Za darmo

Moralność pani Dulskiej

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

SCENA II

Wchodzi Mela – ubrana jak Hesia – jest blada i chora.

MELA

zatrzymuje się we drzwiach, zgorszona – po czym biegnie ku Hesi, która pokazuje jej język i ucieka ku kanapie

Hesiu!… pokaż… coś ty wzięła?

HESIA

No… cygara… wielka afera.

MELA

Ukradłaś?

HESIA

Och!… przed chwilą ojciec kradł także. Jak taki kamienicznik może to robić, czemu ja nie mogę?

MELA

Po co tobie cygara?

HESIA

Po co? Wy–pa–lę.

MELA

Och! Kiedy?

HESIA

Jak będzie galówka. A potem pojadę…

MELA

Gdzie?

HESIA

Nad Bałtyk. Albo nie – dam cygaro kochankowi kucharki. Powiadam ci – widziałam go. Jest pucerem14. No – rozumiesz? u lejtnanta, bardzo, bardzo…

MELA

Jak ty możesz się przyglądać takim.

HESIA

Czemu? Czemu?… Cóżeś taka blada?

MELA

Głowa mnie strasznie boli.

HESIA

Może i ty buchnęłaś cygaro?

MELA

Och!… nie!… ja ciągle jestem taka słaba – tylko bym spała.

HESIA

Lepiej spróbuj ze mną chasses15 – moja złota, ja ciągle zapominam z której nogi – moja droga – znów ten nauczyciel będzie mnie wstydził… masz… rozwiązał mi się pantofel… Hanka! Hanka!…

Wchodzi Hanka blada, zmieniona.

SCENA III

Mela – Hesia – Hanka

HESIA

Zawiąż trzewik. Cóż znów i ty jesteś chora? Patrz Mela, jak ta wygląda.

HANKA

Panience się tylko zdaje…

HESIA

Ale – ledwo się włóczysz. A teraz możesz iść…

Hanka wychodzi.

HESIA

kręci głową

MELA

To nic dziwnego. Ja wiem, dlaczego ona taka zmieniona.

HESIA

Wiesz? powiedz!

MELA

Nic, Hesiu! to jej tajemnica. Mnie nie wolno nic powiedzieć – przynajmniej do czasu.

HESIA

Jak chcesz – taka tam ma tajemnice… no – no… daj łapę… jak to chasses – un, deux – un, deux16

gwiżdże

MELA

Hesiu, nie gwiżdż!

HESIA

Aha! ziemia się trzęsie – co? – no, a teraz walca – moja brylantowa.

obejmuje ją – walcują

MELA

Dlaczego mnie tak ściskasz?

HESIA

tańcząc

Bo ja jestem mężczyzna.

MELA

Ale ja nie mogę oddychać.

HESIA

Właśnie – a jak za kobietę, to tak! o!

przerzuca się na rękę Meli

omdlewająco! omdlewająco! a potem w oczy… w oczy… Ja tak zawsze robię…

MELA

Ty?!

HESIA

Ja! powiadam ci – studenty czerwienią się, jak buraki.

MELA

Puść mnie…

HESIA

Co tobie?

MELA

Nie wiem… ale..

HESIA

No, to zagraj – cichutko, żeby mama nie przyszła. Ja nie mogę wpaść w tempo…

popycha Melę do fortepianu

Walca…

Mela gra cichutko – Hesia chce tańczyć – robi pas 17 – śmieje się – wpada w cake walka 18.

Mela! cake walka!…

Mela gra cake walka cichutko – Hesia skacze – wchodzi Zbyszko

SCENA IV

Też same – Zbyszko

ZBYSZKO

A to co?

HESIA

tańcząc

Cake walk! Cake walk! Cake walk! A co? źle… prawda, że jest we mnie materiał na szansę19?

ZBYSZKO

Na dwie, nie na jedną.

HESIA

triumfująco

A co?

ZBYSZKO

Skąd ty to umiesz?

HESIA

Ignania mnie nauczyła. No wiesz – Ignania Olbrzycka. Jej brat ciągle w tinglach20 siedzi, więc ją nauczył, a ona mnie.

ZBYSZKO

ironicznie

Myślałem, że cię twoja kucharka nauczyła.

HESIA

Ona?

ZBYSZKO

Przecież dopełnia twojej edukacji.

HESIA

Co znowu? Jak Bozię kocham – nie.

ZBYSZKO

z pasją

Jak to kłamie. Ech! tu wszyscy kłamią. Ale Boga to choć zostaw w spokoju ty przynajmniej.

HESIA

Znów się złościsz? a byłeś już jakiś lepszy. No… Mela jeszcze trochę… Powiedz, Zbyszko, czy dobrze? mój królu!… Tak?

tańczy

ZBYSZKO

Ależ nie – przegnij się… trochę jeszcze.

HESIA

Jak? jak?…

tańczą oboje

Jak dobrze, jak miło – jakby po powietrzu się latało.

SCENA V

Ciż sami – Dulska

DULSKA

wpada

Co się tu dzieje? Co to za balet?

 

ZBYSZKO

Dopełniam edukacji mej siostry.

DULSKA

Hesia! jak możesz tak?… co to…

do Zbyszka

Z tobą to też jest krzyż pański. Albo chodzisz jak dzik, albo wyprawiasz wariacje i dziewczyny w to wciągasz.

ZBYSZKO

Dobrze już, dobrze. Po co tyle słów! Gdzież to was niesie w takiej paradzie?

DULSKA

Przede wszystkim nie niesie.

ZBYSZKO

Nogi was nie niosą?

DULSKA

To jest nieprzyzwoite i o tym się nie mówi.

ZBYSZKO

A to przyzwoite ubrać dziewczęta jak baletniczki? O! jakie ażury!

DULSKA

To są dzieci, im wolno.

ZBYSZKO

Ładne dzieci! Pannice, aż ha.

DULSKA

Wszystkie panienki z dobrych domów tak na lekcje tańca chodzą.

ZBYSZKO

Niech się zaprawiają… niech się zaprawiają…

HESIA

Do czego? Do czego?

ZBYSZKO

Jak dorośniesz, będziesz się dekoltować na bal od góry – teraz, jako dziecię naiwne, od dołu.

DULSKA

Zbyszko!… milcz!… Jak śmiesz?

do Meli

Cóżeś taka blada?

ZBYSZKO

Cóż dziwnego? zmarzła.

Ściemnia się.

MELA

Głowa mnie strasznie boli. Mamusiu! ja bym nie poszła.

DULSKA

Pokaż język! Biały. Znów coś zjadłaś.

przykłada jej rękę do głowy

Rozpalona. No, z tobą… to też… może cię kłuje? co?

MELA

Tu mnie boli.

DULSKA

W lewej łopacie? Połóż sobie regolo. Jest tam używane, takie co ojciec przykładał. I rozbierz się.

ZBYSZKO

Z czego? ona już rozebrana. Niech się raczej ubierze.

DULSKA

Hesia – płaszczyk! rękawiczki…

ZBYSZKO

Piechotą idziecie? Ona – tak? Jeszcze was zaaresztują.

DULSKA

Rany boskie, nie wytrzymam. A lampy jeszcze nie zapalać.

do Zbyszka

Wychodzisz?

ZBYSZKO

Nie.

DULSKA

To przypilnuj pieca. My wrócimy za godzinę. Mela, idź się przebrać…

Hesia i Dulska wychodzą – Mela do swego pokoju.

SCENA VI

Zbyszko sam – później Hanka. Zbyszko chwilę stoi nieruchomy – potem wyciąga ręce leniwym, znużonym ruchem przed siebie – zwraca się do pieca – otwiera drzwiczki kopnięciem nogi, przysuwa sobie fotel – siada i siedzi tak spokojnie z papierosem przylgniętym do ust, z ręką opuszczoną na dół. – Światło czerwonawe go oświetliło. Jest znużony i smutny. – Drzwi się otwierają cicho, wsuwa się Hanka – widzi go – przybliża się – przyklęka i delikatnie, z jakąś psią pokorą, całuje go w rękę. – On głaszcze ją po głowie – czyni to machinalnie, nie patrząc na nią.

ZBYSZKO

No już dobrze… dobrze…

HANKA

Proszę pana… ja…

ZBYSZKO

Co? czego?

HANKA

Ja idę… tam, gdzie pan kazał.

ZBYSZKO

A… tak. Idź! idź!… A nie bój się – tylko mów śmiało i wyraźnie, jak i co.

HANKA

klęczy nieruchoma, otulona w fałdy chustki

ZBYSZKO

No… czemu nie idziesz?

HANKA

A bo ja wiem – tak mi jakoś…

ZBYSZKO

Ach, nie marudź… idź… bo wrócą.

HANKA

wstając

Pójdę!

wychodzi powoli – słychać jak zatrzaskuje za sobą ciężko drzwi

SCENA VII

Zbyszko – Mela

W kaftaniczku – głowa związana. Podchodzi cicho do Zbyszka i siada na małym stołeczku naprzeciw niego.

MELA

nieśmiało

Zbyszko!

ZBYSZKO

Nie położyłaś się?

MELA

Nie mogę. Jeszcze mi gorzej. Czy ci nie przeszkadzam?

ZBYSZKO

Nie. Ty jeszcze z całej familii jesteś najmożliwsza. Może dlatego, że jesteś chora, więc jest w tobie coś milszego, coś innego, jak u tamtych.

MELA

Coś innego? i czy myślisz, że dlatego że jestem chora?

ZBYSZKO

Tak. Nie masz dużo sił życiowych, więc nie idziesz, rozbijając łokciami, przez życie – ale się… skradasz. Rozumiesz? co?

MELA

Tak. Mnie się także zdaje, że ja się wszystkim usuwam, że mnie lada chwila ktoś potrąci, że…

ZBYSZKO

To źle. Panna Dulska powinna iść naprzód tak… rozumiesz. Ktoś potrąci – ty jego… to powinna być nasza zasada. Jak najwięcej miejsca. Für die obere zehn tausend milionen kołtunen!21

MELA

patrzy na niego chwilę

Zbyszko! dlaczego ty nas wszystkich tak nie lubisz?

ZBYSZKO

Za mało „nie lubisz”. Ja was wszystkich nienawidzę i siebie razem z wami.

MELA

Siebie nienawidzisz także… A ja to znowu… Pozwól mi trochę z tobą porozmawiać. Dobrze? Jak szara godzina nadejdzie, to ja dałabym wszystko, żeby móc z kimś dobrze, cicho, spokojnie porozmawiać. Tylko że u nas to niepodobna. Jak w tartaku. Mama mówi, że się pracuje. Ale przecież można i myślą popracować. Prawda Zbyszku?

osuwa się przed nim tak, że światło z pieca oświetla grupę tych dwojga smutnych i zgnębionych

ZBYSZKO

Mów… mów…

MELA

Ty siebie nienawidzisz, a ja to siebie żałuję. Strasznie. Nie dzieje mi się nic złego. Mam ojca, mamcię, was, chodzę na pensję – jestem prosta, dbają o mnie, dają mi żelazo, nacierają wodą – uczę się wszystkiego, a przecież, przecież, Zbyszko, mnie się zdaje, że mi się dzieje jakaś krzywda – że mnie ktoś więzi, że mi ściśnięto gardło, że… Ja ci tego opowiedzieć nie mogę, ale…

ZBYSZKO

To źle, Melo, że ty tak czujesz – źle. Najlepiej pozbądź się tych sensacji. Niedługo wyrośniesz, pójdziesz dobrze za mąż i będziesz świat rozbijać łokciami.

MELA

Nie – ja pójdę do klasztoru.

ZBYSZKO

Gadanie. Głębsza warstwa weźmie górę. Będziesz taka, jak mama.

MELA

Ojciec przecież łokciami ludzi nie roztrąca.

ZBYSZKO

Bo ojciec wybrał dogodniejszą drogę. Mama za niego łokciami się przez świat przepycha, a on za nią.

MELA

po chwili

To wszystko bardzo jakieś smutne.

ZBYSZKO

Koń by zapłakał.

MELA

Ty ze wszystkiego się śmiejesz.

ZBYSZKO

Tak śmieją się wisielce.

Chwila milczenia.

MELA

nieśmiało

Zbyszko!

ZBYSZKO

Co jeszcze?

MELA

Chciałam ci coś powiedzieć… ale… nie będziesz krzyczał? To, widzisz, z najlepszego serca. – Bo… wtedy… jak ja widziałam…

ZBYSZKO

Co?

MELA

ciszej

Ciebie i Hankę. Tak mnie skrzyczałeś strasznie, a ja właśnie…

ZBYSZKO

Czego ty o tym mówisz?

MELA

Bo mi żal i ciebie, i Hanki. Ja ciągle o was myślę. Ja się nawet za was modlę. Bo wy musicie być bardzo nieszczęśliwi.

ZBYSZKO

My? dlaczego?

MELA

Jakże? ona prosta sługa, ty urzędnik z prokuratorii skarbu… jakże… i kochacie się… To bardzo smutne. Mamcia będzie się bardzo sprzeciwiać.

ZBYSZKO

Sprzeciwiać?

MELA

No, jak się będziecie pobierać.

ZBYSZKO

Czyś ty oszalała? ja z Hanką?

MELA

Cóż z tego, że ona niby niżej. Przecież Zygmunt August i Barbara…

ZBYSZKO

Ty jesteś jeszcze głupsza, jak myślałem.

MELA

Proszę cię… tylko mi nie wymyślaj. Ja będę po waszej stronie. Ja nauczę Hankę mówić po ludzku i jeść widelcem, i będę ją uczyć tego, co umiem, aż ona będzie taka, jak my. Ja wam dopomogę.

ZBYSZKO

Ty jesteś okaz.

MELA

Tylko jest coś, co mnie bardzo martwi. Nie wiem, czy ci to powiedzieć…

ZBYSZKO

No – wyduś.

MELA

Tylko ty Hance tego nie mów. Daj słowo. Oto… Hanka ma na wsi… narzeczonego. Tak, tak. Ale się nie martw. Ona go nie kocha. To finanz wach. Ja znalazłam korespondentkę od niego do Hanki. Tam było ślicznie napisane. Panno Haniu, Szanowna Pani! – Gołębiem ślę tę kartę pod nóżki panny i pytam czemu pisanie od niej takie rzadkie… Tak było. O! gołębiem… to ładnie. Choć na tej kartce nie było gołębia, tylko była różowa świnka i cztery prosięta, ale on zawsze tak z serca to napisał. I on ją musi kochać. Tylko że ona mu nie odpisuje, i to źle z jej strony, bo on tam pisze…

ZBYSZKO

Proszę cię o jedno. Nie wtrącaj ty się w te sprawy. Głowa cię boli. Idź – połóż się.

MELA

Ja tylko tak z dobrego serca.

ZBYSZKO

Ja wiem.

MELA

wstaje – nieśmiało

I… nie gniewasz się?

ZBYSZKO

Nie. Chodź – pocałuj mnie.

MELA

całuje go

To… ty mnie nie nienawidzisz?

ZBYSZKO

głaszcze ją

Nie. Teraz nie.

MELA

Dziękuję ci. Tak miło, kiedy ktoś łagodnie mówi… Dziękuję ci, Zbyszko.

Wychodzi cichutko do swego pokoju. – Zbyszko wstaje – idzie do okna, skąd pada światło zapalonej latarni – opiera czoło o szyby i tak zostaje. – Wchodzi Hanka spłakana, otulona chustką – przystępuje do Zbyszka i mówi cicho

 

SCENA VIII

Zbyszko – Hanka

HANKA

Proszę pana…

ZBYSZKO

I co? i co?

HANKA

Tak jest jak ja mówiłam.

zanosi się cicho od płaczu

ZBYSZKO

Ładna historia! a to pech!

zaczyna chodzić po pokoju – Hanka pozostaje przy oknie w smudze światła – tragiczna w fałdach swej czarnej chustki

HANKA

Co ja teraz zrobię!

ZBYSZKO

Jedź do domu.

HANKA

Ale… żeby mnie tatko skórę zdarli. Nie pojadę.

ZBYSZKO

Zresztą nie becz. Jeszcze daleko. Może się jeszcze co zmieni.

HANKA

Ale… takim jak ja, to cygany los wyklną. Mnie zawsze najgorsze się trafi. Potrzebne mi to było. Boże! Boże!… To chyba się utopić.

ZBYSZKO

Dużo by ci pomogło.

HANKA

Śmierć na wszystko pomoże.

ZBYSZKO

Głupia jesteś.

HANKA

Ale!…

płacze

ZBYSZKO

Cicho bądź! nie płacz, bo mnie diabli wezmą…

HANKA

zakrywa się chustką i stara się stłumić łkanie.

Długa chwila milczenia.

Proszę pana, co ja teraz zrobię?

ZBYSZKO

patrzy na nią przez chwilę – potem wychodzi do swego pokoju.

A to pech! a to pech!…

Hanka wybucha spazmatycznym płaczem, tuląc się do ściany – na palcach ze swego pokoju wysuwa się Mela.

SCENA IX

Mela – Hanka

Mela podchodzi do Hanki i staje przed nią zafrasowana.

MELA

Hanka! Ja słyszałam, że się Zbyszko o coś na ciebie gniewał. Prawda?

HANKA

Nie.

MELA

Ale słyszałam. I boję się, że to przeze mnie. Pewnie o tego narzeczonego, co go masz na wsi. Ale dlaczego Hanka się z tym kryła. Tylko teraz to już trzeba przestać do niego pisać. Co się tak na mnie patrzysz. Ja wszystko wiem…

HANKA

patrzy na nią przerażona

MELA

No, wszystko co się ciebie i Zbyszka dotyczy – rozumiesz?

HANKA

zakrywa twarz chustką

MELA

I nie trzeba się bać. Ja będę z wami. Ojca też na waszą stronę przekabacę. Wszystko się zmieni i gdy już ślub się odbędzie…

HANKA

Ta co panienka mówi. Któż by się ze mną teraz ożenił?

MELA

Jak to? kto?

HANKA

A no któż by cudze dziecko wziął?

MELA

zdziwiona

Cudze dziecko? O czym ty mówisz, Hanka? A może ty już wdowa, że masz dziecko? I tego Zbyszkowi nie mówisz…

HANKA

po chwili

Cóż panienka mówi, że wszystko wie!

MELA

No… niby ty i Zbyszko. To będzie mezalians, ale trudno…

HANKA

milczy, gryzie róg chustki i patrzy w ziemię

MELA

Dlaczego nic nie mówisz, Hanka? Dlaczego ciągle płaczesz? Przecież ja do ciebie z najlepszą intencją. Nie płacz!… to się jakoś ułoży.

HANKA

rycząc

Nic się nie ułoży… pomsta na mnie… nieszczęście… och, czemu się ja rodziłam…

MELA

Boże… nie płacz, Hanka…

HANKA

A żebym nogi połamała, nimem tu nastała!

MELA

Hanka! nie płacz, bo mnie serce pęknie.

pochyla się nad nią

HANKA

Niech mnie panienka puści!…

14pucer (z niem. putzen: szorować, czyścić) – ordynans na służbie u oficera (w tym wypadku w randze lejtnanta, czyli porucznika). [przypis edytorski]
15chasses (z fr.) – chodzi zapewne o figury taneczne: chasse-croise, czyli wymijanie się, zmiana miejsc. [przypis edytorski]
16un, deux (fr.) – raz, dwa. [przypis edytorski]
17pas (fr.) – krok, tu: krok taneczny. [przypis edytorski]
18cake walk – taniec towarzyski o żywym tempie, łączący kroki polki, marsza i two-stepa oraz ruchy ciała naśladujące tańce murzyńskie; na przełomie XIX i XX wieku popularny początkowo w Stanach Zjednoczonych, a następnie w Europie. [przypis edytorski]
19materiał na „szansę” – tj. na szansonistkę (fr. chansonnette; od chanson: piosenka), czyli piosenkarkę i artystkę kabaretową. [przypis edytorski]
20tingel (tingel-tangel; niem: Tingeltangel) – podrzędny lokal oferujący wyszynk oraz występy muzyczne i kabaretowe; nazwa miała oddawać dźwięk instrumentów perkusyjnych wykorzystywanych w tych występach. [przypis edytorski]
21für die obere (właśc. oberen) zehn tausend kołtunen (niem.) – dla górnych (zapewne w znaczeniu pozycji społecznej) dziesięciu tysięcy kołtunów; ostatnie słowo jest połączeniem polskiego rdzenia i niemieckiej końcówki. [przypis edytorski]