Za darmo

Agady talmudyczne

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Choni Hameagel i jego wnuki

Choni wymodlił deszcz

Minęła już połowa miesiąca adar53, a oczekiwany deszcz nie spadał. Zatroskani ludzie przyszli do Choniego prosić go, żeby wymodlił u Boga deszcz. Co do skuteczności jego modłów nie mieli wątpliwości.

Wysłuchał ich Choni i rzekł:

– Zabierzcie z podwórzy pesachowe piece54 i zanieście je do domu, żeby się nie zniszczyły.

Stanął Choni do modlitwy. Modli się i modli, ale nic nie pomaga. Deszczu jak nie ma, tak nie ma. Kreśli wtedy Choni koło, staje w jego środku i woła:

– Panie świata! Twoje dzieci zwróciły się do mnie z próśb żebym wybłagał u Ciebie deszcz. Uważają mnie bowiem za bliskiego Tobie człowieka, niemal za Twego domownika. Przysięgam, że dopóty nie ruszę się z tego koła, dopóki niej zlitujesz się nad nami.

I oto zaczyna z nieba kropić. Padają rzadkie krople. Powiadają wtedy do niego uczniowie:

– Rabi, twoja osoba trzyma nas przy życiu, ale wydaje się nam, że te kilka kropli deszczu spadło tylko po to, by uwolnić cię od przysięgi.

Podniósł wtedy Choni oczy ku niebu i powiada:

– Boże, nie o krople się modliłem, ale o prawdziwy deszsz. O taki deszcz, który wypełniłby wodą wszystkie studnie, wszystkie doły i rowy. Wszystkie groty i jaskinie.

I wnet zaczęło lać z nieba jak z cebra. I każda kropla tego deszczu była wielkości jednej kwarty.

Przystępują do niego znowu uczniowie i tak powiadają:

– Rabi, twoja osoba trzyma nas przy życiu, ale wygląda na to, że to nie zwykły deszcz, tylko istny potop, którego celem jest zniszczenie świata.

Podnosi Choni znowu oczy ku niebu i powiada:

– Nie o taki deszcz prosiłem Cię Boże, lecz o taki, który przynosi błogosławieństwo i szczęście.

I oto ulewa przechodzi w normalny, obfity deszcz. Woda jednak podnosi się coraz wyżej i ludzie zmuszeni są szukać ratunku na Świątynnej Górze, gdzie żywioł nie dochodzi.

Przychodzą do Choniego przejęci strachem ludzie i powiadają:

– Rabi, tak jak skutecznie wymodliłeś dla nas deszcz, tak teraz prosimy cię, żebyś go powstrzymał.

Na to Choni odpowiedział:

– Rozporządzam wprawdzie ustnym przekazem, który zakazuje modlić się o zbyt wiele rzeczy naraz, postaram się jednak uczynić zadość waszej prośbie. W tym celu przyprowadźcie wołu, żeby go złożyć w dziękczynnej ofierze.

Przyprowadzono do Choniego wołu. Złożywszy obie ręce na jego łbie, rabi Choni podniósł oczy ku niebu i rzekł:

– Panie świata! Wybrany przez Ciebie naród, Twój naród, który wyprowadziłeś z niewoli egipskiej, nie może znieść ani nadmiaru dobroci, ani zbyt wiele zła. Kiedy gniewasz się na niego, nie może znieść Twego gniewu. Kiedy zbytnio obdarzasz go pobłażliwością, też nie może jej znieść. Okaż mu przeto dobrą wolę i powstrzymaj deszcz. Pozwól światu odetchnąć.

I Bóg wysłuchał Choniego, i zaraz powiał wiatr. Rozpłynęły się chmury i wyjrzało słońce. Ludzie wyszli w pole i zebrali świeże grzyby.

W tym czasie przewodniczącym sanhedrynu był rabi Szymon ben Szatach. Przez umyślnego skierował do Choniego następujące słowa:

– Gdybyś nie był Chonim Hameagelem, powinienem cię surowo ukarać. Nie mogę jednak tego zrobić, ponieważ zawsze z umiłowaniem uśmiechasz się do Boga, jak dziecko do swego ojca, które zawsze osiąga u niego to, czego pragnie. „Tato – mówi do niego – umyj mnie ciepłą wodą”. I ten myje je ciepłą wodą. Innym razem powiada do ojca: „Tato – umyj mnie zimną wodą”. I ojciec spełnia jego życzenie. Często powiada do ojca: „Tato, daj mi orzechy, migdały albo granaty”. I ojciec daje dziecku to, czego sobie życzy.

Ów znany werset mówi chyba o tobie: „Twój ojciec się cieszy i matka raduje.

Oprócz tego sanhedryn wysłał do Choniego list, w którym było napisane: „Ty wydajesz rozkazy z dołu, a Bóg, oby był błogosławiony, wydaje rozkazy ze swoich wysokości”.

Siedemdziesięcioletni sen

Rabi Jochanen tak opowiada o rabim Chonim Hameagelu:

Przez całe swoje życie sprawiedliwy mąż Choni rozważał słowa Psalmów: „Gdy Pan wywiódł z niewoli uprowadzonych z Syjonu, byliśmy jak we śnie”55.

Bardzo możliwe, że Choni nie mógł pojąć, jak człowiek może przez siedemdziesiąt lat trwać we śnie.

Pewnego razu, jadąc na oślicy drogą do miasta, zauważył człowieka, który sadził przed domem drzewo owocowe. Podszedł do niego i zapytał:

– Po ilu latach drzewo to zacznie owocować?

– Po siedemdziesięciu.

– Jesteś pewny, że dożyjesz do tego czasu i będziesz korzystał z jego owoców?

– Nie martwię się tym. Kiedy się urodziłem, zastałem tu drzewa, z których owoców korzystałem. Drzewa te zasadzili dla mnie moi rodzice, ja zaś sadzę to drzewo dla moich dzieci.

Zszedł rabi Choni z oślicy, żeby zrobić postój i się pożywić. Oślica też była głodna i potrzebowała odpoczynku. Wypuścił ją więc na pole, gdzie rosła trawa. Posiliwszy się, rabi Choni zapadł najpierw w drzemkę, a potem w głęboki sen.

I oto wyrosła obok niego wysoka, olbrzymia skała, która całkowicie oddzieliła go od świata. I w ten sposób rabi Choni przespał siedemdziesiąt lat. Kiedy się obudził, skała rozpłynęła się w powietrzu. Patrzy Choni i widzi, że ktoś zrywa owoce z tamtego drzewa, które przed snem sadził człowiek, z którym rozmawiał.

Podchodzi do niego i pyta:

– Czy to ty zasadziłeś to drzewo?

– Nie, zasadził je mój dziadek.

– Widocznie – myśli rabi Choni – przespałem siedemdziesiąt lat.

Rozgląda się dookoła i widzi, że na polu pasie się dużo osłów i osiołków, które widocznie urodziła jego oślica w tym czasie. Rusza w drogę do domu. Wchodzi do swego miasta i nie poznaje go. Nowi ludzie, nowe ulice. Podchodzi do pierwszego napotkanego człowieka i pyta go:

– Gdzie mieszka syn Choniego Hamagaela?

– Od dawna już nie żyje. Może chodzi ci o jego wnuka?

Powiada do niego Choni:

– Ja jestem Choni Hameagel.

Nikt oczywiście nie daje mu wiary. Wchodzi do bejt hamidraszu. Siada i słyszy, że w trakcie dyskusji któryś z jej uczestników powiada: „Problem, nad którym dyskutujemy, nie jest tak jasny jak w czasie wielkiego Choniego Hamagaela”.

Słysząc to, rabi Choni wtrąca się do dyskusji.

– Ja właśnie jestem Choni Hamagael.

Rzecz jasna nikt w to nie wierzy. Odwracają się od niego i starają się go nie zauważać.

Nie mogąc znieść tego stanu, rabi Choni wymodlił dla siebie śmierć.

Aba Chilkija wymodlił deszcz

Aba Chilkija był wnukiem Choniego Hamagaela. W czasie suszy uczeni żydowscy zwracali się do niego z prośbą o wymodlenie deszczu. Trzeba przyznać, że jego modły o deszcz zawsze odnosiły pożądany skutek.

Pewnego razu podczas długotrwałej suszy Żydzi wysłali do niego dwóch uczonych w Piśmie, którzy poprosili, żeby pomodlił się do Boga o deszcz.

Uczeni nie zastali go w domu. Odnaleźli go w polu, gdzie właśnie zajęty był kopaniem ziemi. Z szacunkiem pozdrowili go, ale on nie raczył odpowiedzieć na ich pozdrowienie. Czekali, aż skończy robotę. O zmierzchu Aba Chilkija zebrał do worka trochę wiórów i założył go na ramię wraz z żelazną łopatą. Na drugim ramieniu niósł płaszcz. Skończywszy robotę, udał się do domu na bosaka. Kiedy doszedł do strumyka, nałożył na nogi buty. Minąwszy strumyk, natknął się na ściernisko. Tu podciągnął nieco nogawki.

Tuż przed miastem zobaczył żonę, która wyszła mu na spotkanie. Była bardzo pięknie ubrana. Kiedy doszli do domu, Aba najpierw przepuścił przez drzwi żonę, potem sam wszedł i na koniec wpuścił przybyłych uczonych.

Po umyciu rąk zasiadł do stołu, żeby spożyć kolację.

Gości do stołu nie zaprosił. Przełamał się chlebem z dziećmi.

Starszemu dał jeden kawałek chleba, młodszemu zaś dwa kawałki.

Posiliwszy się, wstał od stołu, zawołał żonę na bok i powiedział jej:

– Domyślam się, że moi goście przyszli po to, żebym pomodlił się o deszcz. Dlatego wejdź ze mną na strych i prośmy Boga, żeby okazał nam Swoje miłosierdzie. Może wysłucha naszych modłów i ześle na ziemię deszcz.

Jak rzekł, tak uczynili. Oboje weszli na strych. On stanął w jednym kącie, ona w drugim. Zaczęli się modlić. I oto na niebie pojawiła się chmura, najpierw od strony kąta, w którym stała jego żona, a potem dopiero od strony jego kąta. Kiedy zeszli ze strychu, Aba Chilkija zapytał swoich gości:

– Szanowni panowie, z czym do mnie przyszliście?

– Przyszliśmy w imieniu Żydów z prośbą, żebyś wymodlił deszcz.

– Bóg już sprawił, że nie musicie u mnie zabiegać o deszcz.

– Nie wmówisz nam przecież, że to nie dzięki tobie spadnie deszcz. Wiemy, że bez ciebie się nie obejdzie. Poza tym proszę nam wyjaśnić, dlaczego tak niegrzecznie zachowałeś się wobec nas. Zaiste trudno nam to zrozumieć. My pozdrowiliśmy cię z szacunkiem i serdecznością, a ty nie okazałeś nam najmniejszej życzliwości.

 

– Pracowałem jako wynajęty na dniówkę robotnik. Nie miałem prawa zmarnować nawet chwili czasu na rozmowę.

– Dlaczego włożyłeś na jedno ramię worek z wiórami, a na drugim niosłeś płaszcz?

– Bo płaszcz nie należał do mnie. Wypożyczyli mi go tylko do noszenia, a nie do czegoś innego.

– Dlaczego przez całą drogę chodziłeś na bosaka i dopiero przy strumyku nałożyłeś buty?

– Na drodze widać, na czym stawia się nogi, ale w wodzie tego nie widać i łatwo się można skaleczyć.

– Dlaczego przechodząc przez ściernisko, podciągnąłeś nogawki?

– Ciało zawsze się samo zagoi, ale spodnie nie.

– Dlaczego żona wystroiła się, wychodząc ci na spotkanie?

– Żebym się nie oglądał za inną kobietą.

– Dlaczego najpierw przepuściłeś przez drzwi domu żonę, potem sam wszedłeś i dopiero na końcu nas wpuściłeś?

– Dlatego, że nie wiedziałem, do jakiego stopnia jesteście uczciwi.

– Dlaczego sam zasiadłeś do kolacji, a nas do stołu nie zaprosiłeś?

– Ponieważ nie starczyłoby chleba. Zaprosić do stołu i nie poczęstować chlebem, to dopiero byłoby obrazą.

– Dlaczego starszemu dziecku dałeś jeden kawałek chleba, a młodszemu dwa?

– Bo młodszy siedzi w domu, a starszy uczy się w szkole.

– Dlaczego najpierw pojawiła się deszczowa chmura od strony kąta, w którym stała twoja żona?

– Ponieważ żona stale przebywa w domu. Przychodzi biedak, to częstuje go chlebem i radość biedaka objawia się na miejscu. Ja natomiast daję biedakowi jałmużnę pieniężną i radość jego nie od razu może się objawić.

Chanan Ukryty

Chanan Ukryty był wnukiem Choniego Hameagela, synem jego córki. Podczas długotrwałych susz uczeni w Piśmie posyłali do niego dzieci, uczniów szkół, którzy gonili za nim i chwytając go za poły, krzyczeli:

– Tato, tato, daj nam deszcz!

Ten, wzruszony delikatnymi głosikami dzieci, zaczynał modlić się do Boga:

– Panie świata! Ześlij deszcz przez wzgląd na te dzieci, które nie potrafią jeszcze odróżnić Ojca dającego deszcz od ojca, który deszczu dać nie może.

Dlaczego nazywano go Chananem Ukrytym? Ponieważ z wrodzonej skromności krył się przed ludźmi.

Hilel Stary

Hilel i jego umiłowanie Tory

I

Hilel i Szewna byli braćmi. Hilel klepał biedę i nieustannie ślęczał nad księgami Tory. Szewna natomiast zajmował się handlem, na którym dobrze zarabiał. Nie mogąc biernie przypatrywać się biedzie, w jakiej żył Hilel, pewnego dnia przyszedł do niego z taka propozycją:

– Bracie – oświadczył – posłuchaj mnie i stań się moim wspólnikiem w interesach. Razem popracujemy i podzielimy się tym, co da Pan Bóg.

Hilel nawet słuchać tego nie chciał.

– Oto co znaczy umiłowanie Tory! – rozległ się głos z nieba, który szerokim echem odbił się wśród Żydów.

II

Zdarzyło się to pewnego zimowego wieczoru w piątek. Hilel zawsze opłacał szamesa domu nauki za to, że go wpuszczał do środka, dzięki czemu mógł się przysłuchiwać rozważaniom sławnych nauczycieli zakonu Awtaliona i Szmei nad Torą. Tym razem nie miał przy sobie grosza i szames go nie wpuścił. Hilel wszedł więc na dach i przez okienko przy kominie słuchał słów płynących z ust Awtaliona i Szmei. Tymczasem zaczął padać śnieg. Pogrążony w słuchaniu mądrości znakomitych uczonych nie zwrócił uwagi na to, że powoli zasypuje go śnieg.

W sobotę nad ranem rabi Szmeja powiada do rabiego Awtaliona:

– Bracie, codziennie o tej porze jest już widno, a dzisiaj jest ciemno. Co to może znaczyć? Czyżby to był aż taki pochmurny dzień?

Nagle ich wzrok padł na górne, sufitowe okienko. Majaczyła w nim wyraźnie postać człowieka. Weszli obaj na dach, żeby zobaczyć, kto to jest. Zobaczyli leżącego pod wysoką pokrywą śnieżną Hilela. Wnieśli go do izby, umyli, i namaścili olejkami. Potem napalili w piecu, żeby się ogrzał i wrócił do siebie.

– „Aby uratować życie takiego człowieka jak Hilel, można nawet sprofanować sobotę”.

Skromność Hilela

Dwaj mężowie założyli się niegdyś o to, któremu z nich uda się rozgniewać Hilela. Temu, który tego dokona, drugi wypłaci czterysta złotych denarów. Ledwo zdążyli ustalić warunki zakładu, kiedy jeden z mężów zawołał:

– Ja podejmę się doprowadzić do gniewu Hilela.

To rzekłszy, udał się w te pędy do domu rabiego.

Stanąwszy przed drzwiami, donośnym głosem zawołał:

– Hej tam! Czy jest tam Hilel? Gdzież on jest?

Było piątkowe popołudnie. Rabi Hilel zażywał właśnie kąpieli na cześć soboty. Słysząc wołanie, rabi szybko narzucił na siebie płaszcz kąpielowy i wyszedł na spotkanie niespodziewanego gościa. Zobaczywszy go, zapytał:

– Synu, czego sobie życzysz?

– Chciałbym cię o coś zapytać.

– Pytaj, synu, pytaj!

– Powiedz mi, dlaczego Babilończycy mają głowy w kształcie elipsy?

– Synu, zadałeś mi bardzo ważne pytanie. To dlatego, że nie mają dobrych i sprawnych mamek do karmienia po urodzeniu.

Otrzymawszy odpowiedź, nieoczekiwany gość odchodzi, ale po krótkiej chwili znowu puka do drzwi domu Hilela i woła:

– Hej tam! Gdzie jest Hilel? Gdzie się podziewa Hilel?

Ubiera się Hilel i otwiera gościowi drzwi.

– Synu – powiada do niego – czego sobie życzysz?

– Chciałbym cię o coś zapytać.

– Pytaj, synu, pytaj!

– Dlaczego Tarmudiańczycy mają chore oczy?

– Synu, zadałeś mi bardzo trudne pytanie. To dlatego, że mieszkają wśród piasków pustyni.

Otrzymawszy odpowiedź, gość odchodzi, ale zaraz wraca i woła:

– Hej tam! Gdzie jest Hilel? Czy jest tam Hilel?

Ubiera się Hilel i otwiera drzwi.

– Synu – pyta go – czego sobie życzysz?

– Mam do ciebie nowe pytanie.

– Pytaj, synu, pytaj!

– Powiedz mi, dlaczego Afrykańczycy mają szerokie stopy?

– Zadałeś mi, synu, bardzo ważne pytanie. To dlatego, że mieszkają wśród bagien.

Widząc, że nie wyprowadził Hilela z równowagi, gość powiada:

– Właściwie, miałbym do ciebie jeszcze jedno pytanie, ale boję się, że wpadniesz w gniew.

– Możesz pytać, ile tylko chcesz.

– Czy ty jesteś tym Hilelem, którego nasi nazywają Księciem Żydów?

– Tak.

– Jeśli tak, to niechaj tacy jak ty, jak najrzadziej pojawiają się wśród Żydów.

– A to dlaczego, synu?

– Bo przez ciebie straciłem czterysta złotych denarów.

– Uważaj przeto, żebyś od dzisiaj był ostrożniejszy.

W sumie jednak warto było stracić dwa razy po czterysta złotych denarów i przekonać się, że Hilel ani razu nie uniósł się gniewem.

Pisana i ustna Tora

Pewnego dnia przyszedł do Szamaja56 poganin i zapytał go:

– Ile Tor mają Żydzi?

– Dwie Tory. Jedną pisaną i drugą ustną.

– Zgadzam się na pisaną, ale nie na ustną – powiada poganin, I Gotów jestem przyjąć żydowską wiarę, ale pod warunkiem, że mnie nauczysz pisanej Tory.

Rozgniewał się Szamaj i przepędził poganina. Wtedy ten przyszedł do Hilela, który wysłuchawszy go, przyjął do religijnej wspólnoty żydowskiej. Z miejsca też przystąpił do uczenia go Tory. Najpierw zapoznał go z literami „alef”, „bet”, „gimel”, „dalet”. Następnego dnia zmienił mu nazwę liter. Nowy prozelita zwrócił mu uwagę:

– Rabi, wczoraj nazwałeś je inaczej.

– Jeśli to zauważyłeś, znaczy, że całkowicie na mnie polegasz. A skoro tak, to musisz zaufać wszystkim moim objaśnieniom Tory.

Cała Tora na jednej nodze

Któregoś dnia przyszedł do Szamaja pewien poganin i tak do niego powiedział:

– Jestem gotów przyjąć żydowską wiarę, jeśli mi ją wyłożysz w zwięzłym skrócie, żebym zdołał ustać na jednej nodze.

Rozgniewał się rabi Szamaj i przepędził poganina.

Udał się poganin do Hilela z tą samą propozycją. Hilel cierpliwie go wysłuchał i zgodził się przyjąć do żydowskiej wspólnoty.

Istotę Tory wyłożył mu w jednym zdaniu:

– Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. W tym – dodał – tkwi cała Tora. Reszta jest komentarzem.

Z chęci zostania kapłanem chciał przyjąć żydowską wiarę

Pewien poganin, przechodząc obok synagogi, usłyszał werset cytowany dzieciom przez nauczyciela. Werset pochodził z Drugiej Księgi Mojżeszowej i brzmiał: „A oto szaty, które mają zrobić: napierśnik i efod57”.

Usłyszawszy to, poganin wszedł do synagogi i zapytał nauczyciela:

– Komu należą się te szaty?

– Arcykapłanowi.

Zastanowił się poganin przez chwilę, po czym w duchu postanowił, że jeśli Żydzi obdarzą go godnością arcykapłana, chętnie przyjmie ich wiarę.

Raz postanowiwszy, udał się do rabiego Szamaja i zdecydowanym głosem oświadczył:

– Gotów jestem przyjąć żydowską wiarę, pod warunkiem, że obwołasz mnie arcykapłanem.

Rabi Szamaj rozzłościł się nie na żarty i pałeczką, która właśnie trzymał w ręku, przegnał intruza.

Przepędzony przez Szamaja poganin poszedł do Hilela z tą samą propozycją. Hilel cierpliwie go wysłuchał i zgodził się przyjąć go do żydowskiej wspólnoty, po czym tak do niego powiedział:

– Powiedz mi, czy można ukoronować króla, nim ten pozna wszystkie związane z koronacją ceremonie? – Dlatego też, musisz najpierw nauczyć się podstawowych zasad żydowskiej religii i poznać wszystkie związane z nią przepisy ceremonialne.

Zasiadł poganin do studiowania tych rozdziałów Tory, które odnoszą się do arcykapłaństwa. Aż doszedł do wersetu: „Obcy, który sięgnie po godność kapłańską winien jest śmierci”.

– Do kogo – zapytał Hilela – odnosi się ten werset?

– Nawet do króla żydowskiego Dawida.

Usłyszawszy tę odpowiedź, poganin zaczął się zastanawiać:

– Jeśli ten werset odnosi się do Żydów, do umiłowanego narodu Boga, który nazywa nie inaczej, jak tylko „mój pierworodny syn, Izrael”, to co się stanie ze mną, prozelitą, który dopiero co do Żydów przystał?

Przychodzi więc znowu do rabiego Szamaja i pyta go:

– Czy w ogóle jest możliwe, żebym ja mógł zostać arcykapłanem?

– Wiesz przecież – powiada Szamaj – co Tora na ten temat mówi. A mówi ona tak: „Obcy, który sięgnie po godność kapłańską winien jest śmierci”.

Od Szamaja poganin znowu poszedł do Hilela i tak do niego powiedział:

– Wiem, że ty, Hilelu, jesteś człowiekiem dobrodusznym. Niechaj wszystkie błogosławieństwa Boga spłyną na twoją głowę za to, żeś mnie przygarnął pod skrzydła Szechiny.

W jakiś czas po tym wszyscy trzej prozelici spotkali się w jednym miejscu i każdy z nich opowiedział swoją przygodę z przyjęciem żydowskiej wiary.

Po dłuższych rozważaniach doszli do wspólnego wniosku:

– Surowość Szamaja o mało nie zmiotła nas z prawdziwego świata. Natomiast dobroduszność Hilela dała nam schronienie pod skrzydłami Szechiny.

Z ciałem i duszą należy się obchodzić troskliwie

Rabi Hilel zwykł był po kazaniu wychodzić na spacer razem z uczniami. Pewnego razu pożegnał się z nimi szybciej niż zwykle. Zapytali go więc:

– Rabi, dokąd się śpieszysz?

– Muszę spełnić micwę.

– Co to za micwa?

– Kąpiel w łaźni.

– Kąpiel nazywasz micwą?

– Oczywiście. Czy widzieliście kiedyś wiszące w teatrach i cyrkach obrazy królów? Nad czystością obrazów czuwa wysoki urzędnik. Bierze za swoją pracę duże pieniądze. Regularnie je wyciera i pielęgnuje. O ile bardziej i troskliwiej należy czuwać nad czystością człowieka, który jest odbitym obrazem Boga.

Na takie same pytanie zadane przez uczniów Hilelowi przy innej okazji ten odpowiedział:

– Śpieszę się przyjąć gościa w domu.

– Rabi, czy ty codziennie przyjmujesz gościa?

– Oczywiście. Czy dusza nie jest gościem58 w ciele? Dzisiaj jest, a jutro, nie wiadomo, gdzie będzie.

 

Dobroć Hilela

I

Opowiadają, że Hilel kupił kiedyś dla zubożałego nobliwego męża wierzchowego konia i wynajął za opłatą sługę, żeby biegł przed jeźdźcem59.

Pewnego razu jednak traf chciał, że Hilel nie znalazł człowieka do biegania. Wtedy sam przebiegł aż trzy mile przed jeźdźcem.

II

Pewnego razu Hilel zaprosił do siebie na obiad liczne grono gości. Kiedy wszyscy zasiedli do stołu, nagle otworzyły się drzwi prowadzące do kuchni. Stał w nich biednie odziany człowiek, który żałosnym głosem zawołał:

– Dzisiaj mam wziąć ślub i nie mam niczego do weselnej uczty.

Żona Hilela, usłyszawszy jego prośbę, oddała mu to, co przygotowała na obiad dla gości męża. Następnie zabrała się do gotowania nowego obiadu. Kiedy uporała się wreszcie z gotowaniem i postawiła na stole jedzenie, Hilel zapytał:

– Kobieto, dlaczego spóźniłaś się dzisiaj z obiadem?

Opowiedziała mu o biedaku, który nie był w stanie urządzić uczty z okazji swego ślubu.

Wysłuchawszy jej relacji, Hilel oświadczył:

– Domyśliłem się, że spóźnienie z obiadem ma związek z jakimś dobrym uczynkiem, który spełniałaś. Wiem, że cokolwiek czynisz, ku chwale Boga czynisz.

53adar – miesiąc pory deszczowej, mniej więcej odpowiada marcowi. [przypis tłumacza]
54pesachowe piece – gliniane piece, w których pieczono mięso ze złożonego w ofierze baranka. [przypis tłumacza]
55„Gdy Pan wywiódł z niewoli uprowadzonych z Syjonu (…)” – mowa o Żydach, którzy po siedemdziesięciu latach niewoli babilońskiej wrócili do Syjonu. [przypis tłumacza]
56Szamaj – przeciwnik Hilela [przypis tłumacza]
57efod – z hebr.; rodzaj ornatu, bogato zdobiona część szaty wkładana na ramiona, noszona przez kapłanów na część sukni z fioletowej purpury. [przypis edytorski]
58Czy dusza nie jest gościem (…)? – Częstując gościa jedzeniem, Hilel wzmacniał jego ciało, w którym była dusza. [przypis tłumacza]
59Hilel (…) wynajął (…) sługę, żeby biegł przed jeźdźcem – przed bogatym i zarazem nobliwym mężem jeżdżącym konno biegł zazwyczaj sługa, który wołał: Z drogi, ludzie! [przypis tłumacza]