę. Oba partery po pięć – pierwsze piętro, kokocica, o dziesięć…

JULIASIEWICZOWA

Kokocica? To za mało. Ja bym podwyższyła co najmniej o dwadzieścia…

DULSKA

Tak myślisz?

JULIASIEWICZOWA

śmieje się

Naturalnie… ma pieniądze, lekko jej przychodzą… niech płaci.

DULSKA

rozjaśniona

Niech płaci…

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Niech płaci!…

DULSKA

A więc – kokotka o dwadzieścia, radca o dziesięć… drugie piętro…

Obie zacietrzewione, pochylone nad stołem, czytają. – Kurtyna wolno spada.

AKT II

Ta sama dekoracja co w akcie poprzednim. – Ściemnia się powoli – długie cienie liliowo szare padają przez zamarzłe szyby. – Po scenie, jak zwierz w klatce, tam i z powrotem automatycznym ruchem chodzi Dulski w szlafroku z zegarkiem w ręku. – Zamyka oczy i chodzi tak jak lalka drewniana. Wreszcie ustaje. – Zaraz otwierają się drzwi sypialni małżeńskiej i ukazuje się Dulska w gorsecie i spódnicy.

SCENA I

Dulska – Dulski – Hesia

DULSKA

Felicjan! Felicjan!

DULSKI

budzi się i patrzy na nią

DULSKA

Chodź! czemu nie chodzisz? Jeszcze nie ma dwóch kilometrów. Ja tam rachuję.

DULSKI

pokazuje jej zegarek.

DULSKA

Co mi zawracasz głowę zegarkiem! Ja mam najlepszy zegar w głowie. Nie chodź! nie chodź! Dobrze – powiem doktorowi. Umyślnie ci każę w pokoju chodzić na Wysoki Zamek, a nie po ulicy, żeby mieć nad tobą oko czy nie szachrujesz… a ty… zresztą to twoja rzecz.

Chowa się za drzwi – Dulski zaczyna znów automatycznie chodzić – wpada Hesia, ubrana strojnie jasnoniebiesko, pantofelki, błękitne pończoszki – całuje ojca w mankiet.

HESIA

Ojciec idzie na Wysoki Zamek?

DULSKI

kiwa głową

HESIA

A jeszcze ma ojciec daleko?

DULSKI

pokazuje 5 palców

HESIA

Pięćset?

DULSKI

kiwa głową

HESIA

To ojciec już koło Teatyńskiej?

DULSKI

mruczy

HESIA

śmieje się

Ale tak! ale tak… a niech ojciec prędko idzie, bo tunel rozbijają.

DULSKI

patrzy na nią surowo i wzrusza ramionami

HESIA

wskakuje na kanapę i przegląda się w lustrze

DULSKI

podchodzi do niej i ściąga ją z kanapy

HESIA

Mama nie widzi!…

biegnie do drzwi pokoju dziewcząt

Mela! Mela!…

GŁOS DULSKIEJ

Hesiu! czy Mela ubrana?

HESIA

Jeszcze się pichci.

DULSKI

staje zgorszony i mruczy coś

HESIA

Ojciec nie rozumie? No… stroi się. Za ojca czasów tak nie mówiono? No to co? Teraz mówią…

DULSKA

wychyla się, ubrana odświętnie

Felicjan! przestań chodzić – już jesteś na Wysokim Zamku. Jutro pójdziesz do Kaiserwaldu.

 

Znika. – Hesia idzie do okna i chucha na szybę.

HESIA

śpiewa

Pozamarzało… jakby w jakim zlewie…

Dulski ogląda się i cicho idzie do pieca, wyłazi na krzesło i kradnie cygaro – w tej samej chwili Hesia się odwraca i widzi to – Dulski chrząka, idzie do przedpokoju – odziewa się – wraca – podchodzi do drzwi Dulskiej – stuka – ona wychyla się.

DULSKA

Już cię niesie do kawiarni? No… masz swoje dwadzieścia centów. Teraz będę co dzień dawać po dwadzieścia centów. Tygodniowo – nie… na nic. Zaraz wszystko przetracasz z koleżkami. A wracaj na kolację!

Znika. – Dulski chwilę stroi się przed lustrem – wreszcie wychodzi. – Hesia biegnie natychmiast do pieca – włazi na krzesło i kradnie cygaro

12szpejscettel (z niem. Speise: danie, Zettel: kartka) – menu, karta dań; tu: wykaz rachunkowy. [przypis edytorski]
13w rumel – wszystko razem, bez wyjątku. [przypis edytorski]