Za darmo

Po ciemku

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Pelagio! – zaczął, namacawszy jej ramię i potrząsając nią. – Pelagio! Czego udajesz? Przecież nie śpisz. Któż to dopiero co wlazł do ciebie cichaczem przez okno?

– Hm – masz tobie! Wlazł przez okno! Kto by miał leźć?

– No ty, tego… bez udawania! Powiedz lepiej twemu nicponiowi, żeby się wynosił, póki cały. Słyszysz? Nie ma tu co robić!

– Czy pan przy zdrowych zmysłach? Masz tobie!… Na głupią trafiliście… Cały dzień haruję, nie mam spokoju, a w nocy przychodzą z takimi słowami! Za cztery ruble miesięcznie służyć z własną herbatą i cukrem… tylko takie słowa słyszeć i nie doznać nawet żadnego uszanowania… Ja u kupców służyłam, a takiego wstydu nie miałam.

– No, no…przestań teraz wywodzić żale! W tej chwili żeby tego sołdata tu nie było. Czy słyszysz?

– To grzech ze strony pana – powiedziała Pelagia, i w głosie jej dały się słyszeć łzy. – Państwo wykształceni, dobrze urodzeni, a nie mają tego wyrozumienia, że przy naszej niedoli, przy naszym życiu nieszczęsnym… – zaczęła płakać – każdy nas może skrzywdzić. Nikt nas nie obroni.

– No, no, mnie przecież wszystko jedno. Pani mnie wysłała. Dla mnie możesz nawet upiora wpuścić przez okno – wszystko mi jedno.

Pomocnikowi prokuratora pozostawało tylko przyznać się, że nie miał racji, prowadząc tę indagację, i wrócić do żony.

– Słuchaj no, Pelagio, tyś wzięła do czyszczenia mój szlafrok… Gdzie on jest?

– Ach, panie, przepraszam, zapomniałam go położyć na krześle. Wisi na gwoździu przy kominie.

Gagin namacał koło komina szlafrok, włożył go i po cichutku powlókł się do sypialni.