Za darmo

Stary dom

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Oto nowa ojczyzna… – radowała się dusza, spoglądając jak ptak z wierzchołka drzewa po rozlewnej dali.

Nie było widać końca, las nietknięty toporem słał się aż do skraju widnokręgu. Wydawało się, że wszystko co na dole musi być zielone, jak wszystko co w górze, szafirowe.

Szarą plamą odcinał się jeno Stary Dom podobny wielkiemu strupowi na ciele natury. Brzydki był, bardzo brzydki.

– Podpalę tej nocy Stary Dom!

Przebiegło to niby strzała rzucona z jakichś niedosiężnych dali… i znikło, zanim dusza mogła się zadziwić.

Nagle rozległ się szmer jakiś.

– Sługa pana dobrodzieja! Co pan tam robi na drzewie?

Głos dochodził z dołu.

Niezwłocznie byłem przy mówiącym i poznałem naszego woźnego Milczka. Zazwyczaj nie gadał nic, uprzątając pilnie i cierpliwie rozliczne ubikacje Starego Domu.

Była to stwora jakaś niesamowita, instynkt ostrzegał, ilekroć zbliżał się do mej stancyjki na poddaszu. Ale zachodził tam rzadko i znaliśmy się mało.

– Jak to, więc i pan wyprowadził się ze Starego Domu? – spytałem zdziwiony.

– I, nie… – zaśmiał się z cicha – Ja tak sobie tylko… na spacer… Właściwie tom przyszedł zobaczyć, jak się panu powodzi.

– Dziękuję! Na razie doskonale!

– W Starym Domu popłoch! Dziwią się, że pan się wyprowadził. Pytali mnie, z czego pan niezadowolony. Wydaje mi się, że oni się tego pańskiego postępku przelękli…

– Przelękli się? Cóż ja im mogę uczynić, ja, lokator z poddasza?

– Poddasza i suteryny Starego Domu to najniebezpieczniejsze miejsca! – powiedział Milczek – Stamtąd wychodziły zawsze idee… wie pan… idee… a taka idea to gorsze, jak beczka prochu, to, powiadają, może wysadzić w powietrze Stary Dom.

– Nie ma obawy. Stary Dom dobrze jest pilnowany. Są żołnierze, są latarnie sygnałowe. Zresztą wszystkim, mimo rozlicznych narzekań, dobrze w Starym Domu. Poza tym, zważ pan tylko: wszak poza Starym Domem, jak mówią, nie ma wokół dosłownie nic, prócz ostępu leśnego, gdzie tajń i mroki, gdzie mieszkają straszliwe stwory niewidzialne, a mocne. Poza Starym Domem, powiadają, człowiek żyć nie może… rozumiesz pan… nie może!

– A jednak wyprowadziłeś się pan?

Błysło mi podejrzenie.

– Wysłano pana, widzę, drogi Milczku na przeszpiegi… co?

Zaprzeczył energicznie.

– Nie! Mylisz się pan. Lubię ludzi śmiałych… bardzo lubię.

– Cieszy mnie to. Ale czy poza tym nie masz pan do mnie jakiegoś konkretnego interesu? Wydaje mi się…

– Tak jest w istocie. Przede wszystkim jednak pytam… czy pan, który wiesz mnóstwo rzeczy, nie domyśliłeś się dotąd, kim ja jestem właściwie?

– Nie pomyślałem o tym… choć prawda… podejrzewałem zawsze, że pan jakoś tylko luźnie związany jest ze Starym Domem.

– O… bardzo luźnie… bardzo…

– Pełni pan jednakże określone funkcje, jest pan na etacie, posiada pan ordery i mundur z herbami Starego Domu.

– Streszczę się. Posłuchaj pan. W Starym Domu mieszkają nie sami jeno ludzie…

– Co?

– Mieszkają zarówno niższe od ludzi organizmy, jak zwierzęta, a jednocześnie i wyższe. Człowiek jest formą przejściową, a Stary Dom terenem tej ciągle trwającej przemiany. Od bakterii do istoty nadludzkiej, do anioła, czy szatana nie ma luki w wielkim łańcuchu rozwojowym. Bez jednego, choćby najmniejszego ogniwa, sam byt byłby niepodobieństwem. Wy, ludzie, widzicie w Starym Domu tę rzeczywistość, którą ogarniają wasze zmysły i to uważacie za prawdę. Ale i tam wasza prawda nie jest wieczną i trwałą. Podobnie jak gwiazdy stałe, pozornie od setek tysięcy lat tkwiące na jednym miejscu przestrzeni, posiadają jednak swój ruch własny i w ciągu milionów lat zmieniają położenie, podobnie i wasza ludzka prawda z wolna przesuwa się, wykonuje ruch po przestworzach poznania. Stajecie się coraz bliżsi innej prawdy, prawdy anielskiej, podobnie jak wasz układ słoneczny posuwa się z zawrotną chyżością w kierunku Wagi w konstelacji Lutni…