Za darmo

Agady talmudyczne

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Rabi Tarfon

Tanaita rabi Tarfon należał do grona ludzi bogatych. Był właścicielem wielu sadów i ogrodów, które jednak bardzo rzadko odwiedzał. Z tego powodu strażnicy tych sadów i ogrodów, a nawet arendarze nie wiedzieli, jak wygląda. Traf chciał, że pewnego dnia Tarfon zapragnął wpaść do któregoś ze swoich sadów. Na widok suszących się na słońcu prasowanych fig nabrał apetytu i zaczął je zjadać, jedną po drugiej. Zauważył to arendarz. Pomyślawszy, że to złodziej kradnie figi, podniósł alarm: „Złodziej fig!”. I wziąwszy do ręki kij, dopadł rabiego i zaczął go bić po głowie i plecach. Ogłuszonego rabiego wpakował do worka i zaniósł do rzeki, żeby go utopić.

Czując, że zawisło nad nim śmiertelne niebezpieczeństwo, rabi Tarfon zaczął z głębi worka krzyczeć:

– Człowieku, zaklinam cię. Idź do domu rabiego Tarfona i powiedz tam, żeby przygotowali dla niego śmiertelny całun.

Arendarz, usłyszawszy te słowa, domyślił się, że w worku znajduje się nie kto inny, jak tylko sam rabi Tarfon. Wypuścił go z worka i padłszy przed nim na kolana, zaczął wyrywać sobie włosy z głowy i wołać:

– Rabi, przebacz mi!

– Możesz być spokojny – rzekł rabi Tarfon. – Uwierz mi, że wybaczałem ci po każdym uderzeniu kijem.

Opowiadają, że rabi Tarfon przez całe życie zamartwiał się, że dla uratowania życia posłużył się swoim imieniem:

– Biada mi – powtarzał ciągle – że dla własnego dobra, posłużyłem się koroną Tory!

Kupił miasteczko78

Jak wieść niesie, rabi Tarfon mimo bogactwa nie był zbyt hojny dla biednych, pewnego razu spotkał go rabi Akiwa, który tak do niego powiedział:

– Rabi, chcesz może, żebym wykupił dla ciebie jedno lub nawet dwa miasteczka w bejt ha-midraszu?

– Tak, chcę.

I sięgnąwszy do kieszeni, wyciągnął cztery tysiące denarów i wręczył je rabiemu Akiwie.

Wziął rabi Akiwa pieniądze i rozdał je ubogim uczonym.

Po jakimś czasie spotyka go rabi Tarfon.

– Gdzie są miasteczka, które miałeś dla mnie kupić?

Wziął go rabi Akiwa za rękę i zaprowadził do bejt ha-midraszu. Tu wywołał uczącego się chłopca, przed którym otworzył psałterz, i kazał mu przeczytać na głos wybraną przez siebie Pieśń Dawidową. Kiedy chłopiec doszedł do wersetu: „Kto hojną dłonią dawał ludziom w potrzebie, tego dobre uczynki zostają na wieki”, rabi Akiwa powiedział do rabiego Tarfona:

– Słyszałeś, co przeczytał chłopiec. To jest właśnie to miasteczko, które dla ciebie kupiłem.

Uradowany rabi Tarfon pocałował rabiego Akiwę i oświadczył:

– Rabi, mistrzu mój i duchowy przywódco. Ty jesteś moim nauczycielem w studiach i przywódcą na drodze ku człowieczeństwu.

I rabi Tarfon wręczył mu jeszcze więcej pieniędzy do rozdania ludziom w potrzebie.

Rabi Tarfon i jego matka

Leciwa matka rabiego Tarfona wyszła którejś soboty na spacer po podwórzu. W pewnej chwili spadł rzemyk z jej pantofelka. Rabi Tarfon natychmiast podbiegł do niej i podłożył pod jej nogi obie ręce, żeby mogła po ich stąpać w powrotnej drodze do domu.

Pewnego dnia rabi Tarfon zachorował. Jego towarzysze, tanaici, przyszli go odwiedzić. Matka chorego poprosiła ich, żeby się pomodlili do Boga o wyzdrowienie syna. Zasłużył na to dzięki ogromnemu szacunkowi, jakim darzył ją zawsze. Przy tym opowiedziała im o zdarzeniu z rzemykiem, który spadł z jej pantofelka.

Na to tanaici odpowiedzieli jej:

– Gdyby nawet uczynił tysiąc razy więcej takich rzeczy, to daleko mu jeszcze do połowy tego, co nakazuje nasza Tora.

Rabi Akiwa

Nasz nauczyciel Mojżesz i rabi Akiwa

Kiedy Mojżesz wstąpił do nieba, zobaczył, jak Bóg ozdabia każdą literę Tory małą koroną79. Widząc to, Mojżesz zapytał Boga:

– Panie świata! Kto powstrzymuje cię od natychmiastowego nadania Żydom Tory? Do czego potrzebne są te koronki?

Na to Bóg odpowiedział:

– Minie wiele lat. Wiele pokoleń przeminie i wtedy przyjdzie na świat człowiek o imieniu Akiwa ben Josef, który z tych kreseczek z tych koronek wywiedzie całą górę halach.

– Pokaż mi go!

– Rozejrzyj się dookoła, to zobaczysz.

Rozejrzał się Mojżesz i dostrzegł w pobliżu męża wykładającego Torę siedzącym przed nim w rzędach uczniom. Doszedł Mojżesz do nich i usiadłszy w ostatnim, ósmym rzędzie, zaczął pilnie przysłuchiwać się wykładowi tego męża. Słuchał i niczego nie rozumiał. Podupadł Mojżesz na duchu. Tym mężem był Akiwa ben Josef, który właśnie komentował jakiś i przepis Prawa. Uczniowie zadali Akiwie pytanie:

– Rabi, skąd ty to wiesz?

– To jest przepis, który przekazał nam jeszcze Mojżesz na górze Synaj.

Usłyszawszy wyjaśnienie Akiwy, Mojżesz uspokoił się.

Podchodzi do Boga i powiada:

– Panie świata! Masz takiego człowieka jak Akiwa i mnie wyznaczasz do przekazania Żydom Tory?

– Milcz! Tak już postanowiłem – odpowiedział mu Bóg.

– Panie świata! Pokazałeś mi tego człowieka, pokaż mi też, jaką dostanie zapłatę?

– Obejrzyj się!

Patrzy Mojżesz i widzi, jak z ciała Akiwy zdzierają całe płaty mięsa. Istna jatka.

Z ust Mojżesza wyrywa się krzyk:

– Panie świata! To jest Tora i taka jest za nią zapłata?

– Milcz! Tak postanowiłem.

Rabi Akiwa i córka Kalby-Szawuy

Akiwa był pasterzem u bogacza imieniem Kalba-Szawua.

Córka bogacza podziwiała uczciwość, grzeczność i dobre zachowanie Akiwy. Wkrótce też zakochała się w nim i nie omieszkała wyznać swojej miłości:

– Gdybym się zgodziła zostać twoją żoną – zapytała go – to byś wyruszył w świat, żeby się uczyć?

– Tak – odpowiedział bez namysłu Akiwa.

Po cichu, bez wiedzy ojca, wzięła ślub z Akiwą.

Sprawa jednak szybko się wydała. Rozgniewany ojciec wypędził córkę z domu. Przysiągł również, że ją wydziedziczy. Młodzi małżonkowie klepali biedę. Zimą nocowali w stodole na słomie. Był chłodny dzień zimowy. Oboje siedzieli właśnie w stodole. Akiwa delikatnie oczyszczał głowę żony Racheli ze słomy, mówiąc przy tym:

– Gdybym tylko miał za co, tobym ci kupił „Złotą Jerozolimę”80.

W tym momencie zjawił się Eliasz przebrany za żebraka.

Zapukał w drzwi stodoły i zawołał:

– Dajcie mi trochę słomy. Żona urodziła mi dziecko i nie ma czym wyścielić jego posłania.

– Widzisz żono moja – powiedział Akiwa – ten człowiek nie posiada nawet słomy. W porównaniu z nim jesteśmy bogaci.

– Nie bogactwa pragnę – odpowiedziała Rachela. – Pragnę tylko tego, żebyś dotrzymał słowa i poszedł do bejt ha-midraszu uczyć się Tory.

I posłuchał jej Akiwa i poszedł do bejt ha-midraszu, czyli do domu nauki rabiego Eliezera i rabiego Jehoszuy.

Po dwunastu latach nauki wrócił Akiwa do domu. Był już wtedy wielkim uczonym, nauczycielem dwunastu tysięcy uczniów.

Doszedłszy do domu, usłyszał, jak znany ze złego charakteru sąsiad mówi do Racheli:

– Twój ojciec miał rację, nie godząc się na twoje małżeństwo. Po pierwsze: Akiwa nie jest tobie równy. To przecież zwykły pastuch. Po drugie: zastanów się nad tym, co uczynił. Zostawił cię na tyle lat. Uczynił z ciebie słomianą wdowę.

– Gdyby mnie posłuchał – rozległ się głos Racheli – toby pozostał w domu nauki jeszcze przez dwanaście lat.

Kiedy Akiwa usłyszał słowa żony, natychmiast zawrócił i przez dalsze dwanaście lat pilnie uzupełniał naukę w bejt ha-midraszu. Kiedy potem wrócił do domu, miał już dwadzieścia cztery tysiące uczniów.

Na wieść o jego powrocie, całe niemal miasto wyszło mu na spotkanie! Wśród witających go była oczywiście Rachela. Sąsiadki, widząc, jak nędznie jest ubrana, zaczęły jej doradzać, żeby pożyczyła u kogoś całą, niepodartą suknię, bo nie wypada, żeby żona tak sławnego uczonego pokazała się w tak nędznym stroju. Rachela na ich rady miała jedną odpowiedź:

– Nic nie szkodzi. Mój mąż sprawiedliwie mnie doceni. Odczuje, co się dzieje w moim sercu.

Kiedy doszła do męża, padła przed nim twarzą do ziemi i zaczęła całować jego nogi.

Uczniowie na ten widok chcieli ją odepchnąć od rabiego Akiwy, ale ten głośno zawołał:

– Nie ruszajcie jej! Wszystko, co moje i wszystko, co wasze, do niej należy!

Stary Kalba-Szawua na wieść o przybyciu do miasta jakiegoś sławnego uczonego powiedział do siebie w duchu:

– Muszę pójść do niego. Może zwolni mnie z przysięgi pozbawiającej córkę spadku. Wtedy będę mógł pomóc mojej córce w biedzie.

I j ak postanowił, tak też i zrobił. Przyszedł Kalba-Szawua do rabiego Akiwy i powiedział to, co zamierzył.

 

– Gdybyś wiedział – zapytał go rabi Akiwa – że mąż twojej córki zostanie wielkim uczonym, tobyś złożył taką przysięgę?

– Z cała pewnością nie! Gdyby nawet znał tylko jeden rozdział Tory. Jedną tylko halachę!

– Przyjmij więc do wiadomości, że mężem twojej córki jestem właśnie ja, twój dawny pastuch.

Usłyszawszy to, Kalba-Szawua padł przed nim na twarz i zaczął całować jego nogi. Kiedy wreszcie ochłonął z wrażenia, wstał i zapisał rabiemu Akiwie połowę swego majątku.

W jaki sposób rabi Akiwa zabrał się do nauki

Do czterdziestego roku życia Akiwa był nieukiem.

Pewnego roku znalazł obok studni przedziurawiony kamień.

– Kto mógł – zapytał ludzi – przedziurawić tak twardy kamień?

– Akiwo – odpowiedzieli mu ludzie – czyżbyś nie znał znanego wersetu, który brzmi: „Kropla drąży skałę”? Otóż przez długi czas na kamień spadały krople wody i wyżłobiły w nim dziurę.

Zastanowił się wtedy Akiwa: „Skoro spadające, słabe krople wody potrafiły wyżłobić dziurę w twardym kamieniu, to tym bardziej słowa Tory, które są mocne jak żelazo, potrafią przeniknąć do mego serca, składającego się tylko z mięsa i krwi”. I długo się nie namyślając, udał się wraz ze swoim synem po naukę do nauczyciela małych dzieci. Nauczyciel najpierw zapoznał go z literami alfabetu. Napisał je na tablicy, a ojciec i syn je przepisywali. Każde słowo nauczyciela Akiwa skrzętnie i dokładnie powtarzał za nim, po czym siadał w kącie i sam się dokształcał. Wgłębiał się w przerabiany tekst Tory, rozważając, dlaczego ten werset tak brzmi, a tamten inaczej. W ten sposób wkrótce przyswoił sobie całą Torę.

Od nauczyciela dla początkujących przeszedł do szkoły rabiego Eliezera i rabiego Jehoszuy. U nich studiował już Misznę. Kiedy dzięki nim zapoznał się z jakąś halachą, zaraz siadał w kącie, żeby w ciszy samodzielnie ją przemyśleć i rozważyć: „Dlaczego – na przykład – to słowo z Miszny zostało wypowiedziane? Jaki jest tego sens?”

Zarzucał potem swoich nauczycieli gradem pytań, czasami bardzo trudnych. Opowiadają, że rabi Eliezer przez dłuższy czas nie zwracał uwagi na Akiwę. Kiedy jednak po raz pierwszy Akiwa odważył się zadać mu bardzo trudne pytanie, odezwał się rabi Jehoszua:

– Eliezerze, to jest ten uczeń, którego nie doceniłeś. Wstąp teraz w szranki z nim!

Rabi Szymon ben Eliezer słysząc to, zareagował przypowieścią:

– Na dużej skale stał kamieniarz i toporem rozbijał ją na kawałki. Na pytanie, dlaczego to robi, odpowiedział: „Chcę tę skałę wyrwać z ziemi i wrzucić ją do Jordanu”. Rzecz jasna, nikt nie uwierzył, że mu się to uda. On jednak nie przejął się wątpliwościami ludzi i dalej rąbał toporem. Tak długo rozbijał skałę, aż topór wbił się w nią głęboko, po czym przewrócił ją i wrzucił do Jordanu”. Dokonawszy tego, powiedział: „Nie tu jest twoje miejsce, ale tam (w rzece)!”.

Tak samo postąpił rabi Akiwa z rabim Eliezerem i rabim Jehoszuą.

Codziennie rabi Akiwa zbierał drewno na opał. Część sprzedawał i z tego się utrzymywał, pozostałą część przeznaczył na palenie w piecu i oświetlenie izby. Sąsiedzi, którym przeszkadzał dym unoszący się z komina domu Akiwy, przyszli do niego ze skargą:

– Akiwa, dym z palącego się drewna gotów nas zabić. Lepiej będzie, jeśli sprzedasz nam drewno. Damy ci za to oliwę i przy jej świetle będziesz mógł się uczyć.

– Nie zrobię tego – oświadczył rabi Akiwa. – Drewno służy mi do wielu rzeczy: uczę się przy jego świetle, grzeję się w jego cieple. Ponadto śpię na posłaniu z drewna.

Opowiadają, że potem rabi Akiwa bardzo się wzbogacił. Stoły w jego domu były zrobione ze złota i srebra. Do łóżka wchodził po złotych schodkach. Żona jego chodziła w brylantach. Gorszyło to jego uczniów, którzy robili mu z tego powodu wyrzuty:

– Przez to, że twoją żonę zdobisz złotem i brylantami, nasze żony czują się zawstydzone.

– Moja żona w pełni na to zasługuje. Wiele się przedtem ze mną nacierpiała z powodu Tory.

Pochylił głowę

Raban Gamliel opowiedział kiedyś tę oto historię:

– Pewnego razu, płynąc statkiem po morzu, zauważyłem z daleka sunącą po falach łódź. Nagle łódź się przewróciła i zatonęła. Bardzo się tym przejąłem, bo w tej łodzi był jeden z moich uczniów – rabi Akiwa.

I kiedy mój statek dobił do brzegu, od razu udałem się do bejt ha-midraszu. I oto ku memu zdumieniu spotykam rabiego Akiwę, który jak gdyby nigdy nic zaczął rozprawiać ze mną na temat jakiejś kwestii naukowej. Zapytałem go: „Synu, kto cię wyciągnął z wody?”.

„Podpłynęła do mnie deska z rozbitego statku. Uchwyciłem się jej i przy każdej napływającej fali, pochylałem głowę”.

Wszystko, co Bóg czyni, dla dobra czyni

Pewnego razu rabi Akiwa udał się w daleką drogę. Miał z sobą osła, koguta i świecę. Kogut był mu potrzebny do piania na pobudkę. Przed zapadnięciem nocy przybył do miasteczka. Zaczął szukać domu, gdzie mógłby przenocować, ale nikt go nie chciał przyjąć. Nie przejął się tym i powiedział: „Wszystko, co Bóg czyni, dla dobra czyni”.

To powiedziawszy, poszedł na pole i tam pod gołym niebem przenocował. W nocy podkradł się do jego legowiska lew, który pożarł osła. I nim rabi Akiwa zdążył ochłonąć z wrażenia, wyskoczył nagle, nie wiadomo skąd, dziki kot, który rozdarł na strzępy koguta. Na dodatek zerwał się wiatr i zgasił świecę.

I po tym wszystkim, kiedy pozostał sam w ciemnościach nocy w szczerym polu, oświadczył zgodnie ze swoim zwyczajem: „Wszystko, co Bóg czyni, dla dobra czyni”.

Nad ranem dowiedział się, że w nocy przeszła przez pole, na którym spał, banda rozbójników, która napadła na miasto i uprowadziła wszystkich jego mieszkańców do niewoli. Powiada wtedy rabi Akiwa:

– No, czy nie miałem racji, twierdząc, że „wszystko, co Bóg czyni, dla dobra czyni?”.

Smutek rabiego Akiwy

Kiedy syn rabiego Akiwy, rabi Szymon, śmiertelnie zachorował, ojciec nie przerwał ani na jeden nawet dzień lekcji z uczniami w swoim bejt ha-midraszu. Wysłał jeno posłańców, żeby dowiadywali się, jaki jest stan chorego. I kiedy posłaniec wracał z wiadomością, że stan chorego jest niedobry, rabi Akiwa powiadał do współczujących mu uczniów:

– Zabierzmy się do nauki!

Następnego dnia przybiega posłaniec z wieścią, że stan chorego jeszcze bardziej się pogorszył. Mimo to, rabi Akiwa nie przerwał zajęć.

Przybiega wreszcie następny posłaniec i oświadcza, że chory jest w agonii.

– Nie przerywamy nauki – oświadcza rabi Akiwa.

Wtem przybiegł ostatni posłaniec z wieścią, że chory zmarł. Wtedy dopiero rabi Akiwa zdjął z czoła i z lewej ręki tefilin, rozdarł na sobie szaty i oświadczył:

– Do tej chwili ciążył na nas obowiązek uczenia się, teraz zaś zobowiązani jesteśmy oddać cześć zmarłemu.

W pogrzebie zmarłego syna rabiego Akiwy uczestniczyło mnóstwo ludzi. Pochowano go z wielkimi honorami. Nad grobem wygłoszono przemówienie. Zanim tłum zaczął się rozchodzić, rabi Akiwa wszedł na wysoką ławkę i przemówił:

– Żydzi! Bracia! Słuchajcie! Chociaż odczuwam żal, że syn mój umarł jako nieżonaty, to przecież odczuwam pociechę, widząc, z jaką go czcią pożegnaliście. Wiem, że uczyniliście to nie przez wzgląd na mój majątek. Są przecież ludzie znacznie bogatsi ode mnie. Rozumiem, że na pogrzeb przybyło bardzo dużo Żydów, mieszkańców południowej części naszego kraju, ale skąd znali go Żydzi z Galilei? Zdaje sobie też sprawę z tego, że mężczyźni znają rabiego Akiwę, ale było przecież na pogrzebie tyle kobiet i dzieci, które nie mogły go znać. Jeśli zaś wszyscyście tu przyszli dla samego rabiego Akiwy, to pytam, ilu takich Akiwów macie w mieście? Jestem głęboko przekonamy, że uczyniliście to gwoli micwy i czci należnej Torze. Pomyśleliście: „W jego sercu jest Tora Boga”. I przez to wasza zasługa jest dwa razy większa. Tak, doznałem od was pociechy. Teraz spokojnie idźcie do domu.

Spłacił dług

Z powodu braku pieniędzy utrzymanie jesziwy stało się dla mędrców rzeczą dość trudną. W celu zdobycia potrzebnej sumy wydelegowano rabiego Akiwę do Rzymu, do pewnej bogatej matrony, u której miałby zaciągnąć pożyczkę. Po przybyciu do Rzymu rabi Akiwa bez zwłoki udał się do domu owej matrony i poprosił ją o pożyczkę. Zobowiązał się przy tym zwrócić dług w ustalonym terminie.

– Zgoda – powiedziała matrona – ale kto mi da gwarancję, że zwrócisz mi go na czas?

– Sama powiedz, kto ma być gwarantem.

– Niech będzie nim Bóg i to morze, które widzisz za oknem.

Trzeba nadmienić, że dom matrony stał nad morzem.

– Dobrze, niech będzie tak, jak rzekłaś.

Traf chciał, że kiedy nadszedł dzień spłacenia pożyczki, rabi Akiwa zachorował i, rzecz jasna, nie mógł zwrócić długu. Matrona wyszła wtedy na brzeg morza i zawołała:

– Panie świata! Ty jeden wiesz, że tylko z powodu choroby rabi Akiwa nie zwrócił mi na czas długu. Pamiętaj, że Ty i morze odpowiadacie za zwrot długu.

Nim zdążyła skończyć, zdarzyło się coś niezwykłego. Oto w głowie córki cesarza zakiełkowała szalona myśl. Nagle postanowiła wejść do skarbca. Wybrała szkatułkę pełną szlachetnych kamieni i złotych monet, po czym podeszła do morza i wrzuciła ją w głąb wody. I fale morza, zamiast pochłonąć szkatułkę, wyrzuciły ją pod same drzwi domu matrony.

Ta, rozumie się, wzięła szkatułkę i zaniosła do siebie do domu.

Po wyzdrowieniu rabi Akiwa natychmiast przybył do matrony, żeby zwrócić zaciągnięty dług. Ta, ku jego zdumieniu, tak powiedziała:

– Możesz te pieniądze zachować dla siebie, bo morze, które było naszym gwarantem, uregulowało w całości zaciągnięty przez ciebie dług. Dostałam nawet więcej, niż wyniosła pożyczka. Dlatego proszę cię, żebyś był łaskaw wziąć ode mnie tę nadwyżkę.

To rzekłszy, dała mu na drogę powrotną dużo cennych prezentów.

Rabi Akiwa i Tomosrufus

Naczelnik Rzymu Tomosrufus powiedział kiedyś do rabiego Akiwy:

– W waszych księgach jest gdzieś napisane, że Bóg miał powiedzieć: „Nienawidzę Ezawa”. Pytam cię, za co nas nienawidzi?

– Na to pytanie odpowiem ci jutro – odpowiedział rabi Akiwa.

Następnego dnia z samego rana rabi Akiwa przyszedł do naczelnika miasta. Ten z ironią w głosie z miejsca go zapytał:

– No i co wymyśliłeś w nocy? Coś ci się może przyśniło?

– Tak – odpowiedział rabi Akiwa – zgadłeś. Tej nocy śniły mi się pieski. Jeden piesek nazywał się Rufus, a drugi Rufina81.

– Co? – ryknął gniewnie Tomosrufus. – Już nie mogłeś znaleźć innych imion dla piesków? Musiałeś koniecznie nadać mu właśnie imię moje i mojej żony?

– Powiedz sam, czy jest jakaś duża różnica między tobą i pieskami? Ty jesz i pijesz i one jedzą i piją. Ty płodzisz dzieci i one to samo robią. Ty umrzesz i one umrą. Nie rozumiem więc, dlaczego uniosłeś się gniewem, kiedy nazwałem je imieniem twoim i twojej żony. Nie dziw się przeto, że Bóg nie nienawidzi was za to, że z drewna robicie sobie bożki i nazywacie je imieniem Boga. Tego Boga, który stworzył niebo i ziemię, Boga, który daje życie i śmierć.

Śmierć rabiego Akiwy

Pewnego dnia władze Rzymu wydały dekret zabraniający Żydom studiowania Tory. Kto nie podporządkuje się temu dekretowi, zostanie skazany na karę śmierci. Traf chciał, że Popos ben Jehuda natknął się podczas spaceru na dom, w którym rabi Akiwa prowadził wykład z Tory dla licznego grona słuchaczy. Zdumiony odwagą rabiego Akiwy zapytał:

– Akiwo, czy ty się nie boisz nauczać wbrew zakazowi Rzymu?

– Oj, biedny mój Poposie. Mówią o tobie, żeś człowiek mądry, a okazuje się, żeś głupi. Opowiem ci przypowieść o lisie i rybach. Słuchaj, tylko uważnie.

Pewnego dnia lis przyszedł na brzeg rzeki. Zauważył, że ryby płynące w wodzie są niespokojne. Zapytał, czego się boją? Przed kim uciekają? Odpowiedziały mu, że uciekają przed zastawionymi na nie sieciami. „Wiecie co – powiada do nich chytry lis – wyjdźcie do mnie na ląd i razem zamieszkamy. Będziemy żyli w zgodzie i przyjaźni, tak jak ongiś żyli razem nasi przodkowie”. Ryby na to odpowiedziały: „Ech ty lisie, mówią o tobie, żeś najmądrzejszy ze zwierząt, a okazuje się, żeś głupi. Pomyśl, skoro odczuwamy strach w wodzie, w naturalnym dla nas miejscu życia, to co dopiero będzie, kiedy wypłyniemy na ląd, na miejsce pewnej śmierci?

To samo mogę tobie powiedzieć, Poposie. Jeśli teraz, kiedy zajmujemy się Torą, która jest źródłem naszego życia i gwarancją naszej wieczności, odczuwamy strach, to co będzie z nami, kiedy oderwiemy się od Tory?

 

Nie minęło dużo czasu i Rzymianie dopadli rabiego Akiwę podczas nauczania.

Zamknęli go w więzieniu, gdzie oczekiwał na sąd.

W tym samym czasie zamknęli za jakieś przestępstwo także Poposa. Obaj znaleźli się w jednej celi.

– A skąd ty się tu, Poposie, wziąłeś? – zapytał go Akiwa.

– Ty rabi Akiwo, masz szczęście, bo zginiesz za Torę. Mnie jednak biada, bo zginę za zwykłe, marne przestępstwo.

Kiedy prowadzono rabiego Akiwę na śmierć, była właśnie pora odmawiania modlitwy Kriat-Szma. Oprawcy zdzierali żelaznymi grzebieniami płaty skóry z jego ciała. Mimo strasznych cierpień rabi Akiwa żarliwie odmawiał Kriat-Szma.

Z miłością przyjął nałożone na siebie brzemię Boga.

Widząc to, uczniowie zapytali go:

– Rabi, jak możesz w takiej chwili pogrążyć się całkowicie w modlitwie Kriat-Szma?

– Tora uczy nas – odpowiedział rabi Akiwa – „I żebyś kochał Boga całą swoją duszą. To znaczy, że nawet wtedy, kiedy Bóg odbiera ci duszę. Ten werset przez całe życie nie dawał mi spokoju. Zawsze marzyłem o tym, żebym miał okazję potwierdzić to własnym przykładem. Jakże więc nam nie skorzystać z okazji, która dał mi Bóg?

I rabi Akiwa, odmawiając Kriat-Szma, rozciągał tak długo ostatnie słowo „Echad” (Jedyny), aż dusza razem z tym słowem opuściła jego ciało.

Wtedy rozległ się głos z nieba:

– Szczęśliwy jesteś Akiwo, że dusza wyszła z twego ciała razem ze słowem „Echad”.

Przystępują do Boga aniołowie i czynią Mu wyrzuty:

– Panie świata! Czy to ma być zapłata za jego wierność dla Tory?

– Jego właściwą zapłatą – odpowiedział Bóg – będzie wieczne życie w prawdziwym świecie.

I znowu rozległ się głos z nieba:

– Szczęśliwy jesteś, Akiwo, bo czeka cię wieczne życie na tamtym świecie.

78kupił miasteczko – miasteczko oznacza też stałe miejsce siedzące w bejt ha-midraszu, za które płaci się z góry. [przypis tłumacza]
79Bóg ozdabia każdą literę małą koroną – litery na zwoju Tory zdobne są u góry kreseczkami, które kształtem przypominają korony. Zdaniem mędrców zwracają one uwagę na różne treści. [przypis tłumacza]
80„Złota Jerozolima” – złota broszka, na której wyryta była panorama Jerozolimy. [przypis tłumacza]
81Rufina – tak nazywała się żona Tomosrufusa. [przypis tłumacza]