Za darmo

Mieszczanin szlachcicem

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

SCENA X

Lucylla, Kleont, Covielle, Michasia

MICHASIA

do Lucylli

Co do mnie, doprawdy, trzęsę się z oburzenia.

LUCYLLA

To nic innego, tylko to, co ci mówię, Michasiu. Ale otóż i on.

KLEONT

do Covielle'a

Nie odezwę się nawet.

COVIELLE

I ja za panem.

LUCYLLA

Co się stało, Kleoncie, o cóż ci chodzi?

MICHASIA

Co ci dolega, Covielle?

LUCYLLA

Co za zmartwienie cię dręczy?

MICHASIA

Cóż za humory cię napadły?

LUCYLLA

Czyś zaniemiał, Kleoncie?

MICHASIA

Czyś mowę stracił, Covielle?

KLEONT

Widziałże kto tyle obłudy?

COVIELLE

Judasz w spódnicy!

LUCYLLA

Domyślam się, że nasze niedawne spotkanie jest przyczyną twego wzburzenia.

KLEONT

do Covielle'a

Oho! Sama czuje, co uczyniła.

MICHASIA

Nasze ranne przyjęcie sprawiło pewnie te dąsy.

COVIELLE

do Kleonta

Zgadły, skąd wiatr wieje.

LUCYLLA

Prawda, Kleoncie, że to jest powód twej urazy?

KLEONT

Tak, wiarołomna, to właśnie, jeżeli chcesz prawdy! Ale przyszedłem ci powiedzieć, że nie będziesz się cieszyła, jak mniemasz, chwałą swej niewierności. Pierwszy chcę zerwać z tobą, nie doczekasz się tej przyjemności, abyś ty miała mi dać odprawę. Ciężko mi będzie, to pewna, zwalczyć miłość, którą mam dla ciebie, sprawi mi to wiele przykrości, będę jakiś czas cierpiał – ale potrafię się przemóc i raczej przeszyję własne serce niż okażę tę słabość, bym miał do ciebie wrócić.

COVIELLE

I ja ditto, moja panienko.

LUCYLLA

To mi, doprawdy, wiele hałasu o nic! Powiem ci więc, Kleoncie, co za przyczyna kazała mi dziś rano unikać spotkania.

KLEONT

odchodząc i wymykając się Lucylli

Nie, nie chcę słyszeć o niczym.

MICHASIA

do Covielle'a

Posłuchaj, powiem ci, czemuśmy was minęły tak spiesznie.

COVIELLE

również odchodząc i wymykając się Michasi

Niczegom nieciekawy.

LUCYLLA

idąc za Kleontem

Dowiedz się, że dziś rano…

KLEONT

chodząc ciągle i nie patrząc na Lucyllę

Nic, powiadam!

MICHASIA

idąc za Coviellem

Usłysz więc…

COVIELLE

chodząc ciągle i nie patrząc na Michasię

Nie, zdrajczyni!

LUCYLLA

Słuchaj!

KLEONT

To na próżno.

MICHASIA

Pozwól mi mówić!

COVIELLE

Głuchy jestem.

LUCYLLA

Kleoncie!

KLEONT

Nie.

MICHASIA

Covielle!

COVIELLE

Nici z tego.

LUCYLLA

Wstrzymaj się!

KLEONT

Baśnie.

MICHASIA

Posłuchaj!

COVIELLE

Brednie.

LUCYLLA

Chwileczkę!

KLEONT

Ani chwili.

MICHASIA

Troszkę cierpliwości!

COVIELLE

Tarara!

LUCYLLA

Dwa słowa!

KLEONT

Nie – skończone.

MICHASIA

Słóweczko!

COVIELLE

Już przepadło.

LUCYLLA

przystając

Dobrze więc, skoro nie chcesz mnie wysłuchać, możesz zostać przy swoim mniemaniu i uczynić, co sam uznasz za stosowne.

MICHASIA

również przystając

Kiedyś taki, rób sobie, co ci się podoba!

KLEONT

obracając się do Lucylli

Usłyszmyż więc przyczynę tak uprzejmego przyjęcia.

LUCYLLA

odchodząc i wymijając Kleonta

Ani myślę. Teraz już ja nie powiem.

COVIELLE

obracając się do Michasi

Gadajże więc, co to było!

MICHASIA

również odchodząc i wymijając Covielle'a

Odeszła mi ochota.

KLEONT

idąc za Lucyllą

Chciej mi pani wyjaśnić…

LUCYLLA

chodząc ciągle i nie patrząc na Kleonta

Nie, nic nie wyjaśnię…

COVIELLE

idąc za Michasią

Opowiedz więc…

MICHASIA

chodząc ciągle i nie patrząc na Covielle'a

Nie, nic nie opowiem.

KLEONT

Ja proszę.

LUCYLLA

Nie, powiadam.

COVIELLE

Przez litość!

MICHASIA

Nic z tego.

KLEONT

Błagam cię, pani!

LUCYLLA

Zostaw!

COVIELLE

Zaklinam cię!

MICHASIA

Umykaj stąd!

KLEONT

Lucyllo!

LUCYLLA

Nie.

COVIELLE

Michasiu!

MICHASIA

Za nic.

KLEONT

Na Boga!

LUCYLLA

Nie chcę.

COVIELLE

Przemów do mnie!

MICHASIA

Ani myślę.

KLEONT

Rozwiej moje zwątpienie!

LUCYLLA

Nie – możesz przy nim pozostać.

COVIELLE

Ulecz mą duszę!

MICHASIA

Ani mi się śni.

KLEONT

Dobrze więc! Jeśli tak mało ci na tym zależy, aby uśmierzyć me zgryzoty i usprawiedliwić niegodny sposób, w jaki przyjęłaś me zapały, dobrze więc, niewdzięczna, widzisz mnie po raz ostatni w życiu: idę z dala od ciebie umrzeć z miłości i żalu.

COVIELLE

do Michasi

I ja za panem.

LUCYLLA

do Kleonta, który chce odejść

Kleoncie!

MICHASIA

do Covielle'a, który idzie za panem

Covielle!

KLEONT

zatrzymując się

Co takiego?

COVIELLE

zatrzymując się również

O co chodzi?

LUCYLLA

Gdzie idziesz?

KLEONT

Już powiedziałem.

COVIELLE

Idziemy umrzeć.

LUCYLLA

Ty chcesz umrzeć, Kleoncie?

KLEONT

Tak, okrutna, skoro tego pragniesz.

LUCYLLA

Ja! Ja pragnę, abyś umarł?

KLEONT

Tak, ty.

LUCYLLA

I któż ci to powiedział?

KLEONT

zbliżając się do Lucylli

Czy nie znaczy, iż chcesz mojej śmierci, skoro nie chcesz rozproszyć mego niepokoju?

LUCYLLA

Czyż to moja wina? Toż, gdybyś chciał wysłuchać, byłabym ci dawno wyjaśniła, że owo chłodne przyjęcie dziś rano spowodowała jedynie obecność starej ciotki, która uważa, iż samo zbliżenie mężczyzny uchybia młodej panience, prawi nam ustawicznie kazania na ten temat i przedstawia wszystkich mężczyzn jako diabelskie i zapowietrzone istoty.

MICHASIA

do Covielle'a

Oto i cała tajemnica.

KLEONT

Nie zwodzisz mnie, Lucyllo?

COVIELLE

do Michasi

Nie bierzesz ty mnie na kawał?

LUCYLLA

do Kleonta

Nic prawdziwszego pod słońcem.

MICHASIA

do Covielle'a

Samiutenieczka prawda.

KLEONT

Ach, Lucyllo, jak rychło jedno słowo z twoich ust umie ukoić burze mego serca! Jak łatwo jest przekonać kogoś, kto tak bardzo kocha!

COVIELLE

Jak one nas za nos wodzą, te szelmy z piekła rodem!

SCENA XI

Pani Jourdain, Kleont, Lucylla, Covielle, Michasia

PANI JOURDAIN

Cieszę, się, że cię spotykam, Kleoncie: zjawiłeś się w samą porę. Mąż właśnie idzie – skorzystaj ze sposobności, aby się oświadczyć o rękę Lucysi!

KLEONT

Ach, pani, jakże miłe mi są te słowa i jak odpowiadają mym najszczerszym pragnieniom! Czyż mógłbym otrzymać rozkaz bardziej ponętny, łaskę bardziej cenną?

SCENA XII

Kleont, Pan Jourdain, Pani Jourdain, Lucylla, Covielle, Michasia

KLEONT

Panie, nie chciałem się uciekać do niczyjego pośrednictwa, aby panu przedłożyć prośbę, z którą noszę się już od dawna. Dotyczy mnie ona dosyć blisko, abym miał prawo sam z nią wystąpić – bez długich tedy omówień powiem panu, iż śmiem ubiegać się o łaskę zostania pańskim zięciem.

PAN JOURDAIN

Zanim odpowiem, proszę, chciej mnie objaśnić, czy jesteś szlachcicem?

KLEONT

Szanowny panie, większość ludzi nie wahałaby się długo na mym miejscu z odpowiedzią: ten i ów przywłaszcza sobie tę godność bez najmniejszego skrupułu; kradzież taka stała się dziś niemal zwyczajem. Co do mnie, wyznaję, że mam na tym punkcie nieco surowsze zapatrywania. Uważam, że wszelkie szalbierstwo niegodne jest uczciwego człowieka, że dowodem niskich uczuć jest ukrywać urodzenie, które niebo dało nam w udziale, stroić się w oczach świata w samozwańcze tytuły oraz podawać się za to, czym się nie jest w istocie. Pochodzę z rodziny, która od dawna z ojca na syna piastowała zaszczytne urzędy; miałem honor spędzić sześć lat w służbie wojskowej i posiadam tyle majątku, aby zajmować w świecie miejsce dość poczesne – mimo to jednak nie chcę nadużywać miana, do którego wielu na mym miejscu przyznałoby sobie prawo, i powiem otwarcie, że szlachcicem nie jestem.

 

PAN JOURDAIN

Daj rękę, drogi panie, ale córka moja nie dla ciebie!

KLEONT

Jak to?

PAN JOURDAIN

Nie jesteś szlachcicem, nie możesz być mężem mojej córki.

PANI JOURDAIN

Co tobie się ubzdurało w głowie z twoim szlachectwem? Czy może myśmy się poczęli z żebra świętego Ludwika?

PAN JOURDAIN

Cicho bądź, moja połowico! Już zaczynasz swoją piosenkę?

PANI JOURDAIN

Czy nasi rodzice byli czym innym niż uczciwymi mieszczanami?

PAN JOURDAIN

Proszę mi bez przezwisk.

PANI JOURDAIN

Może twój ojciec nie był kupcem, tak samo jak i mój?

PAN JOURDAIN

Diabli nadali babę! Zawsze ją język świerzbi. Jeśli twój ojciec był kupcem, tymci gorzej dla niego, ale, co się tyczy mego ojca, tylko skończeni durnie mogą bajać takie rzeczy. Krótko mówiąc, chcę mieć zięcia szlachcica i basta.

PANI JOURDAIN

Córce potrzeba męża, który by jej odpowiadał; lepiej jej iść za porządnego człowieka, który jest przy tym zamożny i przystojny, niż za jakiego szlachciurę, dziada i niedołęgę.

MICHASIA

To prawda! Na przykład syn dziedzica z naszej wioski: toż to największy niezguła i najgłupszy wałkoń, jakiegom kiedy na oczy widziała.

PAN JOURDAIN

do Michasi

Cicho siedź, błaźnico! Zawsze się musisz wtrącać. Majątku mam dosyć sam dla córki, trzeba mi tylko zaszczytnego tytułu: chcę, aby została markizą.

PANI JOURDAIN

Markizą?

PAN JOURDAIN

Tak, markizą,

PANI JOURDAIN

Niechże mnie Bóg broni!

PAN JOURDAIN

To moja niewzruszona wola.

PANI JOURDAIN

A ja powiadam, że na to nigdy się nie zgodzę. Takie pchanie się wyżej niż Pan Bóg człeka stworzył, kończy się zawsze bardzo smutno. Wcale nie mam ochoty, aby pan zięć miał wymawiać córce jej rodziców i aby jej dzieci wstydziły się nazywać mnie babką. Niechże przypadkiem zajdzie do mnie w odwiedziny wystrojona jak wielka dama i zapomni przez nieuwagę pozdrowić jakiego pana sąsiada lub panią sąsiadkę, co by to zaraz były za gadania! „Patrzcie no – tak by mówiono – jak ona zadziera nosa, ta pani markiza! A przecież to córka pana Jourdain; ot, pamiętam ją takim bębnem; kontenta była, kiedy się mogła z nami bawić w ślepą babkę. Nie zawsze była taką damą: toć obaj dziadkowie sprzedawali sukno koło bramy św. Innocentego. Ba! Zostawili dzieciom wcale ładny mająteczek, który teraz może drogo im przychodzi opłacić na tamtym świecie: z uczciwości nie bogaci się człowiek tak łatwo”. Nie mam wcale ochoty, żeby sobie na mnie ostrzyli języki; chcę po prostu człowieka, który byłby mi wdzięczny za mą córkę i któremu bym mogła powiedzieć: siadajże, miły zięciu, i zjedz z nami obiadek!

PAN JOURDAIN

Oto uczucia godne ciasnego pojęcia, chcieć na zawsze grzęznąć w mizerii swego stanu! Nie sprzeczaj się dłużej! Córka moja będzie markizą na przekór całemu światu, a jeżeli mnie będziesz drażnić, to zrobię z niej księżnę!

SCENA XIII

Pani Jourdain, Lucylla, Kleont, Covielle, Michasia

PANI JOURDAIN

Kleoncie, nie trać jeszcze odwagi!

do Lucylli

Chodź za mną, córko, i powiedz stanowczo ojcu, że, jeżeli nie wyda cię za niego, nie chcesz iść za nikogo!

SCENA XIV

Kleont, Covielle

COVIELLE

Diablich się pan dopytał zysków za swoje wzniosłe uczucia!

KLEONT

Cóż chcesz? Mam na tym punkcie drażliwość, z której przykład drugich wyleczyć mnie nie zdoła.

COVIELLE

Czy pan sobie żartuje, aby brać rzeczy na serio z tego rodzaju człowiekiem? Czyż pan nie widzi, że on ma bzika? Cóż panu szkodziło dostroić się do jego urojeń?

KLEONT

Masz słuszność, ale nie myślałem, że trzeba się będzie wywodzić ze szlachectwa, aby zostać zięciem pana Jourdain.

COVIELLE

Ha, ha, ha!

KLEONT

Z czegóż się śmiejesz?

COVIELLE

Z pewnej myśli, która mi przyszła do głowy. A gdyby tak za jednym zachodem zadrwić sobie z tego dudka, a zarazem uzyskać to, czego pan pragnie?

KLEONT

W jaki sposób?

COVIELLE

Pomysł wcale ucieszny.

KLEONT

Cóż takiego?

COVIELLE

Przedstawiano niedawno w mieście maskaradę, która by tutaj znakomicie się nam nadała. Chciałbym tedy spożytkować to widowisko i wyprawić poczciwcowi paradną hecę. Trąci to wprawdzie komedią i to grubą, ale z nim można sobie na wszystko pozwolić: nie potrzeba zbytnio wytężać mózgownicy. Pewien jestem, iż pan Jourdain odegra cudownie swą rolę i przyjmie w świętej naiwności za dobrą monetę każde najdziksze błazeństwo. Mam aktorów i kostiumy pod ręką… Niech mi pan pozwoli działać!

KLEONT

Ale wytłumacz…

COVIELLE

Wszystko panu objaśnię. Chodźmy stąd, właśnie wraca!

SCENA XV

Pan Jourdain sam

PAN JOURDAIN

Cóż za dziwactwa! Wszyscy na mnie powstają za tych wielkich panów, a, doprawdy, cóż może być milszego i godziwszego niż szukanie ich towarzystwa? Czyż ono nie przynosi jedynie zaszczytu i przyjemności? Ba, oddałbym chętnie dwa palce u ręki, aby się urodzić hrabią lub markizem.

SCENA XVI

Pan Jourdain, Lokaj

LOKAJ

Jaśnie panie, przybył właśnie pan hrabia pod rękę z jakąś damą.

PAN JOURDAIN

Ach, Boże, a ja mam jeszcze wydać kilka rozporządzeń. Powiedz, że zjawię się za chwilę.

SCENA XVII

Dorymena, Dorant, Lokaj

LOKAJ

Pan powiada, że zjawi się za chwilę.

DORANT

Dobrze już, dobrze.

SCENA XVIII

Dorymena, Dorant

DORYMENA

Doprawdy, lękam się, Dorancie, że popełniam wielką nieostrożność, pozwalając ci się prowadzić w ten sposób do zupełnie obcego domu.

DORANT

Gdzież zatem każesz pani szukać schronienia mej miłości, która ci pragnie zgotować tę małą rozrywkę? Wszak dla zachowania pozorów nie chciałaś pozwolić, aby się to odbyło w twoim, ani też w moim domu.

DORYMENA

Ale tego nie bierzesz w rachubę, że dowody czułości, jakich doznaję od ciebie niemal co dzień, wkładają na mnie z każdym dniem coraz to większe zobowiązania. Daremnie próbuję się bronić: twoja wytrwałość, choć na pozór słodka i uległa, wyczerpuje mój opór i sprawia, iż powoli uzyskujesz wszystko, czego zapragniesz. Zaczęło się od częstych wizyt, potem przyszły oświadczenia, po nich serenady i zabawy, wreszcie podarki. Opierałam się długo, ale pan niczym się nie zrażasz i piędź po piędzi umiesz zdobywać grunt mej przychylności. Co do mnie, za nic już ręczyć dziś nie mogę: zaczynam wierzyć, iż w końcu uda ci się doprowadzić mnie do małżeństwa, od którego byłam zrazu tak daleka.

DORANT

Na honor, pani, już dawno powinno się było na tym skończyć. Jesteś wdową, zależysz tylko od siebie, ja również jestem wolny i kocham panią nad życie – cóż stoi na przeszkodzie, abyś dziś jeszcze uczyniła mnie najszczęśliwszym z ludzi?

DORYMENA

Mój Boże! Dorancie, wiele trzeba przymiotów z obu stron, aby żyć razem szczęśliwie. Wszak dwojgu najrozsądniejszym nawet istotom nie zawsze się udaje stworzyć związek, z którego by później były zadowolone.

DORANT

Żartuje pani! I po cóż dopatrywać się tylu trudności? Jedno doświadczenie, które pani uczyniła, nie przesądza wszak o innych.

DORYMENA

Słowem, wracam ciągle do tego samego – wydatki, które dla mnie podejmujesz, niepokoją mnie z dwojakiej przyczyny: po pierwsze zobowiązują mnie mocniej, niżbym pragnęła, po drugie, bez urazy, pewna jestem, iż nie przychodzą panu bez kłopotu, a tego bym bardzo nie chciała.

DORANT

Och, pani, to drobiazg i jeżeli o to jedynie…

DORYMENA

Wiem, co mówię. Pomijając inne rzeczy, sam diament, do którego przyjęcia pan mnie wprost zmusił, posiada taką wartość…

DORANT

Błagam panią, nie chciej przeceniać tej drobnostki, która miłości mojej wydaje się zbyt niegodną ciebie, i pozwól… Otóż i gospodarz domu.

SCENA XIX

Pan Jourdain, Dorymena, Dorant

PAN JOURDAIN

(uczyniwszy dwa ukłony i znalazłszy się zbyt blisko Dorymeny)

Trochę w tył, wielmożna pani.

DORYMENA

Jak to?

PAN JOURDAIN

Jeden krok, jeżeli łaska.

DORYMENA

O co chodzi?

PAN JOURDAIN

Niech się pani trochę cofnie, abym mógł trzeci raz.

DORANT

Tak, pani, pan Jourdain zna się na formach.

PAN JOURDAIN

Pani, jest to dla mnie niezmierną chwałą ujrzeć się dość szczęśliwym, aby dostąpić tej radości spotkania się z tym szczęściem, iż jesteś tak łaskawą uszczęśliwić mnie tą łaską, aby mi uczynić zaszczyt zaszczycenia mnie dobrodziejstwem swej obecności. I gdyby jeszcze skromne me zalety zalecić mnie mogły w oczach osoby tak wysokich zalet i gdyby niebo… zazdrosne o me szczęście… chciało mnie obdarzyć… szczęściem ujrzenia się godnym… tych…

DORANT

Ależ dosyć już, kochany panie Jourdain. Pani markiza nie lubi długich ceremonij, a wie dobrze, że panu na dowcipie nie zbywa, po cichu do Dorymeny Jak pani widzi, dosyć sobie pocieszna figura – ot, łyczek4.

DORYMENA

po cichu do Doranta

Nietrudno to spostrzec.

DORANT

Pani, przedstawiam ci mego najlepszego przyjaciela.

PAN JOURDAIN

Zbytek zaszczytu, doprawdy, panie hrabio.

DORANT

Człowieka wykwintnego w każdym calu.

DORYMENA

Mam dla niego wiele szacunku.

PAN JOURDAIN

Nic jeszcze nie uczyniłem, pani, aby zasłużyć na tę wielką łaskę.

DORANT

po cichu do pana Jourdain

Niechże panu nie przyjdzie do głowy wspominać o diamencie, któryś jej ofiarował.

PAN JOURDAIN

po cichu do Doranta

Czy nie mógłbym się choć zapytać, jak się jej podoba?

DORANT

po cichu do pana Jourdain

Cóż znowu! Niech pana Bóg broni! To byłaby najwyższa niedelikatność; jeżeli chcesz się okazać dobrze wychowanym, powinieneś zachować się tak, jakby ten podarek zgoła nie pochodził od ciebie.

głośno

Pan Jourdain, markizo, mówi, że jest uszczęśliwiony z twoich łaskawych odwiedzin.

DORYMENA

Zaszczyt mi czyni prawdziwy.

PAN JOURDAIN

po cichu do Doranta

Ileż wdzięczności, panie hrabio, że tak wyrażasz za mnie moje uczucia!

DORANT

po cichu do pana Jourdain

Kosztowało mnie niemało trudu, aby ją tu przyprowadzić.

PAN JOURDAIN

Nie wiem, jak się odwdzięczyć, panie hrabio.

DORANT

Pan Jourdain mówi, że jeszcze w życiu nie widział równie pięknej osoby.

DORYMENA

Bardzo jest łaskaw.

PAN JOURDAIN

Pani, łaska cała po mojej stronie i…

DORANT

A teraz do stołu!

4łyczek – zdrobn. od daw. łyk: mieszczanin; mieszczanie nosili ubrania łyczakowe (lniane, zazwyczaj żółtej barwy), w przeciwieństwie do karmazynów, czyli zamożnej szlachty noszącej czerwone żupany z wykwintniejszych materiałów. [przypis edytorski]