Za darmo

Sława

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Sława
Sława
Audiobook
Czyta Anna Próchniak
Szczegóły
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Rozdział trzynasty

Nadeszła zima, zasypała śniegiem podwórko i lodownię, przepędziła dzieci do izby. Ucichły głośne zabawy, opustoszały sienie i schody.

Wicuś nie chodzi do ochrony, bo nie ma ciepłego palta. Władek odmroził uszy, które spuchły i pieką. Rano tak zimno w pokoju, że para idzie z oddechu. Ojciec i mała Abu kaszlą bardzo głośno. A węgiel jest coraz droższy.

O imieninach Pchełki dopiero wieczorem przypomniano sobie; o gwiazdce i choince nie mówi nikt w domu, choć do mydlarni przyszły już dwie skrzynki świeczek czerwonych i niebieskich.

Nadszedł list ze wsi, że babcia jest chora – czyby ojciec nie chciał przyjechać?

Ojciec poszedł do wuja, wrócił późno wieczorem i mówił bardzo wiele i głośno.

Mówił, że dawniej ludzie nie znali węgla i żyli; że go nic nie obchodzą dzieci, bo każdy powinien myśleć o sobie; że najlepiej iść do lasu i żyć między wilkami, bo wilka można oswoić; że ludzie są gorsi od wilków, bo syty wilk pozwoli się najeść głodnemu. Potem mówił ojciec, że kiedy był dzieckiem, jadał od niedzieli do niedzieli suchy chleb razowy z wodą, a przecież wyrósł i w wojsku dosłużył się rangi; że wódka wcale nie jest zła, bo człowiekowi rozum oświetla jak lampa elektryczna.

Władek głowę schował pod kołdrę, bo zrozumiał, że ojciec tak mówi, jak starszy brat Bronka, kiedy jest nietrzeźwy.

Mama próbowała ojca uspokoić:

– Mów ciszej, Antoni, bo dzieci pobudzisz.

Ale ojciec odpowiedział, że chce mówić głośno, bo to jego mieszkanie; a komu się nie podoba, niech się wynosi.

Mama chciała dać ojcu herbatę, ale ojciec rzucił szklankę na ziemię.

Wtedy obudziły się dzieci, zaczęły płakać, a ojciec zaczął krzyczeć; powiedział, że wcale nie chce być tatusiem, że mama wcale mu niepotrzebna, że do Ameryki pojedzie.

– Władka zabiorę z sobą. W Ameryce wyrośnie na człowieka; tu zmarnieje, na psy zejdzie, pijakiem zostanie.

Położył głowę na stół i nic więcej nie mówił, tylko trząsł się, jakby mu zimno było. A mama głaskała ojca po głowie i szeptała:

– Cicho, Antoś, nie trać zdrowia, bo go nam jeszcze długo potrzeba. Nie jest znowu tak źle – byle zimę jakoś przebiedować.

Przecież nie oni jedni się męczą – wszędzie to samo. Ci, co obok mieszkają, komornego nie zapłacili jeszcze – gospodarz chce ich na bruk wyrzucić; szwaczka na dole już drugi tydzień nie ma roboty; u dorożkarza nędza taka, że wczoraj musiała im mama dwa złote pożyczyć.

– I pożyczyłaś? – zapytał ojciec.

– A cóż miałam robić?

Ojciec się bardzo ucieszył.

– Widzisz, na mnie mówiłaś – ty to samo robisz. Bo czy można odmówić bliźniemu w potrzebie?

Chwalił ojciec mamę, że ma dobre serce, całował ją w rękę i dziękował, że dorożkarzowi dwa złote pożyczyła.

I Władek pomyślał, że byłoby dobrze, żeby ojciec chciał należeć do Związku Rycerzy Honoru, że wtedy ojciec byłby naczelnym wodzem, jako najstarszy, i ustałyby ciągłe kłótnie, bo starszego wszyscy musieliby słuchać.

Trzeba by zmienić statut i dodać, że erha nie wolno pić wódki i nie wolno plotkować.

Bo przez plotkę wypisała się od nich Natalka; bo powiedzieli, że jej ojciec siedział w więzieniu wcale nie za politykę.

A Natalka bardzo była pożyteczna, bo jej nawet chłopcy słuchają.

Rozdział czternasty

Sześć razy na tydzień zbierali się „rycerze honoru” na wspólne głośne czytania, co wieczór w innym mieszkaniu: w poniedziałek u pana Józefa, ślusarza z fabryki żelaznej, we wtorek u rodziców Olka, we środę u Władka, w czwartek w sklepiku, gdzie Władek prowadził rachunki, w piątek u konduktora i w sobotę u matki Michalinki. W sklepiku częstowano ich nawet herbatą, a każdy rycerz otrzymywał bułkę z twarogiem. Prócz tego grywano niekiedy w warcaby. A więcej nie było co robić.

Dopiero w lutym odbyło się przedstawienie z fantową loterią41. Bilety na przedstawienie kosztowały po dziesięć groszy dla dorosłych i po cztery dla dzieci. A bilety fantowej loterii były po dwa grosze.

Najgłówniejsze fanty są takie: dewizka z globusem, serwis dla lalki, scyzoryk z dwoma ostrzami, pachnące mydło, cebulka hiacyntu, ciastko z kremem, plecione z papierków ramki do fotografii i złota rybka w słoiku. Niektóre fanty zebrali między sobą, inne dostali od starych w budzie; złotą rybkę kupili za dwadzieścia groszy, bo jeden fant musi być żywy. Na prawdziwych fantowych loteriach jeden fant jest42 także albo kucyk, krowa, albo co43 innego żywego.

Przedstawienie miało być z początku dramatyczne. Olek razem z Manią napisali dramat napoleoński, potem historyczny, z Potopu. Władek już wie teraz, że Potop – to powieść Sienkiewicza, i wie, że Mania dlatego wszystko dziwnie opowiada, bo ma talent literacki. Tak mówi Olek.

W dramacie jedna rzecz jest niedobra: jeżeli się tylko ktoś jeden pokłóci – wszystko od razu popsute. Już się niby wszyscy zgodzili, że Olek będzie Napoleonem – znowu mieli pretensje, że Napoleon najwięcej mówi, a inni stoją tylko – i nic.

– Cały świat podbiję! – woła Napoleon. – Podbiję Europę, Azję, Afrykę, Amerykę i Australię. Patrzcie, moi wierni towarzysze: oto ten brelok dewizki, ta mała kulka – to cały świat, to jest globus. Bo trzeba wam wiedzieć, że Ziemia ma kształt kuli. Wszystkie ludy będą mi posłuszne – i będę sławny.

– Napoleonie, a co z nami będzie? – zapytuje generał Dąbrowski44.

– Bądź spokojny, włos wam z głowy nie spadnie, umiłowany wodzu bohaterskiego narodu!

Jaki ten Julek głupi: powiada, że Napoleon nie może na scenie mówić po polsku! Chyba nigdy do teatru nie chodził; bo Olek był już pięć razy.

Tak czy inaczej, dramatu nie było; a był koncert.

Grał gramofon, Olek deklamował, brat Bronka udawał głosy rozmaitych zwierząt i ptaków, Stefek z Józią tańczyli krakowiaka45 przy akompaniamencie harmonii; potem były śpiewy i śmieszny monolog.

Bawiono się doskonale i śmiano się, że ciastko z kremem wygrał stary pan Piotr, który się niedawno dopiero ożenił, a rybkę wygrała sklepiczarka46, która dzieci nie ma.

Natalka przeprosiła się, była na zabawie i śpiewała nad program. A głuchoniema Michalinka cieszyła się najbardziej, bo zarobek z zabawy był przeznaczony na to, żeby jej kupić paltocik47, bo całą zimę nie mogła wychodzić.

Lekkomyślna Pchełka i mały Wicuś tacy byli zadowoleni, tak się śmiali, kiedy brat Bronka udawał starego i młodego koguta, rozgniewanego indyka, psa, który z kotem rozmawia, kokoszkę, co jajko zniosła, i szczeniaka, którego biją, że zrobił nieporządek!

Długo, bardzo długo pamiętał Władek tę zabawę.

Kiedy umarli Wicuś i Pchełka, kiedy Olek wyjechał na zawsze do Łodzi, wspominał ich Władek nie inaczej, jak na pięknej zabawie z fantową loterią.

Rozdział piętnasty

Władek dostał lekcję48, miał uczyć Kazia i Zosię liter i rachunków.

 

– Tylko czy dasz radę, kawalerze? Bo sam masz jeszcze mleko pod nosem – powiedział ojciec dzieci.

– Dam radę, postaram się – odrzekł Władek.

– A wy, raki zatracone, żebyście się nie spoufalali – pamiętajcie! Na przywitanie się kłaniać grzecznie i mówić mu „pan” – rozumiecie? Nauczycie się czytać – to tak, jakbyście drugi raz oczy dostali. To będzie wasz dobrodziej, po ojcu i księdzu trzecia osoba. Jak się poskarży na które, tak skórę wyłoję, że popamiętacie, wisielce! Głowę do góry trzymać, w oczy patrzeć, gałgany! – Jak to łby pospuszczali! – A ty, kawalerze, jakby co – zaraz w kark, przez ucho, spustu nie dawaj49!

Władek zadowolony był, że się oracja skończyła, bo dzieci nic jeszcze złego nie zrobiły – więc po co się na nie gniewać?

Na lekcji wszystko szło dobrze.

Władek pokazał cztery pierwsze litery, wytłumaczył, że b ma brzuszek na prawo, a d ma brzuszek na lewo. Trochę mu głos drżał ze wzruszenia. Potem kazał liczyć do dziesięciu na placach i na tabliczce. Potem przeczytał powiastkę o kłamcy-pastuszku i o wilkach. Wreszcie napisał w kajecie kreski i krzyżyki na jutro.

– No, dosyć będzie na pierwszy raz – powiedział ojciec Kazia i Zosi. – Ukłońcie się panu nauczycielowi. Tak, mój kawalerze, nic życie darmo nie daje.

Władek, chociaż głodny, bo przyszedł na lekcję prosto z mydlarni, musiał wysłuchać długiej przemowy o nauce, szacunku i figlach dziecięcych.

Nazajutrz lekcja poszła tak źle, że gorzej być wcale nie mogło. Na przywitanie Kazio ukłonił się nisko i niby nienaumyślnie się przewrócił. Zosia wypięła brzuch, zaczęła biegać po pokoju i wołać, że jest b i d. Jedno wlazło pod stół, drugie za łóżko. Władek stracił głowę. Najprzód prosił; obiecał, że powie bajkę, że kupi im po karmelku – ale to nie pomogło. Chciał nawet uderzyć Kazia, ale chłopak odskoczył i powiedział groźnie:

– Spróbuj mnie tylko ruszyć!

Władek zmierzył ku drzwiom bliski płaczu.

– A z lekcją co będzie? – zapytały dzieci.

– Jesteście głupi i źli. Nie będę was uczył.

– A ty masz mleko pod nosem – powiedział Kazio, ale Zosia zgromiła brata przestraszona:

– Cicho bądź i nie mów mu: ty. Słyszałeś, że ojciec kazał mu „pan” mówić?

Władek został, bo obiecali, że będą spokojni. I niby siedzieli przy stole; ale na złość źle odpowiadali i co chwila wybuchali śmiechem.

Wyszedł Władek zmęczony i smutny i przypomniał sobie, jak na dawnym mieszkaniu poszedł do kawiarni z przeciwka, do tego Smoka; prosił, żeby gdzie indziej założył swój sklep ze stolikami z marmuru.

– Mój tatuś tu był pierwszy – powiedział – po co pan wynajął naprzeciwko tatusia?

Smok nie rozumiał z początku, a kiedy się domyślił, o co idzie, przepędził Władka, nazwał go śmierdzielem, smarkaczem, który się wtrąca do nieswoich rzeczy.

I pomyślał Władek, że najbardziej boli, kiedy chce się zrobić coś dobrego, a jest się źle zrozumianym, że najbardziej boli niesprawiedliwość.

Dlaczego dzieci tak go dzisiaj skrzywdziły? Przecież nic im złego nie zrobił.

Dlaczego Smok tak go sponiewierał? Czyż nie miał słuszności, że chciał ojca obronić?

Dlaczego ludzie są gorsi od wilków? Boć syty wilk pozwoli się najeść głodnemu.

41fantowa loteria – loteria, w której nagrodą są przedmioty (fanty). [przypis edytorski]
42jeden fant jest (…) kucyk – dziś popr.: jednym fantem jest (…) kucyk. [przypis edytorski]
43co – tu dziś popr.: coś. [przypis edytorski]
44Dąbrowski, Jan Henryk (1755–1818) – generał, twórca Legionów, tj. oddziałów polskich we Włoszech; utwór noszący jego imię (Mazurek Dąbrowskiego) jest dzisiaj hymnem Polski. [przypis edytorski]
45krakowiak – skoczny taniec ludowy. [przypis edytorski]
46sklepiczarka – sklepikarka. [przypis edytorski]
47paltocik (daw.) – palto, ciepłe okrycie wierzchnie. [przypis edytorski]
48dostał lekcję – tu: został korepetytorem, prywatnym nauczycielem. [przypis edytorski]
49spustu nie dawaj – nie popuszczaj. [przypis edytorski]