Lecz Idalka wolała wierzyć studentowi, bo zresztą to, co mówił radca, było zupełnie niezrozumiałe. Kto by na niego zważał? A Fredzio opowiada takie zabawne historie, o których ona potem musi długo myśleć.
Spojrzała znów na swoje kwiatki: zwiesiły główki, gdyż były zmęczone; rozumie się, jeżeli całą noc tańczyły! Mogły być nawet chore.
Wzięła bukiet z wazonikiem i poszła do innych zabawek, ustawionych w kącie na małym stoliczku. Było ich tam bardzo dużo i na ziemi pod stolikiem i w szufladzie. Lalka Zosia spała już w swoim łóżeczku, lecz Idalka ją obudziła.
– Musisz wstać, Zosiu – rzekła – i ustąpić na tę noc łóżka, kwiatkom. Są chore i potrzebują wypoczynku, a ty sobie możesz poleżeć w szufladzie.
I wyjęła z łóżeczka lalkę, która zrobiła minę bardzo niezadowoloną, ale ze złości nie powiedziała ani słówka.
Potem ułożyła kwiaty na poduszce i okryła je kołderką.
– Teraz leżcie sobie i odpoczywajcie, a ja wam przyrządzę herbaty, żebyście się napiły i do jutra były zdrowe – powiedziała.
Zasunęła starannie firanki nad łóżkiem, aby im słońce z rana nie świeciło w oczy i odeszła na palcach.
Przez cały wieczór wciąż myślała o tym, co jej Fredzio opowiadał, a nim się położyła sama do łóżeczka, zbliżyła się cichutko do okna, na którym stały śliczne kwiaty mamy: tulipany i hiacynty, odsunęła firankę i szepnęła im z uśmiechem:
– Wiem, że będziecie na balu tej nocy.
Ale kwiaty udały, że nic nie rozumieją, żadnym listkiem nie poruszyły, Idalka wiedziała jednak, co ma o tym myśleć.
Długo dziś nie mogła zasnąć, bo wciąż myślała, jakby to było przyjemnie popatrzyć na śliczne kwiaty, tańczące w zamku królewskim. Ach, żeby to zobaczyć choć raz jeden!
– Czy też moje kwiatki naprawdę tam będą? – szepnęła cichuteńko i zasnęła.
W nocy się obudziła. Śniło jej się o kwiatach, o Fredziu i nieznośnym radcy, który na wszystko wygadywał. W pokoju było cicho: na stoliku paliła się nocna lampka, ojciec i mama spali.
– Czy też moje kwiaty leżą jeszcze w łóżeczku Zosi? – pomyślała. – Ach, jak bym się chciała przekonać!
Podniosła się troszeczkę i spojrzała na drzwi uchylone do drugiego pokoju. Tam były jej kwiaty i wszystkie zabawki. Zaczęła nasłuchiwać i zdawało jej się, że ktoś tam ślicznie gra na fortepianie, ale tak delikatnie i cichutko, jak jeszcze nigdy dotąd nie słyszała.
– To pewno kwiaty tańczą! – szepnęła z zachwytem. – Ach, mój Boże, jakże bym chciała to zobaczyć!
Nie śmiała jednak podnieść się z łóżeczka, aby nie zbudzić mamy.
– Może one tu przyjdą – pomyślała znowu. Ale kwiaty nie przychodziły. Muzykę słychać było coraz lepiej, śliczną, ale cichutką.
Na koniec Ida dłużej wytrzymać nie mogła. Wyszła pomalutku z łóżka i na palcach podeszła do drzwi uchylonych. Zajrzała. Co za widok! Ach, cóż tam zobaczyła!