Za darmo

Oczekiwanie

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Około północy posłaniec przyniósł mi list od mojego kochanka. – Umiem go jeszcze na pamięć.

– Czy syn pani powrócił? – Ja go nie odszukałem. Czekam na dole, nie chcę wchodzić o tak późnej godzinie.

Napisałam na tym samym kawałku papieru ołówkiem:

– Jan nie powrócił. – Trzeba, żebyś go pan znalazł.

Całą noc spędziłam na fotelu w oczekiwaniu. Dochodziłam już do szaleństwa, porywała mię chęć krzyczeć, to znowu gdzieś biedz, lub tarzać się po ziemi. Nie poruszyłam się atoli nawet, czekałam i czekałam. – Co się stanie? – Chciałam odgadnąć, chciałam się dowiedzieć… Nie byłam wstanie jednak nic przewidzieć, mimo szalonych wysiłków mej myśli i głębokiej męczarni duszy.

Obawiałam się teraz, ażeby się oni nie spotkali. Coby uczynili? Jakby postąpił mój syn. Straszne wątpliwości szarpały mną, dziwne przypuszczenia roiły się w mej duszy.

Pokojówka moja, która nie wiedziała o niczem, przychodziła co chwilę i spoglądała na mnie, myśląc może, żem oszalała. Odesłałam ją, nie mówiąc do niej ani słowa. Ona pobiegła po lekarza, który przyszedłszy zastał mię wśród silnego ataku nerwów. Złożono mię do łóżka. Wywiązało się u mnie zapalenie mózgu. Gdy po długiej chorobie odzyskałam przytomność, spostrzegłam przy moim łóżku mojego kochanka, samego… Poczęłam krzyczeć: Mój syn! – Gdzie jest mój syn?…

On nic nie odpowiadał. Ja pytałam dalej:

Nie żyje? – Nie żyje? Czy życie sobie odebrał?

On mi odpowiedział:

– Nie, nie, przysięgam ci. – Mimo wszelkich starań nie mogłem go odnaleść.

Ja, zrozpaczona, oburzona tym niewytłómaczonym a nierozsądnym gniewem, zawołałam:

– Zabraniam ci powrócić, szukać sposobności zobaczenia ze mną, dopóki go nie odnajdziesz. Odejdź.

On wyszedł.

Od tego czasu nie zobaczyłam już więcej ani jednego, ani drugiego i żyję w ten sposób już lat dwadzieścia.

Wyobraź pan sobie i zrozum tę straszną karę, to ciągłe a powolne rozdzieranie mojego serca matki, mojego serca kobiety, zrozum pan to okropne oczekiwanie bez końca… bez końca!…