Za darmo

Ze skarbnicy midraszy

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Przyjaciele i „przyjaciele”

Pewien filozof, czując zbliżającą się śmierć, zapytał syna, ilu zdobył w życiu przyjaciół? Syn bez wahania odparł:



– Mam już stu przyjaciół.



– Przyjaciel nierówny przyjacielowi. Trzeba każdego przyjaciela najpierw sprawdzić. Ja, synu mój, jestem starszy od ciebie nie tylko wiekiem, ale również doświadczeniem. W ciągu całego życia udało mi się pozyskać tylko jednego i to półprzyjaciela. Dlatego radzę ci, żebyś każdego ze swoich stu przyjaciół poddał próbie. Może spośród tej całej setki uda ci się znaleźć jednego prawdziwego.



– W jaki sposób mam ich sprawdzić?



– Zarżnij cielaka, potnij go na kawałki. Włóż te kawałki do worka wysmarowanego krwią i pójdź do jednego z twoich przyjaciół. Kiedy znajdziesz się w jego domu, powiedz mu tak: „Zabiłem na twoim podwórzu człowieka. Poćwiartowane zwłoki są w worku. Jeśli jesteś moim przyjacielem, zakop worek ze zwłokami po cichu, żeby nikt się o tym nie dowiedział. Wybawisz mnie z wielkiego kłopotu”.



Syn posłuchał ojca i udał się do jednego z przyjaciół. Pokazał mu zakrwawiony worek i poprosił o zakopanie go. Ten usłyszawszy, o co chodzi, zawołał:



– Mój drogi! Zabierz natychmiast trupa i wynieś się stąd. Zakop go gdzie indziej, byle daleko od mego domu.



Udał się syn filozofa do następnego przyjaciela. Ten zachował się tak samo jak jego poprzednik. Tak samo zachowali się bez wyjątku wszyscy następni. Rozczarowany odmową przyjaciół syn z żalem opowiedział o tym ojcu.



– Synu – powiedział ojciec – to, co ci się przytrafiło, nie jest dla mnie żadną nowiną. W dobrych czasach człowiek ma wielu przyjaciół, ale w złych czasach, w biedzie, rzadko trafia się przyjaciel. Udaj się teraz do mego półprzyjaciela, o którym ci już kiedyś mówiłem. Przekonasz się, co on ci powie.



Syn posłuchał rady i udał się do tak zwanego półprzyjaciela ojca. Pokazał mu zakrwawiony worek i poprosił o zakopanie go.



– Chodź ze mną. Wejdziemy do ostatniego pokoju. Nie chcę, żeby cię sąsiedzi widzieli.



Pod jakimś pretekstem wyprosił z domu żonę i dzieci i zabrał się do kopania grobu na podwórzu. Kiedy grób już został wykopany, syn filozofa powiedział mu, co jest w worku, i wyjaśnił, że chodziło mu tylko o wypróbowanie przyjaciela. Teraz, kiedy przekonał się o prawdziwej jego przyjaźni, pozostało mu tylko serdecznie za nią podziękować. Po tym wydarzeniu syn poszedł do ojca i opowiedziawszy mu o zachowaniu się półprzyjaciela, zapytał:



– Czy jest na świecie człowiek, który zdobył sobie stuprocentowego przyjaciela?



– Sam – odpowiedział ojciec – tego nie doświadczyłem, ale słyszałem o takim przyjacielu.



– Opowiedz mi o nim. Może uda mi się zdobyć takiego.



Ojciec nie dał mu długo czekać i opowiedział mu następującą historię:



– Przed laty było dwóch młodych kupców. Jeden mieszkał w Egipcie, drugi w Babilonii

695

695



Babilonia

 – starożytne państwo w Mezopotamii, na terenie obecnego Iraku, które istniało od ok. 1894 r. p.n.e. do 538 p.n.e. Największe znaczenie gospodarcze i terytorialne osiągnęła za panowania Hammurabiego (1792–1750 p.n.e.).



. Znali się tylko ze słyszenia. Za pośrednictwem podróżujących ajentów dokonywali wymiany towarowej. Pewnego dnia kupiec z Babilonii wyprawił się z towarem do Egiptu. Na wieść o tym kupiec zamieszkały w Egipcie wyszedł mu na spotkanie, przywitał go serdecznie i zaprosił do siebie do domu. Oddał do jego dyspozycji najlepsze pokoje i najlepszych służących. Pokazał mu całe swoje bogactwo i starał się jak najlepiej umilić jego pobyt. Po ośmiu znakomicie spędzonych dniach kupiec z Babilonii nagle ciężko zachorował. Gospodarz domu sprowadził najsłynniejszych lekarzy kraju. Ci go dokładnie od stóp do głowy przebadali i żadnej choroby nie stwierdzili. Odbyli konsylium i doszli do wniosku, że przyczyną boleści kupca z Babilonii może być tylko wielka miłość. Gospodarz domu dyskretnie zapytał go, w kim jest zakochany.



– Pozwól mi – odpowiedział chory z miłości – obejrzeć kobiety znajdujące się w twoim domu, wskażę ci wtedy tę, dla której bije moje serce.



Gospodarz najpierw przyprowadził do niego wszystkie dziewczęta, które służyły w jego domu, ale żadna nie znalazła uznania w oczach Babilończyka. Wtedy gospodarz przedstawił mu sierotę, którą wychowywał w swoim domu. Z tą właśnie dziewczyną sam miał zamiar się ożenić. Na jej widok Babilończyk zawołał:



– Ta dziewczyna zawojowała moje serce. Od niej zależy moje życie.



Gospodarz domu po krótkim wahaniu zgodził się na ślub dziewczyny z gościem. Dał jej dużą sumę pieniędzy i obdarzył licznymi prezentami. Chory natychmiast wyzdrowiał, po czym wraz z poślubioną dziewczyną udał się w drogę do Babilonii.



Po jakimś czasie fortuna się obróciła i kupiec egipski stracił cały majątek. Co robić? Myślał i myślał, aż doszedł do wniosku, że jedynym ratunkiem dla niego może być pomoc ze strony przyjaciela, którym był kupiec babiloński. Nim przebył daleką pustynną drogę, jego ubranie zdążyło się wystrzępić, a buty bez podeszwy ledwo trzymały się na nogach. Zakurzony i zmęczony drogą obawiał się, że przyjaciel go nie pozna. Dlatego też postanowił przenocować. Odpocznie, umyje się, doprowadzi jako tako do porządku i wtedy pokaże się w domu Babilończyka. Udało mu się znaleźć w mieście opustoszały dom. Ostrożnie, żeby nikt nie widział, wszedł i zamknął za sobą rozbite drzwi. Przez otwór w ścianie mógł widzieć to, co działo się na ulicy. W pewnej chwili zauważył, jak dwaj mężczyźni zaczęli się kłócić. Kłótnia przybrała gwałtowny charakter. I oto jeden z kłócących się wyciągnął z kieszeni nóż i śmiertelnie ugodziwszy przeciwnika, szybko uciekł. Natychmiast znaleźli się ludzie, którzy zaczęli szukać sprawcy mordu. W czasie poszukiwania weszli również do pustego domu, w którym nocował kupiec z Egiptu. Posypały się pytania:



– Czy ty zabiłeś tego człowieka? Gadaj!



Kupiec, któremu życie już zbrzydło, postanowił wybrać śmierć.



– Tak, ja zabiłem tego człowieka.



Wsadzili go do więzienia i następnego dnia odbył się sąd. Zapadł wyrok skazujący go na śmierć przez powieszenie.



Całe miasto zebrało się przed szubienicą. Wśród obecnych znalazł się też kupiec babiloński. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby poznał w skazańcu przyjaciela z Egiptu. Bez namysłu wystąpił przed sędziami i zawołał:



– On nie jest mordercą. Chcecie powiesić niewinnego człowieka. To ja go zabiłem.



Sędziowie byli zaskoczeni, ale po krótkiej naradzie postanowili:



– Skoro tak, to ty zawiśniesz na szubienicy.



Wśród zebranych ludzi był też morderca. Kiedy zobaczył, jak wygląda prawdziwa przyjaźń, jak człowiek gotów jest oddać życie za przyjaciela, tknęło go sumienie. Zdał sobie sprawę, że jeśli dopuści do powieszenia niewinnego człowieka, spotka go straszna kara na tamtym świecie. Wystąpił wtedy przed sędziami i zawołał:



– Ani ten, ani tamten nie popełnili tego mordu. Jeden z nich wziął winę na siebie, dlatego że życie mu zbrzydło, drugi zaś uczynił to z przyjaźni. Ja zabiłem tego człowieka i mnie skażcie na śmierć.



Tak też się stało.



Lepsi przyjaciele niż pieniądze

Pewien bogaty człowiek przysiągł, że zanim zbliży się kres jego życia, zapisze każdemu ze swoich dziesięciu synów po sto złotych denarów

696

696



denar

 a.

zuz

 (hebr.) – srebrna moneta rzymska bita od III w. p.n.e.; jej ciężar i zawartość srebra zmieniały się. Z czasem określenie

denar

 zaczęto używać jako uniwersalne i oznaczało monetę, niekoniecznie srebrną.



. Upłynęło trochę czasu i z pieniędzy przeznaczonych dla synów również trochę ubyło. Przed samą śmiercią pozostało mu dziewięćset złotych denarów. Dał więc każdemu z dziewięciu starszych synów po sto denarów, a najmłodszemu nic nie dał.



– Co ja – poskarżył się najmłodszy – pocznę bez grosza? Dlaczego mnie jednego pominąłeś przy rozdziale majątku?



Ojciec na to tak rzekł:



– Przysiągłem, że każdemu z synów dam po sto denarów, ale wystarczyło mi tylko dla dziewięciu. Pozostało zaś pięćdziesiąt denarów. Trzydzieści muszę wydać na śmiertelny całun. Tobie mogę dać pozostałe dwadzieścia.



Syn, rzecz jasna, nie miał powodu do radości. Ojciec zaczął go pocieszać:



– Za to, że dałem ci tylko dwadzieścia denarów, powierzę cię opiece dziesięciu moich przyjaciół. Oni się tobą zajmą. Lepiej mieć dziesięciu przyjaciół niż tysiąc denarów. Oni są więcej warci.



To rzekłszy, wręczył synowi ostatnie dwadzieścia denarów, po czym zawiadomił swoich przyjaciół o sytuacji, w jakiej się znalazł i poprosił o zajęcie się synem. Uspokojony co do losu najmłodszego syna, zaraz potem umarł.



Po śmierci ojca starsi synowie rozjechali się po kraju w sprawach handlowych. Najmłodszy pozostał na miejscu. Był sam i bał się jutra. Z czego będę żył? – zadawał sobie pytanie. Z dwudziestu denarów pozostał mu już tylko jeden. Przypomniał sobie wówczas o przyjaciołach ojca. Mieli być lepsi niż tysiąc denarów, ale jakoś nie zjawili się. Wpadł wtedy na pomysł, żeby za ostatni denar urządzić ucztę i zaprosić na nią przyjaciół ojca. Zaproszeni przyjaciele stawili się co do jednego. Przy biesiadnym stole zaczęli wymieniać zdania na temat gospodarza. Doszli do wniosku, że najmłodszy syn jest lepszy od pozostałych, ponieważ podtrzymuje przyjaźń, jaką zawarł z nimi jego ojciec.

 



– Należy go – stwierdzili zgodnie – wynagrodzić za to.



Jedni dali mu krowy, drudzy pieniądze. On sam rozwinął gospodarkę i wkrótce stał się bogaczem.



– Ojciec – powiedział wówczas – miał rację. Lepsi przyjaciele niż pieniądze.



Nie wolno zadawać pytań

Rabbi Jozue ben Lewi

697

697



Jozue ben Lewi

 – amoraita działający w pierwszej połowie III w n.e. na terenach Palestyny; założyciel szkoły talmudycznej w Lod (dawn. Lydda a. Diospolis); zajmował się przede wszystkim rozwijaniem Agad.



 przez długi czas pościł i modlił się, żeby przyszedł do niego prorok Eliasz

698

698



Eliasz

 (IX/VIII w. p.n.e) – prorok, zamieszkiwał pustelnię przy potoku Kerit, jedzenie codziennie przynosiły mu kruki (1Krl 17,3–6); następnie zamieszkał w mieście Sarepta u wdowy, której wskrzesił syna (1Krl 17,17–22). Przekonał króla Achaba o fałszywości boga Baala, którego ten wprowadził kult (1Krl 18,39–40). Następnie Bóg nakazał Eliaszowi iść do Damaszku i namaścić Chazaela na króla Aramu, Jehu na króla Izraela oraz Elizeusza na swojego następcę, jako proroka (1Krl 19,16).



. I tak się stało. Eliasz spełnił jego prośbę i pewnego dnia zjawił się przed nim.



– Widzę, że chcesz czegoś ode mnie – oświadczył prorok – powiedz, jakie masz życzenie, a spełnię je.



– Chciałbym chodzić z tobą przez jakiś czas po świecie, zobaczyć, co czynisz. To przyniesie mi ogromną korzyść. Od ciebie bowiem nauczę się wielu mądrych rzeczy.



– Nie wszystko, co czynię, przypadnie ci do gustu – powiedział prorok. – Kiedy zobaczysz, co robię, twoje serce wypełni się bólem. Na dodatek nie wolno ci będzie zadawać pytań, dlaczego tak postępuję.



– Zgoda, mój panie. Nie będę ci zadawał pytań i w niczym nie będę przeszkadzał. Będę jeno biernym obserwatorem i milczącym słuchaczem.



Umowa została zawarta i prorok zabrał rabbiego Jozuego do domu pewnego biedaka. Bieda tam aż piszczała. Żył właściwie dzięki jednej jedynej krowie, która dostarczała mu trochę mleka. Kiedy prorok z rabbim podchodził do domu biedaka, ten właśnie siedział razem z żoną na podwórzu. Na widok gościa podniósł się i serdecznie ich pozdrowiwszy, zaprosił do środka. Tu oddał im do dyspozycji najlepszy pokój i ugościwszy kolacją, pościelił im łóżka, żeby mogli się dobrze wyspać.



Skoro świt goście wstali, umyli się i odmówili modlitwę. Prorok Eliasz dodał do słów zwykłej porannej modlitwy prośbę do nieba, żeby zesłało śmierć na krowę biedaka. I prośba proroka natychmiast się spełniła. Rabbi Jozue nie mógł znieść tego niesprawiedliwego postępku. Jak to – zapytywał sam siebie w duchu – biedak pięknie nas ugościł, okazał życzliwość i szacunek, a prorok odpłacił mu złem. I chociaż przyrzekł, że będzie milczał, nie wytrzymał i zapytał:



– Panie mój! Dlaczego uśmierciłeś krowę tego biedaka? Czy nie okazał nam czci i szacunku?



– Nie zapominaj o naszej umowie. Twoim obowiązkiem jest patrzeć. Ale jeśli chcesz się ze mną rozstać, to ci wyjaśnię.



Nie chcąc się rozstać z prorokiem rabbi Jozue zamilkł i dalej za nim podążył. Wieczorem obaj doszli do domu pewnego bogacza. Ten nie udzielił im najmniejszej uwagi. Wpuścił ich tylko do domu, ale nie poczęstował ani jadłem, ani napojem. We dworze bogacza jedna ściana budynku zawaliła się i gospodarz miał właśnie przystąpić do jej postawienia. Nad ranem prorok odmówił modlitwę, w której prosił o to, żeby ściana sama się naprawiła. I stało się tak, jak chciał prorok. Serce Jozuego zawyło z bólu. Jak to? Za złe traktowanie gości taka nagroda? Ale nic nie powiedział. Musiał milczeć.



I znowu wyruszyli w drogę. Cały dzień wędrowali i dopiero wieczorem zatrzymali się w pewnym mieście przed synagogą.



Synagoga była duża i bogaty miała wystrój. Ławki były ze złota i srebra. Obsadzone były w zgodzie z pozycją społeczną, jaką każdy z uczestników nabożeństwa zajmował. Na widok przybyszy jeden z notabli zapytał:



– Kto udzieli gościny tym biedakom? Kto ich zaprosi na kolację? Kto im użyczy noclegu?



W odpowiedzi rozległ się głos:



– Wystarczy, że ktoś przyniesie im tu do synagogi kawałek chleba, trochę soli i trochę wody.



Nikt z uczestników nabożeństwa nie okazał im szacunku i przyjaźni należnej gościom. Prorok Eliasz i rabbi Jozue zmuszeni byli sami wyszukać sobie jakieś miejsce do przenocowania. Nad ranem, przed wyruszeniem w drogę, prorok Eliasz pobłogosławił notabli z miasta prosząc Boga o to, żeby każdy z nich uzyskał zaszczytne stanowisko gabaja

699

699



gabaj

 – administrator synagogi; początkowo zajmował się głównie zbieraniem darowizn i rozdzielaniem ich między biednych.



. I znowu rabbi Jozue musiał, wbrew swemu oburzeniu, milczeć.



W dalszej drodze dotarli do innego miasta. Słońce miało się już ku zachodowi, kiedy gospodarze miasta wyszli im na spotkanie. Serdecznie się z nimi przywitali i zaprosili do najpiękniejszego domu, gdzie podano im dobrą kolację i wskazano wygodne łóżka do spania. Noc przespali w spokoju, tak że wypoczęci mogli nad ranem wyruszyć dalej. Przed opuszczeniem gościnnego domu prorok Eliasz pomodlił się o to, żeby miasto miało tylko jednego gabaja. Tym razem rabbi Jozue już nie zdzierżył:



– Panie mój, teraz musisz mi już wyjaśnić tajemnicę swego postępowania.



– Skoro koniecznie chcesz się rozstać ze mną, wyjaśnię ci wszystko. Otóż biedak, którego krowę uśmierciłem, miał stracić żonę. Poprosiłem więc Boga, żeby raczej uśmiercił krowę niż ją. I tak ofiara krowy uratowała życie biednej żonie. Bogacza zaś, któremu odbudowałem ścianę w zrujnowanym budynku, miało spotkać wielkie szczęście. Pod zwałami zapadłej ściany znajduje się drogocenny skarb złożony ze złota i srebra. Gdyby on zabrał się do postawienia ściany, musiałby rozkopać ziemię pod fundament i wtedy znalazłby skarb. Niedobre miasto, w którym każdemu z mieszkańców życzyłem osiągnąć stanowisko gabaja, szybko upadnie, albowiem wszyscy zaczną się między sobą kłócić. Każdy bowiem gabaj będzie uważał, że jest ważniejszy od drugiego. Miasto zaś, któremu życzyłem, żeby miało jednego gabaja, będzie żyło w spokoju i zgodzie. Posłuszne bowiem jednemu sprawiedliwemu gabajowi, uniknie waśni i kłótni. Jest takie przysłowie, które najlepiej oddaje sens mego postępowania: „Statek, którym kierują wszyscy marynarze, szybko idzie na dno”. A na koniec powiem ci, że jeśli zobaczysz złoczyńcę, któremu sprzyja szczęście, nie zazdrość mu, albowiem to szczęście ściągnie na niego nieszczęście. Natomiast jeśli zobaczysz sprawiedliwego człowieka, który żyje w biedzie i nędzy, nie pomyśl źle o Bogu. On jest zawsze sprawiedliwy i wyrok Jego jest sprawiedliwy.



Nadzieja

Wśród opowiadań przekazanych nam przez dawnych mędrców znajduje się również cytowana poniżej opowiastka:



Był kiedyś człowiek, który po wielu rozmyślaniach postawił sobie pytanie: czemu służy bogactwo, do którego doszedł ciężką pracą, wyrzeczeniami i wielkim trudem, skoro i tak przyjdzie mu umrzeć? Swoimi wątpliwościami nie omieszkał podzielić się z innymi ludźmi. Ci poradzili mu, żeby wykorzystał bogactwo do uprawiania dobroczynności, żeby hojną ręką rozdawał jałmużnę potrzebującym. Ten zbożny uczynek będzie tarczą obronną w życiu. Bogactwo, jak wiadomo, dziś jest, a jutro go nie ma. Wysłuchał ich nasz bogacz i postanowił wykorzystać swoje bogactwo w celu udzielenia pomocy finansowej tylko takiemu człowiekowi, który utracił już wszelką nadzieję.



Pewnego dnia wyszedłszy na spacer, zauważył na ulicy grzebiącego w śmietniku biedaka. Ubrany w łachmany, w podartych butach, wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Ten – pomyślał – na pewno już stracił wszelką nadzieję na lepsze życie na tym świecie. Ten już tylko czeka na zbawczą śmierć. I nie wyrzekłszy słowa, podszedł bogacz do nędzarza i dał mu sto denarów

700

700



denar

 a.

zuz

 (hebr.) – srebrna moneta rzymska bita od III w. p.n.e.; jej ciężar i zawartość srebra zmieniały się. Z czasem określenie

denar

 zaczęto używać jako uniwersalne i oznaczało monetę, niekoniecznie srebrną.



.



– Dlaczego dajesz mi pieniądze? – zapytał zdumiony biedak – dlaczego właśnie mnie wybrałeś spośród tylu licznych biedaków w naszym mieście?



– Ponieważ przysiągłem, że dam jałmużnę tylko takiemu człowiekowi, który stracił już wszelką nadzieję na lepsze życie.



Wysłuchawszy odpowiedzi bogacza, biedak oświadczył:



– Tylko głupiec albo niewierzący w Boga traci nadzieję. Ja ufam Bogu. Wierzę w łaskę mego Stwórcy. Oczekuję Jego pomocy. Spodziewam się jej w każdej godzinie, w każdej chwili. Sam wiesz, że Jego miłosierdzie jest bez granic. Jeśli chce, z nizin podniesie człowieka. Żebraka ze śmietnika do pałacu uniesie. Jeśli taka będzie Jego wola, to i mnie podniesie z najniższego szczebla drabiny na najwyższy stopień. Z nędzy mnie uwolni i bogactwem obdarzy. Dlatego porzuć swoje głupie postanowienie i zabierz swoje pieniądze.



– To tak mi się odwdzięczasz? Za to, że okazałem ci dobroć, że zmiłowałem się nad tobą?



– Tyś myślał – odpowiedział biedak – że zmiłowałeś się nade mną. Tak jednak nie jest. O mało nie zabiłeś mnie swoją dobrocią, ponieważ tylko zmarli tracą wszelką nadzieję.



Słowa biedaka zmusiły bogacza do głębszego zastanowienia się.



– Skoro tak się rzecz ma, powinienem udać się na cmentarz – postanowił w duchu. – Zakopię pieniądze w ziemi, żeby stały się własnością zmarłych. Oni na pewno utracili już wszelką nadzieję.



I jako rzekł, tak zrobił.



Minęły lata. Koło szczęścia się obróciło i bogacz zbiedniał. Z całego majątku nic mu nie pozostało. Przyciśnięty biedą udał się na cmentarz, żeby wydobyć z ziemi zakopane pieniądze. W czasie kopania zauważyli go strażnicy i zawlekli na posterunek. Ze względu na wagę sprawy zajęła się nim najwyższa władza w mieście. I oto ku jego zdumieniu najwyższą władzę w mieście sprawował nie kto inny, tylko nasz znajomy biedak ze śmietnika. I jego los z biegiem lat uległ zmianie. A że pochodził z dobrej rodziny i znany był z mądrości i uczciwości, mieszkańcy miasta po śmierci naczelnika jego wybrali na najwyższy urząd.



Strażnicy cmentarza złożyli przed nim zeznania, że złapali więźnia na gorącym uczynku, kiedy rozkopywał groby, żeby okraść zmarłych z całunów. Przyjrzawszy się dokładnie stojącemu przed nim więźniowi, naczelnik miasta poznał go. Nie dał jednak znać po sobie, że wie, z kim ma do czynienia. Nie żałował mu ostrych słów potępienia za profanację grobów. Więzień cierpliwie go wysłuchał, po czym rzekł:



– Mój panie! Nigdy mi nawet na myśl nie przyszło, żeby zrobić tak haniebną rzecz. Pozwól, że ci powiem, jak to się stało ze znalezieniem się na cmentarzu.



– Mów! Przedtem jednak odpowiedz mi, czy mnie znasz?



– Gdzie mnie, słudze, znać pana.



– A ja jestem owym biedakiem, którego ongiś spotkałeś na śmietniku. Myślałeś wtedy, że utraciłem już był wszelką nadzieję.



I wstawszy z krzesła, podszedł do więźnia i czule go objął za ramiona. Strażnikom polecił natychmiast udać się na cmentarz i wydobyć pieniądze. Oprócz tego przeznaczył dla niego stałą pensję do końca życia.



Cydkijahu

701

701



Cydkijahu

 a.

Sedecjasz

 a.

Sedekiasz

 a.

Mattaniasz

 (ok. 618 p.n.e – 586 p.n.e.) – ostatni władca Judy 597 p.n.e. – 586 p.n.e.; mianowany przez Nabuchodonozora II, na króla Judy; wszczął bunt przeciwko zwierzchnictwu babilońskiemu. W czasie tłumienia buntu wojska babilońskie zburzyły Jerozolimę i uprowadziły Żydów do niewoli (tzw. niewola babilońska).



 i jeleń

Kiedy wojskom króla Nabuchodonozora

702

702



Nabuchodonozor

 – chodzi tu o

Nabuchodonozora II

, właśc.:

Nabu-kudurri-usur II

; król Babilonii z dynastii chaldejskiej, panował w latach 605–562 p.n.e., podbił kraje leżące na Bliskim Wschodzie, do tej pory przynależne Egiptowi, w tym Judę. Zwierzchnictwo nad Judą przekazał Sedecjaszowi, który w 586 r. p.n.e. zbuntował się przeciwko zwierzchnictwu. W odpowiedzi na to Nabuchodonozor II wysłał wojska, które zburzyły Jerozolimę, a większość Żydów uprowadzono do Babilonu, jako niewolników, jest to początek tzw. niewoli babilońskiej Żydów.



 udało się zburzyć obronne mury Jerozolimy

703

703



Jerozolima

 a.

Jeruzalem

 – miasto położone na wzgórzach Judei. Nazwa Jerozolima funkcjonuje od zdobycia miasta przez Dawida, który ustanowił ją stolicą swojego państwa (poprzednią stolicą był Hebron) (2Sm 5,5). Wcześniej miasto przynależało do rodu Jebusytów, stąd nazwa

Jebus

 (Joz 18,28). W Księdze Rodzaju, w czasach Abrahama, występuje miasto o nazwie

Salem

 a.

Szalem

, w którym panował Melchizedek; miasto jest utożsamiane z późniejszą Jerozolimą (Rdz 14,18). Król Salomon wybudował w mieście tzw. Pierwszą Świątynię (1Krl 5,19), miejsce przechowywania Arki Przymierza (1Krl 8,1–13), od tego czasu jest to najważniejsze miasto w religii żydowskiej.



, Cydkijahu zebrał swoją rodzinę w piwnicy domu. Stąd ciągnął się tunel daleko poza mury, aż do Jerycha. Po naradzie rodzina rozpoczęła marsz tunelem i wkrótce wszyscy wydostali się ze zdobytego przez wroga miasta.

 



Żołnierze babilońscy

704

704



Babilonia

 – starożytne państwo w Mezopotamii, na terenie obecnego Iraku, które istniało od ok. 1894 r. p.n.e. do 538 p.n.e. Największe znaczenie gospodarcze i terytorialne osiągnęła za panowania Hammurabiego (1792–1750 p.n.e.).



 mieli rozkaz schwytać i uwięzić Cydkijahu. Kiedy wtargnęli do jego domu, nikogo już w nim nie zastali. Dowódca oddziału żołnierzy, który miał to zadanie wykonać, zaczął rozważać sytuację. Jak udało się Cydkijahu uciec i dokąd mógł się udać?



– Nie ulega wątpliwości – powiedział – że w tej chwili jest już poza granicami miasta. Nasze zadanie polega więc na dopadnięciu go razem z jego rodziną.



Wyznaczył od razu żołnierzy do konnej grupy pościgowej i stając na jej czele ruszył w drogę. Kiedy znaleźli się już w sporej odległości od Jerozolimy, drogę przebiegł im pędzący z dużą szybkością jeleń.



– Złapać go – rozkazał dowódca – będziemy mieli z jego mięsa posiłek.



Żołnierze ostrogami popędzili konie do galopu za uciekającym jeleniem. Ten zaś sadził na swoich rączych nogach z taką szybkością, że odległość między nim a goniącymi go żołnierzami stale się powiększała. Jeleń biegł w kierunku na Jerycho i kiedy żołnierze w ślad za nim dotarli do tego miasta, natrafili na chwilę, kiedy Cydkijahu z członkami swojej rodziny wychodził z tunelu. Szybko ich ujęli i zawiedli przed oblicze króla Nabuchodonozora.



Szyderca z Aten

Pewien Grek odwiedził Jerozolimę

705

705



Jerozolima

 a.

Jeruzalem

 – miasto położone na wzgórzach Judei. Nazwa Jerozolima funkcjonuje od zdobycia miasta przez Dawida, który ustanowił ją stolicą swojego państwa (poprzednią stolicą był Hebron) (2Sm 5,5). Wcześniej miasto przynależało do rodu Jebusytów, stąd nazwa

Jebus

 (Joz 18,28). W Księdze Rodzaju, w czasach Abrahama, występuje miasto o nazwie

Salem

 a.

Szalem

, w którym panował Melchizedek; miasto jest utożsamiane z późniejszą Jerozolimą (Rdz 14,18). Król Salomon wybudował w mieście tzw. Pierwszą Świątynię (1Krl 5,19), miejsce przechowywania Arki Przymierza (1Krl 8,1–13), od tego czasu jest to najważniejsze miasto w religii żydowskiej.



 i po powrocie do rodzinnych Aten opowiadał niestworzone rzeczy o świętym mieście Izraela. Wyszydzał jego mieszkańców i ośmieszał. Jerozolimscy Żydzi nie mogli mu tego darować. Zwołali zebranie, na którym uchwalili, by sprowadzić pod byle pretekstem szydercę do miasta i tu wymierzyć mu należną sprawiedliwość. Kiedy stanęła sprawa wyboru człowieka, który by pojechał do Aten i sprowadził Greka, zgłosił się na ochotnika młody Żyd:



– Ja się podejmuję tego zadania. Nie tylko go sprowadzę, ale przy okazji ogolę mu też łeb.



I Jerozolimczyk wyruszył w drogę do Grecji. Przybywszy do Aten, z miejsca zaczął wypytywać spotkanych przechodniów o adres owego szydercy. Szybko otrzymał potrzebne informacje i odnalazłszy wskazany mu dom, złożył Grekowi wizytę. Ten gościa przyjął nader serdecznie, a że był już wieczór, udzielił mu noclegu.



Z rana, po śniadaniu, wyszli razem na spacer. Szli ulicami miasta i oglądali jego piękne budowle. Po drodze zepsuł się Żydowi z Jerozolimy but. Bez trudu znalazł szewca, który za sporą opłatą jednego trimusa

706

706



trimus

 – zniekształcona forma słowa

tremis

, od

tremissis

 (łac.); późnorzymska złota moneta o wartości 1/3 solidusa.



 zreperował mu but.



Następnego dnia znowu udali się razem do miasta. Tym razem Żydowi z Jerozolimy rozsznurował się drugi but. Wstąpił do tego samego szewca, który za opłatą jednego trimusa naprawił mu drugi but.



Szyderca z Aten był bardzo zdziwiony, że Żyd z Jerozolimy za drobną naprawę płaci tak wysoką cenę. Zapytał więc gościa, czy buty w Jerozolimie są tak drogie, że opłaca się je reperować za sto