Za darmo

Froim

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Nie przerywaliśmy, a stary Żyd westchnął głęboko i tak ciągnął dalej:

– Oj… oj… to było dawno, bardzo dawno; panowie młodzi nie żyliście jeszcze na świecie, ale ja żyłem, pana Brzozowskiego dziadek żył wtenczas… Na nasze plecy zwaliła się cała góra, bo taka była wola od Pana Boga… Myśmy nie płakali, myśmy nie wyrzekali, bo wiadomo, że czasem Pan Bóg daje nieszczęście dlatego, żeby z tego nieszczęścia zrobiło się szczęście. Więc myśmy cierpieli i chwaliliśmy Pana Boga: pan Brzozowski nieboszczyk po swojemu, a ja po swojemu, i prosiliśmy Go, żeby dał nam wytrzymać nieszczęście, a z tego nieszczęścia żeby zrobił szczęście. No, Pan Bóg nie wysłuchał, miał inszą wolę, insze swoje pomyślenie i z nieszczęścia nie dał szczęścia, ale chciał próbować ludzi i dał jeszcze gorsze nieszczęście. On tak chciał, i to trzeba też przyjąć… Jak rosa pada na ziemię, to z tego lepiej zboże rośnie; jak pada płakanie z ludzkich oczów, to także nie darmo. Od tego Pan Bóg trzyma tysiące aniołów, żeby oni to płakanie zapisali, zważyli, zmierzyli i zrobili całą sumę, co kiedyś będzie Jemu do rachunku potrzebna. Nie wiem ja, czy panowie mnie dobrze zrozumieli, ale to wiem, że mówię sprawiedliwie, jak prawda jest, jak się należy. Świat nie jest teraz porządny, bo ludzie Pana Boga zapomnieli, wyrzucili z swego serca dobroć, a w to miejsce włożyli złość, zawziętość, zawiść, chciwość, że jeden drugiemu toby, jak nie przykładając pies, z gardła wszystko chciał wydrzeć, jeden drugiego chciałby ze wszystkiem zniszczyć, zgubić… Źle, źle, bardzo jest… a ja się spodziewam jeszcze gorzej…

– Dlaczego pan jesteś takim pesymistą, panie Froim? – zapytałem.

– Ja nie rozumiem, co to słowo znaczy – odpowiedział – i nawet nie chcę rozumieć; ja nie jestem ani taki, jak pan powiada, ani taki, jakby kto mógł myśleć… ja jestem stary Żyd… z dawnych Żydów.

– Stary?

– Stary, panie, stary Żyd, nie dzisiejszy… to jest różnica… I to wino, które panowie pijecie, jest inne, niż dzisiejsze… i wszystko dzisiejsze jest inne, niż dawne… tylko moc od Pana Boga zawsze jednakowa, tylko Jego słowo się nie odmieni…

Powiedziawszy to, zamyślił się smutnie.

Już noc zapadła, w stancyi zrobiło się ciemno, rozczochrana Żydóweczka przyniosła cienką szabasówkę w wysokim lichtarzu mosiężnym i postawiła ją przed nami. Czerwony płomyk tej świeczki rzucał na ścianę i podłogę fantastyczne cienie. Mosiężny żyrandol szabasowy, uczepiony u pułapu, wydawał mi się, niby pająk potworny, niby owa góra nieszczęścia, która wali się, jak mówił Froim, na ojców, na dzieci i na dzieci tych dzieci, – a sam Froim, poważny, siwobrody starzec, w owem oświetleniu niepewnem, migotliwem, zdawał się być prorokiem, wołającym: biada wam, biada! boście zatwardzili serca wasze, jak kamienie!

Konie już były napasione i wypoczęte. Maciek też zaprzągł je i z łoskotem zajechał przed karczmę. Pożegnaliśmy się z Froimem, który odprowadził nas do drzwi i rzekł w progu:

– Nie omijajcie, panowie, nie omijaj pan, panie Brzozowski, naszego miasteczka i starego Froima…

Znajdziecie tu jeszcze trochę tego wina, co Francuzów pamięta… ale wstąpcie niedługo, bo czas ucieka, oj, oj, jak on ucieka! on tak ucieka, jak ptak na skrzydłach, on tak ucieka, jak wiatr, który wieje po polach… a co trochę dmuchnie, to trochę z sobą zabierze… Śpieszcie więc, panowie, bo już niedługo powiecie, że i takich ludzi, jak nieboszczyk pan Brzozowski, niema, i takiego wina, co Francuzów pamięta, też niema… i starego Froima także niema…

– Żyj pan jeszcze sto lat – rzekłem, wsiadając na bryczkę.

– Dziękuję za dobre słowo – odrzekł – ale cobym ja tu robił?

– Jakto?

– Z kim miałbym żyć? kiedy powiadam panu, że już z dawnych czasów nic niema, nawet… i wstyd, i smutno takie słowo powiedzieć… dziś nawet Żydów, jak się należy, także już niema…

Inne książki tego autora