Za darmo

Agady talmudyczne

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

XI. I pomszczę ich krew!

Rabi Jochanan powiedział:

– Biada narodom świata. Nie ma dla nich odkupienia. Za zrabowaną Żydom miedź – powiada prorok Izajasz w imieniu Boga – odbiorę złoto. Za żelazo i drewno – miedź. Za kamienie – żelazo. Co zaś mogę odebrać za rabiego Akiwę i jego towarzyszy?

Na to pytanie odpowiada prorok Joel w imieniu Boga:

– „I pomszczę ich krew, której dotąd nie pomściłem”.

Rabi Meir

Zarobki rabiego Meira

Rabi Meir był soferem. Można śmiało powiedzieć, że jako kopista Tory był prawdziwym artystą. Za swoją pracę otrzymywał trzy srebrniki tygodniowo. Jeden srebrnik wydawał na jedzenie i picie, drugi na odzież, a trzeci na wspieranie ubogich uczonych.

Spytali go kiedyś uczniowie:

– Rabi, innym nie żałujesz pieniędzy, a swoim dzieciom nie dajesz. Dlaczego?

– Uważam to za zbędne, bo jeśli moje dzieci będą pobożne i uczciwe, to Bóg ich z pewnością nie opuści. Powołam się tu na króla Dawida, który tak powiedział: „Byłem młody, dziś jestem starcem i nigdy nie widziałem, żeby pobożny człowiek został przez Boga opuszczony, a jego dzieci żebrały. Jeśli zaś moje dzieci nie będą pobożne, to nie widzę potrzeby troszczyć się o los wrogów Boga”.

Sam rabi Meir opowiada o sobie:

– Kiedy przyszedłem do rabiego Iszmaela uczyć się Tory, ten zapytał mnie: „Synu mój, czym się trudnisz?”. – Odpowiedziałem mu, że trudnię się przepisywaniem Tory. Wtedy on powiedział do mnie:

„Synu mój! Praca, którą wykonujesz, jest święta. Jedna bowiem zbędnie dodana lub opuszczona litera może spowodować zagładę świata”87.

Rabi Meir występuje przeciwko nasi

Rabi Szymon ben Gamliel miał tytuł nasi (książę), rabi Meir chacham (mędrzec), rabi Natan zaś był Aw Beit-Din (przewodniczący Izby Sądowej)88.

W sanhedrynie był zwyczaj, że kiedy do bet ha-midraszu wchodzili Szymon ben Gamliel, rabi Meir i rabi Natan, wszyscy obecni wstawali z miejsc.

Z tego równego traktowania nie był zadowolony rabi Szymon ben Gamliel, który miał najwyższy tytuł nasi.

Nie omieszkał dać temu wyraz:

– Cóż to – powiedział – czy nie ma już różnicy między mną a nimi?

I powiedziawszy to, wprowadził poprawkę do obowiązującego dotąd zwyczaju. Odtąd, kiedy nasi wchodził do bet ha-midraszu, wszyscy mieli wstawać i dopóki on nie powiedział „siadajcie”, dopóty nie mieli prawa usiąść.

Kiedy zaś do bet ha-midraszu wchodził Aw Beit-Din, obecni mieli się ustawiać w dwa szeregi tworzące szpaler, przez który przewodniczący mógł przejść do swego krzesła. Dopóki on nie usiadł na krześle, dopóty ludzie stali.

Kiedy rabi chacham wchodził do bet ha-midraszu, wszyscy mieli wstawać, ale jedni wstawali, a drudzy, po zerwaniu się z miejsc, natychmiast siadali z powrotem. I tak to trwało, aż chacham usiadł na swoim krześle.

Tak się złożyło, że tego dnia, kiedy nasi Szymon Ben Gamliel wprowadził tę poprawkę, nie było w bet ha-midraszu ani rabiego Meira, ani rabiego Natana. Kiedy następnego dnia przyszli do bet ha-midraszu, zauważyli, że ludzie nie wstają przed nimi jak zwykle. Zdziwili się. Co to ma znaczyć? Zapytani o to ludzie odpowiadają im, że to nasi wprowadził poprawkę do dawnego zwyczaju. Zabolało to ich.

– Jak to – powiada rabi Meir do rabiego Natana – ja jestem chacham, a ty Aw Beit-Din, nasi zaś bez naszej wiedzy wprowadził poprawkę. Musimy przeciw niemu wystąpić. Zaproponujemy mu, żeby wygłosił referat na temat traktatu Ukcin89. Wiem, że temat ten zna słabo. Znajdzie się w kropce. Wtedy my wystąpimy, cytując słowa z Psalmów: „Kto wysłowi potężne dzieła Pana. Kto ogłosi cała chwałę Jego?”. W ten sposób usuniemy go i ty zostaniesz nasi, a ja Aw Beit-Din.

O ich zamiarze dowiedział się rabi Jaków ben Karszi. Postanowił nie dopuścić do tego, żeby Szymon ben Gamliel został obrażony. Natychmiast udał się do rabiego Szymona. Wszedł do pokoju na poddaszu i zaczął głośno i wyraźnie czytać traktat Ukcin. Rabi Szymon ben Gamliel, który siedział w pokoju na parterze, doskonale go słyszał, ale bardzo się zdziwił. Co się stało, że jego uczeń nagle zajął się traktatem Ukcin? Widocznie w bet ha-midraszu coś przeciwko mnie knują. Doszedłszy do tego wniosku, zabrał się do studiowania tego traktatu.

Następnego dnia, gdy tylko zjawił się w bet ha-midraszu, poproszono go o wygłoszenie wykładu na temat traktatu Ukcin. Chętnie to uczynił i gdy skończył, oświadczył adwersarzom:

– Dobrze, że zawczasu przygotowałem się do tego wykładu. Inaczej zawstydzilibyście mnie.

Jeśli zaś chodzi o dalsze postępowanie, to polecił nie wpuszczać do bet ha-midraszu rabiego Meira i rabiego Natana. Ci, nie mając dostępu do bet ha-midraszu, zaczęli wrzucać przez okno pytania na kartkach. Jeśli rabi Szymon ben Gamliel odpowiadał na zadawane pytania, to wszystko było w porządku. Jeśli nie odpowiadał w należyty sposób na pytania, sami wypisywali odpowiedzi na kartkach, które wrzucali do bet ha-midraszu. Odezwał się rabi Josi:

– Tora znajduje się na zewnątrz bet ha-midraszu, a my wewnątrz.

Wtedy rabi Szymon ben Gamliel ustąpił i zezwolił im wejść do środka. Zarządził jednak, żeby odtąd ich imiona nie były wymieniane przy żadnej rozpatrywanej i rozstrzyganej kwestii halachy. Dlatego do imienia Meira dodano przydomek Acher, co znaczy „inny – obcy”. Kiedy zaś trzeba było powołać się na rabiego Natana, pomijano jego imię, zastępując je słowem „są tacy, którzy twierdzą”.

I oto pewnej nocy śni się obu sen. Każą im mianowicie pójść do rabiego Szymona i przeprosić go. Rabi Natan uczynił to, natomiast rabi Meir twardo oświadczył, że tego nie zrobi.

– Sen – powiedział – to tylko sen.

Rabi Meir i Acher90

Pewnej soboty rabi Meir wygłosił kazanie przed licznym tłumem zgromadzonym w bet ha-midraszu w Tyberiadzie. W tym samym czasie jego dawny nauczyciel Elisza spacerował po rynku. Donieśli o tym rabiemu Meirowi, który szybko się tam udał. Na widok rabiego Meira Glisza zapytał go:

– O czym miałeś dzisiaj kazanie?

– Zacząłem kazanie od wersetu z Księgi Joba: „I rozmnożył Bóg Jobowi w dwójnasób wszystko, co posiadał”.

W tym miejscu Elisza mu przerwał:

– Twój nauczyciel, rabi Akiwa, inaczej to skomentował: „Od samego początku Bóg pobłogosławił ostatnie lata Joba”. To znaczy, że uczynił to przez wzgląd na jego pierwsze lata, podczas których wyróżniał się pobożnością i dobrymi uczynkami. Dobrze, a co potem?

– Potem zacytowałem werset z Księgi Kaznodziei: „Koniec rzeczy jest lepszy od jej początku”.

– Co na to powiedziałeś?

– Powiedziałem, że człowiek, który w młodości zrobił kiepski interes, na starość zyskał. W życiu często tak się dzieje. W młodości człowiek źle się prowadzi, ale na starość staje się dobry i pobożny.

– Twój rabi Akiwa – przerwał mu znowu Elisza – inaczej to zinterpretował: „Lepszy jest koniec wtedy, kiedy początek był dobry”. Posłuchaj, powiem ci, co mi się przydarzyło. Mój ojciec Awuja należał do najznamienitszych ludzi swego czasu. Na uroczystość mego obrzezania zaprosił najważniejsze osobistości Jerozolimy. Wśród nich byli także rabi Eliezer i rabi Jehoszua. Podczas uczty wydanej na koniec uroczystości obrzezania zaczęto śpiewać pieśni żydowskie i greckie. Rabi Eliezer powiedział wtedy do rabiego Jehoszui: „Oni sobie śpiewają, a my co? Nic nie będziemy robili”. Wszczęli tedy rozmowę na tematy naukowe. Zaczęli od Biblii, przeszli do Proroków i od nich do Pism. Padały świeże, żywe, pełne treści słowa, jakby rodem z góry Synaj. I wokół nich rozgorzał ogień. Na ten widok ojciec mój powiedział: „Skoro siła Tory jest tak potężna, to ślubuję wszystko zrobić, aby mój narodzony syn, jeśli będzie zdrowy, poświęcił się całkowicie Torze”. I właśnie dlatego, iż jego zamysł nie wypłynął tylko z czystej miłości do Boga, Tora się przy nim nie utrzymała… Ale mów dalej. O czym jeszcze prawiłeś w swoim kazaniu. – O znanym wersecie z Pisma: „Nie można oceniać Tory miarą złota, czy szkła. Nie można jej kupić w taki sposób, jak się kupuje złote naczynia”.

 

– I coś ty na to powiedział?

– „Złoto i szkło” to właśnie Tora, którą trudno nabyć niczym złote naczynie. I łatwo ją stracić, tak jak się traci szklane naczynie.

– Akiwo, twój rabi powiedział o tym inaczej: „Tak jak można skleić rozbite naczynia ze złota i szkła, tak ma się też rzecz z uczonym. Jeśli zgrzeszy, może się poprawić i nawrócić”.

– Jeśli tak – powiedział rabi Meir – nawróć się i ty.

– Ja już nie potrafię.

– Dlaczego?

– Pewnego dnia, a była to sobota w Jom Kipur, urządziłem sobie konną przejażdżkę po ulicy tuż za bet ha-midraszem. Usłyszałem wtedy głos z nieba: „Nawróćcie się zuchwałe dzieci, wróćcie do Mnie. Wtedy Ja wrócę do was. Do was wszystkich oprócz jednego, Achera, który mimo iż doskonale poznał Moją siłę, wystąpił przeciwko Mnie”.

Kiedy osiągnęli granicę szabatu91, Elisza oświadczył:

– Meirze, wróć! Ilość kroków postawionych przez mego konia każe mi sądzić, iż doszliśmy do granicy szabatu.

– Ty także wróć.

– Dla mnie nie ma już drogi powrotu. Już ci raz powiedziałem, że słyszałem, stojąc za kotarą92, głos z nieba: „Wróćcie do mnie zuchwałe dzieci. Wszystkie oprócz Achera”.

Rabi Meir nie ustąpił. Zaprowadził Eliszę do bet ha-midraszu. Tu Elisza zauważył chłopca pogrążonego w nauce. Podszedł do niego i zapytał:

– Chłopcze, jaki werset z przerobionego dzisiaj materiału utkwił ci w pamięci?

Chłopiec bez chwili namysłu odpowiedział:

– „Nie ma pokoju dla występnych”.

Zaprowadził rabi Meir Eliszę do następnego bet ha-midraszu. Tu, w domu nauki, Elisza podszedł do chłopca ślęczącego nad Księgą i zadał mu to samo pytanie:

– Jaki werset zapamiętałeś z dzisiejszej lekcji?

– „Możesz się umyć w wodzie zmieszanej z solą ługową. Możesz nawet użyć mnóstwa mydła. I tak plamy grzechów nie zmyjesz”.

Szybko opuścili drugi bet ha-midrasz i Meir zaprowadził go do trzeciego z kolei. Elisza znowu zagadnął uczącego się tam chłopca o przerobiony dzisiaj materiał.

W odpowiedzi usłyszał:

– „Ach, ty nieszczęsny, dlaczego stroisz się w purpurowe szaty? Dlaczego obwieszasz się złotą biżuterią, malujesz farbą oczy? Na próżno chcesz się upiększyć. Twoi wielbiciele wzgardzili tobą. Duszy twojej pragnę”.

I w ten sposób przyszło im odwiedzić aż trzynaście bet ha-midraszów. I we wszystkich Elisza usłyszał różne w formie, ale takie same w treści złowróżbne cytaty-odpowiedzi na swoje pytanie.

Ostatni chłopiec, do którego Elisza się zwrócił, zacytował mu następujący werset:

– „I powiedział Bóg do raszy93: «Nie tobie głosić moje Prawo!»”.

A że chłopiec trochę się jąkał, wyszło mu nie „rasza”, ale „r-r-elisza”.

Słowa chłopca tak wzburzyły Eliszę, że ten podniesionym głosem zawołał:

– Gdybym miał w ręku nóż, tobym go zarżnął.

Opowiadają, że Elisza często wchodził do domów nauki, w których chłopcy się uczyli, i wykrzykiwał:

– Dlaczego młodzi chłopcy trwonią czas na nieważnych zajęciach? Przecież każdy z nich mógłby z pożytkiem dla siebie i dla innych mieć jakiś fach w ręku. Każdy z nich mógłby być budowniczym domów albo stolarzem, czy też malarzem lub krawcem.

Słowa Eliszy podziałały negatywnie na uczących się chłopców. Porzucili uczelnię, zostawili księgi i przestali się uczyć. Opowiadają też, że Elisza miał usta pełne greckich pieśni. Zdarzało się, że gdy siedział w bet ha-midraszu, często wypadały mu zza pazuchy heretyckie książki.

Jak to się stało, że Elisza zszedł z prostej drogi? Opowiadają, że pewnego razu nauczał w dolinie Ginosar. Którejś soboty zauważył Żyda, który wszedł na wierzchołek palmy i dobrał się do gniazda ptaków. Wygarnął z niego matkę piskląt i spokojnie zszedł z drzewa. W wieczór zaś kończący sobotę zobaczył drugiego Żyda, który wspiął się na drzewo i odpędziwszy najpierw matkę, jak nakazuje Tora, zabrał pisklęta. Zaledwie jednak zszedł z drzewa i dotknął ziemi, ukąsił go jadowity wąż. śmierć była natychmiastowa. Zastanowił się Elisza:

– Co to znaczy, że Tora nakazuje: „Odeślij matkę i dzieci możesz wziąć. Za to dobrze ci się będzie wiodło i długich lat dożyjesz”.

Jak ten werset ma się do tego Żyda? Czy dobrze mu się wiodło? Czy dożył długich lat? Co o tym sądził rabi Akiwa, Elisza nie wiedział. Ten zaś powiedział: „Dobrze ci się będzie wiodło na świecie, który jest arcydobry i dożyjesz długich lat w świecie wieczności”.

Inni ludzie znów opowiadają, że Elisza zobaczył biegnącą świnię z językiem Chucpita-Meturgemana w pysku, krzyknął wtedy:

– Czy język ust, z których sypały się słowa niczym perły, ma lizać kurz?

Po tym wydarzeniu Elisza odstąpił od żydostwa i wtedy zaczęto go nazywać Acher. Stał się inny, obcy.

W jakiś czas potem Elisza ben Awuja zachorował. Na wieść o jego chorobie przyszedł go odwiedzić jego były uczeń rabi Meir. Zaraz po przekroczeniu progu mieszkania rzekł do Eliszy:

– Zawróć ze złej drogi!

– Nie wiem, czy w niebie mnie przyjmą. Czy nie jest aby za późno?

– Nie. Jest przecież napisane: „Wołałem do Ciebie i uzdrowiłeś mnie. Podniosłeś z otchłani duszę moją”.

Elisza na dźwięk tych słów rozpłakał się i zaraz umarł.

– Zdaje mi się – oświadczył rabi Meir – że Elisza opuścił ten świat ze skruchą i żalem.

Kiedy go chowano, nagle spadł na jego grób słup ognia. Powiadomiony o tym rabi Meir natychmiast pobiegł na cmentarz i płaszczem nakrywszy płonący grób, powiedział:

– Dopóki ja jestem na tym ciemnym jak noc świecie, możesz spokojnie leżeć do rana. Kiedy zaś nastanie dzień, nadejdzie ów jasny, świetlisty świat, i jeśli miłosierny Bóg użyczy ci zbawienia, to, rzecz jasna, wszystko będzie w porządku. Jeśli natomiast Bóg nie zechce cię zbawić, ja to uczynię. Klnę się na Boga, że to zrobię. Śpij spokojnie do rana.

I ogień natychmiast zgasł.

Raba bar Szila spotkawszy kiedyś Eliszę, zapytał go:

– Jak myślisz, co porabia Bóg, oby był błogosławiony?

– Ustala halachy, powołując się przy tym na opinie mędrców z wyjątkiem rabiego Meira.

– Dlaczego Bóg pomija rabiego Meira?

– Ponieważ rabi Meir uczył się Tory u Achera.

– Co w tym złego? Rabi Meir dostał od Achera jakby owoc granatu. Miąższ wyssał, a skorupę wyrzucił.

– Myślę, że teraz Bóg na pewno już mówi: „Meir, mój syn, tak powiada”.

Dobry brat

W południowym regionie Ziemi Izraela pewien właściciel zajazdu wszedł w spółkę z rozbójnikami. Budził w nocy swoich gości i tak do nich powiadał:

– Zbierajcie się w drogę. Teraz jest najlepsza pora. Słońce nie parzy. Powietrze jest świeże i rześkie. W sam raz do odbywania podróży. Zresztą ja wam będę towarzyszył.

Zachęceni jego słowami goście ubierali się, brali swoje bagaże i wyruszali w drogę. Kiedy znaleźli się w sporej odległości od domu zajezdnego, napadali na nich rozbójnicy i ogołociwszy ich do cna, dzielili się ich mieniem z właścicielem zajazdu.

Traf chciał, że pewnego dnia zatrzymał się w tym zajeździe rabi Meir. Właściciel jak zwykle obudził w środku nocy rabiego Meira, namawiając go do wyruszenia w drogę. Rabi Meir, tknięty przeczuciem, rzekł do niego:

– Nie mogę teraz wyruszyć w drogę, ponieważ czekam tu na mego brata.

– Gdzie jest twój brat?

– W bożnicy.

– Powiedz mi, jak się nazywa twój brat, to pójdę po niego.

– Nazywa się Ki tow94.

Właściciel zajazdu nie zwlekając poszedł do bożnicy i zaczął wołać:

– Ki tow! Ki tow!

Daremnie wołał, bo nikt się nie odezwał.

Nad ranem rabi Meir wstał, odwiązał osła i wyruszył w drogę. Gospodarz zapytał go:

– Gdzie jest twój brat, na którego czekałeś?

– Już jest tu. Już świeci słońce. „I widział Bóg, że to było dobre”.

Zwrócił zastaw

Pewnego razu w wieczór kończący sobotę, podczas kazania rabiego Meira w bet ha-midraszu, umarli nagle w domu jego dwaj synowie. Matka położyła obu synów na jednym łóżku, po czym przykryła ich prześcieradłem.

Przyszedłszy do domu, rabi Meir zapytał żonę, gdzie są synowie?

– Poszli do bet ha-midraszu.

– Właśnie stamtąd wracam. Ich tam nie było.

Był już czas odprawienia hawdali95. Żona podała Meirowi kielich wina. Ten pożegnawszy sobotę, znowu zapytał o synów. Tym razem głosem wyrażającym zniecierpliwienie:

– Co to ma znaczyć, że nie ma ich w domu? Gdzie mogą teraz być?

– Wiem, że mają takie miejsce, do którego często chodzą. Uspokój się, zaraz wrócą.

I powiedziawszy to, postawiła przed nim kolację na stole. Czekała, aż skończy jeść i wtedy zapytała, czy może mu zadać pytanie.

– Możesz pytać – odpowiedział.

– Wczoraj jakiś człowiek dał mi pewną rzecz do przechowania. Dzisiaj ma ją odebrać. Jak myślisz, czy powinnam mu ją zwrócić?

– Co za pytanie? Oczywiście, że tak. Rzecz przyjętą w zastaw należy bezzwłocznie oddać.

– Musiałam czekać na twoją zgodę. Bez niej nie zwróciłabym jej.

I powiedziawszy to, wzięła go za rękę i zaprowadziła do pokoju, w którym pod prześcieradłem leżeli obaj zmarli synowie. Odchyliła prześcieradło i oczom rabiego Meira ukazały się martwe ciała synów.

Wybuchnął gwałtownym płaczem i zaczął lamentować:

– Oj, dzieci moje! Oj, synowie moi! Mistrzowie i nauczyciele moi! Swoim zachowaniem zasłużyliście na moją miłość. Przez swoją wiedzę staliście się moimi nauczycielami. Znajomością Tory rozjaśniliście moje oczy.

– Mężu mój, dopiero przed chwilą powiedziałeś mi, że zastawioną rzecz należy bezwzględnie zwrócić właścicielowi. Bóg dał i Bóg odebrał. Niech będzie błogosławione Jego Imię.

Niech znikną grzechy

Rabi miał za sąsiadów bardzo złych i mocno zdemoralizowanych ludzi, którzy przysparzali mu tak wielu zmartwień, a nawet cierpień, że zaczął modlić się o śmierć dla nich. Jego żona, Bruria, usłyszawszy, o co jej mąż się modli, powiedziała do niego:

– Nie, mężu mój! Uważam, że nie należy się modlić o śmierć dla grzeszników, ale o śmierć dla samych grzechów. Chodzi o to, żeby grzechy przestały istnieć. Żeby ustały i zniknęły na zawsze. Już w słowach Dawida zawarty jest sens tego, co mówię: „Niech znikną grzechy, wtedy nie będzie grzeszników”. Lepiej, mężu mój, módl się o to, żeby nasi sąsiedzi stali się lepsi.

I rabi Meir postąpił tak, jak radziła mu żona.

I modlitwa odniosła skutek. Sąsiedzi stali się z dnia na dzień porządnymi, uczciwymi ludźmi.

Z przypowieści rabiego Meira

Opowiada rabi Jochanan:

– Rabi Meir zwykł był w swoich wykładach dla szerszej publiczności posługiwać się w jednej trzeciej halachą, w jednej trzeciej agadą i w jednej trzeciej przypowieścią. Przypowieści zaś miał bez liku, a mówiąc dokładnie, znał ich trzysta. Ze wszystkich tych przypowieści zachowały się trzy: „Ojcowie jedli cierpkie grona. A synom ścierpły zęby”. „Rzetelna waga – rzetelne odważniki”96, „Sprawiedliwy z nieszczęścia się uwolni. Nieszczęście zaś dotknie niesprawiedliwego”.

 

„Ojcowie jedli cierpkie grona”. – Pewnego razu głodny wilk napadł na lisa, aby go pożreć. Powiada wtedy lis do wilka:

– Na ile ci wystarczę? Chyba na jeden ząb. Popatrz na mnie. Sama skóra i kości. Jeśli chcesz mieć prawdziwą przyjemność, to posłuchaj mnie. Niedaleko stąd, na podwórzu znanego mi Żyda, w związku z nadchodzącą dziś sobotą przygotowuje się smaczne jadło do sobotniej uczty. Zgłoś się na ochotnika do pomocy w ich przygotowaniach i przypadnie ci w udziale smaczny kęsek.

Posłuchał wilk rady lisa i pobiegł na podwórze żydowskiego gospodarza. Na widok wilka wybiegli z domu Żydzi z kijami w rękach i dotkliwie go poturbowali. Ledwo uszedłszy z życiem, wilk dopadł lisa i zaczął go z wściekłości besztać i grozić zemstą:

– Ty – ryknął – taki, owaki! Chciałeś mnie wystrychnąć na dudka! Zaraz dostaniesz za swoje. Rozszarpię cię na strzępy.

– Nie gniewaj się – uspokajał go lis. – Wiedz, że zostałeś pobity tylko z powodu sprawek twego ojca, który kiedyś pomagał na tym podwórzu Żydom przy przygotowaniu uczty sobotniej i nadmiernie się przy tym obłowił.

– No to jak? Mam pokutować za grzechy ojca?

– A jak myślisz, głuptasie? Tak już jest na tym świecie. „Ojcowie jedzą kwaśne, a dzieciom cierpną zęby”. Widzę, żeś bardzo głodny i zmęczony. Chodź ze mną, to ci wskażę miejsce, gdzie się najesz do syta.

I powiedziawszy to, zaprowadził go do studni, na której leżał wałek z nawiniętym na obu końcach sznurem, do którego przyczepione były dwa wiadra. Kiedy podciągało się do góry jedno wiadro, drugie opuszczało się w dół i można było zaczerpnąć wody. Wsiadł lis do górnego wiadra i opuścił się na dół. Dolne wiadro poszło wtedy w górę. Nachylił się wilk nad studnią i zawołał do lisa:

– Hej, lisie, co tam robisz?

– Znalazłem tu smaczny kąsek. Kawał świeżego, białego sera. Sama rozkosz. Po prostu rozpływa się w gębie. Musisz to sam zobaczyć!

Spoziera wilk w głąb studni. Odbijający się w wodzie księżyc wygląda rzeczywiście jak okrągły, sprasowany kawałek sera.

– Lisie – woła wilk – powiedz mi, jak mam się do niego dobrać?

Pyta i zawczasu oblizuje się na myśl o czekającej go rozkoszy.

– Bardzo prosto – odpowiedział lis. – Wsiądź do wiadra na górze i sprawę masz załatwioną.

Wsiadł wilk do górnego wiadra, które od razu zaczęło opuszczać się w dół. W tym czasie drugie wiadro z lisem w środku wjechało do góry.

– Nażryj się! Nażryj! – krzyknął do wilka lis z góry. – Niech ci to pójdzie na zdrowie.

– Nie ma tu nic do żarcia! Oszukałeś mnie, ty chytra bestio! Powiedz mi lepiej, jak się stąd wydostać?

– A siedź sobie tam bez końca. Jako że jest napisane: „Sprawiedliwy uwolni się od nieszczęścia, niesprawiedliwy zaś znajdzie się na jego miejscu”. Jest także inny werset: „Rzetelna waga – rzetelne odważniki”.

87„zbędnie dodana lub opuszczona litera może spowodować zagładę świata” – najmniejszy błąd może przeinaczyć intencję Boga. [przypis tłumacza]
88nasi (książę), chacham (mędrzec), Aw Beit-Din (przewodniczący Izby Sądowej) – trzy tytuły w kolejności ich znaczenia zarezerwowane dla najważniejszych członków sanhedrynu. [przypis tłumacza]
89Ukcin – traktat o czystościach i nieczystościach. [przypis tłumacza]
90Acher – przydomkiem Acher nazwano nauczyciela rabiego Meira, Eliszę ben Awuję, gdy ten zbłądził. [przypis tłumacza]
91osiągnęli granicę szabatu – w sobotę wolno oddalić się od miasta nie więcej niż na dwa tysiące łokci. [przypis tłumacza]
92słyszałem, stojąc za kotarą – za kotarą Sądu Najwyższego, gdzie rozstrzygany jest los człowieka. [przypis tłumacza]
93rasza – występny, grzesznik, złoczyńca. [przypis tłumacza]
94Ki tow – „Że jest dobre”. [przypis tłumacza]
95hawdala – (z hebr. oddzielenie, oddalenie; z jid. hawdołe) dzieło oddzielenia światła od ciemności dokonane przez Boga. To także nazwa ceremonii i modlitwy. [przypis edytorski]
96„Rzetelna waga – rzetelne odważniki” – skrót przypowieści Salomona (11): „Waga fałszywa jest ohydą dla Pana, lecz pełne odważniki podobają Mu się” i z Trzeciej Księgi Mojżeszowej: „Będziecie mieli wagi rzetelne, odważniki rzetelne”. [przypis tłumacza]