Za darmo

Chłopi, Część czwarta – Lato

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Jezus mój kochany! – buchnęła dziękczynnie, wyciągając ręce, łzy pociekły jej z oczów i tak się w niej rozśpiewała radość, że chciało się jej śmiać i krzyczeć, i kajś lecieć, i całować te drzewa, i tulić się do tych pól pośpionych w księżycowej poświacie.

– Jasio przyjeżdża, przyjeżdża – szeptała niekiedy, porywając się nagle jak ptak i leciała, porwana wszystką mocą oczekiwań i tęsknic, jakoby naprzeciw doli swojej i nieopowiedzianemu szczęściu.

Był już późny wieczór, kiej1839 się znalazła z powrotem, w oknach było już ciemno, świeciło się tylko u Borynów, kaj się zebrało sporo narodu, i poszła do domu czekać tego jutra i śnić o Jasiowym powrocie.

Ale na darmo się przewracała z boku na bok, więc skoro matka zachrapała, podniesła się cichuśko i przyokrywszy się w zapaskę siadła pod domem czekać snu albo świtania.

W chałupie Borynów, za stawem, świeciło się jeszcze po jednej stronie i niekiedy szły stamtąd ściszone odgłosy rozmów.

Wpatrzyła się zrazu w drżące na wodzie odblaski światła i zapomniała o wszystkim grążąc się w mgławych i rozmigotanych dumaniach, co ją oprzędły kiej1840 pajęczyny i wraz poniesły w jakiś cichy podwieczór, sczerwieniony od zórz, we wszystek świat nieukojonej tęsknicy.

Księżyc już był zaszedł, płowy mrok obtulał pola, gwiazdy świeciły wysoko i niekiej1841 spadała któraś z taką chyżością i tak gdzieś strasznie daleko, jaże1842 dech w piersiach zapierało i mróz przechodził kości; niekiedy nagrzany leciuśki powiew muskał pieściwie kieby1843 te umiłowane ręce, a czasem z pól podnosił się upalny, rozpachniony wzdych i przejmował serce, jaże się prężyła rozwierając ramiona. To siedziała w dumaniu jeno1844 wszystka i w czuciu niewypowiedzianej słodkości, jak pęd, któren1845 się pręży i wzbiera w sobie… a noc stąpała przez nią cicho i ostrożnie, jakby nie chcąc płoszyć człowieczego szczęścia.

U Borynów cięgiem1846 się świeciło i na drodze stróżował czujnie Witek, by ktoś nieproszony nie podsłuchał, gdyż zeszli się na cichą, przyjacielską naradę przed jutrzejszym zebraniem w kancelarii, na które wzywał wójt wszystkich gospodarzy lipeckich.

W izbie było ciemnawo, jakiś ogarek słabo się ćmił na okapie, że jeno poniektóre głowy można było rozeznać w gęstwie, zeszło się bowiem ze dwadzieścia chłopa, wszyscy, którzy trzymali z Antkiem i Grzelą.

Rocho, siedzący kajś1847 w mroku, tłumaczył szeroko, co by to wyszło la wsi, jeżeli się zgodzą na postawienie szkoły w Lipcach; a potem Grzela nauczał każdego z osobna, co ma powiedzieć naczelnikowi i jak głosować.

Długo w noc radzili, boć nie obeszło się bez kłótni a sprzeciwieństw, ale w końcu zgodzili się na jedno i nim zaświtało, rozeszli się śpiesznie, gdyż nazajutrz trza1848 było dość wcześnie wyruszać.

Tylko Jagusia została jeszcze na przyźbie, jakby już do cna zagubiona w dumaniach i nocy, siedziała ślepa i głucha na wszystko, szepcąc jeno niekiedy niby te gorące słowa nieskończonego pacierza:

– Przyjedzie, przyjedzie!

I kłoniła się bezwolnie, jakby nad jutrem, jakby chcąc dojrzeć, co la niej niesie ten świt szarzejący nad ziemią, z lękiem a radością dając się temu, co miało się stać.

VIII

Przypołudnie dochodziło, skwar czynił się coraz większy i naród1849 już się wszystek zgromadził przed kancelarią, a naczelnika jeszcze nie było. Pisarz raz po raz wychodził na próg i przysłoniwszy dłonią oczy, wyzierał na szeroką drogę obsadzoną pokrzywionymi wierzbami, ale tam się jeno lśniły kałuże, ostałe po wczorajszej ulewie, toczył się z wolna jakiś zapóźniony wóz i kajś niekaj1850 między drzewami zabielała chłopska kapota.

Gromada czekała cierpliwie, a tylko jeden wójt latał kiej1851 oparzony, wyglądał na drogę i coraz głośniej przynaglał chłopów zasypujących wyrwy i doły na placu przed kancelarią.

– Prędzej, chłopcy! Laboga, żeby jeno zdążyć, nim nadjedzie.

– A nie popuśćcie jeno ze strachu – ozwał się z kupy1852 jakiś głos.

– Ruchajta się1853, ludzie! Ja tu po urzędzie1854, nie pora na przekpinki.

– Wójcie, a to jeno Boga się bójcie – zaśmiał się któryś z rzepeckich.

– A któren1855 jeszcze pysk wywrze1856, do kozy1857 każę wsadzić – zakrzyczał srogo wójt i poleciał wyjrzeć ze smętarza1858, że to leżał na wzgórku, do którego szczytem była przywarta kancelaria.

 

Wielgachne, prawieczne drzewa wynosiły się nad nią, kościelna wieża szarzała skroś gałęzi, zaś czarne ramiona krzyżów wychylały się spoza kamiennego ogrodzenia na dachy i drogę wiodącą przez wieś.

Wójt nie wypatrzywszy niczego postawił przy ludziach jednego ze sołtysów, a sam wszedł do kancelarii, kaj1859 cięgiem1860 ktoś wchodził i wychodził, że to pisarz co trochę wywoływał któregoś z gospodarzy, z cicha przypominając zaległe podatki, niezapłaconą składkę na sąd albo jeszcze i coś lepszego. Juści, co ta nikomu nie szły w smak takie wypominki, ale słuchali wzdychający, bo cóż było robić teraz na ciężkim przednówku? Mogli to płacić, kiej1861 niejednemu już i na sól nie starczyło, to mu się jeno1862 w pas kłaniali, jaki taki nawet go w rękę całował, zaś poniektóry i tę ostatnią złotówczynę w nadstawioną garść wtykał, a wszystkie jednako skamlały o poczekanie do żniw lub do najbliższego jarmarku.

Z pisarza chytra była sztuka i przemądrzała, łupił też naród1863 ze skóry, jaże1864 trzeszczało, niby to wszystko obiecywał, a kogo strachał1865 strażnikami, komu bakę w oczy świecił1866, z kim był za pan brat, a od każdego cosik wycyganił, to owsa mu zbrakło, to potrza było młodych gąsek la1867 naczelnika, to przymawiał się o słomę na powrósła1868, że radzi nieradzi przyobiecali, co jeno chciał, on zaś na odchodnym brał co znajomszych na stronę i radził im niby to z przyjacielstwa:

– A uchwalcie na szkołę, bo jak się będziecie sprzeczali, to naczelnik może się rozgniewać i gotów wam jeszcze popsuć zgodę z dziedzicem o las – przestrzegał lipeckich ludzi.

– Jakże to, zgodę robim z dobrej woli! – zdumiał się Płoszka.

– Prawda, ale nie wiecie to: pan z panem zna się, a chłopu zasię1869.

Płoszka odszedł wielce sfrasowany1870, pisarz zaś dalej wywoływał ludzi, a coraz to z drugich1871 wsi, każdego strasząc czym innym, a do jednego niewoląc, że w mig się o tym rozniesło1872 między gromadą.

A niemała kupa zebrała się narodu, zeszło się bowiem przeszło dwieście chłopa, którzy zrazu stojali wsiami, swojaki przy swojakach, że łacno rozeznał, które są z Lipiec, które z Modlicy, a które z Przyłęka lub z Rzepek, bo każda wieś znaczyła się jenszymi1873 ubierami1874, ale skoro się jeno1875 rozeszło, jako1876 trzeba głosować na szkołę, gdyż tak chce sam naczelnik, jęli1877 się mieszać, przechodzić z kupy do kupy i stowarzyszać wedle upodoby1878, że tylko jedna rzepecka szlachta trzymała się z osobna, zadzierzyście a hardo spozierając na chłopów, choć to biedota była taka, że jak się z nich prześmiewali, trzech wypadało na jeden krowi ogon; reszta zaś narodu, splątana kiej1879 grochowiny, poroztrząsała1880 się po placu, sporo chroniło się w cieniu smętarza i przy wozach.

Głównie cisnęli się pod wielką karczmę, stojącą naprzeciw kancelarii w kępie drzew jakoby w tym gaju cienistym, tam się najskwapniej ciżbiąc1881, bo chociaż chłodnawy wiater niezgorzej kolebał polami, spieka1882 jednak podnosiła się okruteczna, dogrzewało, że już niejeden ledwie zipiał i w piwie szedł szukać ochłody. Bez1883 to i karczma była przepełniona, i pod drzewami stali kupami gwarząc z cicha i deliberując1884 nad ową nowiną, wraz też dając pilne baczenie na kancelarię i na pisarzowe mieszkanie po drugiej stronie domu, kaj1885 rwetes1886 i krętanina1887 były coraz większe.

 

Od czasu do czasu pisarzowa wytykała oknem spaśną1888 gębę i krzyczała:

– Śpiesz się, Magda! A żebyś kulasy1889 połamała, tłumoku jeden!

Dziewka przelatywała co trochę przez pokoje, jaże1890 dudniało i brzęczały szyby, jakieś dziecko jęło1891 się wydzierać wniebogłosy, kajś1892 za domem gdakały wystraszone kury, a zziajany stójka jął ganiać kurczątka rozpierzchające po zbożach i drodze.

– Widzi mi się, co1893 będą ugaszczali naczelnika – rzekł któryś.

– Pono1894 wczoraj pisarz przywiózł cały półkoszek1895 napitków.

– Schlają się jak łoni1896.

– Abo to nie mogą, mało to im naród składa podatków, a przeciech1897 nikto1898 im na ręce nie patrzy – wyrzekł Mateusz, ale ktosik1899 zakrzyczał:

– Cichojta, strażniki ano przyszły.

– Jak wilki się włóczą, że ni pomiarkować, kiedy i którędy.

Przycichli jednak trwożnie, gdyż strażnicy zasiedli pod kancelarią, otoczeni przez kupę ludzi, między którymi był wójt, młynarz, a nieco z dala kręcił się kowal pilnie nasłuchujący.

– Młynarz się łasi kieby1900 ten głodny pies!

– Bo go się boją, ten mu najmilejszy!

– Kiej1901 są strażniki, to naczelnika ino patrzeć! – zawołał Grzela, wójtów brat1902, i odszedł na stronę, kaj1903 stał Antek, Mateusz, Kłąb i Stacho Płoszka, poredziwszy1904 ze sobą, rozeszli się między ludzi prawiąc im cosik a przekładając coś ważnego, że słuchali w wielkiej cichości, tylko niekiedy co tam ktoś westchnął, podrapał się frasobliwie albo strzygnął ślepiami ku strażnikom kupiąc się1905 zarazem coraz ciaśniej.

Antek, wsparty plecami o węgieł karczmy, gadał krótko, mocno i jakoby przykazująco, zaś w drugiej kupie pod drzewami Mateusz prawił z przekpinkami, jaże1906 ośmiał się niejeden, a w trzeciej gromadzie przy smętarzu Grzela przemawiał tak mądrze, jakoby z otwartej książki czytał, że ciężko było wyrozumieć.

A wszyscy trzej przyniewalali1907 do jednego: aby nie słuchać naczelnika ni tych, które z urzędami zawdy trzymają, i szkoły nie uchwalać.

Naród przysłuchiwał się w skupieniu kolebiąc się to w tę, to w drugą stronę, właśnie jako ten bór, kiej1908 zamietliwy wiater1909 powieje.

Nikto1910 głosu nie zabierał, kiwali jeno1911 przytakująco głowami, gdyż najgłupszy rozumiał, jako z nowej szkoły tyla jeno będzie pociechy, co każą na nią płacić nowe podatki, a do tego nikomu się nie śpieszyło.

Niepokój jednak ogarniał gromadę, przestępowali z nogi na nogę, jęli1912 chrząkać a pokasływać, a nikt jeszcze nie wiedział, co począć.

Prawda, mądrze prawił Grzeła, prosto do serca trafiał Antek, ale i strach było się przeciwić1913 naczelnikowi a zadzierać z urzędami.

Jeden oglądał się na drugiego, każden1914 się głowił z osobna, zaś wszystkie1915 obzierali1916 się na bogatszych, ale młynarz i co najpierwsi z drugich wsi trzymali się jakoś na uboczu, stojąc jakby z rozmysłem na oczach strażników i pisarza.

Podszedł do nich Antek z przełożeniem, ale młynarz odburknął:

– Kto ma rozum, ten sam wie, jak ma głosować – i odwrócił się do kowala, któren przyświarczał wszystkim, ale kręcił się niespokojnie między gromadą przewąchując, co się święci, a do pisarza zachodził, z młynarzem pogadywał, Grzelę częstował tytuniem i tak się taił ze swoimi zamysłami, że do końca nie było wiadomo, za kim trzyma.

Ale większość już się skłaniała głosować przeciw szkole, rozsypali się po placu i nie bacząc na przypołudniowy skwar poredzali coraz gwarniej i hardziej, gdy pisarz zawołał przez okno:

– A pójdź1917 no tu który!

Nikt się jednak nie poruszył, jakby nie dosłyszeli.

– Niech no który skoczy do dworu po ryby, mieli rano jeszcze przysłać, a jakoś nie przysyłają! Tylko prędzej! – grzmiał rozkazująco.

– Nie przyszlim tu na posługi – ozwał się jakiś hardy głos.

– Niech sam leci, żal mu przetrząsnąć kałduna1918 – zaśmiał się któryś, że to pisarz miał brzucho kiej1919 bęben.

Pisarz jeno zaklął, a po chwili wyszedł wójt od podwórza, przebrał się1920 za karczmę i pognał tyłami wsi ku dworowi.

– Dzieci pani pisarzowej przewinął i obtarł, to się ździebko1921 przewietrzy.

– Juści, pani pisarzowa nie lubi takich fetorów na pokojach.

– Pokrótce to i porcenele1922 wynosić mu każą – przekpiwali.

– Hale, że to dziedzica jeszcze nie widać – dziwował się któryś, ale na to rzekł kowal z chytrym prześmiechem:

– Niegłupi się pokazywać!

Spojrzeli na niego pytająco.

– Juści, kto mu każe zadzierać z naczelnikiem, a przecież za szkołą głosować nie będzie, mało by to musiał płacić za nią! Mądrala!

– Ale ty, Michał, z nami trzymasz, co? – przytarł go natarczywie Mateusz.

Kowal skręcił się kiej1923 przydeptana glista i odmruknąwszy cosik1924 jął się przeciskać do młynarza, któren przystąpił do chłopów i mówił do starego Płoszki głośno, by i drugie słyszały:

– A ja wam radzę, głosujcie, jak chcą urzędy. Szkoła potrzebna i żeby była najgorsza, to będzie lepsza od żadnej. A o jakiej zamyślacie, nie dadzą. Trudno, głową muru nie przebodzie. Nie zechcecie uchwalić, to i bez waszego przyzwoleństwa postawią.

– Jak nie damy pieniędzy, to za cóż postawią? – ozwał się któryś z kupy.

– Głupiś! Sami wezmą, a nie dasz z dobrej woli, to ci ostatnią krowę sprzedadzą i jeszcze do kozy pójdziesz za opór! Rozumiesz! To nie z dziedzicem sprawa – zwrócił się do Lipczaków – z naczelnikiem nie ma żartów. Mówię wam, róbcie, co każą, i dziękujcie Bogu, że nie jest gorzej.

Przytwierdzali mu tak samo myślące, zaś stary Płoszka po długim rozważaniu wyrzekł niespodzianie:

– Prawdę mówicie, a Rocho naród zbałamucił i do zguby popycha.

A na to wystąpił jakiś gospodarz z Przyłęka i powiedział głośno:

– Bo Rocho z panami trzyma i latego1925 podjudza przeciw urzędom!

Zakrzyczeli go ze wszystkich stron, ale chłop się nie ulęknął i skoro się jeno przyciszyło, znowuj1926 głos podniósł.

– A głupie mu pomagają! rzekłem! – potoczył mądrymi oczami – a komu to nie w smak, niech stanie, to mu w oczy przywtórzę, głupie! Bo nie wiedzą, iż zawdy1927 tak było, że panowie się buntują, naród judzą, do nieszczęścia prowadzą, ale jak przyjdzie za to płacić, to kto płaci? chłopi! A jak wam kozaków po wsiach zakwaterują, to kto będzie brał baty? kto będzie cierpiał? kogo do kreminału powleką? A jeno was, chłopów! Panowie się za wami nie upomną, nie, wyprą się wszystkiego kiej judasze i jeszcze starszyznę będą ugaszczali po dworach.

– Bo co im ta naród znaczy, tyla, żeby za nich gnaty wyciągał.

– A żeby mogli, to by jutro wrócili pańszczyznę! – podniesły się wołania.

– Grzela powieda – zaczął znowu – niech uczą po naszemu, a nie chcą, to nie uchwalać szkoły, nie dawać ani grosza, przeciwić się, a juści, tylko parobkowi łacno krzyknąć na gospodarza: robił nie będę, całuj me gdzieś, i uciec przed skarceniem. Ale naród nie ucieknie i za bunt kije wziąć weźmie, bo nikto drugi pleców za niego nie podstawi… To wama1928 mówię, taniej wam wypadnie postawić szkołę niźli przeciwić się urzędom. A że po naszemu nie nauczają, prawda, ale i tak na Rusków nas nie przerobią, boć żaden pacierza ni między sobą nie będzie mówił inaczej, a jeno jak go matka nauczyła! Zaś na ostatku to wam jeszcze rzeknę: swoją ano stronę trzymajmy! A drą się między sobą panowie, nie nasza sprawa, niech się ta kłyźnią i zagryzają, takie nam braty jedne i drugie, że niechta ich morówka1929 nie minie.

Zwarli się kole niego gęstwą i zakrzyczeli kiej na wściekłego psa, na próżno młynarz brał go w obronę, na próżno i poniektóre za nim się ujmowały. Grzelowe stronniki już mu zaczęły pięściami wytrząchać, że może by i do czego gorszego doszło, ale stary Pryczek zakrzyczał:

– Strażniki słuchają!

Przycichło nagle, a stary wystąpił i jął prawie gniewnie:

– Świętą prawdę powiedział, swojego dobra patrzmy! Cichojta, hale, powiedziałeś swoje, to daj i drugiemu rzec swoje! Wydzierają się i myślą, co największe głowacze! Juści, żeby jeno w krzyku był rozum, to bele pyskacz miałby go więcej niźli sam proboszcz! Prześmiewajta się, juchy, a ja wam rzeknę, jak bywało pod te roki, kiej się to panowie buntowały; dobrze baczę, jak nas tumaniły a przysięgały, że jak Polska będzie, to i wolę1930 nam dadzą, i gronta z lasami, i wszystko! Obiecywały, mówiły, a kto drugi dał, co tera mamy, i jeszczek musiał ich pokarać, co nie chciały w niczym ulżyć narodowi! Słuchajta panów, kiedyśta głupie, ale mnie na plewy nie weźmie, wiem ja, co znaczy ta ich Polska: że to jeno bat na nasze plecy, pańszczyzna i uciemiężenie! Jeszcze me…

– A dajże mu ta który w pysk, niech przestanie – wyrwał się jakiś głos.

– A tera – ciągnął dalej – ja taki sam pan jak inni, prawo swoje mam i nikt me palcem tknąć nie śmie! Tam mi Polska, kaj mi dobrze, kaj mam…

Przerwały mu szydliwe głosy, bijące ze wszystkich stron niby gradem:

– Świnia też pokwikuje z kuntentności, a chwali se chliw1931 i pełne koryto!

– I za to przykarmianie dostanie pałą w łeb i nożem po gardzieli!

– W jarmarek sprał go strażnik, to powieda, że nikto go tknąć nie śmie.

– Plecie, a tyle miarkuje, co ten koński ogon!

– Sielny1932 pan, ma wolę, juści, wszy go same niesą po wolności!

– Rychtyk1933 i wiechcie z butów tak samo by nauczały!

– Kury zmacać nie poredzi, a będzie tu występował! Gnojek jucha! Baran!

Stary zeźlił się srodze, ale jeno powiedział:

– Ścierwy! Już nawet siwych włosów nie poszanują!

– A to i każdą siwą kobyłę trza by uważać jeno1934 za to, co siwa, hę?

Gruchnęły śmiechy i wraz zaczęli się odwracać podnosząc oczy na dach kancelarii, kaj1935 wlazł stójka i chyciwszy się komina patrzył w dal.

– Józek, a zamknij gębę, bo ci jeszcze co wleci! – krzyczeli z prześmiechem, gdyż całe stado gołębi kołowało nad nim, ale on naraz zawrzeszczał:

– Jedzie! Jedzie! Już na skręcie z Przyłęku!

Gromada jęła1936 się ściągać pod dom i zwierać coraz gęściej, cierpliwie spozierając1937 na pustą jeszcze drogę.

Rychtyk1938 i słońce przetoczyło się ździebko1939 na bok, za kalenicę1940, że spod okapu wysuwał się coraz większy cień, w którym ustawili stół nakryty zielono, z krzyżem w pośrodku. Rudy, pucołowaty pomocnik wynosił papiery na stół i cięgiem1941 cosik1942 w nosie majstrował.

Pisarz jął1943 się na gwałt1944 przebierać w świąteczny ubier1945, a w całym domu znowu podniosły się wrzaski pisarzowej, brzęk talerzów, rumor przesuwanych sprzętów i bieganina, zaś w jakieś Zdrowaś1946 zjawił się i wójt. Stanął w progu czerwony jak burak i spocony, ledwie zipiący, ale już w łańcuchu, i powlókłszy ślepiami po gromadzie zakrzyczał srogo:

– Cicho tam, ludzie, dyć to nie karczma!

– Pietrze, a chodźcie ino, cosik wama1947 rzeknę! – zawołał do niego Kłąb.

– Hale, nie ma tu żadnego Pietra, a jeno1948 urzędnik! – odburknął wyniośle.

Wzięli na ozory1949 to powiedzenie, jaże1950 się kałduny zatrzęsły z uciechy, gdy naraz wójt zakrzyczał uroczyście:

– Rozstąpta się, ludzie! Naczelnik!

Jakoż powóz ukazał się na drodze i podskakując na wybojach zakręcił przed kancelarią.

Naczelnik podniósł rękę do czoła, chłopi pozdejmowali kapelusze, zaległo milczenie, wójt z pisarzem przypadli wysadzać go z powozu, a strażnicy stanęli przy drzwiach wyprostowani kieby1951 kije.

Naczelnik dał się wysadzić i rozebrać z białego obleczenia i odwróciwszy się powlókł oczami po gromadzie, przygładził żółtawą bródkę, nasrożył się, kiwnął głową i wszedł do mieszkania, kaj1952 go zapraszał pisarz w pałąk przygięty.

Powóz odjechał, chłopi znowu się zwarli dokoła stołu rozumiejąc, iż zaraz rozpocznie się zebranie, ale przeszło dobre Zdrowaś1953, przeszedł może i cały pacierz, a naczelnik się nie pokazywał, jeno1954 z pisarzowych pokojów roznosiły się brzęki szkła, śmiechy i jakieś smaki wiercące w nozdrzach.

A że mierziło się1955 już czekanie i słońce przypiekało coraz barzej1956, to jaki taki jął się chyłkiem przebierać ku karczmie, aż wójt zakrzyczał:

– Nie rozłazić się! A którego zbraknie, ten się zapisze do sztrafu1957

Juści1958, co się jeszczek1959 wstrzymali klnąc jeno1960 coraz siarczyściej a niecierpliwie spozierając na pisarzowe okna, bo ktoś je przymknął ze środka i zasłonił.

– Wstydzą się chlać na oczach!

– Lepiej, bo każden jeno grdyką robi, a po próżnicy ślinkę łyka! – pogadywali.

Z aresztu, stojącego w rząd z kancelarią, wyrwał się żałosny i długi bek, a po chwili wylazł stójka1961 ciągnąc na postronku sporego ciołka1962, któren1963 się opierał ze wszystkiej mocy, ale naraz grzmotnął go łbem, jaże1964 chłop rymnął na ziemię, zadarł ogona i pognał, ino się za nim zakurzyło.

– Łapaj złodzieja! Łapaj!

– A posyp mu soli na ogon, to się wróci!

– Jaki to zuchwały, uciekł z kozy i jeszczek ogon zadarł na pana wójta!

Dogadywali przekpiwając się ze stójki, któren ganiał za ciołkiem i dopiero przy pomocy sołtysów napędził go w podwórze. A jeszcze nie odzipnęli, kiej wójt przykazał wziąć się do wymiatania aresztu i sam doglądał, pilił1965 i niemało pomagał bojając się1966, bych1967 się czasem nie zachciało tam zajrzeć naczelnikowi.

– Wójcie, a trza1968 wykadzić, bych nie zwąchał, co to był za aresztant.

– Nie bójcie się, po gorzałce do cna straci wiater1969.

Rzucał kto niekto jakie słowo kolące, jaże1970 wójt błyskał ślepiami a zęby zacinał, ale w końcu zbrzydły im nawet przekpinki, a tak dokuczyło czekanie na słońcu i głód, że całą hurmą ruszyli pod drzewa, nie bacząc na wójtowe zakazy, któremu jeno Grzela powiedział:

– Hale, naród to pewnie pies, nie przyjdzie ci do nogi, choćbyś krzyczał do wieczora! – i rad, iż zeszli ze strażnikowych oczów, jął znowu kręcić się wśród ludzi przypominając każdemu z osobna, jak ma głosować.

– Jeno się nie bójta! – dodawał – prawo za nami! Co uchwalimy, będzie, a czego nie chce gromada, nikto1971 ją do tego nie przymusi.

Ale nie zdążyli się jeszcze ludzie porozkładać w cieniach ni przegryźć co niebądź, gdy sołtysi jęli nawoływać, a wójt przyleciał z krzykiem:

– Naczelnik wychodzi! Chodźta prędzej! zaczynamy!

– Nawąchał się dobrego jadła, to go ponosi! Nama1972 niepilno! Niech poczeka!

Mamrotali gniewnie, zbierając się ociężale przed kancelarią.

Sołtysi stanęli na czele swoich wsi, zaś wójt zasiadł za stołem, mając pobok1973 pisarzowego pomocnika, któren1974 przedłubując w nosie gwizdał na gołębie, co zestrachane gwarem porwały się z dachu krążąc roztrzepotaną białą chmurą.

– Mołczat'1975! – zakrzyknął naraz jeden ze strażników prężących się u proga.

Wszystkie oczy zwróciły się na drzwi, ale wyszedł z nich jeno1976 pisarz z papierem w ręku i wcisnął się za stół.

Wójt zatrząsł dzwonkiem i rzekł uroczyście:

– Zaczynamy, ludzie kochane! Cicho tam, Modliczaki! Pan sekretarz przeczyta niby o tej szkole! A słuchajta pilnie, bych1977 każden wyrozumiał, o co idzie!

Pisarz założył okulary i zaczął czytać z wolna i wyraźnie.

Czytał już może z pacierz wśród zupełnej cichości, gdy ktosik wrzasnął:

– Kiej1978 nie rozumiemy!

– Czytać po naszemu! Nie rozumiemy! – zerwały się mnogie głosy.

Strażnicy jęli1979 się pilnie rozglądać w gromadzie.

Pisarz się skrzywił, ale już czytał przekładając na polskie.

Zrobiło się cicho, słuchali w skupieniu, rozważając każde słowo i patrząc się w niego kieby1980 w obraz.

Pisarz ciągnął powoli:

– …jako przykazano postawić szkołę w Lipcach, która by była i dla Modlicy, Przyłęka, Rzepek i drugich pomniejszych wsi.

Potem długo wywodził, jaki to z tego będzie profit, jakie to dobrodziejstwo oświata, jak to urzędy jeno myślą dzień i noc, bych tylko narodowi przyjść z pomocą, bych go wspierać, oświecać i bronić przed złem. Zaś w końcu wyliczał, ile potrza na plac z polem, ile na sam budynek i na całe utrzymanie szkoły wraz z nauczycielem, i że na to wszystko trzeba będzie uchwalić dodatkowy podatek po dwadzieścia kopiejek z morgi. Umilkł, przetarł okulary i rzekł jakby do siebie:

– Pan naczelnik powiedział, że jak dzisiaj uchwalicie, to pozwoli zacząć budowę jeszcze w tym roku, a na przyszłą jesień dzieci już pójdą do szkoły.

Skończył, ale nikt się nie odezwał, każden coś ważył w sobie, kuląc się jeno, jakby pod ciężarem nowego podatku, aż dopiero wójt się ozwał:

– Słyszeliście dobrze, co pan sekretarz przeczytał?

– Słyszelim! Juścik1981, przeciek1982 nie głusim! – ozwali się tu i owdzie.

– A któren ma przeciw temu, niech wystąpi, a swoje rzeknie.

Jęli się trącać łokciami, wypychać naprzód, drapać, spozierać na się i na starszych, lecz nikto1983 nie miał śmiałości wyrywać się pierwszy.

– Kiej tak, uchwalmy prędko podatek i do domu! – zaproponował wójt.

– Więc cóż, wszyscy jednogłośnie zgadzacie się? – zapytał uroczyście pisarz.

– Nie! Nie chcemy! Nie! – wrzasnął Grzela i za nim kilkudziesięciu.

– Nie potrza nam takiej szkoły! Nie chcemy! Dosyć już mamy podatków! Nie! – wołano już ze wszystkich stron, a coraz śmielej, głośniej i hardziej.

Na ten wrzask wyszedł naczelnik i stanął w progu, przycichli na jego widok, a on poskubał bródkę i rzekł wielce łaskawie:

– Jak się macie, gospodarze?

– Bóg zapłać! – odparli pierwsi z brzega kolebiąc się pod naporem gromady pchającej się naprzód, aby posłuchać naczelnika, któren wsparty o futrynę jął1984 cosik1985 mówić po swojemu, ale mu się cięgiem1986 odbekiwało.

Strażnicy skoczyli w naród i dalejże wołać:

– Szapki dołoj1987! szapki!

– Poszedł ścierwo i nie plącz się pod nogami! – zaklął ktoś na nich.

A naczelnik, choć prawił słodziuśko, skończył nakazująco i po polsku:

– Uchwalcie zaraz podatek, bo nie mam czasu.

I srogo patrzał w twarze, strach przejął niejednego, tłum się zakołysał, poszły trwożne i ściszone szepty.

– No co, głosujemy na szkołę? Mówcie, Płoszka! Jakże zrobim?… Kajże to Grzela? Przykazuje głosować! Głosujmy, ludzie, głosujmy!

Wrzało coraz głośniej, gdy Grzela wystąpił i powiedział śmiało:

– Na taką szkołę nie uchwalimy ani grosza.

– Nie uchwalimy! Nie chcemy! – wsparło go ze sto krzyków.

Naczelnik zmarszczył się groźnie.

Wójt struchlał, a pisarzowi jaże1988 spadły z nosa okulary, jeno1989 Grzela się nie strwożył, wparł w niego harde ślepie chcąc jeszcze cosik1990 dodać, gdy stary Płoszka wystąpił i skłoniwszy się nisko zaczął pokornie:

– Dopraszam się łaski wielmożnego naczelnika, co rzeknę, jako to po swojemu miarkuję1991: szkołę juścić uchwalić uchwalim, ale widzi się1992 nama1993, co1994 za dużo złoty i groszy dziesięć z morgi. Czasy teraz ciężkie i o grosz trudno! To jeno chciałem rzec.

Naczelnik nie odpowiedział zatopiony w jakowychś dumaniach, że jeno kiej niekiej1995 kiwnął głową jakby przytakująco i oczy przecierał, więc ośmielony tym wójt siarczyście przemawiał za szkołą; po nim i jego kamraty parły do tego samego, młynarz zaś pyskował najżarliwiej, nie zważając na ostre przycinki Grzelowych stronników, aż wreszcie zgniewany Grzela zawołał:

– Przelewamy jeno z pustego w próżne – i upatrzywszy sposobną porę przystąpił i śmiało spytał:

– A niby jaka to ma być ta nowa szkoła?

– Jak i wszystkie! – wyrzekł otwierając oczy.

– To my akuratnie takiej nie potrzebujemy!

– Na swoją uchwalim i pół rubla z morgi, a na inszą1996 ni szeląga.

– Co nam taka szkoła, moje uczyły się bez1997 trzy roki, a też ni be, ni me.

– Ciszej, ludzie, ciszej!

– Rozbrykały się barany, a wilk jeno patrzeć, jak skoczy na stado.

– Pyskacze juchy, nową biedę wypyskują la1998 wszystkich.

Pokrzykiwali jeden przez drugiego, że uczynił się srogi1999 gwar, każden2000 bowiem dowodził swojego i przepierał drugich, rozgrzewali się coraz barzej2001, rozbili się na kupy i wszędy2002 zawrzały spory a kłótnie, zwłaszcza Grzelowe stronniki pyskowały najgłośniej i najzawzięciej, powstając przeciw szkole. Na próżno wójt, młynarz i gospodarze z drugich wsi przekładali, prosili, a nawet i strachali Bóg wie czym, większość srożyła się coraz zuchwałej, wygadując, co jeno2003 komu ślina przyniesła2004.

Zaś naczelnik siedział, jakby nie słysząc niczego, szeptał cosik2005 z pisarzem, dając się im wygadać do woli, a kiej2006 mu się widziało, co2007 mają już dosyć płonego2008 szczekania, kazał zadzwonić wójtowi.

– Cicho tam! cicho! słuchać! – spokoili2009 sołtysi.

A nim się do cna przyciszyło, rozległ się jego głos rozkazujący:

– Szkoła być musi, rozumiecie! Słuchać i robić, co wam każą!

Srogo przemówił, jeno co2010 się nie ulękli, a Kłąb chlasnął na odlew:

– Nie przykazujem nikomu chodzić na łbie, to niechże i nama2011 pozwolą się ruchać2012, jak komu wyrosły kulasy2013.

– Zawrzyjcie2014 gębę! Cicho, psiekrwie! – klął wójt, na darmo dzwoniąc.

– Co rzekłem, to przywtórzę, że w naszej szkole muszą się uczyć po naszemu.

– Karpienko! Iwanow! – ryknął na strażników, stojących w pośrodku ciżby, ale chłopi w mig ich ścisnęli między sobą, a ktosik2015 im szepnął:

– Niech jeno2016 któren tknie kogo… nas tu ze trzystu… miarkujcie2017

I wraz się rozstąpili czyniąc wolne przejście, a tłocząc się za nimi przed naczelnika z głuchą, rozjuszoną wrzawą, przysapując jeno, a klnąc i wytrząchając pięściami, zaś raz po raz ktoś wyrywał się z kupy z ozorem:

– Każde stworzenie ma swój głos, a jeno nam przykazują mieć cudzy.

– I cięgiem2018 przykazy, a ty, chłopie, słuchaj, płać i czapką ziemię zamiataj.

– Pokrótce2019 to bez pozwoleństwa nie puszczą i za stodołę.

– Kiej takie wielmożne, to niech przykażą świniom, bych zaśpiewały kiej skowronki! – huknął Antek, zatrzęsły się śmiechy, a on wołał rozjuszony:

– Abo niech im gęś zaryczy. Jak to zrobią, to uchwalim szkołę.

– Każą podatki, płacim; każą rekruta, dajem, ale wara od…

– Cichocie, Kłębie. Sam Najjaśniejszy Cysarz nadał ustawę i tam stoi kiej wół, co szkoły i sądy mają być po polsku! Tak przykazał sam Cysarz, to jego słuchać będziem! – wrzeszczał Antek.

– Ty kto takoj2020? – spytał naczelnik wpierając w niego oczy.

Zadrżał, ale rzekł śmiało wskazując papiery, leżące na stole:

– Tam stoi napisane. Nie sroka me2021 zgubiła – dodał zuchwale.

Naczelnik pogadał cosik z pisarzem, a ten pokrótce ogłosił: jako2022 Antoni Boryna, pozostający pod śledztwem karnym, nie ma prawa brać udziału w zebraniu gminnym.

Antek poczerwieniał z gniewu, lecz nim się zebrał na słowo, naczelnik wrzasnął:

– Poszoł won2023! – i wskazał go oczami strażnikom.

– Nie uchwalajta, chłopcy! prawo za nami! nie bójta się niczego! – krzyknął zuchwale Antek.

I odszedł wolno ku wsi, spozierając na strażników kiej2024 wilk na kondle2025, że ostawali coraz dalej.

Ale w gromadzie zagotowało się z nagła kieby2026 w tym kotle, wszyscy naraz zaczęli prawić, krzyczeć i sprzeczać się zajadle, że już nie dosłyszał nikogo, a jeno2027 pojedyncze słowa klątw, pogróz2028 i przekpiwań latały nad głowami kiej2029 kamienie. Jakby ich zły2030 opętał, tak się wydzierali zapalczywie, a nikto2031 nie poredził2032 wyrozumieć, skąd to przyszło i laczego2033?

Spierali się o szkołę, o Antka, o wczorajszy deszcz, kto zeszłoroczne szkody przypominał sąsiadowi, kto folgę2034 jeno dawał wątrobie, kto zaś la2035 samego sprzeciwu się kłyźnił2036, że powstał taki męt, taki wrzask i zamieszanie, co2037 się już widziało, jako2038 leda2039 chwila wezmą się za łby i orzydla2040. Próbował spokoić Grzela, próbowali drugie2041, nie przemogli jednak opętania. Wójt dzwonił, jaże2042 mu drętwiały kulasy2043, przywołując do porządku, i takoż na darmo. Kiej te rozjuszone indory skakały sobie do oczów, ślepe już i głuche na wszystko.

1839kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1840kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1841niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
1842jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1843kieby (gw.) – niby, jakby. [przypis edytorski]
1844jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1845któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1846cięgiem (gw.) – ciągle, nieustannie. [przypis edytorski]
1847kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1848trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
1849naród – tu: ludzie, mieszkańcy wsi. [przypis edytorski]
1850kajś niekaj (gw.) – gdzieniegdzie. [przypis edytorski]
1851kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1852kupa (daw., gw.) – gromada. [przypis edytorski]
1853ruchajta się (gw.) – ruszajcie się. [przypis edytorski]
1854po urzędzie (gw.) – z urzędu. [przypis edytorski]
1855któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1856wywrzeć (gw.) – otworzyć. [przypis edytorski]
1857koza (daw.) – areszt. [przypis edytorski]
1858smętarz (daw., gw.) – cmentarz. [przypis edytorski]
1859kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1860cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1861kiej (gw.) – kiedy; skoro. [przypis edytorski]
1862jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1863naród – tu: ludzie, chłopi, mieszkańcy wsi. [przypis edytorski]
1864jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1865strachać (gw.) – straszyć. [przypis edytorski]
1866bakę świecić (z ukr. baka: oko, ślepie) – dosł. razić światłem, mamić; pot. mydlić oczy, blagować; pochlebiać komuś. [przypis edytorski]
1867la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1868powrósło – gruby sznur. [przypis edytorski]
1869chłopu zasię (daw., gw.) – chłopu nic do tego; chłop niech się trzyma z daleka. [przypis edytorski]
1870sfrasowany (daw., gw.) – zmartwiony. [przypis edytorski]
1871drugi (gw.) – tu: inny. [przypis edytorski]
1872rozniesło (gw.) – rozniosło. [przypis edytorski]
1873jenszy (gw.) – inny. [przypis edytorski]
1874ubierami (gw.) – ubiorami. [przypis edytorski]
1875jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1876jako (daw., gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1877jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1878upodoba (gw.) – upodobanie. [przypis edytorski]
1879kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1880poroztrząsać się – tu: rozproszyć się. [przypis edytorski]
1881ciżbić się – tłoczyć się. [przypis edytorski]
1882spieka (gw.) – upał, spiekota. [przypis edytorski]
1883bez (gw.) – tu: przez. [przypis edytorski]
1884deliberować (daw., gw.) – rozmyślać; tu: dyskutować. [przypis edytorski]
1885kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1886rwetes – hałas, zamieszanie. [przypis edytorski]
1887krętanina – krzątanina, zamieszanie. [przypis edytorski]
1888spaśny – gruby, tłusty. [przypis edytorski]
1889kulas (gw.) – kończyna; tu: noga. [przypis edytorski]
1890jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1891jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1892kajś (gw.) – gdzieś. [przypis edytorski]
1893co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1894pono (daw., gw.) – podobno. [przypis edytorski]
1895półkoszek – wóz pleciony z wikniny. [przypis edytorski]
1896łoni (daw., gw.) – w zeszłym roku. [przypis edytorski]
1897przeciech (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1898nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1899ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
1900kieby (gw.) – jakby, niby. [przypis edytorski]
1901kiej (gw.) – tu: skoro; jak. [przypis edytorski]
1902wójtów brat (daw., gw.) – brat wójta; wójtów (daw. forma): wójtowy, należący do a. pochodzący od wójta. [przypis edytorski]
1903kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1904poredzić (gw.) – porozmawiać. [przypis edytorski]
1905kupić się (daw., gw.) – skupiać się, gromadzić się. [przypis edytorski]
1906jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1907przyniewalać (gw.) – nakłaniać. [przypis edytorski]
1908kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1909zamietliwy wiater (gw.) – wiatr podczas zamieci; silny wiatr. [przypis edytorski]
1910nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1911jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1912jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1913przeciwić się (daw., gw.) – sprzeciwiać się. [przypis edytorski]
1914każden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
1915wszystkie (gw.) – wszyscy. [przypis edytorski]
1916obzierać się (gw.) – oglądać się. [przypis edytorski]
1917pójdź (gw.) – tu: chodź. [przypis edytorski]
1918kałdun (gw.) – brzuch. [przypis edytorski]
1919kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
1920przebrał się (gw.) – tu: ruszył (w jakimś kierunku); wybrał się. [przypis edytorski]
1921ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1922porcenele (gw.) – porcelana; porcelanowa zastawa. [przypis edytorski]
1923kiej (gw.) – jak, niby. [przypis edytorski]
1924cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1925latego (gw.) – dlatego. [przypis edytorski]
1926znowuj (gw.) – znowu. [przypis edytorski]
1927zawdy (gw.) – zawsze. [przypis edytorski]
1928wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
1929morówka – mór, śmiertelna choroba. [przypis edytorski]
1930wola (gw.) – wolność. [przypis edytorski]
1931chliw (gw.) – chlew. [przypis edytorski]
1932sielny (gw.) – potężny, silny. [przypis edytorski]
1933rychtyk (gw.) – dokładnie. [przypis edytorski]
1934jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1935kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1936jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1937spozierać (gw.) – patrzeć. [przypis edytorski]
1938rychtyk (gw.) – akurat, właśnie, dokładnie. [przypis edytorski]
1939ździebko (gw.) – trochę. [przypis edytorski]
1940kalenica – najwyższa część dachu; spojenie płatów dachowych. [przypis edytorski]
1941cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1942cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1943jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1944na gwałt – gwałtownie, szybko. [przypis edytorski]
1945ubier (gw.) – ubiór, strój. [przypis edytorski]
1946w jakieś Zdrowaś – w ciągu czasu potrzebnego na odmówienie modlitwy zaczynającej się od słów „Zdrowaś Mario”. [przypis edytorski]
1947wama (gw.) – wam. [przypis edytorski]
1948jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1949wziąć na ozory (gw.) – wziąć na języki, zacząć obgadywać, plotkować. [przypis edytorski]
1950jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1951kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1952kaj (gw.) – gdzie. [przypis edytorski]
1953przeszło dobre Zdrowaś – czas potrzebny na odmówienie modlitwy zaczynającej się od słów „Zdrowaś Mario”. [przypis edytorski]
1954jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1955mierziło się – nudziło się, sprzykrzyło się. [przypis edytorski]
1956barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
1957sztraf – grzywna; kara pieniężna. [przypis edytorski]
1958juści (gw.) – pewnie. [przypis edytorski]
1959jeszczek (gw.) – jeszcze. [przypis edytorski]
1960jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1961stójka (daw.) – strażnik, wartownik. [przypis edytorski]
1962ciołek – roczny byczek. [przypis edytorski]
1963któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1964jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1965pilić – namawiać do pospiechu. [przypis edytorski]
1966bojając się (gw.) – bojąc się. [przypis edytorski]
1967bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
1968trza (gw.) – trzeba. [przypis edytorski]
1969wiater (gw.) – wiatr; tu: powonienie, węch. [przypis edytorski]
1970jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1971nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1972nama (gw.) – nam. [przypis edytorski]
1973pobok (gw.) – obok, z boku. [przypis edytorski]
1974któren (gw.) – który. [przypis edytorski]
1975mołczat' (ros.) – milczeć. [przypis edytorski]
1976jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1977bych (gw.) – żeby. [przypis edytorski]
1978kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
1979jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1980kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
1981juścik a. juści (gw.) – pewnie, oczywiście. [przypis edytorski]
1982przeciek (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
1983nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
1984jąć (daw., gw.) – zacząć. [przypis edytorski]
1985cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1986cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1987szapki dołoj (z ros.) – czapki z głów. [przypis edytorski]
1988jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
1989jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
1990cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
1991miarkować (daw., gw.) – pojmować, rozumieć. [przypis edytorski]
1992widzi się (daw., gw.) – wydaje się. [przypis edytorski]
1993nama (gw.) – nam. [przypis edytorski]
1994co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
1995kiej niekiej (gw.) – niekiedy. [przypis edytorski]
1996inszy (gw.) – inny. [przypis edytorski]
1997bez (gw.) – przez. [przypis edytorski]
1998la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
1999srogi – tu: silny, wielki. [przypis edytorski]
2000każden (gw.) – każdy. [przypis edytorski]
2001barzej (gw.) – bardziej. [przypis edytorski]
2002wszędy (gw.) – wszędzie. [przypis edytorski]
2003jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2004przyniesła (gw.) – przyniosła. [przypis edytorski]
2005cosik (gw.) – coś. [przypis edytorski]
2006kiej (gw.) – kiedy. [przypis edytorski]
2007co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2008płony – jałowy. [przypis edytorski]
2009spokoić (gw.) – uspokajać. [przypis edytorski]
2010jeno co (gw.) – tylko że. [przypis edytorski]
2011nama (gw.) – nam. [przypis edytorski]
2012ruchać się (daw., gw.) – ruszać się, poruszać się. [przypis edytorski]
2013kulas (gw.) – kończyna;; noga a. ręka. [przypis edytorski]
2014zawrzeć (daw., gw.) – zamknąć. [przypis edytorski]
2015ktosik (gw.) – ktoś. [przypis edytorski]
2016jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2017miarkować (daw., gw.) – pojmować, rozumieć. [przypis edytorski]
2018cięgiem (gw.) – ciągle. [przypis edytorski]
2019pokrótce (gw.) – tu: wkrótce, niedługo. [przypis edytorski]
2020ty kto takoj (ros.) – kto ty taki; kim ty jesteś. [przypis edytorski]
2021me (gw.) – mnie. [przypis edytorski]
2022jako (daw., gw.) – że. [przypis edytorski]
2023poszoł won (ros.) – idź precz. [przypis edytorski]
2024kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2025kondel (gw.) – kundel. [przypis edytorski]
2026kieby (gw.) – niby, jak. [przypis edytorski]
2027jeno (daw., gw.) – tylko. [przypis edytorski]
2028pogroza (gw.) – pogróżka, groźba. [przypis edytorski]
2029kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
2030zły (daw., gw.) – tu: diabeł. [przypis edytorski]
2031nikto (gw.) – nikt. [przypis edytorski]
2032poredzić (gw.) – poradzić, dać radę, zdołać. [przypis edytorski]
2033laczego (gw.) – dlaczego. [przypis edytorski]
2034folga – ulga. [przypis edytorski]
2035la (gw.) – dla. [przypis edytorski]
2036kłyźnić się (gw.) – kłócić się. [przypis edytorski]
2037co (gw.) – tu: że. [przypis edytorski]
2038jako (daw., gw.) – że. [przypis edytorski]
2039leda (daw., gw.) – lada. [przypis edytorski]
2040orzydle (gw.) – gardło. [przypis edytorski]
2041drugie (gw.) – inni. [przypis edytorski]
2042jaże (gw.) – aż. [przypis edytorski]
2043kulas (gw.) – kończyna; tu: ręka. [przypis edytorski]