Za darmo

Chłopi

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Nawet zapomniała dać ochfiarę, a jeno patrzała za nim i patrzała, boć prosto wydał się jej jako ten świątek, co go wymalowali w bocznym ołtarzu, takusi młody, smukły i śliczny, jakby ją urzekł tymi jarzącymi ślepiami, że próżno tarła oczy i żegnała się raz po raz, nie pomogło.

– Organiściak jeno, a jak się to wybrał galancie.

– Matka się też puszy kiej668 ten indor.

– Już od Wielkiej Nocy jest w tych księżych szkołach.

– Proboszcz go sprowadził na odpust do pomocy.

– Stary sknerzy i z ludzi zdziera, ale na niego nie żałuje.

– Juści, bo to nie honor, jak księdzem ostanie?

– Ale i profit miał będzie.

Szeptali dokoła, jeno669 co Jaguś niczego nie słyszała wodząc za nim oczami, kaj670 się tylko poruszył.

Właśnie i suma się skończyła, jeszczech671 ta z ambony ksiądz wygłaszał zapowiedzie672 i wypominki, ale już naród z wolna odpływał i dziady podniesły673 jękliwe głosy, a całym chórem jęły674 wyciągać skamląc proszalne pieśni.

Hanka też ruszyła ku wyjściu, gdy przecisnęła się do niej Balcerkówna z wielką nowiną.

– Wiecie – trzepała zaziajana – a to spadły zapowiedzie675 Szymka Dominikowej z Nastusią.

– No, no, a cóż na to powiedzą Dominikowa!

– A cóż by, udry na udry pójdzie ze synem.

– Nie poredzi, Szymek w swoim prawie i lata też ma.

– Niezgorsze się tam zrobi piekiełko, niezgorsze – wyrzekła Jagustynka.

– Mało to i tak swarów, mało obrazy boskiej! – westchnęła Hanka.

– Słyszeliście to już o wójcie? – zagadnęła Płoszkowa niesąc676 pobok niej swój brzuch spaśny i tłustą, czerwoną gębę.

– Dyć677 tyle miałam z pochówkiem i tylachna cięgiem678 nowych turbacji679, że ani wiem, co się tam na wsi wyprawia.

– A to starszy mówił mojemu, jako w kasie brakuje dużo. Wójt już lata po ludziach i skamle o pożyczki, aby choć chyla tyla zebrać, bo leda680 dzień przyjedzie śledztwo…

– Jeszczech ociec mówili, co na tym skończyć się musi.

– Wynosił sie, puszył, przewodził, a teraz zapłaci za swoje państwo!

– To mogą mu zabrać gospodarkę?

– A mogą, zaś kiejby681 nie chwaciło682, to se683 resztę odsiedzi w kreminale – gadała Jagustynka – używał jucha, niechże teraz pokutuje.

– Dziwno mi też było, co nawet na pogrzebie sie684 nie pokazał.

– Cóż mu ta Boryna, kiej685 on z wdową przyjacielstwo trzyma.

Przycichły, bo tuż przed nimi jawiła się Jaguś prowadząca matkę; stara szła przygarbiona i z przewiązanymi jeszcze oczami, ale Jagustynka nie przepuściła okazji.

– Kiedyż Szymkowe wesele? Ani się kto spodział, co dzisiaj spadną z ambony! Juści, trudno chłopakowi wzbronić, kiej mu już obmierzły dziewczyne roboty. Nastusia go teraz wyręczy… – dojadała z prześmiechem.

Dominikowa sprostowała się nagle i twardo rzekła:

– Prowadź, Jaguś, prędzej prowadź, bo me686 jeszczek687 ugryzie ta suka.

 

I poszła śpiesznie, jakby uciekając, a Płoszkowa zaśmiała się cicho:

– Niby to ślepa, a niezgorzej obaczyła…

– Ślepa, ale jeszcze trafi do Szymkowych kudłów.

– Boże broń, bych się i do drugich nie dorwała…

Jagustynka już nie odrzekła, ścisk przy tym zapanował przed wrótniami, że Hanka się zgubiła ostając kajś688 za wszystkimi, ale nawet była temu rada, gdyż obrzydły jej te niepoczciwe dogryzania, jęła też spokojnie rozdawać dziadom po dwa grosze, nie przepuszczając ani jednego, zaś temu ślepemu z psem wetknęła całą dziesiątkę i rzekła:

– Przyjdźcie do nas na obiad, dziadku! Do Borynów!

Dziad podniósł głowę i wytrzeszczył ślepe oczy.

– Antkowa, widzi mi sie! Bóg zapłać! Przyletę689, juści, co przyletę.

Za wrótniami było już nieco luźniej, ale i tam siedziały dziady we dwa rzędy, czyniąc szeroką ulicę i wykrzykując na różne sposoby, a na samym końcu klęczał jakiś młody z zielonym daszkiem na oczach, przygrywał na skrzypicy i śpiewał pieśnie o królach i dawnych czasach, że całą kupą stali dokoła niego, a częsty grosz sypał mu się do czapy.

Hanka przystanęła pod smętarzem, rozglądając się za Józką i najniespodziewaniej natknęła się oczami na swego ojca.

Siedział se690 w rządku między dziadami, rękę wyciągał do przechodniów i jękliwie skamłał o wspomożenie.

Jakby ją kto pchnął nożem, ale myślała zrazu, że się jej przywidziało, przetarła oczy raz i drugi; on ci to był jednak, on!…

– Ociec691 między dziadami! Jezus! – dziw, że się nie spaliła ze wstydu.

Nasunęła chustkę barzej692 na czoło i przebrała się do niego z tyłu od wozów, pod którymi siedział.

– Co wy robicie najlepszego, co? – jęknęła przykucnąwszy za nim, bych693 się chronić od ludzkich oczów.

– Hanuś… a dyć ja… a dyć…

– Chodźcie mi zaraz do domu! Jezus, taki wstyd! Chodźcie!…

– Nie póde694… Już to sobie z dawna umyśliłem… Co wama695 mam ciężyć, kiej dobre ludzie696 wspomogą… We świat se pociągnę z drugimi… święte miejsca obacze… co nowego się przewiem697… Jeszczech wama spory grosz przyniese698… Naści złotówkę, kup jakiego cudaka la699 Pietrasia… kup…

Chyciła700 go ostro za kołnierz i prawie wywlekła między wozy.

– Zaraz mi do domu. Że to wstydu nie macie!

– Puść me, bo się ozgniewam!

– Rzućcie te torbeczki, prędko, żeby kto nie obaczył.

– To zrobię, co mi się jeno spodoba, juści… wstydał się bede… komu głód kumą, temu torba matką – wyrwał się naraz, wpadł pomiędzy wozy a konie i przepadł.

Nie sposób było go szukać i naleźć w takim tłoku, jaki się uczynił na placu przed kościołem.

Słońce przypiekało, jaże się człowiek łuskał ze skóry, kurz zapierał piersi, a naród, chociaż zmęczony i zgrzany do ostatniej nitki, miętosił się radośnie i kotłował jakoby w tym rozbełkotanym wrzątku.

Katarynka wygrywała rozgłośnie na całą wieś; dziady wyciągały po swojemu, dzieci gwizdały na glinianych kuraskach, naszczekiwały psy i konie gryzły się i kwiczały, że to muchy były dzisia barzej701 naprzykrzone, zaś każden702 człowiek gadał z osobna, przekrzykiwał do znajomków, stowarzyszał się i cisnął do kramów, przy których wrzało jak w ulu i podnosiły się dzieuszyne703 piski.

Budy ze świętościami jaże704 się chwiały od babiego naporu. Nie mniejszy był tłok, kaj705 przedawali kiełbasy, wiszące na drążkach niby te grubachne postronki. Gdzie znów kupczyli chlebem a kukiełkami. Kajś Żyd nawoływał do cukierków, zaś jeszcze indziej nawet wstęgi wiewały spod płóciennych daszków i bicze przeróżnych paciorków, a wszędy706 był niepomierny gniot707, harmider i wrzaski kieby708 w jakiej bóżnicy.

Przeszło dobrych parę pacierzów, nim naród jął709 się nieco spokoić710 i przycichać; kto pociągał do karczmy, kto już zabierał się do domu, a drudzy, zmożeni spiekotą i utrudzeniem, rozkładali się w cieniu wozów, nad stawem, to w sadach i podwórzach, bych se podjeść i odpocząć.

Rozprażone przypołudnie tak już doskwierało, że dychać nie było czym, a pokrótce i gwarzyć nie chciało się nikomu ni nawet ruchać711, jako tym drzewom pomdlałym w żarze, a że przy tym i wieś zasiadła do misek, to się już prawie całkiem uspokoiły, jeno co tam dzieci podniesły712 wrzaski kajś niekaj713 i konie szarpnęły się przy wozach.

 

Zaś na plebanii proboszcz wyprawiał obiad la714 księży i dziedziców, przez wywarte okna widniały głowy, płynął gwar rozmów i roznosiły się brzęki, śmiechy a takie zapachy, jaże715 niejeden ślinkę łykał z onych smaków.

Jambroż, wystrojony odświętnie, w mentalach na piersiach, kręcił się cięgiem w sieniach, a często gęsto na ganek wybiegał z krzykiem:

– Nie pódziesz, jucho, stąd! A to kijem cię złoję, że popamiętasz.

Ale nie mogąc się ognać zbereźnikom, które jako te wróble obsiadały sztachety, a śmielsze nawet już pod okna się przebierały, to jeno przygrażał księżym cybuchem a wyklinał.

Nadeszła na to Hanka przystając przy furcie.

– Szukacie to kogo? – zapytał kusztykując do niej.

– Nie widzieliście kaj mojego ojca?

– Bylicy! Gorąc, że niech Bóg broni, to pewnikiem śpi se kajś w cieniu… Te! jedrona pałka! – krzyknął znowu i pogonił za chłopakiem.

A Hanka strapiona wielce poszła już prosto do domu i rozpowiedziała o wszystkim siostrze, która przyszła na obiad.

Ale Weronka jeno wzruszyła ramionami.

– Korona mu ze łba nie spadnie, że przystał do dziadów, a co nam będzie lekciej716, to lekciej. Nie takie ano skończyły pod kościołem.

– Jezus, taki wstyd, żeby rodzony ociec na żebrach! A co Antek na to powie? Dopiero ludzie wezmą nas na ozory i powiedzą, żeśmy go wygnały po proszonemu.

– A niechta szczekają, co im się spodoba. Pyskować na drugiego każdy poredzi717, ale do pomocy nikto nieskory.

– Ja nie dopuszczę, żeby ociec mieli dziadować.

– To go se sprowadź do chałupy i żyw, kiejś taka honorna718.

– A sprowadzę! Już mu tej łyżki strawy żałujesz! Juści, teraz miarkuję, coś go do tego sama przyniewoliła.

– Przelewa się to u mnie czy co? Dzieciom to pewnie odejmę od gęby, a jemu dam?

– Należy mu się wycug719 od ciebie, nie baczysz?

– Jak nie mam, to z jelit sobie nie wypruję.

– A wypruj i daj, ociec pierwszy. Nieraz mi się skarżył, że go głodem morzysz i o świnie więcej dbasz niźli o niego.

– Prawda była, juści, ojca morzę głodem, a sama to se używam kiej dziedziczka. Tak się ano wypasłam, co mi już kiecka z bieder720 zlatuje i ledwie kulasami powłóczę. Na borg721 jeno żyjemy.

– Nie pleć, myślałby kto, że i prawda.

– A prawda, żeby nie Jankiel, to by nawet tych ziemniaków ze solą zabrakło. Juści, syty głodnemu nigdy nie zawierzy! – gadała na wpół z płaczem, a coraz żałośniej, gdy wtoczył się w opłotki dziad, prowadzony przez pieska.

– Siadajcie se pod chałupą – zwróciła się doń Hanka krzątając się kole722 obiadu.

Przysiadł na przyźbie723, kule odłożył, pieska puścił na wolę i pociągał nochalem, miarkując, żali724 już jedzą i w której stronie.

Właśnie byli zasiadali do obiadu pod drzewami, Hanka wyłożyła jadło na miski, że szeroko rozniesły się posmaki.

– Kasza ze słoniną, dobra rzecz. Niech wama pójdzie na zdrowie – mruczał dziad wietrząc zapachy i oblizując się łakomie.

Pojadali z wolna, przedmuchując każdą łyżkę strawy: Łapa kręcił się z cichym skowytem, a dziadoski piesek ziajał z wywieszonym ozorem pod ścianą, spiekota bowiem była straszna, nawet cienie nie ochraniały, dziw się wszystko nie roztopiło, a w tej nagrzanej i sennej cichości jeno łyżki skrzybotały, a niekiedy kajś725 pod strzechą zaświegotała jaskółka.

– By tak z miseczkę kwaszonego mleka la ochłódy! – westchnął dziad.

– Zarno726 wam przyniesę! – spokoiła go Józka.

– Dużoście dzisiaj wykrzyczeli? – zapytał Pietrek ciągnąc ospale łyżkę.

– Zmiłuj się, Panie, nad grzesznymi, a nie pamiętaj im dziadowskiej krzywdy! Bogać ta wiele! któren dziada obaczy, to w niebo pilnie patrzy albo skręca o staje. Zaś inszy wysuple ten grosz jaki, a rad by wziął resztę z dziesiątki! Z głodu przyjdzie zdychać.

– La727 wszystkich latoś728 ciężki przednówek729 – szepnęła Weronka.

– Prawda, ale na gorzałkę to nikomu nie zbraknie.

Józka wetknęła mu w garść michę, jął skwapliwie pojadać.

– Powiedali na smętarzu – ozwał się znowu – co Lipce mają się dzisiaj godzić z dziedzicem, prawda to?

– Dostaną, co im się należy, to może się i ugodzą – rzekła Hanka.

– A Miemce się już wyniesły, wiecie? – wyrwał się Witek.

– Żeby ich morówka zdusiła! – zaklął wytrząsając pięścią.

– To i was pokrzywdzili?

– Zaszedłem do nich wczoraj z wieczora, to me psami wyszczuli. Heretyki ścierwy, psie nasienia. Pono Lipczaki tak im dopiekali, że musiały uciekać! Ze skóry bym takich obłupiał, do żywego mięsa – pogadywał, sielnie wygarniając z miski, a skończywszy napasł swojego pieska i jął się dźwigać z przyźby.

– Żniwna pora, to pilno wam do roboty – zaśmiał się Pietrek.

– A pilno; łoni730 było nas na odpuście sześciu wszystkiego, a dzisia ze trzy mendle sie wydziera, jaże uszy puchną.

– A przyjdźcie na noc – zapraszała Józka.

– Niech ci Jezus da zdrowie, co pamiętasz o sierocie.

– Sierota jucha, a kałdun to już ledwie udźwignie – przekpiwał Pietrek patrząc, jak się toczył środkiem drogi, grubachny kiej731 kłoda, i kijaszkiem macał przeszkody.

Chałupa też wkrótce opustoszała, kto przyległ w cieniu, bych się przespać, to już chrapał, a reszta poszła na odpust.

Przedzwonili na nieszpór. Słońce się już galancie kłoniło ku zachodowi, upał jakby ździebko732 sfolżał733, to chociaż jeszcze sporo wypoczywało pod chałupami, ale już coraz więcej ludzi schodziło się na plac przed kościołem, pomiędzy kramy i budy.

Józka poniesła się z dzieuchami kupować obrazki, a głównie, bych się napatrzyć do syta owym wstęgom, paciorkom i drugim cudom odpustowym.

Katarynka znowu zagrała, dziady jęły posobnie wyciągać, brzękając w miseczki, a gwary podnosiły się z wolna, przepełniając całą wieś, że huczało jakoby w tym ulu przed wyrojem.

Każden bowiem był syty i wypoczęty, to rad734 się stowarzyszał a cieszył spółecznie; kto poredzał z przyjacioły, kto jeno ślepie na wszyćko735 roztwierał szeroko, kto się aby cisnął, kaj się drugie cisnęły, kto i na ten kieliszek pociągał z kumami, któren zaś szedł do kościoła lebo736 i siedział gdziesik737 w cieniu deliberując738 o różnościach, a wszystkich zarówno rozpierała jednaka radosna lubość odpustowania. I nie dziwota, jakże, toć każden wymodlił się i nawzdychał do woli, napatrzył onym pozłotom, światłom, obrazom i innym świętościom; wypłakał się rzetelnie, nasłuchał organów i śpiewań, a jakby się cały wykąpał w onym święcie, duszę oczyścił a skrzepił739, narodu różnego zobaczył, wspominków nazbierał i zbył się chociaż na ten dzień jeden wszelakich turbacji740!

To i obycznie, co gospodarze najpierwsze czy biedota, komorniki czy proste dziadygi, a wszystko się weseliło pospólnie, czyniąc taki rozgwarzony i rozkolebany gąszcz kole kramów, że i przecisnąć się tam było niełacno741. A juści, co najrozgłośniej gadały kobiety gnietąc742 się jedna przez drugą do bud, abych chociaż się dotknąć i napatrzyć onych śliczności.

Szymek był właśnie kupił Nastusi bursztyny, wstęgów i chustkę czerwoną, przystroiła się zaraz, i chodzili od kramu do kramu trzymając się wpół, radośni wielce i jakoby pijani uciechą.

Łaziła z nimi Józka, targując jeno i oglądając różnoście porozkładane na stołach, a coraz i z żałosnym wzdychaniem przeliczała tę swoją mizerną złotówczynę.

Jagusia plątała się kajś743 niedaleko od nich, udając, że nie spostrzega brata. Chodziła sama, dziwnie smutna i zgnębiona. Nie cieszyły jej dzisiaj ni te rozwiane wstęgi, ni granie katarynki, ni ten ścisk i wrzaski. Szła z drugimi, porwana tłokiem, i tam stawała, kaj insi stawali, tam dreptała, kaj ją pchali, nie wiedząc całkiem, po co przyszła i dokąd idzie.

Przysunął się do niej Mateusz i szepnął pokornie:

– Dyć mnie nie goń od siebie.

– Hale, odpędzałam cię to kiedy?

– Abo raz! Nie sklęłaś me to, co?

– Niepoczciwie rzekłeś, to i musiałam. Któż me… – przymilkła nagle.

Jasio przeciskał się z wolna przez tłumy w jej stronę.

– I on na odpust! – szepnął Mateusz wskazując księżyka, któren się bronił ze śmiechem, aby go nie całowali po rękach.

– Kiej dziedzicowy syn! Jak się to wybrał! Dobrze baczę744, jak to jeszcze niedawno wyrywał745 za krowimi ogonami.

– A juści, gdzieby zaś taki krowy pasał – przeczyła niemile dotknięta.

– Rzekłem. Pamiętam, jak go to raz organista sprał, że krowy puścił w Pryczkowy owies, a sam se spał kajś pod gruszą…

Jaguś odeszła i chociaż nieśmiało, przepychała się ku niemu, roześmiał się do niej, ale że patrzeli w niego kiej w tęczę, odwrócił oczy i nakupiwszy w kramie obrazików, zaczął je rozdawać dzieuchom i kto chciał.

Stanęła naprzeciw kiej wryta, zapatrzona w niego rozgorzałymi oczami, a z warg czerwonych polał się cichy, lśniący pośmiech, słodziuśki niby te miody.

– Naści, Jaguś, swoją patronkę – wyrzekł wtykając jej obrazik, ręce się ich spotkały i rozbiegły kiej sparzone.

Wzdrygnęła się, nie śmiejąc ust otworzyć. Mówił jeszcze cosik746, ale jakby utonęła w jego oczach i nic prawie nie pomiarkowała747.

Rozdzieliła ich gęstwa, że schowawszy za gors obrazik, długo toczyła oczami po ludziach. Nie było go już nikaj, poszedł do kościoła, gdyż przedzwonili na nieszpór, ale ona cięgiem go miała na oczach.

– Widzi się kiej ten świątek! – szepnęła bezwolnie.

– Toteż dzieuchy dziw ślepiów za nim nie pogubią. Głupie, nie la748 psa kiełbasa.

Obejrzała się prędko, Mateusz stał pobok.

Mruknęła ni to, ni owo, chcąc się od niego odczepić, ale szedł nieodstępnie, długo coś sobie ważył, aż zapytał:

– Jaguś, a co matka rzekli na Szymkowe zapowiedzie?

– A cóż, kiej chce się żenić, to niech się żeni, jego wola.

Skrzywił się i pytał niespokojnie:

– Odpiszą mu to jego morgi, co?

– Ja ta wiem! Nie wyznała mi się. Niech się jej spyta.

Przystąpił do nich Szymek z Nastusią, nalazł się skądściś i Jędrzych, że przystanęli całą kupą, a pierwszy Szymek zaczął:

– Jaguś, matki strony nie trzymaj, kiej się mnie krzywda dzieje.

– Juści, co za tobą stoję. Ale odmieniłeś się przez te czasy, no, no… Całkiem kto drugi z ciebie! – dziwiła się, bo stojał749 przed nią sielnie750 wyelegantowany, prosty, wygolony do czysta, w kapelusie751 na bakier i w kapocie bieluśkiej kieby752 mleko.

– A bom się wyrwał z matczynego stojaka.

– I lepiej ci teraz na woli? – prześmiechała się z jego hardości.

– Wypuść ptaszka z garści, to obaczysz! Zapowiedzie słyszałaś?

– Kiedyż ślub?

Nastusia przygarnęła się tkliwie, obejmując go wpół.

– A za trzy niedziele, jeszcze przed żniwami – szeptała spłoniona.

– I choćby w karczmie wyprawię, a matki prosił nie będę.

– Masz to już kaj753 zawieźć kobietę?

– A mam. Jakże, na drugą stronę do matki się wprowadzę. Szukał po ludziach komornego nie będę. Niech mi jeno mój gront odpiszą, to radę sobie dam! – przechwalał się sierdziście.

– Pomogę mu, Jaguś, we wszyćkim pomogę – przytwierdzał Jędrzych.

– Przeciech i my Nastusi we świat gołkiem nie dajemy. Tysiąc złotych dostanie gotowymi pieniędzmi – wyrzekł Mateusz.

Kowal odciągnął go na bok, cosik mu szepnął i poleciał.

Pogadywali jeszcze co niebądź, szczególniej Szymek roił se, jak to gospodarzem ostanie, jak se to grontu przykupi, jak się to chyci ziemi, że pokrótce obaczą, kto on taki, jaże754 Nastusia patrzała w niego z podziwem. Jędrzych przytwierdzał, jeno Jagusia chodziła oczami po świecie, słysząc piąte przez dziesiąte. Zarówno jej tam było jedno.

– Jaguś, przyjdź do karczmy, będzie dzisiaj muzyka – prosił Mateusz.

– I karczma la755 mnie już nie zabawa – odparła smutnie.

Zajrzał w jej oczy przemglone, zacisnął kaszkiet i poleciał roztrącając ludzi. Przed plebanią natknął się na Tereskę.

– Kaj cię to niesie? – zagadnęła lękliwie.

– Do karczmy! kowal zwołuje na narady.

– Poszłabym z tobą.

– Nie odganiam cię, miejsca nie zbraknie, zważ jeno, by cię nie wzieni756 na ozory, że tak cięgiem za mną uważasz.

– I tak me757 już noszą kiej psy tę zdechłą owcę.

– To czemu się im dajesz! – zły już był i zniecierpliwiony.

– Czemu? nie wiesz to bez758 co? – zaskarżyła się cichuśko.

Szarpnął się i poszedł przodem, że ledwie za nim zdążyła.

– Już buczysz759 kiej to cielę! – rzucił odwracając się nagle.

– Nie, nie… jeno mi proch760 wleciał do oka.

– Jak widzę płakanie, to jakby me kto nożem żgnął!

Zrównał się z nią i rzekł dziwnie serdecznie:

– Naści parę groszy, kup se co na odpuście, a potem przyjdź do karczmy, to potańcujemy.

Spojrzała oczami, co to jakby mu do nóg leciały z podzięką.

– Co mi ta pieniądze, takiś dobry… takiś… – szeptała rozpłomieniona.

– A z wieczora przychodź, przódzi761 czasu miał nie będę.

Obejrzał się na nią jeszcze z proga, uśmiechnął i wszedł do sieni.

W karczmie już była ciasnota i gorąc nie do wytrzymania. W głównej izbie tłoczyło się wiela762 różnego narodu, przepijając a gwarząc, zaś w alkierzu763 zebrali się co młodsi z lipeckich, z kowalem i Grzelą, wójtowym bratem, na czele. Przyszli też i poniektórzy gospodarze, jak Ptaszka, sołtys, Kłąb i Adam, stryjeczny Borynów, a nawet się wcisnął Kobus, choć go nikto nie zapraszał.

Kiedy Mateusz wszedł, właśnie był Grzela prawił gorąco i kredą cosik pisał po stole.

Szło o zgodę z dziedzicem, któren obiecywał za morgę lasu dać chłopom po cztery na podleskich polach, a drugie tyle ziemi puścić na spłaty; chciał nawet borgować drzewo na chałupy.

Grzela wykładał wszystko podrobnie764 i kredą znaczył, jak by się to podzielili ziemią i co by wypadło na każdego.

– Dobrze rozważcie, co mówię! – wołał – sprawa czysta jak złoto.

– Obiecanka cacanka, a głupiemu radość! – mruknął Płoszka.

– Szczera prawda, nie obiecanki. U rejenta wszyćko765 nam odpisze. Weźta766 ino sobie dobrze do głowy! Tylachna767 ziemi la768 narodu. A toć każdemu w Lipcach wykroi się nowa gospodarka. Miarkujta769 ino770 sobie…

Kowal raz jeszcze powtórzył, co mu był kazał dziedzic powiedzieć.

Wysłuchali uważnie, ale nikto się nie ozwał, patrzeli jeno w te białe krychy na stole i głęboko deliberowali771.

– Prawda, sprawa kiej złoto, ale czy na to komisarz pozwoli? – ozwał się pierwszy sołtys, orząc frasobliwie772 pazurami po kudłach.

– Musi! Jak gromada uchwali, to się urzędów o przyzwoleństwo pytała nie będzie! Zechcemy, to i on musi! – zagrzmiał Grzela.

– Musi, nie musi, a ty się nie wydzieraj. Obacz no który, czy aby starszy nie wącha kaj pod ścianą?

– Dopierom go widział przed szynkwasem! – objaśniał Mateusz.

– A kiedy to dziedzic obiecuje nam odpisać? – zagadnął któryś.

– Mówił, co gotów choćby jutro. Zgodzimy się na jedno, to zaraz odpisze, zaś potem omentra773 rozmierzy, co komu.

– To już po żniwach można by chycić774 się tej ziemi.

– A na jesieni obrobić, jak się patrzy.

– Mój Jezus, dopiero to pójdzie robota, no!

Pogadywali gwarnie, wesoło, jeden przez drugiego. Radość już ponosiła wszystkich, oczy strzelały mocą, hardość prostowała grzbiety i same ręce się wyciągały do brania tej ziemi upragnionej.

Niejeden już podśpiewywał z uciechy i krzykał na Żyda o gorzałkę, niejeden plótł trzy po trzy o działach775, a każdemu roiły się nowe gospodarki, bogactwa i radoście776. Bajdurzyli też kiej pijani, śmiejąc się, bijąc pięściami w stoły a przytupując ogniście.

– Dopiero to w Lipcach nastanie święto!

– Hej, a jakie zabawy pójdą, a jakie muzyki!

– I wiela to weselisk odprawi się w zapusty777!

– Dzieuch778 we wsi zabraknie!

– To se miesckich779 przykupiemy, nie stać to nas?!

– Psiachmać, w same ogiery jeździł będę.

– Cichota no – zawołał stary Płoszka bijąc pięścią w stół – a to krzyczą kiej780 żydy781 w szabas! Chciałem jeno782 pedzieć783, czy aby w tej dziedzicowej obietnicy nie ma jakowego podejścia? Miarkujeta, co?

Przycichli, jakby ich kto z nagła oblał zimną wodą, dopiero po chwili ozwał się sołtys:

– Ja też nie mogę wyrozumieć, laczego784 taki hojny?

– Juści, w tym musi być jakieś podejście, bo żeby dawać tylachna ziemi prawie za darmo – ciągnął któryś ze starych.

Ale na to porwał się Grzela i zakrzyczał:

– To wam powiem, żeśta głupie barany i tyla!

I znowu jął tłumaczyć i przekładać zapalczywie, jaże się spocił kiej mysz, kowal też sielnie mełł ozorem i każdemu z osobna rychtował, ale stary Płoszka nie dał się przekabacić, głową jeno kiwał i prześmiechał tak kąśliwie, aż Grzela przyskoczył do niego z pięściami, ledwie już powstrzymując złość.

– Rzeknijcie swoją prawdę, kiej nasza widzi się wam cygaństwem.

– A rzekę! Znam dobrze to pieskie nasienie, znam i mówię waju785: nie wierzta786 dziedzicowi, póki nie bedzie czarno na białym. Zawżdy się naszą krzywdą pasły, to i tera chcą się na nas pożywić!

– Tak miarkujecie, no to się nie gódźcie, ale drugim nie przeszkadzajcie! – krzyknął na niego Kłąb.

– Chodziłeś z nimi do boru, to ich stronę i tera trzymasz!

– A chodziłem, a jak będzie potrza787, to i jeszczek788 pódę789! A trzymam nie za nim, jeno za zgodą, za sprawiedliwością, za całą wsią. Bo jeno790 głupi nie widzi w tym dobrego la791 Lipiec. Jeno głupi nie bierze, jak dają.

– Wyśta792 wszystkie głupie, bo pilno wama793 sprzedać za obertelek794 całe portki. Głupie, skoro dziedzic tyle daje, to może i więcej.

Zaczęli się przemawiać795 coraz zapalczywiej, a że i drugie wspomagały Kłęba, to zrobił się taki gwar, jaże przyleciał Jankiel i sielną796 flachę gorzały postawił na stole.

– Sza, sza, gospodarze! Niech będzie zgoda! Żeby Podlesie były nowe Lipce! żeby każdy był pan! – wołał puszczając kieliszek kolejką.

Juści, co wzięli pić, a jeszcze barzej797 się ugwarzać, wszyscy już bowiem skłaniali się do zgody oprócz starego Płoszki.

Kowal, któren musiał w tym mieć jakiś gruby profit, najgłośniej rozmawiał rozwodząc się o dziedzicowej poczciwości, a raz po raz stawiał la798 całej kompanii to gorzałę, to piwo, to nawet arak799 z esencją.

Cieszyli się tak galancie800, co już niejeden jeno oczy bałuszył i ozorem ledwo ruchał801, zaś Kobus, któren cały czas pary z gęby nie puścił, jął naraz chybać802 ludzi za orzydla803 i krzyczeć:

– A komorniki to co? Psi pazur? I nam się należy ziemia! Nie dopuścim do zgody! Po sprawiedliwości być musi! Jakże, to jeden ledwie już spaśny kałdun udźwignie, a drugi ma zdychać z głodu? Po równo musi być ziemi la804 wszystkich! Dziedzice ścierwy! Niejeden gołym zadem łyska805, a nos drze806 do góry, jakby cięgiem807 kichał! Kołtuniarze zapowietrzone! – krzyczał coraz głośniej i tak nieprzystojnie wszystkim przymawiał, jaże808 go wyciepnęli809 za drzwi, ale jeszcze przed karczmą klął i wygrażał.

Kompania też niezadługo zaczęła się rozchodzić do domów, jeno co łapczywsi na uciechę ostali w karczmie, kaj810 już pobrzękiwała muzyka.

Właśnie i wieczór się był robił811, słońce zapadło za bory i całe niebo stanęło w zorzach, aż czuby zbóż i sadów jakby się pławiły w czerwieni a złocie. Zawiewał wilgotny, pieściwy wiater, żaby jęły812 rechotać, odzywały się przepiórki, a granie koników roztrząsało się po polach kiej813 ten nieustający chrzęst dojrzałych kłosów, rozjeżdżali się już z odpustu, że jeno wozy turkotały, a kajś niekaj814 ktosik815 dobrze napity816 wyśpiewywał rozgłośnie.

Przycichły Lipce, pusto się zrobiło przed kościołem, ale jeszcze pod chałupami siedzieli gęsto ludzie zażywając chłodu i wczasów.

Cichy zmierzch stawał się na świecie, mroczniały pola, dale stapiały się już z niebem, wszystko się spokoiło817, śpik818 z wolna morzył ziemię i obtulał ją ciepłą rosą, zaś ze sadów tryskały kiej niekiej819 ptasie głosy, jakoby tym wieczornym pacierzem.

Bydło wracało z pastwisk, raz po raz buchały długie, tęskliwe ryki, a rogate łby pokazywały się nad stawem, rozgorzałym ogniami zachodu jakoby krwawym zarzewiem. Kajś820 pod młynem baraszkowały z wrzaskiem kąpiące się chłopaki, zaś po obejściach trzęsły się dzieuszyne821 piesneczki822, to beki owiec, to gęsie gęgoty.

Jeno u Borynów było cicho i pusto. Hanka poniesła823 się z dziećmi do którejś z kum824, Pietrek się też kajś825 zapodział, a Jagusia nie pokazała się jeszcze od nieszporów, że tylko Józka zwijała się kole826 wieczornych obrządków.

Ślepy dziad siedział w ganku, nastawiał gęby na chłodnawy wiater, mruczał pacierz, a pilnie nasłuchiwał Witkowego boćka, któren kręcił się w podle827 rychtując przyczajonym dziobem w jego nogi.

– Cie… Żebyś skisł, zbóju jeden! A to me828 kujnął! – mruczał zbierając pod siebie kulasy829 i machał wielkim różańcem, bociek odleciał parę kroków i znowu zachodził przemyślnie z boku z wyciągniętym dziobem.

– Słyszę cię dobrze! Już ci się nie dam. Jaka to jucha zmyślna! – szeptał, ale że w podwórzu rozległo się granie, to oganiając się kiej niekiej830 różańcem zasłuchał się w muzyce z lubością.

– Józia, a kto tak szczerze rzępoli?

– A Witek! Wyuczył się od Pietrka i teraz cięgiem831 dudli, jaże uszy puchną! Witek, przestań, a załóż koniczyny źrebakom! – wrzasnęła.

Skrzypki umilkły, zaś dziad cosik832 se833 umyślił, bo skoro Witek przyleciał pod chałupę, rzekł do niego wielce dobrotliwie:

– Weź tę dziesiątkę, kiej834 tak galancie wyciągasz nutę.

Chłopak uradował się ogromnie.

– A zagrałbyś to i pobożne pieśnie, co?

– Co ino posłyszę, to wygram.

– Hale, każda liszka835 swój ogon chwali. A taką nutę wygrasz, co? – i beknął po swojemu piskliwie a zawodzący.

Ale Witek nawet nie dosłuchał, skrzypki przyniósł, zasiadł pobok836 i przegrał rychtyk837 to samo, a potem rznął insze, jakie tylko słyszał w kościele, i tak sprawnie, jaże838 się dziad zdumiał.

– Cie, na organistę byłbyś zdatny!

– Wszyćko839 wygram, wszyćko, nawet i takie dworskie, i takie, co je śpiewają po karczmach – przechwalał się rozradowany, wycinając od ucha, jaże840 kury zagdakały na grzędach, gdy Hanka nadeszła i zaraz go przepędziła, bych841 Józce pomagał.

Do cna842 już ściemniało na świecie, ostatnie zorze gasły, a wysokie, ciemne niebo rosiło się gwiazdami, wieś już kładła się spać, jeno843 od karczmy zalatywały dalekie pokrzyki i brzękliwe głosy muzyki.

Hanka siedziała przed gankiem, karmiąc dziecko i pogadując z dziadkiem o tym i owym; cyganił844 jucha, jaże845 się kurzyło, ale nie przeciwiła mu się, myśląc swoje i tęsknie w noc poglądając.

Jagna nie wróciła jeszcze, nie siedziała również i u matki, bo zaraz z wieczora poszła na wieś do dzieuch, jeno co nikiej846 nie wysiedziała, tak ją cosik847 ponosiło. Jakby ją kto za włosy wyciągał, że w końcu już sama jedna łaziła po wsi. Długo patrzyła we wody pogasłe i drżące od powiewów, w rozruchane848 ździebko849 cienie, we światła, co leciały z okien na gładź stawu i marły nie wiada850 kaj851 i przez co! Rwało ją gdziesik852, że poleciała za młyn, aż na łąki, kaj już leżały ciepłe kożuchy białych mgieł i czajki śmigały nad nią z krzykiem.

Słuchała wód padających z upustu w czarną gardziel rzeki, pod olchy wyniosłe i jakby śpiące, ale ten szum zdał się jej jakimś żałosnym wołaniem i skargą nabrzmiałą płaczem.

Uciekła i patrzała w młynarzowe okna, buchające światłem, gwarami a brzękiem talerzy.

Tłukła się od brzega wsi do brzega jak ta woda obłędna, co ujścia na darmo szuka i w nieprzebyte wręby bije żałośnie.

Żarło ją cosik, czego by i wypowiedzieć nie sposób, ni to był żal, ni to tęsknica, ni to kochanie, a oczy miała pełne suchego żaru i w sercu wzbierał wrzący, straszny szloch.

Nie wiada853, laczego854 znalazła się przed plebanią, jakieś konie pod gankiem biły niecierpliwie kopytami, świeciło się tylko w jednym pokoju, grali w karty.

Napatrzyła się do syta i poszła opłotkami, które dzieliły Kłębową gospodarkę od proboszczowskich ogrodów. Przesuwała się lękliwie pod żywopłotem, obwisłe gałęzie wisien muskały ją po twarzy zrosiałymi listeczkami. Szła bezwolnie, nie wiedząc, kaj855 ją niesie, aż niski dom organistów zastąpił jej drogę.

Wszystkie cztery okna świeciły i stały otwarte.

Przytuliła się w cień pod płot i zajrzała do środka.

Organistowie wraz z dziećmi siedzieli pod wiszącą lampą popijając herbatę, zaś Jasio chodził po pokoju i cosik rozpowiadał.

668kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
669jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
670kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
671jeszczech (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
672zapowiedzie (daw., gw.) – zapowiedzi (B.lm). [przypis edytorski]
673podniesły (gw.) – podniosły. [przypis edytorski]
674jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
675zapowiedzie (gw.) – zapowiedzi (M.lm); uroczyste ogłoszenie w kościele parafialnym mającego się odbyć ślubu. [przypis edytorski]
676niesąc (gw.) – niosąc. [przypis edytorski]
677dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
678cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
679turbacja (daw., gw.) – kłopot. [przypis edytorski]
680leda (daw., gw.) – lada. [przypis edytorski]
681kiejby (gw.) – gdyby. [przypis edytorski]
682nie chwacić (daw., gw.) – nie starczyć. [przypis edytorski]
683se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
684sie (gw.) – się. [przypis edytorski]
685kiej (gw.) – kiedy, gdy. [przypis edytorski]
686me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
687jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
688kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
689przyletę (gw.) – przylecę. [przypis edytorski]
690se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
691ociec (daw., gw.) – ojciec. [przypis edytorski]
692barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
693bych (gw.) – tu: by, aby. [przypis edytorski]
694póde (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
695wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
696dobre ludzie (gw.) – dobrzy ludzie. [przypis edytorski]
697przewiedzieć się (gw.) – dowiedzieć się. [przypis edytorski]
698przyniese (gw.) – przyniosę. [przypis edytorski]
699la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
700chyciła (gw.) – chwyciła. [przypis edytorski]
701barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
702każden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
703dzieuszyne (gw.) – dziewczęce. [przypis edytorski]
704jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
705kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
706wszędy (gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
707gniot – tu: tłok, ścisk. [przypis edytorski]
708kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
709jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
710spokoić (gw.) – uspokajać. [przypis edytorski]
711ruchać (daw., gw.) – ruszać. [przypis edytorski]
712podniesły (gw.) – podniosły. [przypis edytorski]
713kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
714la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
715jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
716lekciej (gw.) – lżej. [przypis edytorski]
717poredzi (gw.) – poradzi; tu: potrafi. [przypis edytorski]
718honorny (gw.) – honorowy. [przypis edytorski]
719wycug – wyżywienie i utrzymanie. [przypis edytorski]
720bieder (gw.) – bioder. [przypis edytorski]
721borg – kredyt, pożyczka. [przypis edytorski]
722kole (gw.) – wokół. [przypis edytorski]
723przyźba a. przyzba – wał usypany z ziemi dokoła podmurówki dawnej chaty wiejskiej, często obłożony kamieniami a. deskami; daw. ludzie na wsi zwykli odpoczywać siedząc na przyzbie i mając za oparcie ścianę chałupy. [przypis edytorski]
724żali a. zali (daw., gw.) – czy. [przypis edytorski]
725kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
726zarno (gw.) – zaraz. [przypis edytorski]
727la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
728latoś (daw., gw.) – w tym roku. [przypis edytorski]
729przednówek – okres przed nowymi zbiorami. [przypis edytorski]
730łoni (daw., gw.) – w zeszłym roku. [przypis edytorski]
731kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
732ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
733sfolżeć (daw., gw.) – osłabnąć. [przypis edytorski]
734rad (daw., gw.) – tu: chętnie. [przypis edytorski]
735wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
736lebo (gw.) – albo. [przypis edytorski]
737gdziesik (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
738deliberować – rozmyślać, roztrząsać. [przypis edytorski]
739skrzepić – wzmocnić. [przypis edytorski]
740turbacja (daw., gw.) – kłopot. [przypis edytorski]
741niełacno (daw., gw.) – niełatwo. [przypis edytorski]
742gnietąc (gw.) – gniotąc. [przypis edytorski]
743kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
744baczyć (daw., gw.) – uważać, pamiętać. [przypis edytorski]
745wyrywać (gw.) – tu: gonić, biec. [przypis edytorski]
746cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
747pomiarkować (gw.) – zrozumieć. [przypis edytorski]
748la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
749stojał (gw.) – stał. [przypis edytorski]
750sielnie (gw.) – mocno, silnie; tu: bardzo. [przypis edytorski]
751w kapelusie (gw.) – w kapeluszu. [przypis edytorski]
752kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
753kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
754jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
755la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
756wzieni (gw.) – wzięli. [przypis edytorski]
757me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
758bez (gw.) – przez. [przypis edytorski]
759buczysz (gw.) – płaczesz. [przypis edytorski]
760proch – tu: kurz, pyłek, paproch. [przypis edytorski]
761przódzi (gw.) – wcześniej. [przypis edytorski]
762wiela (daw., gw.) – wiele. [przypis edytorski]
763alkierz – osobna izba w rogu budynku; w domach mieszkalnych używana często jako sypialnia. [przypis edytorski]
764podrobnie (gw.) – szczegółowo. [przypis edytorski]
765wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
766weźta (gw.) – weźcie. [przypis edytorski]
767tylachna (gw.) – tyle, tak dużo. [przypis edytorski]
768la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
769miarkujta (gw.) – miarkujcie; miarkować: rozumieć, pojmować. [przypis edytorski]
770ino (gw.) – tylko. [przypis edytorski]
771deliberować – rozmyślać, rozważać. [przypis edytorski]
772frasobliwie (daw., gw.) – w zmartwieniu. [przypis edytorski]
773omentra (gw.) – geometra. [przypis edytorski]
774chycić (gw.) – chwycić. [przypis edytorski]
775działy – tu: dzielenie ziemi. [przypis edytorski]
776radoście (gw.) – radości (M.lm). [przypis edytorski]
777zapusty – karnawał; czas po święcie Bożego Narodzenia (25 grudnia), a przed Wielkim Postem, stanowiącym okres obejmujący 40 dni przed świętem Wielkanocy, (termin Wielkanocy jest zmienny i wypada w pierwszą niedzielę po pierwszej wiosennej pełni księżyca). [przypis edytorski]
778dzieucha (gw.) – dziewucha, dziewczyna. [przypis edytorski]
779miescki (gw.) – miejski. [przypis edytorski]
780kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
781żydy – tu: o wyznawcach judaizmu. [przypis edytorski]
782jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
783pedzieć (gw.) – powiedzieć. [przypis edytorski]
784laczego (gw.) – dlaczego. [przypis edytorski]
785waju (gw.) – wam. [przypis edytorski]
786wierzta (gw.) – wierzcie. [przypis edytorski]
787potrza (gw.) – potrzeba. [przypis edytorski]
788jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
789pódę (gw.) – pójdę. [przypis edytorski]
790jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
791la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
792wyśta (gw.) – wyście; skrót od: wy jesteście. [przypis edytorski]
793wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
794obertelek (gw.) – guzik. [przypis edytorski]
795przemawiać się (gw.) – kłócić się. [przypis edytorski]
796sielny (gw.) – tu: wielki. [przypis edytorski]
797barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
798la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
799arak – mocny napój alkoholowy (40–80%) o smaku anyżu. [przypis edytorski]
800galancie (gw.) – porządnie, elegancko; tu: bardzo. [przypis edytorski]
801ruchać (gw.) – ruszać. [przypis edytorski]
802chybać (gw.) – łapać. [przypis edytorski]
803orzydle (gw.) – gardło. [przypis edytorski]
804la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
805łyskać (daw., gw.) – świecić. [przypis edytorski]
806drzeć – tu: zadzierać. [przypis edytorski]
807cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
808jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
809wyciepnąć (gw.) – wyrzucić. [przypis edytorski]
810kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
811był robił (daw., gw.) – forma daw. czasu zaprzeszłego; znaczenie: robił (wcześniej w stosunku do innych działań i zdarzeń wyrażonych również w czasie przeszłym). [przypis edytorski]
812jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
813kiej (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
814kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
815ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
816napity (gw.) – tu: pijany. [przypis edytorski]
817spokoić się – uspokajać się. [przypis edytorski]
818śpik (gw.) – sen, senność. [przypis edytorski]
819kiej niekiej (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
820kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
821dzieuszyny (gw.) – dziewczęcy. [przypis edytorski]
822piesneczki (gw.) – piosneczki, piosenki. [przypis edytorski]
823poniesła się (gw.) – poniosła się; tu: poszła. [przypis edytorski]
824kuma – sąsiadka, znajoma. [przypis edytorski]
825kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
826kole (daw., gw.) – wokół, koło. [przypis edytorski]
827w podle (daw., gw.) – pod, wzdłuż. [przypis edytorski]
828me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
829kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
830kiej niekiej (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
831cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
832cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
833se (gw.) – sobie. [przypis edytorski]
834kiej (gw.) – kiedy; tu: skoro, jeśli. [przypis edytorski]
835liszka (daw., gw.) – lis. [przypis edytorski]
836pobok (gw.) – z boku, obok. [przypis edytorski]
837rychtyk (gw.) – dokładnie. [przypis edytorski]
838jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
839wszyćko (gw.) – wszystko. [przypis edytorski]
840jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
841bych (gw.) – tu: aby, żeby. [przypis edytorski]
842do cna (gw.) – do końca, zupełnie. [przypis edytorski]
843jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
844cyganić – zmyślać, oszukiwać. [przypis edytorski]
845jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
846nikiej (gw.) – nigdzie. [przypis edytorski]
847cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
848rozruchane (daw., gw.) – rozruszane; ruszające się. [przypis edytorski]
849ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
850nie wiada (gw.) – nie wiadomo. [przypis edytorski]
851kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
852gdziesik (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
853nie wiada (gw.) – nie wiadomo. [przypis edytorski]
854laczego (gw.) – dlaczego. [przypis edytorski]
855kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]