Za darmo

Sonata Belzebuba

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

SAKALYI

Ach – więc i tego mi nie oszczędzono! Istvanie, zaklinam cię: bądź moim jedynym przyjacielem. Teraz jestem zupełnie sam. Jesteś hrabia – możemy być na równi. Ja ci oddaję wszystko. Nie ma już dla mnie kobiet na świecie.

ISTVAN

Zapomniał pan, że mieliśmy się bić, panie baronie. Pan mnie obraził. Kocham tylko mego mistrza, Księcia Ciemności.

SAKALYI

Nie – bić się nie będę. Za dużo nieszczęść. Mam dosyć tego wszystkiego. Koniec.

strzela sobie w skroń. Krzyk w saloniku. Baronowa pada

DE ESTRADA

Me cago en la barba del Belzebubo. Czuję zapach migdałów. Baronowa łyknęła cjankali32. Ratujmy ją. A zresztą wszystko jedno, ja też przechodzę do piekła.

BALEASTADAR

O nie! Nie jestem specjalistą od trójkątów małżeńskich. Drugi raz ci się nie uda, Józiu. Uwiedzenia żony nawet sam Belzebub nie przebacza.

strzela w Don Josego, który wali się na progu piekła, twarzą ku scenie.

RIO-BAMBA

Za dużo trupów, na Belzebuba! Walą jak w strzelnicy. My, starzy mordowarscy ludzie, uciekajmy póki czas. Tędy. Chodź Julio, i ty, stara ciotko. Jesteśmy tu zupełnie zbyteczni.

uciekają na lewo.

CIOTKA

uciekając.

Bądź wielki do końca, Istvanku. Ja już nie mogę na to patrzeć. Jestem za stara na te wasze nowe kierunki.

znikają na lewo. Krystyna jak błędna podchodzi do Istvana.

KRYSTYNA

Ja cię nie opuszczę nigdy. Na najwyższych wyżynach – w życiu, czy w sztuce – będę twoja. Chcę ci tylko służyć. Nie dbam o siebie.

BALEASTADAR

Istvan nie potrzebuje już kobiet, ani niczego w ogóle. On jest skończony. Ale pani może zająć się uporządkowaniem rękopisów – to jest właściwie: maszynopisów. Wszystkie kompozycje, które miał stworzyć, stworzył już – zaczynając od sonaty opus pierwszy, aż do homo… jakby tu powiedzieć: hyperhomogenicznych w swej bezdennej komplikacji i prawie hypnagogicznych ultramadrygałów i interlubryk – wszystko jest tu. O, ta kupa papierów, to wszystko dzieła pośmiertne – oeuvres posthumes33 – zapisane na maszynie do notowania improwizacji. Ale to nie były improwizacje – to dzieła zrodzone z przestrzennych koncepcji w innym wymiarze.

KRYSTYNA

Jak to? Pośmiertne?

BALEASTADAR

Czyż pani nie widzi, że to trup? Teraz zrobimy tournée i ja to wszystko wykonam. Bo jakkolwiek twórcą nie jestem, to jako pianista przewyższam Paderewskiego i Artura Rubinsteina i wszystkich innych o całe rzędy wielkości. Tych rzeczy nikt zagrać nie potrafi, oprócz mnie. On sam ruszyć tego nie może z jego techniką. Zagrał tylko tyle, by mogło być z grubsza zanotowane. Ale trzeba to mettre á point34, rozumie pani, wykończyć rytmicznie. Pani jest zdaje się dość muzykalna?

Istvan stoi bez ruchu.

KRYSTYNA

Tak – uczyłam się trochę.

BALEASTADAR

To dobrze. Pomoże mi pani. To są góry wybuchowych materiałów, ostatnie przebłyski indywidualnego diabolizmu. Jeszcze na chwilę, choćby w artystycznych wymiarach, można zamącić drzemkę usypiającej w społecznym dobrobycie ludzkości. Bo te zbrodnie w imię klas pracujących to nie jest moja specjalność. To nie są właściwie zbrodnie, to diabli wiedzą co. Brzydzę się tym i pogardzam. No – niech pani zabiera się do roboty. Krystyna zagłębia się w kupach papierów, nieprzytomna zupełnie. A ja wykonam teraz na próbę słynną sonatę Belzebuba. Tak to sprawdziła się najidiotyczniejsza legenda Mordowaru idzie do fortepianu i zaczyna grać to, co Istvan grał przy końcu drugiego aktu. Gra wspaniale, z ruchami typowymi rozszalałego pianisty. Podczas pianissima mówi Szczyt ironii, możliwy tylko w naszych podłych czasach: Belzebub, Książę Ciemności, kończy jako pianista!

Istvan obraca się jak automat, idzie w głąb i wychodzi na lewo.

KRYSTYNA

niespokojnie.

Czemu on wyszedł? Gdzie poszedł?

BALEASTADAR

grając cicho.

Nie może znieść tego, że ja lepiej to gram od niego. A po drugie męczy go to, że wie, iż beze mnie nie stworzyłby nic.

Straszliwy krzyk za sceną. Baleastadar gra z furią. Purpurowa zasłona w głębi rozsuwa się. W piekle robi się czerwony mrok. W głębi widać górę Czikla: skalisty szczyt z żyłami śniegu jak w akcie pierwszym – tylko w oświetleniu wschodzącego słońca. U spodu lasy. Na pierwszym planie czarny otwór wśród białawych usypisk kamiennych. Na tle otworu widać Istvana, wiszącego na szelkach na drzewie świerkowym. Do trupa z boku zbliżają się ostrożnie: Ciotka, Rio-Bamba, Babcia i zdejmują go.

BALEASTADAR

wstając od fortepianu.

Teraz widzi pani, dlaczego mówiłem, że dzieła te są pośmiertne. Możemy go nie żałować. I tak żyć by już nie mógł. Przeżył się, a co najważniejsze, przekomponował się na wylot – nie zostało z niego nic. Powiesił się już jako trup. Można dać pokój innym sztukom. Nic demoniczniejszego jak to wskazuje kupę papierów z nich nie wypompujemy do lokai A teraz, błazny, żywo! Dawajcie kufer. Zdążymy jeszcze na express do Budapesztu, który staje w Uj-Mordowar o szóstej piętnaście. Jedziemy na ostatnie wszechświatowe tournée, a potem koniec z Belzebubem.

Lokaje z szaloną szybkością podają kufer, w który Baleastadar razem z Krystyną zaczynają wrzucać papiery.

KRYSTYNA

O, mój Książę Ciemności! Ciebie jednego kocham. Nie odtrącisz mnie teraz. Tu jest jakieś rondo na dwa fortepiany – będziemy grać je razem.

BALEASTADAR

Dobrze – zobaczymy. Dziś w nocy zda pani egzamin przede mną. A co do miłości, to jeszcze się pokaże. Na razie zbrzydły mi erotyczne problemy.

KRYSTYNA

Ach! Dobrze, dobrze – ja się na wszystko zgadzam. Tylko nie zniosłabym już więcej tych mordowarskich nastrojów. Muszę stąd wyjechać i zacząć żyć naprawdę.

BALEASTADAR

No, zgoda – więc czego chcesz! Przecie jedziemy razem do grupy mordowarczyków w głębi, którzy stoją nad trupem Istvana Do widzenia! A nie stwórzcie tam nowej legendy. Drugi raz już się nie sprawdzi tak łatwo.

idzie na lewo, za nim Krystyna, za nimi sześciu lokai dźwiga kufer. Mordowarczycy powiewają chustkami. Daleki świst pociągu. Bicie dalekich dzwonów. Wychodzą drzwiami lewymi piekła.

Kurtyna

26. VI. 1925 r.

P. S. Autor zaznacza, że nie zgadza się na nową pisownię.

32cjankali – cyjanek potasu, silna trucizna. [przypis edytorski]
33oeuvres posthumes (fr.) – dzieła pośmiertne. [przypis edytorski]
34mettre á point (fr.) – dopracować. [przypis edytorski]