– Nie wątpię o tem – przerwał Izos – ale czy zbadałeś, że niema ani jednego człowieka, któryby o niej mówił przeciwnie?
– Ja ją widzę taką…
– A czy nie zastanowiłeś się nad tem, że może ty sam tylko taką ją widzisz, że innym przedstawia się ona gorzej, nawet bardzo źle…
– Nie przypuszczam, a zresztą moje uczucie mi wystarcza i nie potrzebuję go potwierdzać cudzemi.
– Słusznie. Gdyby wszakże ktoś uznał ją za brzydką i złą, czy nazwałbyś go niesprawiedliwym?
– Naturalnie.
– Więc kto nie ma twoich oczu, uszu, nerwów, wymagań, gustu… jest człowiekiem złym?
– Ach, ojcze, stawiasz mi sofistyczne potrzaski.
– Nie, mój drogi, ja cię nie chcę mamić, tylko szukam drogi, którą moglibyśmy iść razem.
– Przyznasz, ojcze, że są kobiety, powszechnie uważane za piękne i dobre, lub brzydkie i złe. Do pierwszych należy Lota…
– Wierzę, gdybyś jednak tę Lotę dał niemowlęciu, pozbawionemu piersi matczynej, czy byłoby nią zachwycone?
– Ależ ona jest dziewicą.
– Zatem dziecko ssące przeniosłoby nad nią najszpetniejszą mamkę?
– Któż temu przeczy?
– Ja – nie. Pisałeś mi z drogi, że cię niezmiernie oburzył wódz spartański, który knuł z Persami zdradę przeciw ojczyźnie.
– Nikczemnik! Kruki zdychać będą, jedząc go po śmierci.
– A czy jesteś pewny, że on nie byłby sumiennym i troskliwym pasterzem kóz?
– Łotr pozostanie zawsze łotrem.
– W takim razie, nie naczerpawszy sitem wody, która przez nie przeleci, połamiesz je jako bezużyteczne nawet do przesiania mąki?
– To co innego. Są ludzie w każdej czynności podli.
– I ja widzę różnicę. Narzędzia stwarza człowiek i wyraźnie wskazuje ich użyteczność, więc wszystkie są przydatne; ludzi zaś stwarza natura i nie objaśnia, do czego są zdolni, więc niektórzy tylko, odgadnięci w swej użyteczności i niezbłąkani w swem przeznaczeniu, wydają nam się rozumni i uczciwi. Gdybyśmy wszyscy zdołali poznać swoje przyrodzone cele…
– Tobyśmy zbrodniarzów dusili w kolebkach.