– Cóż się z nią stało?
– Książki Żydom sprzedałam – odezwała się profesorowa – bo to były rupiecie niewiele warte. Tylko tak obałamucony człowiek, jak ten biedny Damian, mógł do nich jakąś przywiązywać cenę.
– A rękopisma? – dodałem z przestrachem.
– W czasie pogrzebu jeszcze część się spaliła – obojętnie odpowiedziała profesorowa – a że mi to śmiecie zawalało dużo miejsca, więc i resztę rzuciłam do pieca, bom już i patrzeć nie mogła na te papierzyska, dla których my padliśmy ofiarą.
Taki był koniec pracy mojego profesora. Zmówcie zań wieczne odpoczywanie! W jednym z nim grobie i Zygmunt August spoczywa.
Drezno, 15 sierpnia 1872 r.