Za darmo

Agady talmudyczne

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Pogrzeb rabiego Akiwy

Kiedy wykonano na Akiwie wyrok śmierci, przyszedł do jego wiernego ucznia, rabiego Jehoszuy Hagarsi Eliasz, przebrany za starego żydowskiego uczonego.

Stanąwszy na progu domu Jehoszuy, zapytał go:

– Czy mogę ci w czymś pomóc?

– Kim jesteś? – zapytał rabi Jehoszua.

– Jestem Kohen82. Przyszedłem, żeby cię zawiadomić o tym, iż w więzieniu leży martwe ciało twego rabiego.

We dwójkę udali się do więzienia. Zastali bramę otwartą. Naczelnik więzienia i wszyscy więźniowie spali w najlepsze. Zabrali więc ciało rabiego Akiwy i położywszy je na micie83, po cichu opuścili więzienie. Po drodze rabi Jehoszua pyta Eliasza:

– Powiedziałeś, że jesteś Kohen. Przecież Kohenowi nie wolno stykać się z nieboszczykiem. Przez to staje się nieczysty.

– Daj spokój, rabi Jehoszuo – powiedział Eliasz. Uczonym nie przydarza się nieczystość.

Dźwigali mitę z ciałem rabiego Akiwy przez całą niemal noc. W końcu doszli do miejscowości Antifrus. Tu najpierw wspięli się po trzech schodach w górę, po czym zeszli trzema schodami w dół. Tu otworzyła się przed nimi grota. Były w niej ławka, stół i lichtarz. Położyli mitę z ciałem rabiego Akiwy i wyszli. Zaraz zamknęła się za nimi grota. Zapłonęło światło w lichtarzu. Zdążyli jeszcze przed wyjściem zobaczyć błysk światła. Eliasz wtedy zawołał:

– Szczęśliwi jesteście, cadycy studiujący Torę. Szczęśliwi jesteście, wy, którzy jesteście bogobojni. Dla was przygotowane jest miejsce w raju. Błogo jest tobie, rabi Akiwo. Otrzymałeś piękne miejsce dla odpoczynku, po zejściu z tego świata.

Dziesięć ofiar cesarskiej władzy

I

Kiedy złowrogi rząd Rzymu wydał dekret o zgładzeniu najwybitniejszych uczonych żydowskich, bractwo uczonych zwróciło się do arcykapłana Iszmaela z wnioskiem, żeby wzniósł się do nieba i sprawdził, czy dekret ten pochodzi od Boga.

Arcykapłan zażył oczyszczającej kąpieli, włożył tałes, nałożył tefilin i wypowiedział właściwe, zastrzeżone Imię Boga. I zaraz zerwał się potężny wiatr, który uniósł go prosto do nieba. Tam spotyka go anioł Gabriel:

– To ty jesteś – powiada – tym Iszmaelem, którym szczyci się Bóg? Czy to o tobie Bóg codziennie mówi, że ty, Jego sługa na ziemi, masz twarz, która jest wiernym odbiciem boskości?

– Tak, to ja!

– W jakim celu wstąpiłeś do nieba?

– Wstąpiłem tu, żeby sprawdzić, czy okrutny dekret cesarza został podpisany przez Boga.

– Tak, Bóg go podpisał – oświadczył Gabriel. – Stałem właśnie za kotarą Niebiańskiego Sądu i usłyszałem słowa wyroku: „Dziesięciu żydowskich mędrców rzymski rząd skaże na śmierć”.

– Czym sobie na to zasłużyli?

– Sprzedaniem Józefa. Codziennie staje przed Tronem Najwyższego Sprawiedliwość i wnosi skargę: „Władco świata, czy w Twojej Torze znajduje się choćby jedna zbędna litera? Napisałeś w niej, że ten, kto ukradnie żywe stworzenie, ma ponieść śmierć”. I stało się tak, że dziesięć Twoich plemion sprzedało Józefa, a Ty do dziś nie rozliczyłeś się z nimi. Ani z nimi, ani z ich potomkami. Dlatego teraz ukazał się dekret skazujący dziesięciu żydowskich uczonych na śmierć.

– Czy oprócz nich Bóg nie znalazł dotychczas nikogo, by go ukarać za sprzedanie Józefa?

– Nie, Iszmaelu, synu mój! Dotychczas w żadnym pokoleniu żydowskim Bóg nie znalazł takich dziesięciu naraz pobożnych cadyków, którzy by ważyli tyle, ile tamte dziesięć pokoleń. Dlatego wypadło na was.

Szatan Samael, zobaczywszy, że Bóg gotów jest podpisać dekret, ucieszył się niezmiernie. Z radości zawołał:

– Pokonałem Gabriela, żydowskiego anioła-księcia.

Usłyszawszy słowa szatana, Bóg rozgniewał się. Zaraz zawołał najbliższego sobie anioła Metatrona i rozkazującym tonem powiedział:

– Napisz i podpisz, co następuje: „Zsyłam na grzeszny Rzym ogień i siarkę. Niech spalą się jego mieszkańcy, ich bydło, ich złoto i wszystko, co posiadają”.

Po słowach Boga arcykapłan Iszmael trochę się uspokoił. Z zaciekawieniem zaczął przechadzać się po niebie. W pewnej chwili zauważył obok tronu Najwyższego coś podobnego do ołtarza. Zapytał Gabriela:

– Co to jest? Czy to czasem nie ołtarz?

– Tak. To ołtarz.

– Jakie ofiary na nim składacie?

– Dusze cadyków.

– Kto je składa?

– Wielki anioł Michael.

Kiedy Iszmael zstąpił z nieba na ziemię, opowiedział swoim towarzyszom, że dekret został już podpisany. Zmartwili się z tego powodu, ale zaraz znaleźli pociechę. Oto bowiem Bóg uznał, że dziesiątka skazanych na śmierć mędrców waży tyle, ile dawne dziesięć pokoleń.

II. Rabi Szymon i rabi Iszmael

Najpierw rzymscy oprawcy zaprowadzili na śmierć rabiego Szymona i rabiego Iszmaela. Na miejscu kaźni rabi Szymon rozpłakał się. Rabi Iszmael powiedział wtedy do niego:

– Młody księciu! Jeszcze kilka kroków i znajdziesz się w gronie cadyków, w raju. Cieszyć się masz, a nie płakać!

– Serce we mnie zamiera, a ja nawet nie wiem, za co mam umrzeć.

– Może za to, że kiedyś kazałeś człowiekowi, który przyszedł do ciebie z ważnym i pilnym dla siebie problemem, zaczekać, boś chciał najpierw wypić kieliszek, włożyć szaty i nałożyć buty. Według Tory oznacza to skazanie człowieka na cierpienia. I nieważne, czy cierpienia trwają krótko, czy długo, wyrok Tory jest jeden – śmierć.

– Rabi – powiedział Szymon – pocieszyłeś mnie.

I kiedy stanęli przed katem, każdy z nich chciał pierwszy zginąć z jego rąk.

Rabi Iszmael tymi słowy zwrócił się do kata:

– Jestem arcykapłanem, synem arcykapłana, potomkiem arcykapłana Aarona. Najpierw zabij mnie, żebym nie widział, jak ginie mój towarzysz.

Rabi Szymon zaś błagalnym tonem tak rzekł do kata:

– Jestem księciem, synem księcia, potomkiem króla Dawida. Mnie najpierw zabij. Nie chcę, żeby moje oczy widziały, jak umiera mój towarzysz.

Powiada do obu kat:

– Skoro tak, to losujcie, kto najpierw ma zginąć.

I los padł na rabiego Szymona ben Gamliela. Kat wziął miecz i jednym uderzeniem ściął mu głowę.

Rabi Iszmael wziął wtedy odciętą głowę Szymona i przycisnąwszy ją do piersi, zaczął lamentować:

– O ścięte usta. Usta prawdy. Usta, przez które płynęły piękne i cenne niczym perły słowa. Kto cię teraz do ziemi wrzucił, kto zapchał twój język prochem i popiołem? Biada! To jest Tora i taka za nią zapłata?

I kiedy rabi Iszmael tak rozpaczliwie zawodził nad śmiercią towarzysza, córka cesarza akurat wyjrzała przez okno. Zdumiała ją i zachwyciła niezwykła uroda rabiego Iszmaela. Nic dziwnego, gdyż Iszmael był jednym z najbardziej urodziwych mężczyzn na świecie. Twarz jego promieniała anielskim blaskiem. W sercu córki cesarza wezbrała litość nad skazańcem. Poszła do ojca i zapytała:

– Ojcze, czy jesteś gotów spełnić moje życzenie?

– Dla ciebie jestem gotów uczynić wszystko, z wyjątkiem ułaskawienia Iszmaela i jego towarzyszy.

Córka cesarza nie ustępowała. Ponowiła prośbę o łaskę:

– Proszę cię, daruj mu życie.

– To niemożliwe. Złożyłem przysięgę.

– Skoro tak, to każ ściągnąć mu z twarzy skórę. Będę się w niej przeglądała.

Cesarz spełnił życzenie córki. Oprawca zdarł skórę z głowy Iszmaela. Kiedy nóż sięgnął miejsca, gdzie umocowane są tefilin, rabiemu Iszmaelowi wyrwał się z piersi straszny, bolesny krzyk. Tak straszny, że niebo i ziemia zadrżały. Kiedy po raz drugi krzyknął z bólu, zachwiał się tron Wiekuistego. Służebni aniołowie, nie mogąc znieść jego krzyku, stanęli przed Bogiem i powiedzieli:

– Panie świata! Czy taki cadyk jak Iszmael, przed którym odkryłeś wszystkie skarbce świata na wysokościach i wszystkie tajemnice ziemskiego świata, ma tak okrutnie zginąć? To jest Tora i taka za nią zapłata?

– Nic nie poradzę. Tego dekretu nikt nie może odwołać.

Rozległ się głos z nieba:

– Jeśli rabi Iszmael jeszcze raz wyda z siebie okrzyk bólu, cały świat ulegnie zagładzie.

Rabi, usłyszawszy te słowa, zamilkł. Cesarz zapytał go wtedy ironicznie:

– No i co Iszmaelu? Dalej ufasz swemu Bogu?

– Tak! Bóg może mnie zabić, ale ja nie przestanę mu ufać.

I z tymi słowami wyzionął ducha.

Kiedy wieść o męczeńskiej śmierci obu mędrców żydowskich dotarła do rabiego Akiwy, ten podarł na sobie szaty i założywszy na głowę worek, powiedział do swoich uczniów:

– Bądźcie gotowi. Nadchodzi dzień kary. Wkrótce spadnie na nas. Jeśli Dobro miało spotkać nasze pokolenie, to nikt inny, tylko oni, rabi Szymon i rabi Iszmael, byli godni je przyjąć. Jeden tylko Bóg, oby był błogosławiony, wie, że nadciąga wielka katastrofa i dlatego pośpieszył się i przyjął do siebie obu tych cadyków. Nie chciał, żeby byli jej naocznymi świadkami.

III. Rabi Akiwa ben Josef

Potem oprawcy zabrali się do rabiego Akiwy, który komentował i wyjaśniał uczniom koronki zdobiące litery Tory. Odnajdywał w nich głęboko ukryty sens. Ten sam sens, który Mojżesz otrzymał od Boga na górze Synaj.

W chwili, kiedy prowadzono rabiego Akiwę na miejsce kaźni, cesarz otrzymał meldunek o napaści króla Arabów na rzymskie imperium. Wstrzymał egzekucję i polecił przetrzymać rabiego Akiwę w więzieniu aż do swego powrotu z wojennej wyprawy przeciwko Arabom.

 

Uporawszy się z wojskami króla Arabów, cesarz wrócił do Rzymu i natychmiast polecił wykonać egzekucję na rabim Akiwie. Sprowadzony na miejsce kaźni Akiwa poddany został okrutnym torturom. Kat żelaznym grzebieniem odarł go ze skóry. Kiedy kat wbijał żelazne zęby grzebienia w ciało rabiego i wyszarpywał z niego płaty mięsa, z ust nieszczęśnika nie wyrwał się najmniejszy jęk. Rabi Akiwa z miłością przyjmował zadane mu cierpienia i wołał:

– Sprawiedliwe jest dzieło Wszechmogącego. Słuszne są Jego drogi. Obca Mu jest nieprawość. Jest Bogiem Prawdy, Sprawiedliwości, Szlachetności i Prawości.

Wtedy rozległ się głos z nieba:

– Szczęśliwy jesteś rabi Akiwo, boś był zawsze bogobojny i sprawiedliwy. Bo razem z twoim ostatnim słowem „prawość” uszła z twego ciała dusza.

Żałobna wieść o straceniu rabiego Akiwy doszła do rabiego Chaniny ben Teradiona i rabiego Jehudy ben Bawa. Obaj podarli na sobie szaty i nałożyli worki. Zwracając się do zgromadzonego wokół siebie tłumu, powiedzieli:

– Ludzie, śmierć rabiego Akiwy jest dla nas ostrzeżeniem.

IV. Rabi Chanina ben Teradion

Następnie oprawcy rzymscy zabrali się za rabiego Chaninę ben Teradiona. Powszechnie uważano, że był to wyjątkowo miły człowiek. Miły Bogu i ludziom. O nikim złego słowa nie powiedział. Wbrew rzymskiemu zakazowi uczenia Tory rabi Chanina zgromadził wokół siebie wielu uczniów, którym wykładał Pismo.

Kiedy przyszedł w odwiedziny do chorego rabiego Joseja ben Kisma, ten ostrzegł go:

– Bracie Chanino, czy nie widzisz, że Rzymianie otrzymali władzę do samego Boga? Oni to przecież zburzyli Jego miasto, spalili Jego Świątynię, zamordowali Jego wiernych wyznawców, zgładzili naszych najlepszych ludzi. I mimo to rzymski naród mocno się trzyma. Tymczasem dowiaduję się, że ty nie zważasz na dekret cesarza. Zbierasz uczniów i wykładasz im Torę.

– Mam nadzieję – odpowiedział rabi Chanina – że niebo okaże nam miłosierdzie.

Wzburzył się rabi Josej ben Kisma:

– Ja rozmawiam z tobą o konkretnym dekrecie, a ty mi tu opowiadasz o tym, że niby „niebo okaże nam miłosierdzie”. Będzie cudem, jeśli nie spalą cię razem z Torą.

Wkrótce po tym umarł rabi Josej ben Kisma. W kondukcie pogrzebowym szli najznamienitsi ludzie Rzymu. Wracając z cmentarza, zauważyli, że rabi Chanina siedzi z księgą Tory na kolanach i wykłada jej treści licznie zgromadzonym uczniom. Pytają go:

– Dlaczego wbrew zakazowi nauczasz Tory?

– Czynię to w zgodzie z nakazem Boga.

Rzymianie zaraz pochwycili go i postawili przed sądem. Wynikiem sądu skazany został na śmierć przez spalenie. Na podstawie tegoż wyroku jego żonie ścięto głowę, a córkę skazano na pohańbienie. Wyprowadzili go na plac, owinęli w zwoje Tory, obłożył suchymi gałązkami i podpalili. Jednocześnie przyłożyli mu do piersi kłębki wełny umoczonej w wodzie, żeby nie spalił się od razu, żeby długo cierpiał, zanim wyzionie ducha.

– Ojcze – krzyknęła zrozpaczona córka – jak możesz na to spokojnie patrzeć?

– Córko – odpowiedział rabi Chanina – gdybym tylko ja miał spłonąć, toby mnie z całą pewnością bolało, skoro jednak ze zwojem Tory, wierzę, że Bóg, który policzy się z nimi za spalenia Jego Prawa, rozliczy ich również za mnie.

I kiedy ogień coraz bardziej obejmował rabiego, uczniowie spytali go:

– Rabi, co teraz widzisz?

– Widzę, jak płonie pergamin i święte litery ulatują w górę.

– Otwórz szerzej usta, żeby ogień szybciej cię strawił. Skończą się twoje cierpienia.

– Ten, który dał mi duszę, w porę ją odbierze. Sam nie przyśpieszę śmierci.

Na widok cierpień rabiego nawet kat nie pozostał obojętny. Zapytał go:

– Rabi, czy jeśli podsycę ogień i zdejmę z twoich piersi kłębki mokrej wełny, zapewnisz mi wieczne życie na tamtym świecie?

– Tak.

– Przysięgnij!

Rabi Chanina przysiągł i kat zrobił to, co mu obiecał.

Dusza opuściła ciało rabiego. W tej samej chwili kat skoczył w ogień i spłonął.

Rozległ się głos z nieba:

– Rabi Chanina i jego kat razem przeszli do wiecznego życia.

W związku z tym wydarzeniem pewien wielki rabi zwykł powiadać:

– Jeden zdobywa sobie wieczne życie w jednej chwili, a drugi musi na nie pracować przez długie lata.

V. Rabi Jehuda ben Bawa

Potem zabili rabiego Jehudę ben Bawa. Opowiadają, że od osiemnastego do osiemdziesiątego roku życia rabi Jehuda nie zaznał w pełni snu. Czasami tylko ucinał sobie lekką drzemkę. Taką, jaką ucinają sobie pracujące konie. Rabi Jehuda nie pozwalał sobie na przerwę w studiowaniu Tory.

Pewnego dnia władze rzymskie wydały zarządzenie zabraniające Żydom nadawanie semichy84 rabiemu. Jego celem było pozbawienie Żydów wykształconych ludzi. Tytuł rabiego można było bowiem uzyskać po wieloletnich studiach. Zarządzenie rzymskich władz przewidywało karę śmierci dla nadawcy tytułu, jak i dla rabiego. Także miasto, w którym tytuł rabiego został nadany, skazane było na zburzenie. Jak poradził sobie rabi Jehuda? Wybrał miejsce nauczania między dwiema górami i między dwoma miastami. Miejsce to leżało między miastami Usza i Szwaram. Pięciu studentom nadał tytuł rabiego. Byli nimi: Jehuda, Szymon, Josi, Meir i Elazar i ben Szamua.

Kiedy wieść o tym doszła do władz Rzymu, rabi Jehuda ben Bawa nakazał swym promowanym uczniom natychmiast uciec.

Ci zapytali go:

– Dobrze, my uciekniemy, ale co będzie z tobą?

– Ja będę tkwił w miejscu jak kamień.

Opowiadają, że kaci wbili w jego ciało trzysta żelaznych oszczepów. Zrobili z niego sito.

VII. Rabi Jehuda ben Dama

Potem poprowadzono na miejsce kaźni rabiego Jehudę ben Dama. Było to w wigilię święta Szawuot. Przez wzgląd na to święto rabi Jehuda ben Dama zwrócił się do cesarza tymi słowy:

– Proszę cię i zaklinam, żebyś na chwilę tylko odłożył wykonanie egzekucji. Chcę uczcić to wielkie święto. Pozwól mi pochwalić po raz ostatni Boga za Jego wspaniały dar. Za Torę, którą nas obdarzył tego dnia przed wiekami.

– A więc – powiada do niego cesarz – pozostajesz wiemy Torze i twemu Bogu?

– Jak najbardziej!

– Liczysz jeszcze na jakąś zapłatę?

– Już król Dawid w swoim czasie udzielił odpowiedzi na to pytanie: „Boże, jak wielkie jest szczęście, które przeznaczyłeś dla pobożnych i oddanych Tobie ludzi”.

– Takich głupców jak wy Żydzi, na całym świecie nie znajdziesz. Czy naprawdę wierzycie w życie pozagrobowe?

– Ale takich głupców jak wy, trzeba szukać ze świecą w ręka Jak można zaprzeczać istnieniu żywego Boga? Mamie będziesz wyglądał, kiedy zobaczysz nas w świetle wiecznego życia. Ty zaś, cesarzu, wpadniesz w głęboką otchłań wiecznych ciemności.

Słowa rabiego doprowadziły cesarza do wściekłości. Natychmiast rozkazał przywiązać za włosy rabiego Jehudę ben Dama do ogona konia, który pędził, ciągnąc go za sobą po ulicach Rzymu. Ciało zamęczonego na śmierć porąbali potem kaci na drobne kawałki.

I oto nagle pojawił się Eliasz. Zebrał szczątki ciała rabiego Jehudy i pochował je w grocie, obok której przepływała rzeka Tyber. Mieszkańcy Rzymu przez trzydzieści dni słyszeli zawodzący z groty głos pełen żalu i skargi.

Kiedy doniesiono cesarzowi, że to może oznaczać dla niego ostrzeżenie, rzekł:

– Gdyby nawet cały świat miał z tego powodu zginąć, nie cofnę swojej decyzji. Muszę zgładzić żydowską starszyznę.

VII. Rabi Chucpit-Meturgeman85

W następnej kolejności poprowadzili na śmierć rabiego Chucpita-Meturgemana. Podobno miał wtedy sto trzydzieści lat. I mimo tak zaawansowanego wieku zachował urodę młodzieńca.

Twarz jego promieniała pięknem boskiego anioła.

Ludzie, którzy przyszli do cesarza, opowiadali mu, jak pięknie wygląda siwiuteńki rabi i poprosili o ułaskawienie go.

Cesarz polecił sprowadzić do siebie Chucpita-tłumacza. Kiedy ten stanął przed nim, zapytał go:

– Ile masz lat?

– Sto trzydzieści lat bez jednego dnia. Dlatego proszę cię, cesarzu, o odłożenie egzekucji na następny dzień, żebym mógł dożyć pełnych stu trzydziestu lat.

– Co ci za różnica dzień wcześniej, czy dzień później? – zapytał go cesarz.

– Bo chcę w tym darowanym dniu spełnić jeszcze dwa zbożne nakazy.

– Co to za nakazy?

– Dwa razy chcę odmówić modlitwy Kriat-Szma. Rano i wieczorem. Chcę dwa razy podkreślić, że uznaję tylko władzę jedynego żywego Boga.

Na to cesarz odrzekł:

– Wy, Żydzi, jesteście uparci i bezwstydni. Jak długo będziecie jeszcze polegali na waszym Bogu? On już dawno się zestarzał. Nie ma już sił, żeby wybawić was z moich rąk. Gdyby miał siłę, toby już się ze mną policzył. Policzył za siebie i za was. Za spaloną Świątynię. Postąpiłby tak, jak ongiś postąpił z faraonem, z Syserą i wszystkimi królami Kanaanu.

Usłyszawszy bluźniercze słowa cesarza, Chucpit wybuchnął płaczem i podarłszy szaty na sobie, zawołał:

– Biada tobie, cesarzu! Co zrobisz, kiedy nadejdzie dzień rozrachunku Boga z Rzymem i wszystkimi waszymi bogami?

Cesarza tak oburzyły słowa Chucpita, że aż krzyknął z wściekłości.

– Kacie, skończ z nim. Nie mam zamiaru dłużej rozmawiać z tym starcem.

I kat spełnił rozkaz cesarza. Najpierw ukamienował Chucpita, a potem ciało jego powiesił na szubienicy.

VIII. Rabi Chanina ben Chachinaj

Potem dobrali się do rabiego Chaniny ben Chachinaja. Opowiadają, że od dwunastego do dziewięćdziesiątego piątego roku życia pościł. Kiedy prowadzono go na miejsce kaźni, była właśnie wigilia soboty. Jego uczniowie, którzy byli na miejscu kaźni, zapytali go:

– Rabi, może chcesz przed śmiercią coś zjeść?

– Tyle lat dotychczas pościłem, a teraz, kiedy wyruszam w taką drogę, chcecie, żebym jadł i pił?

Zaczął odmawiać modlitwę na cześć nadchodzącej soboty. I nim zdążył zakończyć werset na słowie „I uświęcił”, dopadli go oprawcy i zabili.

Rozległ się wtedy głos z nieba:

– Szczęśliwy jesteś Chanino ben Chachinaja. Ty jesteś święty itwoja dusza opuściła ciało, kiedy powiedziałeś „I uświęcił”.

IX. Rabi Jeszewaw-Hasofer86

Teraz przyszła kolej na rabiego Jeszewawa. Kiedy prowadzili go na śmierć, uczniowie zapytali go:

– Rabi, co będzie z Torą?

– Dzieci moje, nadchodzi czas, który wymaże Torę z pamięci Żydów. Oto bowiem zbójecki Rzym postanowił zniszczyć to, co dla was najpiękniejsze, to co jest naszą ozdobą i najcenniejszym klejnotem. Oby już moja śmierć stała się odkupieniem dla całego naszego pokolenia. Przewiduję jednak, że na wszystkich ulicach Rzymu będą się walały ciała zamordowanych Żydów. Wiele jeszcze krwi żydowskiej się poleje.

– Co więc powinniśmy robić, rabi?

– Trzymajcie się razem. Zewrzyjcie szeregi i miłujcie pokój i sprawiedliwość. Może tli się jeszcze gdzieś iskra nadziei.

Kiedy rabi Jeszewaw znalazł się przed obliczem cesarza, ten go zapytał:

– Starcze, ile masz lat?

– Dzisiaj stuknęło mi właśnie dziewięćdziesiąt lat. Zanim wyszedłem z łona matki, zapadł wyrok Boga oddający mnie i moich towarzyszy w twoje ręce. – Wiedz jednak, że Bóg nie podaruje ci naszej krwi.

Cesarz z kpiną w głosie zwrócił się więc do katów:

– Skończcie z nim i to szybko. Przekonamy się wtedy, jaką moc posiada jego Bóg.

Kaci posłusznie wykonali polecenie cesarza. Żywcem spalili starca na stosie.

X. Rabi Eliezer ben Szamua

Następnie poprowadzili na śmierć rabiego Eliezera ben Szamua.

Podobno miał wtedy sto pięć lat. Nigdy nie wyszło z jego ust puste lub brzydkie słowo. Nigdy z nikim się nie kłócił. Był skromny i zawsze dbał o to, żeby się nie wywyższać. Przez osiemdziesiąt lat pościł.

 

Właśnie było święto Jom Kipur. Uczniowie podeszli do niego i spytali:

– Co w tej chwili przedśmiertnej widzisz?

– Widzę, jak niosą na cmentarz mitę z ciałem rabiego Jehudy ben Bawa. Obok niosą mitę z ciałem rabiego Akiwy ben Josef. Obaj w tym czasie prowadzą dyskusję na temat halachy.

– Kto jest arbitrem w ich dyskusji?

– Rabi Iszmael, arcykapłan.

– A kto wygrywa?

– Rabi Akiwa ben Josef. On całe swoje życie i siły poświęcił Torze. Widzę też, jak dusze wszystkich cadyków oczyszczają się w wodzie źródła Siloach, żeby czyste mogły wstąpić do niebiańskiej jesziwy i tam posłuchać kazań rabiego Akiwy. Widzę, jak każdemu cadykowi anioł podstawia krzesło ze złota, żeby mógł siedzieć i słuchać w czystości.

Kiedy cesarz rozkazał go uśmiercić, rozległ się głos z nieba:

– Szczęśliwy jesteś, rabi Eliezerze ben Szamua. Byłeś czysty idusza twoja uszła z ciała przy słowie „czystość”.

82Kohen – kapłan z rodu Arona. [przypis tłumacza]
83mita – (hebr.; z jid. mite) także: mary; długie drewniane nosze z drążkami. [przypis edytorski]
84semicha – dyplom uprawniający do noszenia tytułu rabiego. [przypis tłumacza]
85meturgeman – tłumacz. [przypis tłumacza]
86sofer – pisarz, kopista. [przypis tłumacza]