Za darmo

Wilija

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Wszyscy przeszli do izdebki i poklękli na ziemi…

– „Pobłogosław, Panie, te dary…” – mówił z przejęciem Błażej, a inni powtarzali za nim…

Tylko mały Józuś nie uczuwał tego nastroju religijnego, pierwszy wygramolił się za stół na ławę i wybrał swoją łyżkę, a w czasie modlitwy zjadł dwa opłatki, rozważnie pominąwszy leżący przed sobą, bo wiedział, że ten mu i tak nie ucieknie…

Z przejęciem tej ważnej chwili obsiedli stół, a gdy gospodyni pownosiła miski i zajęła swe miejsce, poczęli się łamać opłatkiem… Łamali się naprzemian wszyscy, po dwa, po trzy razy. Dzieci chichotały głośno, komornica łzy miała w oczach; powaga chwili rysowała się w twarzy Błażeja i żony jego… Ręka mu drżała, gdy jej podawał opłatek…

– Niech Pan Bóg dobry pozwoli dożyć… doczekać drugiej wiliji w szczęściu… zgodzie – pocałował krucze włosy żony. Komornica się nażyczyć nie mogła obojgu, że ją tak przygarnęli…

Wesołość powróciła, gdy matka podała pierwszą miskę. Rzucili się zgłodniali i wyławiali drewnianemi łyżkam okrągły groch w brunatnej wodzie… Potem szła kapusta z grochem i suszonemi grzybami, polewka śliwowa z ziemniakami, na ostatku karpiele ze słodkiem mlekiem…

Dwie miski wypróżnili z kretesem, na trzeciej zostało na dnie mało co, na ostatniej najwięcej…

Najedli się do syta, jak w żadnym dniu całego roku – i to była ich „wilija”…

Matka pozlewała resztę jadła bydłu na polanie.

– Przecie i ono czuje, że dziś o północy zjawi się Zbawiciel światu – mówił Błażej. – Niech zje, niech i ono ma wiliję, jak się patrzy…

Po wieczerzy, ojciec wniósł podłaźniczkę do izdebki, siadł przy stole i począł wycinać nożyczkami kółka z opłatków kolorowych. Dzieci przysunęły się ku niemu, zapatrzone, szczęśliwe, jak nigdy…

Gdy gospodyni wyjęła upieczone kołacze i wyniosła na chłód, a Tereska skończyła odbywać się z bydłem – wszyscy znaleźli się razem w ciepłej izbie, gwarząc wesoło i ubierając podłaźniczkę…