– A ty byś też mi mogła coś dać do ubrania dla mojej mamy.
– A co byś ty chciał dla mamy? – pyta królowa.
No i dostał suknię, pończochy, trzewiki, wszystko piękne, ślubne i zaniósł to swojej mamie i teraz siedziała w tej jamie pięknie ubrana.
A w sąsiednim królestwie, niedaleko, panował król młody, co jeszcze był kawalerem. I ten król miał kucharza, a niedźwiadek do niego przychodził brać jedzenie dla swojej mamy.
A ten kucharz dawał mu chleba, okrasy, słoniny, coraz więcej i więcej, ale martwił się w końcu, że tak dużo mu ze spiżarni ubywa.
Zapytał kiedyś król młody swojego kucharza:
– A coś ty dzisiaj taki niewesoły?
– Jaśnie królu – odparł kucharz – jakże ja mam być wesoły, kiedy tu chodzi taki zwierz i każe sobie żywność oddawać, a ja przecie mam wszystko pod rachunkiem, wyliczone.
– Nie martw się, mój drogi – powiedział mu król. – Ja tu wartę wystawię i jak ten zwierz jeszcze raz przyjdzie, to każę go zabić.
No i ten młody król wystawił wartę, ale jak niedźwiadek przyszedł, to żaden żołnierz nie chciał go nawet tknąć.