Za darmo

Po ciemku

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Więc co? Niech sobie lezie… To zapewne przyszedł strażak do Pelagji.

– Co-o-o? Coś ty powiedział?

– Powiedziałem, że do Pelagii przyszedł jej strażak.

– Tym gorzej! – krzyknęła Marja Michajłowna. – To gorsze, niż złodziej. Nie zniosę cynizmu w swoim domu!

– Patrzcie, co za cnota… Nie zniosę cynizmu!… Czyż to cynizm? Po co strzelać bez potrzeby zagranicznymi słowami? To już, moja droga, od początku świata tak jest urządzone, uświęcone przaz tradycję. Po to istnieją strażacy, aby chodzić do kucharek.

– Nie, Basile. Ty mnie, widocznie, nie znasz! Nie mogę nawet pomyśleć, by w moim domu coś takiego… w tym rodzaju… Proszę w tej chwili udać się do kuchni, kazać mu się natychmiast wynosić. A jutro powiem Pelagii, by nie śmiała sobie pozwalać na tego rodzaju swawole. Po mojej śmierci może pan tolerować w swoim domu cynizm, ale teraz – ani się ważyć! Proszę iść!

– Do licha! – warknął Gagin z wściekłością. – Rozważże swoim babskim mikroskopijnym mózgiem, po co ja tam pójdę?

– Basile, ja mdleję!

Gagin splunął, włożył pantofle i udał się do kuchni.

Było ciemno, jak w czopem zamkniętej beczce, i pomocnik prokuratora musiał posuwać się omackiem. Po drodze natknął się na drzwi dziecinnego pokoju i obudził niańkę.

– Wasiliso – powiedział – czyś nie wzięła wczoraj do czyszczenia mego szlafroka?

– Dałam go, proszę pana, do czyszczenia Pelagji.

– Co za nieporządki! Bierzecie, a potem nie kładziecie na miejsce. A teraz dopiero spaceruj bez szlafroka.

Wszedłszy do kuchni, skierował się ku miejscu, gdzie na skrzyni koło półki z rondlami spała Pelagia.