– Puść to, oddaj! – woła, rozwiera synkowi palce i wytrzepuje wszystkie te bogactwa. Sprawdza, czy aby nic do kieszonki nie schował, czy mu coś nie daj Bóg do trzewiczka nie wpadło.
– Idźcie sobie, skarby, pod ziemię, ja was nie potrzebuję! Odzyskałam swój skarb największy, synka mojego!