Za darmo

Nowe mieszkanie

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Środkiem ulicy toczyły się pojazdy, zaprzężone w konie – rzekłbyś – skrzydlate.

Zdumienie moje rosło bezgranicznie. Skąd ja się tu wziąłem? – przecież to jakieś nowe, obce mi, nieznane miasto! Czy to sen – czy obłęd – czyli4 baśń arabska? Przecierałem oczy, powtarzałem sobie różne formuły z mechaniki, aby sprawdzić swoją przytomność.

Nie – to nie sen – to rzeczywistość.

Właśnie spotkałem kilku znajomych – najbezczelniej ich zapytuję:

– Moi panowie, w jakim to mieście my jesteśmy?

– Cha, cha! Co za żarty, drogi panie! Niby to pan nie wie!

I pożegnali mnie ze śmiechem, a ja dopiero teraz zacząłem się zastanawiać. Przecież to był Lucjan i Michał, którzy umarli już trzy lata temu.

– Więc jakże?

Nie mogłem tego zrozumieć, a po chwili wydało mi się to rzeczą zupełnie prostą i naturalną.

Zacząłem się rozglądać wokoło i zobaczyłem na bulwarze dom, a na bramie kartkę błękitną. Dom był niewielki, dwupiętrowy, ale miał w sobie coś tak pociągającego, że mi naraz błysnęła myśl: gdyby to zamieszkać na zawsze!

Na kartce była wiadomość, że w tym domu jest pokój do wynajęcia. Ruszyłem tedy po schodach i znalazłem się przede drzwiami odpowiedniego lokalu.

Na drzwiach była przybita metalowa tabliczka, na której nie bez zdumienia odczytałem swoje własne imię i nazwisko. Choć byłem teraz przygotowany na najniemożliwsze rzeczy, wydało mi się jednak niezmiernie dziwnym, że mam wynająć mieszkanie u samego siebie. Stałem też przez chwilę w sieni, nie mając odwagi zadzwonić. Zwłaszcza zadrżałem, gdym usłyszał w mieszkaniu pieśń jakby dawno znajomą.

– Co to znaczy? – mówiłem sam do siebie, ale razem wydawało mi się to wszystko zupełnie zgodne z przyrodzonym biegiem rzeczy.

Kiedym już przemógł wzruszenie, chciałem zadzwonić, ale naraz drzwi, jakby posłuszne mojej myśli, same się otwarły.

Zatrzymałem się w przedpokoju i spojrzałem do saloniku obok. Były tam dwie kobiety; nie mogłem dostrzec ich twarzy, gdyż odwrócone były ode mnie – i, zdaje się, nie wiedziały o mojej wizycie. Starsza, siwowłosa pani, siedziała przy klawikordzie, gdy młodsza, jasno-złota blondyna, stała obok niej, śpiewając dziwnie pięknym głosem melodię, którą ta druga grała na instrumencie.

Melodią, którą grała starsza pani, była znana mi od dzieciństwa pieśń, ulubiona pieśń mojej matki, stara i zapomniana, bardzo naiwna i prosta, ale która mnie zawsze porusza do głębi, kiedy ją wspomnę.

Metalicznym, cudownym sopranem śpiewała młodsza osoba:

 
Spośród farysów5 któż nie był gotów
Piosnkę dla ciebie zanucić?
Koń mój nie zlękły ni burz, ni grzmotów,
Pośpieszał, by do cię wrócić.
Pamiętasz piosnkę? Ona-ż zaginie,
Którą dla ciebie nuciłem?
Pamiętasz stepy, głuche pustynie,
Przez które do cię śpieszyłem?
Stepy piasczyste, stepy szerokie!
Serca farysów niezmienne!
 
—–

Nie byłem w możności dłużej wytrzymać. Naraz wybuchnąłem wielkim płaczem, co mi się nigdy nie zdarza. Obie kobiety przerwały śpiew i muzykę – i zwróciły się ku mnie.

– Henryk! – zawołały obie naraz, a ja takem się na nie patrzył, jakbym już od dawna czekał na to zjawienie.

Padłem na kolana i obie kobiety całowałem po rękach.

– Matko! Mario ukochana! Jakżem szczęśliwy, że was widzę raz jeszcze. Powiedzcie mi, jakże to się stało, że wy tu znowu jesteście? Słodko mi jest was widzieć, ale zaczynam nic nie rozumieć. Tyle lat, jakeście odeszły. Razem w jednym roku – i prawie jednego dnia – umarłyście, a teraz znowu żyjecie – i znowu widzę was – i mogę z wami rozmawiać. Tylko trzeba was było znaleźć – i to tak niedaleko. Nie pojmuję tylko, jakem się tu do was dostał. Przecież dzisiaj rano byłem jeszcze tam. Niechajże się wam przyjrzę! Tyle lat minęło od chwili, gdym was widział po raz ostatni. A tak pragnąłem umrzeć, kiedyście wy umarły; takem pragnął iść za wami! I sam błądziłem po ziemi jak umarły. Dzięki wam, żeście mnie tu wywołały, bo tylko przez waszą potęgę mogłem tu przeniknąć.

4czyli – czy z partykułą pytajną -li. [przypis edytorski]
5farys – arabski jeździec. [przypis edytorski]

Inne książki tego autora