DUDAS
Więc my szczęśliwie dobry skład zdybali; boć szukamy – miasta, państwa, kędy by nam lepiej było jak w owem, z któregośmy przybyli.
PUCHACZ
Jeśli się dowiedzieć chcecie, kędy jest gorzej, to bym mógł łacniej tem służyć. Bądźcie przekonani, że żaden naród na całym świecie nie umie sobie postąpić, a żaden król rządzić.
BURZYCKI
A przecie wszyscy jakoś żyją.
PUCHACZ
To właśnie najgorzej! Ale cóż was wypędziło z ojczyzny?
BURZYCKI
To wcale nieznośne urządzenie. Uważ35 waćpan. Czyśmy w domu siedząc luleczkę36 kurzyli, czy poszli łyknąć dobrego starego winka; – to zupełnie nikt naszych trudów wynagrodzić nam nie chciał. Co byśmy robić największą mieli chętkę, to najsurowiej było zakazane, a było tylko spróbować37 – to za najlepsze chęci jeszcze nas karano.
PUCHACZ
Ależ bo to moi panowie! zdajecie się mieć jakieś dziwne pojęcia.
DUDAS
O bynajmniej! największa część naszych przyjaciół podziela to nasze zdanie!
PUCHACZ
Ależ jakiegoż to miasta szukacie właściwie?
BURZYCKI
Niezrównanego! takiego co by to było miękko, dobrze wyścielone; kędy by zawsze było błogo, szczęśliwie!
PUCHACZ
Ależ, bo są różne rodzaje szczęścia.
BURZYCKI
A więc szukamy miasta, kędy by co dzień nieochybnie na wyborne obiadki zapraszano.
PUCHACZ
Hm.
DUDAS
Takiego miasta, kędy by znamienici ludzie korzystne położenie swoje z nami, pospolitszemi, chętnie podzielać chcieli.
PUCHACZ
He!
BURZYCKI
Właśnie takiego miasta, kędy by rządzący czuli, co lud, co biedaków dolega38.
PUCHACZ
Dobrze!
DUDAS
Tak jest! takiego miasta, kędy by majętni ludzie chętnie odsetki płacili, by tylko ich kapitały wziąć – do przechowania.
PUCHACZ
Tak!
BURZYCKI
Miasta, kędy entuzjazm żyje, kędy by człowiek, skoro raz co dobrego zrobił albo dobrą książkę napisał, natychmiast uzyskał prawo żądania przez resztę żywota, by mu wszystko, co pragnie, bezpłatnie dostarczano.
PUCHACZ
Waćpan literatem, pisarzem jesteś?
BURZYCKI
A! zapewne.
PUCHACZ
Waćpan też?
DUDAS
Tak jest! jak wszyscy moi współobywatele.
PUCHACZ
Więc przed mój trybunał należycie!
DUDAS
Gdybyś pan zechciał użyć wpływu swego, by nam lepiej płacono.
PUCHACZ
Nie troszczę się o to.
BURZYCKI
By z dzieł naszego nakładu przedruków nie robiono.
PUCHACZ
To mnie nie obchodzi.
DUDAS
Miasta, kędy by ojciec i matka tak okropnie się nie krzywili, gdy się człek do ich nadobnych zbliży córeczek.
PUCHACZ
Jak?
BURZYCKI
Miasta, kędy by małżonek o utrapieniach życzliwego, bezżennego młodzieńca miał przecie zdrowe pojęcia!
PUCHACZ
Co?
DUDAS
Miasta, w którem szczęśliwy autor, ni szewcom, ni krawcom, ni rzeźnikom, ni szynkarzom opłacać by się nie potrzebował, w którem by się nadobna lubcia z wdziękami swemi gwałtem narzucała, bo tam kiedyś serduszko jej wzruszyłem.
PUCHACZ
A cóż wy to sobie myślicie? Do kogo żeście to przyszli?
BURZYCKI
Jak to?
PUCHACZ
Kędyż znajdę słowa, któremi bym swawolę waszą zdołał wyrazić?
DUDAS
Kędy indziej, był na doręczu zapas nie lada! —
PUCHACZ
Haniebnie! a co gorzej szkaradnie! a co jeszcze gorzej bezbożnie! a co najgorzej głupio39!
BURZYCKI
Na najwyższym stanął szczeblu.
PUCHACZ
Dla was nie ma innej drogi, tylko albo do domu – wariatów – albo do domu poprawy.
odchodzi
PAPUGA
Ależ na Boga! Panowie! co robicie? Tak rozsądnymi ludźmi być się zdajecie, a mój pan taki rozsądny mąż!
BURZYCKI
Toteż rozsądni ludzie właśnie najmniej się między sobą zgodzić mogą.
PAPUGA
Taki poważny mąż ptak – ptaków!
BURZYCKI
O! tak! on? istny dudek, bo się w błocie gnieździ.
DUDAS
Raczej kukułka, bo w cudzem gnieździe jaja niesie.
PAPUGA
Moi panowie! okropnie cierpię.
BURZYCKI
My także – głód i pragnienie.
PAPUGA
Ach! cierpienia moje, nierównie są sroższemi! bo są cierpieniami duszy. Czyż to być nie może, by tak zacni, tyloma darami wyposażeni, tak znamienici mężowie, w jednym celu działać i połączeni Dobre, Doskonałe utworzyć zdołali?
BURZYCKI
Jakoś się to tam zrobi. – Myślę atoli, tymczasem ratując honor domu, co nam przedstawicie.
PAPUGA
Panowie zdają się być szczególnymi znawcami. Nie zechcąż mi łaskawie pozwolić, bym się z swojemi słowiczkami i skowroneczkami mogła40 popisać.
DUDAS
Wiatr i piana!
PAPUGA
No! usłyszycie moich lubych, najmilejszych, chwile nasze wieczną radością wieńczących śpiewaków.
BURZYCKI
Postępowiczu, kochany Postępowiczu!
PAPUGA
O ty mój maleńki, ruchliwy, lekkoskrzydlny, świergoczący – czystodźwięczny skowroneczku, ty gościu świeżo zoranej grzędy, niech usłyszym twój głosik, wzbudź w nas podziw i radość!
BURZYCKI
Doskonały do napisania ody na cześć miernej śpiewaczki.
Za sceną śpiewa skowronek – tymczasem Papuga swe uniesienie, a słuchacze zdziwienie okazują
PAPUGA
Dzięki ci! niezmierne dzięki!
BURZYCKI
Głód niezmierny głód!
DUDAS
Pragnienie, niezmierne pragnienie! Nie masz tu gdzie w pobliżu jakiego źródła?
BURZYCKI
Nie masz tu kędy borówek, malin, czernic – choćby głogu, by czemkolwiek zapełnić otchłań mego żołądka?
PAPUGA
Posłuchajcie no jeszcze słowiczka mojego, błogo czarującego śpiewaka, ożywiciela nocy! Wzbudź, wywołaj uśpione uczucia! ożyw rozkoszą puch każdy i przetwórz mnie od szpony do dzioba w istne uczucie!
DUDAS
Czy tylko nierozwlekłe będą te trele?
BURZYCKI
Właśnie to jest jego forsą41. – Jak się słowiczek rozśpiewa, – to mu chyba kark trzeba skręcić, chcąc przerwać urocze tony.
Słowik za sceną, śpiewa długo tkliwą arię
PAPUGA
Brawo! brawo! mój słowiczku! To mi wyraz! rozmaitość!
BURZYCKI
Istna komedia niemiecka! końca jej trudno doczekać!
DUDAS
Wcale ładny jego głosik – chciałbym go też z bliska zoczyć42.
PAPUGA
Na dobitek jeszcze rondeau43 najmilszego skowroneczka. W jego śpiewie, ręczę panom, jest coś humorystycznego.
W ciągu śpiewu skowronka Burzycki takt wybija – wreszcie tańczyć zaczyna
PAPUGA
Na Boga! któż takt wybija? na wyraz uważać trzeba!
BURZYCKI
W muzyce takt tylko słyszę, to jedno nogi porusza.
Śpiew nie ustaje, Burzycki skacze
DUDAS
Głód mnie już w szaleństwo wprawia.
Dudas poczyna skakać, Puchacz występuje wołając
PUCHACZ
Nie skończąże44 się te wrzaski?
Burzycki pochwyca Puchacza, Dudas Papugę i zmuszają ich tańczyć; gdy skowronka śpiew skończony, Burzycki i Dudas klaszczą w dłonie wołając
DUDAS, BURZYCKI
Brawo! brawo!
Za sceną powstaje wrzawa
DUDAS
Cóż ja słyszę! jakiż to wrzask! jakie szumy!
BURZYCKI
Wszystkie gałęzie ożyły.
DUDAS
Słyszę piski i krakania, widzę niezliczoną zgraję ptastwa się skupiającego.
Niebawem ptastwo występuje
BURZYCKI
Jakaż to pstra, śmieszna gawiedź! Same błyszczaki! Zwietrzyły nocnego wroga swego, potężnego krytyka!
DUDAS
Cóż to za dziwaczny grzebień! jak się to stworzenie gapi!
BURZYCKI
Ów się śmieszniej wyczupirzył, toteż pocieszniej wygląda.
DUDAS
Patrz! ów trzeci jaki sensat45! Już walną składa radę.
BURZYCKI
Zanim na jedno się zgodzą, to dobre nastaną czasy.
DUDAS
Biada! tłum się mnoży, skupia; złowrogim przylot drobiazgu! Jak to drypta46, jak się dziwi, podskakuje, płoszy, wraca! Biada nam! biada! przepadniem! Cóż to za zgraja stworzeń szkaradnych! Jakże ohydna śmierć nam zagraża, od nieprzyjaciół plugawych47.
BURZYCKI
Co ci się marzy. Mnie chętka bierze spożyć kilkoro.
DUDAS
Śmiałki zawsze kończą smutnie. Historia przykład podaje. I ty zginiesz, i ja zginę, nie doznawszy z tego i najmniejszej przyjemności.
BURZYCKI
Czytałeś Regula48 dzieje?
DUDAS
Niestety!
BURZYCKI
A Cicerona49?
DUDAS
Czytałem!
BURZYCKI
Nie każdy mąż wielki naturalną śmiercią umierać musi.
DUDAS
Gdybyś mi pierwej był to powiedział!
BURZYCKI
Zawsze jeszcze dosyć wcześnie.
DUDAS
Na to żeś mi dawał takie nauki? Zawsześ mnie upominał, że człowiek tak żyć powinien, jakby stu lat chciał dożyć? że zawsze porządnym, umiarkowanym – powściągliwym i pod wszelkim względem skromnym być powinien? Nie przyrzekłeś mi prawej i nadobnej żonki, jeśli się tak sprawować będę, jak się nasi panicze nie sprawują? A teraz tak haniebnie mam zaginąć? Gdybym pierw był o tem wiedział, to bym tę odrobinę mej młodości przecie jakoś był użył.
BURZYCKI
Nie żałuj, żeś był cnotliwym!
DUDAS
Knują zdradę, ostrzą dzioby, ścieśniają szeregi – uderzą na nas.
BURZYCKI
Zabezpieczże sobie plecy, ściągnij czapkę na uszy broń się – rękawem. Każdy zwierz i błazen, każdy otrzymał od bogów właściwe sobie środki obrony.
PTAK PIERWSZY
Nie traćcie ni chwili! To oni! najniebezpieczniejsze wrogi nasze! To ludzie!
PTAK DRUGI
Ptaszniki? Nie przebaczcie żadnemu z nich uderzcie na nich rączo; połączonemi siły.