Za darmo

Bezwstydnie krótkie

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Bo właściwie nawet nie wypada, żeby panna z dobrego domu urodziła nagle dziecko.

– Po pierwsze: nie nagle. A po drugie: po co zaraz dziecko? – W Paryżu jest doktór, który tam coś szczepi małpom i wcale dzieci nie mają. – Człowiek majętny, na stanowisku. – Dlaczego by nie miał pojechać z nią do Paryża? – A ja – będę się mogła nawet wystarać o paszport ulgowy. – Zobaczysz, że będzie dobrze.

– Boję ja się tego dobrego.

– Pan nie wierzysz? – I ja nie wierzyłem. – Ale są. – Wiem na pewno. – Już dawno. – Wtedy nazywali się – wolnomularze. – Tylko panie, ani słówka. Nie wolno o nich. Ani mru-mru. – Wszystko – oni. – Wojna – masoni. – Dolar – masoni. – Jakaś tam, panie, heca – masoni. Tylko, na miły Bóg, ani słowa, że ja to panu… Bo sprzątną… Uważasz pan? – Sprzątną bez pardonu. – I nikt się nie ośmieli nawet – dać znać do komisariatu. – Otrują i – cicho sza. Utopią – i sza. – Panie kochany, człowiekowi włosy dęba stają.

– Więc co robić?

– Nic. – Sza! Życie każdemu miłe.

– Doprawdy – niesprawiedliwi jesteśmy. Że mogą się ubrać w brylanty, smacznie zjeść i siedzieć w loży – nawet tego im nie użyczyć? Toć oni, niebożęta, nic innego nie mają. – Zresztą: ich to tak jeszcze bawi.

– No właśnie: wróciłam późno. Więc co? – Z chłopcami! – No tak – z chłopcami. – Dosyć tej opieki! – Bylem na czas przyszła do biura. – A mama mi może zabroni? – Jestem na posadzie. Jestem niezależna. – Może mam się kłaść do łóżka z kurami – z maszyną do pisania? Chce mnie mama wtrącić w perwersję? Dobre sobie. – — – Przestań się dąsać, matulu. – Jak będziesz grzeczna, i ciebie wprowadzę w świat.

– Wyspiański? Owszem. Ale słuchaj: margrabina. Niewidoma córka. – I on się poświęcił. Potem ona go z takiego niebezpieczeństwa. A żebrak był spadkobiercą tego, co na galerach. – Spotkali się i dopiero zaczął ją całować. Takie piękne. – Płakałam. Śnił mi się. – Jaki szlachetny! – Bo gdyby nie (zapomniałam – jakieś takie włoskie imię), gdyby nie ten łotr, mogli się10 jeszcze w pierwszym tomie pobrać. Tyle cierpieć: dwa tomy. – Ale i Wyspiański niczego.

– Ależ to oszustwo.

– Niech i tak będzie.

– Więc?

– Więc ideały, mój kochany, dobre dla pensjonarek. A ty jesteś przecież mężczyzną. W twoim wieku trzeba się już zacząć szanować. Nie wolno się kierować fantazjami.

– Więc mam okradać Polskę?

– A kto ją ma okradać, jeśli nie my? Wolisz może, żeby Żydzi?

– Ani my, ani oni.

– Dzieciak jesteś. Stary dzieciuch. Wstydź się.

– Powiadam mu: stać cię, to używaj. Pyta się – jak, co? Więc ja: wszystko. – Samochód – gramofon – kino – szampan – foxy11 – jazzy12 – czekolada – karty – troty13 – filantropia – pijama14 – zegar z dewizą złotą – obrazy ręczne – portrety olejne – bomboniery – bukiety – brązy – psy – kobiety. Co najdroższe! A on nie: mówi, że trzeba oszczędzać. No i leży. I gdybym go nie uprzedzał. Ale mówię: „Patrz tylko jak ja”. – No i co? – Ano nic. Ja mam, a on… Szkoda, bo dobry nawet, tylko lekkomyślny chłop. – Oszczędzał. – No i co? – A uprzedzałem – mówiłem.

– Powiadasz: handel – Już myślałem nawet. – Ale patrz: przyjdzie ci Żyd i masz z nim jak równy z równym. Zacznie się z tobą targować. Powie, że drogo, że mu się nie podoba. A ty nic: przecie to klient. Musisz być dla niego uprzejmy. – No bo klient. – Zrozum tylko: nie wolno ci go wziąć za kark i na cztery wiatry. Nie wolno ci nawet tupnąć nogą i posłać do cholery. Ani: „parchu jeden”, ani „Żydzie parszywy”. Nic – kundman15. – Niee, to nie dla mnie. Już myślałem.

– Mylisz się, mój kochany. Wcale nie bankructwo. Nie płacę, bo nie mam. Jak będę miał, zapłacę. Bankructwo – to zupełnie co innego. – Bankrutują, proszę ja ciebie, Żydzi, bo na bankructwach zarabiają. Nie my.

– Ale ty przecież masz i nie płacisz?

– Przepraszam cię. Nie mogę w okresie ekonomicznego kryzysu zostawić siebie i rodziny bez grosza. To nie znaczy bankrutować. Nie mam na zapłacenie. To chyba wystarcza.

– Wolę Żyda. Tak. Będę to głośno mówił. Niech wiedzą. Żyd zarobi, ale i mnie da. – Żyd za mądry, żeby puścić z torbą16. – Jeżeli oszuka, przynajmniej nawymyślam od złodziei – pijawek. – Nasz gorszy. – Okradnie, a ty milcz. – Jeszcze obrażony. – Nie wiem, czy mu za mało. Wygląda, że z łaski okradł. – Głośno będę. Kogo się mam bać? – Powiedział na dodatek, że nie mam głowy do interesów. – Ja nie, a on ma. Złodziej – szuja – mądrala. I co mu powiem: Żyd? – Nie. – Zaciśnij zęby i milcz. Ładne czasy…

10gdyby nie ten łotr, mogli się – dziś popr.: mogliby się. [przypis edytorski]
11fox, foks (daw.) – tu: fokstrot. [przypis edytorski]
12jazzy – dziś: jazz. [przypis edytorski]
13troty – niejasne; być może jest to druga część słowa „fokstroty”. [przypis edytorski]
14pijama – dziś: piżama. [przypis edytorski]
15kundman (daw.) – klient. [przypis edytorski]
16puścić z torbą – dziś popr.: z torbami. [przypis edytorski]