Za darmo

Krzyżacy, tom drugi

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Tęgie gospodarstwo i tęgie zamki! – mruknął posępnie Maćko.

– Pewnie, że tęgie. Na kościele są arabskie ozdobności, o których powiadali Krzyżacy, że się takiego murowania od Saracenów1598 w Sycylii nauczyli, a w zamkach komnaty ci osobliwe, na słupcach w pojedynkę alibo gromadami stojących. Obaczycie sami wielki refektarz. Utwierdzenie1599 też wszędy okrutne, jakiego nigdzie nie masz. Takich murów i kula kamienna, chociażby największa nie ugryzie. Wiera1600, iż miło patrzeć…

Zyndram mówił to tak wesoło, że Maćko spojrzał na niego zdziwiony i zapytał:

– A bogactwo ich, a porządki, a wojsko i gości – widzieliście?

– Wszystko nam pokazywali niby z gościnności, a w rzeczy1601 dlatego, aby serce w nas upadło.

– No i cóż?

– Ano, da Bóg, że jak przyjdzie wojna, wyżeniem1602 ich het, za góry i morza – tam, skąd przyszli.

A Maćko, przepomniawszy1603 w tej chwili o chorobie, aż zerwał się na równe nogi ze zdziwienia.

– Jak to, panie – rzekł. – Mówią, że rozum macie bystry… Bo mnie aż zemdliło, gdym się ich potęgi napatrzył… Dla Boga! z czegoż to miarkujecie?

Tu zwrócił się do bratanka:

– Zbyszku, każ zaś to wino, które nam przysłali, postawić. Siadajcie, wasze moście, i mówcie, bo lepszej driakwi1604 żaden medyk na moje choróbsko nie wymyśli.

Zbyszko, zaciekawion też bardzo, sam postawił dzbaniec z winem, a przy nim kubki, po czym siedli naokół stołu i pan z Maszkowic tak mówić począł:

– Utwierdzenie to jest nic, bo co ręką ludzką stawiane, to ręka ludzka zburzyć zdoła. Wiecie, co trzyma w kupie cegły? – wapno! A wiecie, co ludzi? – miłość.

– Rany boskie! miód wam, panie, z gęby płynie – zawołał Maćko.

A Zyndram uradował się w sercu tą pochwałą i tak dalej rzecz prowadził:

– Z tutejszych ludzi – ten ci ma u nas w pętach brata, ten syna, ten krewniaka, inny zięcia alibo kogo. Komturowie graniczni każą im na rozbój do nas chodzić – więc niejeden polegnie i niejednego nasi ułapią. Ale że tu już się zwiedzieli ludzie o ugodzie między królem a mistrzem – przychodzili tedy do nas od samego rana podawać nazwiska jeńców, które nasz pisarz spisywał. Był naprzód bednarz tutejszy, możny mieszczanin, Niemiec, mający dom w Malborgu, który w końcu rzekł: „Bym mógł waszemu królowi i Królestwu w czym się przysłużyć, nie tylko bym majętność, ale i głowę oddał”. Odprawiłem go myśląc, że Judasz. Ale potem przychodzi ksiądz świecki spod Oliwy, prosi o brata i tak powiada: „Prawda-li to, panie, że na naszych pruskich panów wojną nastąpicie? bo wiedzcie, że tu już cały naród, gdy mówi: »Przyjdź Królestwo Twoje«, to o waszym królu myśli”. Było potem o synów dwóch szlachty, co na lennych ziemiach wedle1605 Sztumu siedzą; byli kupcy z Gdańska, byli rzemieślnicy, był, który dzwony w Kwidzyniu leje, była różnych ludzi kupa – i wszyscy gadali to samo.

Tu przerwał pan z Maszkowic, wstał, obaczył, czy za drzwiami nikt nie podsłuchuje, i wróciwszy, kończył przyciszonym nieco głosem:

– Długom ja o wszystko wypytywał. Nienawidzą w całych Prusiech Krzyżaków i księża, i szlachta, i mieszczanie, i kmiecie1606. I nienawidzi ich nie tylko ten naród, któren1607 naszą alibo pruską mową mówi, ale nawet i Niemcy. Kto musi służyć, służy – ale zaraza każdemu milsza niż Krzyżak. Ot, co jest…

– Ba, ale co się to ma do krzyżackiej mocy – rzekł niespokojnie Maćko.

A Zyndram pogładził dłonią swoje potężne czoło, pomyślał chwilę, jakby szukał porównania, a wreszcie uśmiechnął się i zapytał:

– Potykaliście się kiedy w szrankach1608?

– Jużci i nieraz – odrzekł Maćko.

– To jakże myślicie? Nie zwali ci się z konia przy pierwszym starciu rycerz, choćby najmocniejszy, ale taki, któren ma poderżnięty poprąg1609 u siodła i strzemiona?

– Jako żywo!

– No, widzicie: Zakon to taki rycerz.

– Prze Bóg! – zawołał Zbyszko. – Pewnie i w książce nic lepszego nie wyczytasz!

A Maćko aż wzruszył się i rzekł nieco drżącym głosem:

– Bóg wam zapłać. Na waszą głowę, panie, chyba umyślnie płatnerz1610 musi hełm robić, bo gotowego na nią nigdzie nie masz.

Rozdział trzydziesty piąty

Obiecywali sobie Maćko i Zbyszko wyjechać zaraz z Malborga, ale tego dnia, w którym tak bardzo pokrzepił ich dusze Zyndram z Maszkowic1611, nie wyjechali, gdyż był na Wysokim Zamku obiad, a potem wieczerza na cześć posłów i gości, na którą Zbyszko był zaproszon jako królewski rycerz, a dla1612 Zbyszka i Maćko. Obiad odbywał się w mniejszym gronie, we wspaniałym wielkim refektarzu1613, który oświecało dziesięć okien, a którego palczaste sklepienie wspierało się, rzadko widzianym kunsztem budowniczym, tylko na jednym słupie. Prócz królewskich rycerzy zasiadł do stołu z obcych tylko jeden graf1614 szwabski1615 i jeden burgundzki1616, który, lubo1617 bogatych władców poddany, przyjechał w ich imieniu pożyczyć pieniędzy od Zakonu. Z miejscowych obok mistrza, wzięło udział w obiedzie czterech dostojników zwanych filarami Zakonu, to jest wielki komtur, jałmużnik, szatny i podskarbi. Piąty filar, to jest marszałek, był w tym czasie na wyprawie przeciw Witoldowi1618.

 

Jakkolwiek Zakon ślubował ubóstwo, jedzono na złocie i srebrze, a popijano małmazją1619, albowiem mistrz chciał olśnić oczy posłów polskich. Lecz pomimo mnóstwa potraw i obfitego poczęstunku przykrzyła się nieco gościom ta uczta z powodu trudności rozmowy i powagi, jaką wszyscy musieli zachowywać. Natomiast wieczerza w olbrzymim refektarzu zakonnym (Convents Remter) wiele była weselsza, albowiem zgromadził się na nią cały konwent1620 i wszyscy ci goście, którzy nie zdążyli jeszcze pociągnąć przeciw Witoldowi z wojskiem marszałka. Wesołości tej nie zmącił żaden spór ni żadna kłótnia. Wprawdzie rycerze zagraniczni przewidując, że przyjdzie im się kiedyś spotkać z Polakami, patrzali na nich niechętnym okiem, ale Krzyżacy z góry zapowiedzieli im, że muszą się zachować spokojnie, i prosili ich o to bardzo usilnie bojąc się w osobach posłów obrazić króla1621 i całe Królestwo. Ale nawet i w tym wypadku okazała się nieżyczliwość Zakonu, przestrzegali bowiem gości przed zapalczywością Polaków: „że gdy ma w głowie1622, za każde ostrzejsze słowo wraz1623 brodę ci wyszarpie albo cię nożem pchnie”. Więc goście zadziwieni byli potem dobrodusznością i Powały z Taczewa, i Zyndrama z Maszkowic, a bystrzejsi pomiarkowali1624, że nie obyczaje polskie są grube1625, lecz języki krzyżackie złośliwe i jadowite.

Niektórzy, przywykli do wykwintnych zabaw na polerownych1626 dworach zachodnich, nieszczególne nawet wynieśli pojęcie o obyczajach samychże Krzyżaków, gdyż była na tej uczcie wrzaskliwa nad miarę kapela, grubiańskie pieśni szpylmanów1627, grube żarty trefnisiów1628, pląsy niedźwiedzie i pląsy bosych dziewek. A gdy dziwiono się obecności niewiast na Wysokim Zamku, wydało się, że zakaz łamano już od dawna, i że sam wielki Winrych Kniprode tańcował tu swego czasu z piękną Marią von Alfleben. Bracia tłumaczyli, że na Zamku niewiasty nie mogą tylko mieszkać, ale mogą przychodzić do refektarza na uczty i że zeszłego roku księżna Witoldowa1629, która mieszkała w urządzonej po królewsku starej Puszkarni na Przedzamczu, przychodziła jednak tu codziennie grywać w złote arcaby1630, które jej każdego wieczora darowywano.

Grano i tego wieczora nie tylko w arcaby i w szachy, lecz i w kości; więcej tego nawet było niż rozmowy, którą głuszyły pieśni i owa zbyt wrzaskliwa kapela. Jednakże wśród powszechnego gwaru zdarzały się chwile ciszy i raz korzystając z takiej chwili, Zyndram z Maszkowic, niby to nie wiedząc o niczym, zapytał wielkiego mistrza, czyli poddani we wszystkich ziemiach bardzo miłują Zakon.

Na co Konrad von Jungingen1631 rzekł:

– Kto miłuje Krzyż, ten i Zakon powinien miłować.

Odpowiedź ta podobała się i zakonnikom, i gościom, więc poczęli go za nią chwalić, ów zaś ucieszywszy się, tak mówił dalej:

– Kto nam przyjaciel, temu pod nami dobrze, a kto nieprzyjaciel, na tego mamy dwa sposoby.

– Jakież to? – pytał polski rycerz.

– Wasza cześć może nie wiesz, że ja tu z moich komnat schodzę do tego refektarza małymi schodami w murze, a przy tych schodach jest pewna sklepiona izba, do której gdybym waszą cześć zaprowadził, poznałbyś pierwszy sposób.

– Jako żywo! – zawołali bracia.

A pan z Maszkowic domyślił się, że mistrz mówi o owej „wieży” pełnej złota, którą się chlubili Krzyżacy, więc zastanowił się nieco i odpowiedział:

– Niegdyś – hej! okrutnie już temu dawno, pokazał pewien cesarz niemiecki naszemu posłowi, który zwał się Skarbek1632, taką komorę i rzekł: „Mam ja twojego pana czym pobić!” A Skarbek dorzucił ci mu pierścień kosztowny i powiada: „Idź złoto do złota, my Polacy barziej1633 w żelezie się kochamy…” i wiecie, wasze czeście, co potem było? – potem było Hundsfeld1634

 

– Co to takiego Hundsfeld? – zapytało kilkunastu naraz rycerzy.

– To – odpowiedział spokojnie Zyndram – takie pole1635, na którym nikt nie mógł nadążyć grześć1636 Niemców i grzebli ich w końcu psi.

Więc stropili się1637 bardzo i rycerze, i bracia zakonni, usłyszawszy taką odpowiedź i nie wiedzieli, co mają mówić, a Zyndram z Maszkowic rzekł jakby na zakończenie:

– Złotem przeciw żelazu nie wskórasz.

– Ba! – zawołał mistrz – wżdy1638 to nasz drugi sposób – żelazo. Widziałeś wasza cześć na Przedzamczu płatnerskie1639 majsternie. Kują tam młoty noc i dzień, i takich pancerzy, równie jak mieczów, na świecie nie masz.

Lecz na to znów Powała z Taczewa wyciągnął rękę ku środkowi stołu, wziął długi na łokieć1640 i szeroki więcej niż na pół piędzi1641 tasak służący do rąbania mięsa, zwinął go lekko w trąbkę jak pergamin1642, podniósł w górę, tak aby wszyscy mogli go widzieć, a potem podał mistrzowi.

– Jeśli takie i w mieczach żelazo – rzekł – to niewiela nimi dokażecie.

I uśmiechnął się, rad z siebie, a duchowni i świeccy aż popodnosili się ze swych miejsc i hurmem zbiegli się do wielkiego mistrza, po czym jeden drugiemu podawał zwinięty w trąbkę tasak, ale milczeli wszyscy, mając na widok takiej mocy struchlałe w piersiach serca.

– Na głowę św. Liboriusza! – zawołał w końcu mistrz – żelazne, panie, macie ręce.

A graf burgundzki dodał:

– I z lepszego niż to żelaza. Tak ci zwinął ten tasak, jakby był z wosku.

– Nawet się nie spłonił1643 i żyły mu nie nabrały1644! – zawołał jeden z braci.

– Bo – odpowiedział Powała – prosty jest nasz naród, nie znajęcy1645 takich dostatków i wygód, jakie tu widzę, ale czerstwy1646.

A tu zbliżyli się ku niemu rycerze włoscy i francuscy i poczęli odzywać się do niego swym dźwiękliwym językiem, o którym stary Maćko mówił, że jest taki, jakby kto cynowe misy potrząsał. Podziwiali tedy1647 jego siłę, on zaś trącał się z nimi kielichem i odpowiadał:

– Często u nas przy biesiadach takie rzeczy czynią, a zdarzy się, że mniejszy tasak, to ci i poniektóra dziewka zwinie.

Ale Niemcom, którzy lubili się chełpić między obcymi wzrostem i mocą, wstyd było – i brała ich złość, więc stary Helfenstein jął wołać przez cały stół:

– Hańba to dla nas! Bracie Arnoldzie von Baden, pokaż, że i nasze kości nie ze świec kościelnych uczynione! Dajcie mu tasak!

Służba przyniosła wnet tasak i położyła go przed Arnoldem, ale on, czy to że zmieszał go widok tylu świadków, czy że siłę w palcach miał istotnie mniejszą od Powały, zgiął wprawdzie tasak przez połowę, ale nie zdołał go skręcić.

Więc niejeden z gości zagranicznych, któremu nieraz poprzednio szeptali Krzyżacy, jako w zimie nastąpi wojna z królem Jagiełłą, zamyślił się mocno i przypomniał sobie w tej chwili, że zima w tym kraju okrutnie bywa ciężka i że lepiej by może wrócić póki czas pod łagodniejsze niebo, do rodzinnego zamku.

A było w tym to dziwnego, że podobne myśli poczęły im przychodzić do głowy w lipcu, czasu pięknej pogody i upałów.

Rozdział trzydziesty szósty

W Płocku Zbyszko i Maćko nie zastali nikogo z dworu, albowiem oboje księstwo1648 razem z ośmiorgiem dzieci pojechali w odwiedziny do Czerska, dokąd ich zaprosiła księżna Anna Danuta1649. O Jagience dowiedzieli się od biskupa, że miała zostać w Spychowie przy Jurandzie aż do jego śmierci. Wiadomości te były im na rękę, bo i sami chcieli jechać do Spychowa. Maćko wysławiał przy tym bardzo poczciwość Jagienki, że wolała udać się do umierającego człowieka, który nie był nawet jej krewny, niż na zabawy czerskie, na których pląsów i wszelakiej ochoty1650 nie mogło zabraknąć.

– Może też uczyniła to i dlatego, aby się z nami nie zminąć – mówił stary rycerz. – Nie widziałem jej już dawno i rad1651 ją obaczę, gdyż wiem, że i ona dla mnie życzliwa. Musiała mi dziewka wyrosnąć – i pewno jeszcze gładsza1652, niż była.

A Zbyszko rzekł:

– Odmieniła się okrutnie. Gładka była zawsze, ale pamiętałem ją prostą dziewką, a teraz to jej… choćby na pokoje królewskie.

– Tak że ci się odmieniła? Ba! ale to i stary ród tych Jastrzębców ze Zgorzelic, którzy się „Na gody!” czasu wojen wołają.

Nastała chwila milczenia, po czym znów ozwał się stary rycerz:

– Pewnie tak będzie, jakom ci mówił, że jej się zechce do Zgorzelic.

– Mnie i to dziwno było, że z nich wyjeżdżała.

– Bo chorego opata1653 chciała doglądać, któren należytego starunku1654 nie miał. Bała się przy tym Cztana i Wilka, a ja sam jej rzekłem, że przezpieczniej1655 będzie braciom bez niej, niżeli przy niej.

– Wiera1656, że nijak im było sieroty najeżdżać.

A Maćko zamyślił się.

– Ale czy się tam na mnie nie pomścili za to, żem ją wywiózł, i czy z Bogdańca choć jedno drewno zostało, Bóg raczy wiedzieć! Nie wiem też, czy wróciwszy, podołam im się obronić. Chłopy młode i krzepkie, a ja stary.

– Ej! to, to już chyba mówcie temu, kto was nie zna – odpowiedział Zbyszko.

Jakoż Maćko nie mówił tego zupełnie szczerze, chodziło mu bowiem o co innego, ale na razie machnął tylko ręką:

– Żebym był nie chorzał w Malborgu, no, to jeszcze! – rzekł. – Ale o tym w Spychowie pogadamy.

I nazajutrz po noclegu w Płocku ruszyli do Spychowa.

Dni były jasne, droga sucha, łatwa, a przy tym bezpieczna, gdyż z powodu ostatnich układów wstrzymali Krzyżacy rozboje na granicy. Zresztą dwaj rycerze należeli do takich podróżnych, którym i dla zbója lepiej się z dala pokłonić niż z bliska ich zaczepić, wiec podróż szła wartko1657 i piątego dnia po wyjeździe z Płocka stanęli rankiem bez trudu w Spychowie. Jagienka, która była przywiązana do Maćka jak do najlepszego w świecie przyjaciela, witała go niemal tak, jakby witała ojca, a on, choć nie byle co mogło go poruszyć, rozrzewnił się jednak tą życzliwością kochanej dziewczyny – i gdy w chwilę później Zbyszko wypytawszy się o Juranda, poszedł do niego i do swojej „truchełki1658” – odetchnął stary rycerz głęboko i rzekł:

– Ano, kogo Bóg chciał wziąć, to wziął, a kogo chciał ostawić, to ostawił, ale tak myślę, że przecie skończone już te nasze mitręgi1659 i te nasze wędrowania po różnych mierzejach1660 i wertepach.

Po chwili zaś dodał:

– Hej! gdzie to nas Pan Jezus przez te ostatnie lata nie nosił!

– Ale was ręka boska piastowała1661 – odrzekła Jagienka.

– Prawda, że piastowała, wszelako szczerze rzekłszy, czas już do dom.

– Trzeba nam tu zostać, póki Jurand żywie1662 – rzekła dziewczyna.

– A jakoże z nim?

– Patrzy do góry i śmieje się; widać już raj ogląda, a w nim Danuśkę.

– Pilnujesz go?

– Pilnuję, ale ksiądz Kaleb powiada, że i anieli go pilnują. Wczoraj gospodyni tutejsza dwóch widziała.

– Powiadają – rzekł na to Maćko – że szlachcicowi najprzystojniej1663 w polu1664 umierać, ale tak jak Jurand kona, to i na łożu dobrze.

– Nie je nic, nie pije, jeno1665 się cięgiem1666 śmieje – rzekła Jagienka.

– Pójdźmy do niego. Zbyszko też tam musi być.

Ale Zbyszko krótko zabawił1667 przy Jurandzie, który nikogo nie poznawał – i poszedł następnie do Danusinej trumny, do podziemia. Tam zabawił dopóty, dopóki stary Tolima nie przyszedł szukać go na posiłek. Wychodząc, zauważył przy blasku pochodni, że na trumnie pełno było wianuszków z chabru i z nagietków, a naokół wymieciona czysto polepa1668 przytrząśnięta była tatarakiem, kaczeńcem i kwiatem lipowym, który roznosił woń miodową. Więc wezbrało w młodzianku na ten widok serce i zapytał:

– Któż to tak zdobi tę truchełkę?

– Panna ze Zgorzelic – odpowiedział Tolima.

Młody rycerz nie rzekł na to nic, ale w chwilę później, ujrzawszy Jagienkę, pochylił się nagle do jej kolan i objąwszy je, zawołał:

– Bógże ci zapłać za twoją poczciwość i za one kwiecie dla Danuśki.

I to rzekłszy, rozpłakał się rzewnie, a ona objęła mu rękoma głowę jak siostra, która pragnie kwilącego brata utulić, i rzekła:

– Oj, mój Zbyszku, rada by ja cię bardziej pocieszyć!

Po czym łzy obfite puściły się i jej z oczu.

Rozdział trzydziesty siódmy

Jurand umarł w kilka dni później. Przez cały tydzień odprawiał ksiądz Kaleb nabożeństwo nad jego ciałem, które nie psuło się wcale – w czym wszyscy cud Boży widzieli – i przez cały tydzień roiło się od gości w Spychowie. Potem przyszedł czas ciszy, jaki zwykle bywa po pogrzebach. Zbyszko chadzał do podziemia, a czasem też z kuszą do boru, z której zresztą nie strzelał do zwierza, jeno1669 chodził w zapamiętaniu1670, aż wreszcie pewnego wieczora przyszedł do izby, w której dziewczyny siedziały z Maćkiem i Hlawą – i niespodzianie rzekł:

– Posłuchajcie, co powiem! Nie płuży1671 smutek nikomu, a przez to lepiej wam do Bogdańca i do Zgorzelic wracać niżeli tu w smutku siedzieć.

Nastało milczenie, wszyscy bowiem odgadli, że to będzie wielkiej wagi rozmowa – i dopiero po chwili ozwał się Maćko:

– Lepiej nam, ale i tobie lepiej.

Lecz Zbyszko potrząsnął swymi jasnymi włosami.

– Nie! – rzekł – wrócę, da Bóg, i ja do Bogdańca, ale teraz w inną mi trzeba drogę.

– Hej! – zawołał Maćko. – Mówiłem, że koniec, a tu nie koniec! Bójże ty się Boga, Zbyszku!

– Przecie wiecie, iżem ślubował.

– To to jest przyczyna? Nie masz1672 Danuśki, nie masz i ślubowania. Śmierć cię od przysięgi zwolniła.

– Moja by mnie zwolniła, ale nie jej. Na rycerską cześć ja Bogu przysięgał! Jakoże chcecie? Na rycerską cześć!

Każde słowo o rycerskiej czci wywierało na Maćku jakby czarodziejski wpływ. W życiu, prócz przykazań boskich i kościelnych, niewielu się innymi kierował, ale natomiast tymi kilkoma kierował się niezachwianie.

– Ja ci nie mówię, żebyś przysięgi nie dotrzymał – rzekł.

– Jeno co?

– Jeno to, żeś młody i że na wszystko masz czas. Jedź teraz z nami; wypoczniesz – z żalu i boleści się otrząśniesz – a potem ruszysz, dokąd zechcesz.

– To już wam tak szczerze jak na spowiedzi powiem – odrzekł Zbyszko. – Jeżdżę, widzicie, gdzie trzeba, gadam z wami, jem i piję jak każdy człowiek, a sprawiedliwie mówię, że we wnątrzu1673 i w duszy rady sobie nijakiej dać nie mogę. Nic, jedno smutek we mnie, nic, jedno boleść, nic, jedno te gorzkie śluzy1674 – same mi z oczu płyną!

– To ci właśnie między obcymi będzie najgorzej.

– Nie! – mówił Zbyszko. – Bóg widzi, że do reszty bym skapiał1675 w Bogdańcu. Kiedy wam mówię, że nie mogę, to nie mogę! Wojny mi trza, bo w polu łacniej1676 przepomnieć1677. Czuję, że jak ślubu dokonam, jak onej1678 zbawionej duszy będę mógł rzec: wszystkom ci spełnił, com przyobiecał – dopiero mnie popuści. A pierwej – nie! Nie utrzymalibyście mnie i na powrozie w Bogdańcu…

Po tych słowach stało się w izbie cicho, tak że słychać było muchy latające pod pułapem.

– Ma-li skapieć w Bogdańcu, to niech lepiej jedzie – ozwała się wreszcie Jagienka.

Maćko założył obie ręce na kark, jak miał zwyczaj czynić w chwilach wielkiego frasunku1679, po czym westchnął ciężko i rzekł:

– Ej, mocny Boże!…

Jagienka zaś mówiła dalej:

– Zbyszku, ale ty przysięgnij, że jeżeli cię Bóg zachowa, to nie ostaniesz tutaj, jeno powrócisz do nas.

– Co bym nie miał wrócić! Jużci nie ominę Spychowa, ale tu nie ostanę.

– Bo – ciągnęła dalej cichszym nieco głosem dziewczyna – jeśli ci o tę truchełkę chodzi, to my ci ją zawieziem do Krześni…

– Jaguś! – zawołał z wybuchem Zbyszko.

I w pierwszej chwili uniesienia i wdzięczności padł jej do nóg.

Rozdział trzydziesty ósmy

Stary rycerz pragnął koniecznie towarzyszyć Zbyszkowi do wojsk księcia Witoldowych1680, ale ów nie dał sobie nawet o tym mówić. Uparł się jechać sam, bez pocztu, bez wozów, z trzema tylko konnymi pachołkami, z których jeden miał wieźć spyżę1681, drugi zbroję i ubiory, trzeci niedźwiedzie skóry do spania. Próżno Jagienka i Maćko błagali go, by wziął z sobą chociaż Hlawę, jako giermka wypróbowanej siły i wierności. Uparł się i nie chciał, mówiąc, że trzeba mu o tej boleści, która go toczy1682, zapomnieć, a obecność giermka przypominałaby mu właśnie wszystko, co było i przeszło.

Ale jeszcze przed jego wyjazdem toczyły się ważne narady nad tym, co uczynić ze Spychowem. Maćko radził tę majętność sprzedać. Mówił, iż to jest ziemia nieszczęsna, która nikomu nie przyniosła nic prócz klęsk i niedoli. W Spychowie dużo było wszelakiego bogactwa, począwszy od pieniędzy aż do zbroi, koni, szat, kożuchów, drogich skór, kosztownych sprzętów i stad, więc Maćkowi chodziło w duszy o to, aby owym bogactwem wspomóc Bogdaniec, który milszy był mu od wszystkich innych ziem. Radzili tedy1683 nad tym długo, ale Zbyszko żadną miarą nie chciał się zgodzić na sprzedaż.

– Jakoże mi – mówił – Jurandowe kości przedawać? Tak ci to mu się mam wypłacić za one dobrodziejstwa, którymi mię obsypał?

– Obiecaliśmy ci wziąć Danusiną truchłeczkę1684 – odrzekł Maćko – możemy i Juranda ciało zabrać.

– Ba, on tu z ojcami, a bez ojców będzie mu się cniło1685 w Krześni. Weźmiecie Danuśkę, to on tu ostanie z dala od dziecka, weźmiecie i jego, to tu ojce sami ostaną.

– Bo ty nie baczysz1686, że Jurand w raju wszystkich co dzień ogląda, a ojciec Kaleb powiada, że on w raju – odpowiedział stary rycerz.

Ale ksiądz Kaleb, który był po stronie Zbyszka, rzekł:

– Dusza w raju, ale ciało na ziemi aż do dnia sądu.

Maćko zaś zastanowił się nieco i idąc dalej za własną myślą, dodał:

– Jużci, takiego chyba Jurand nie widzi, któren nie został zbawion, na to wszelako1687 nie ma rady.

– Co tu wyroków boskich dochodzić! – odrzekł Zbyszko. – Ale i tego nie daj Bóg, aby tu obcy człek nad tymi świętymi prochami mieszkał. Lepiej tu wszystkich ostawię, a Spychowa nie przedam, choćby mi za niego księstwo dawali.

Po tych słowach wiedział już Maćko, że nie ma rady, bo znał uporczywość bratanka i wielbił ją w głębi duszy na równi ze wszystkim, co tylko w młodzianku było.

Więc po chwili rzekł:

– Prawda jest, że pod włos1688 mi chłop mówi, ale w tym, co mówi, to praw1689.

I zafrasował się1690, bo jednakże nie wiedział, co czynić.

Ale Jagienka, która milczała dotychczas, wystąpiła z nową radą:

– Żeby tak znaleźć poczciwego człeka, co by tu rządził alibo dzierżawą Spychów wziął, to by była wyborna rzecz. Najsłuszniej by wydzierżawić, bo nijakich nie mielibyście kłopotów, jeno gotowy grosz1691. Może by Tolima?… Stary on jest i więcej się na wojnie niż na gospodarstwie rozumie, ale jeśli nie on, to może ojciec Kaleb?…

– Miła panno! – odpowiedział na to ksiądz Kaleb – obu nam z Tolimą ziemia się patrzy, ale ta, która nas pokryje, nie ta, po której chodzim.

I to rzekłszy, zwrócił się do Tolimy:

– Prawda, stary?

Więc Tolima ogarnął dłonią spiczaste ucho i zapytał:

– O co chodzi? – a gdy mu powtórzono głośniej, rzekł:

– Święta to prawda. Nie do gospodarstwa ja! Topór głębiej orze od pługa… Pana i dziecko to bym rad1692 jeszcze pomścił…

I wyciągnął chude, lecz żylaste dłonie z zakrzywionymi na kształt szponów drapieżnego ptaka palcami, po czym zwracając swą siwą, podobną do wilczej głowę w stronę Maćka i Zbyszka dodał:

– Na Niemców, wasze moście, mnie weźcie – to moja służba!

I miał słuszność. Przysporzył on niemało bogactwa Jurandowi, ale tylko drogą wojny i łupu – nie gospodarstwem.

Więc Jagienka, która przez czas tej rozmowy namyślała się, co ma powiedzieć, rzekła znów:

– Tu by się patrzył1693 człek młody, a nie bojący, bo zaś ściana1694 krzyżacka obok; taki, powiadam, co by się przed Niemcami nie tylko nie chował, ale jeszcze ich szukał, więc tak myślę, że nie przymierzając Hlawa – w sam raz by się do tego nadawał…

– Obaczcie, jak to uradza! – rzekł Maćko, któremu, pomimo całej miłości do Jagienki, nie chciało się w głowie pomieścić, by w takiej sprawie zabierała głos niewiasta, a do tego dziewka przetowłosa1695.

Ale Czech podniósł się z ławy, na której siedział, i rzekł:

– Bóg na mnie patrzy, że rad bym z panem Zbyszkiem na wojnę iść, bośmy już razem trocha Niemców wyłuskali – i jeszcze by się zdarzyło… Ale jeśli mam zostawać, to bym tu został… Tolima mi przyjaciel i on mnie zna… Ściana krzyżacka obok, to i co? To właśnie! A obaczym, komu się somsiedztwo1696 wpierw uprzykrzy! Miałbym się ja ich bać, to niech oni się mnie boją. Nie daj też, Panie Jezu, abym ja waszym mościom krzywdę w gospodarstwie czynił i k'sobie1697 wszystko garnął. W tym panienka za mną poświadczy, bo wie, iżebym wolał sczeznąć1698 sto razy niźli jej nierzetelne oczy pokazać… Na gospodarstwie tyle się znam, ilem się go w Zgorzelicach napatrzył, ale tak miarkuję1699, że więcej tu trzeba toporem i mieczem niż pługiem gospodarzyć. I to wszystko wielce mi jest po myśli, jeno, że przecie, tak… niby tu zostać…

– To i co? – zapytał Zbyszko. – Czego się ociągasz?

A Hlawa zmieszał się wielce i tak dalej, zająkając się, mówił:

– Niby, że jak panienka odjedzie, to z nią i wszyscy odjadą. Wojować – dobrze i gospodarzyć też, ale tak samemu… bez nijakiej pomocy. Okrutnie by mi się tu cniło1700 bez panienki i bez… tego, jako właśnie chciałem rzec… i jako że panienka nie sama jeździła po świecie… to jakby mi tu nikt nie pomógł… to nie wiem!

– O czym ten chłop gada? – spytał Maćko.

– Rozum macie bystry, a niceście nie pomiarkowali – odrzekła Jagienka.

– Bo co?

A ona zamiast odpowiedzi zwróciła się do giermka:

– A jakby tak Anula Sieciechówna z tobą ostała – wytrzymałbyś?

Na to Czech grzmotnął się do jej nóg, aż kurz powstał z polepy1701.

– I w piekle bym z nią wytrzymał! – zawołał obejmując jej stopy.

Zbyszko, usłyszawszy ten okrzyk, patrzał ze zdumieniem na giermka, gdyż poprzednio o niczym nie wiedział i niczego się nie domyślał, a Maćko dziwił się także temu w duszy, ile to niewiasta znaczy we wszystkich ludzkich sprawach i jak przez nią każda rzecz może się udać albo też zgoła chybić.

– Bóg łaskaw – mruknął – że już ja do nich nieciekaw.

Jednakże Jagienka, zwróciwszy się znów do Hlawy, rzekła:

– To teraz trzeba nam jeno wiedzieć, czy i Anula z tobą wytrzyma.

I zawołała Sieciechównę, a ta weszła, wiedząc lub domyślając się widocznie, o co chodzi, gdyż weszła z zasłonionymi ramieniem oczyma i z głową spuszczoną tak, że widać było tylko rozbiór jej jasnych włosów, które rozjaśniał jeszcze bardziej padający na nie promień słońca. Naprzód zatrzymała się przy odrzwiach, potem skoczywszy ku Jagience, padła przed nią na kolana i ukryła twarz w fałdach jej spódnicy.

A Czech klęknął koło niej i rzekł do Jagienki.

– Pobłogosławcie nas, panienko.

1598Saracenowie – muzułmanie w czasie akcji powieści zamieszkujący Hiszpanię. [przypis edytorski]
1599utwierdzenie (daw.) – umocnienia. [przypis edytorski]
1600wiera (daw.) – prawda. [przypis edytorski]
1601w rzeczy (daw.) – w rzeczywistości. [przypis edytorski]
1602wyżenąć (daw.) – wygnać. [przypis edytorski]
1603przepomnieć (daw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
1604driakiew (daw.) – zioło lecznicze, lek. [przypis edytorski]
1605wedle (daw.) – obok. [przypis edytorski]
1606kmieć – zamożny chłop, posiadający własne gospodarstwo. [przypis edytorski]
1607któren – dziś popr.: który. [przypis edytorski]
1608szranki (daw.) – drewniane ogrodzenie placu, na którym odbywał się turniej rycerski, przen. sam turniej. [przypis edytorski]
1609popręg – rzemień podtrzymujący siodło. [przypis edytorski]
1610płatnerz – rzemieślnik wytwarzający zbroje płytowe, później także broń białą. [przypis edytorski]
1611Zyndram z Maszkowic – (zm. ok. 1414) polski rycerz niemieckiego pochodzenia. [przypis edytorski]
1612dla – tu: ze względu na. [przypis edytorski]
1613refektarz – pomieszczenie w klasztorze służące jako jadalnia. [przypis edytorski]
1614graf – tytuł arystokratyczny w Niemczech i w krajach niegdyś od nich zależnych. [przypis edytorski]
1615Szwabia – region w południowych Niemczech. [przypis edytorski]
1616Burgundia – region w centralnej Francji. [przypis edytorski]
1617lubo (daw.) – chociaż. [przypis edytorski]
1618Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
1619małmazja – słodkie wino greckie. [przypis edytorski]
1620konwent – klasztor, zakon. [przypis edytorski]
1621Władysław II Jagiełło – (ok. 1362–1434), syn wlk. księcia Olgierda, wielki książę litewski, król Polski od małżeństwa z Jadwigą (1386). Dwukrotnie ochrzczony (przez matkę Juliannę w obrządku wschodnim i przez biskupów polskich przed ślubem w obrządku łacińskim), osobiście dowodził w bitwie pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
1622mieć w głowie – być pod wpływem alkoholu. [przypis edytorski]
1623wraz (daw.) – zaraz. [przypis edytorski]
1624pomiarkować (daw.) – zorientować się. [przypis edytorski]
1625gruby – niewyrafinowany, mało kulturalny. [przypis edytorski]
1626polerowny (daw.) – wyrafinowany. [przypis edytorski]
1627szpylman (z niem.) – grajek. [przypis edytorski]
1628trefniś – błazen. [przypis edytorski]
1629księżna Witoldowa – Anna Światosławowna, księżniczka smoleńska (zm. 1418) [przypis edytorski]
1630arcaby – dziś popr.: warcaby. [przypis edytorski]
1631Konrad von Jungingen – 1355–1407, wielki mistrz zakonu krzyżackiego w latach 1393-1407, zręczny polityk, umiejętnie rozgrywający konflikty między książętami litewskimi. [przypis edytorski]
1632Skarbek – według legendy był to protoplasta rodu Awdańców. [przypis edytorski]
1633barziej – dziś popr: bardziej. [przypis edytorski]
1634Hundsfeld (niem.) – psie pole. [przypis edytorski]
1635takie pole – bitwa na Psim Polu, według tradycji propagowanej przez sto lat późniejszą kronikę mistrza Wincentego, miała odbyć się w 1109 roku w pobliżu Wrocławia między oddziałami Bolesława Krzywoustego a cesarza niemieckiego Henryka V. Wcześniejszy kronikarz, Gall Anonim, o tej bitwie nie wspomina. [przypis edytorski]
1636grześć (daw.) – grzebać, chować. [przypis edytorski]
1637stropić się (daw.) – stracić pewność siebie. [przypis edytorski]
1638wżdy (daw.) – jednak, przecież. [przypis edytorski]
1639płatnerz – rzemieślnik wytwarzający zbroje płytowe, później także broń białą. [przypis edytorski]
1640łokieć – dawna miara długości, ok. 55–77 cm. [przypis edytorski]
1641piędź – dawna miara długości, ok. 18–22 cm. [przypis edytorski]
1642pergamin – specjalnie preparowana skóra zwierzęca służąca do pisania. [przypis edytorski]
1643spłonić się (daw.) – zaczerwienić się. [przypis edytorski]
1644nabrać – tu: napęcznieć. [przypis edytorski]
1645znajęcy – dziś popr.: znający. [przypis edytorski]
1646czerstwy – zdrowy, silny. [przypis edytorski]
1647tedy (daw.) – więc, zatem. [przypis edytorski]
1648oboje księstwo – Ziemowit IV i Aleksandra Olgierdówna. [przypis edytorski]
1649Anna Danuta – (1358–1448), córka księcia trockiego Kiejstuta i Biruty, żona księcia mazowieckiego Janusza (było to najdłużej trwające małżeństwo w dziejach dynastii). [przypis edytorski]
1650ochota (daw.) – zabawa. [przypis edytorski]
1651rad (daw.) – chętnie. [przypis edytorski]
1652gładki (daw.) – piękny. [przypis edytorski]
1653opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]
1654starunek (daw.) – opieka. [przypis edytorski]
1655przezpiecznie (daw.) – bezpiecznie. [przypis edytorski]
1656wiera (daw.) – prawda. [przypis edytorski]
1657wartko (daw.) – szybko. [przypis edytorski]
1658truchełka (daw.) – trumienka. [przypis edytorski]
1659mitręga (daw.) – powolny, męczący i mało efektywny wysiłek. [przypis edytorski]
1660mierzeja – tu: brzegi, wybrzeże. [przypis edytorski]
1661piastować (daw.) – opiekować się. [przypis edytorski]
1662żywie – dziś popr.: żyje. [przypis edytorski]
1663najprzystojniej – najlepiej, najbardziej odpowiednio. [przypis edytorski]
1664w polu – chodzi o pole bitwy. [przypis edytorski]
1665jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
1666cięgiem (daw.) – ciągle. [przypis edytorski]
1667zabawić (daw.) – przebywać. [przypis edytorski]
1668polepa – gliniana podłoga. [przypis edytorski]
1669jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
1670zapamiętać się – zamyślić się a. zająć się czymś, zapominając o wszystkim innym. [przypis edytorski]
1671płużyć (daw.) – opłacać się, służyć, sprzyjać. [przypis edytorski]
1672nie masz (daw.) – nie ma. [przypis edytorski]
1673wnątrzu – dziś popr.: wnętrzu. [przypis edytorski]
1674śluzy, ślozy (daw.) – łzy. [przypis edytorski]
1675skapieć (daw.) – umrzeć. [przypis edytorski]
1676łacno (daw.) – łatwo. [przypis edytorski]
1677przepomnieć (daw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
1678onej (daw.) – tej. [przypis edytorski]
1679frasunek (daw.) – smutek. [przypis edytorski]
1680Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
1681spyża (daw.) – pożywienie, prowiant. [przypis edytorski]
1682toczyć – tu: zżerać od środka. [przypis edytorski]
1683tedy (daw.) – więc, zatem. [przypis edytorski]
1684truchłeczka (daw.) – trumienka. [przypis edytorski]
1685cnić się (daw.) – tęsknić za czymś, martwić się, nudzić. [przypis edytorski]
1686baczyć (daw.) – patrzeć, uważać, zwracać uwagę. [przypis edytorski]
1687wszelako (daw.) – jednak. [przypis edytorski]
1688pod włos – tu: niezgodnie z moimi oczekiwaniami. [przypis edytorski]
1689praw (daw.) – ma rację. [przypis edytorski]
1690frasować się (daw.) – smucić się. [przypis edytorski]
1691gotowy grosz (daw.) – gotówka. [przypis edytorski]
1692rad (daw.) – chętnie. [przypis edytorski]
1693patrzyć się – tu: wydawać się na właściwym miejscu. [przypis edytorski]
1694ściana – tu: granica. [przypis edytorski]
1695przetowłosy (daw.) – jasnowłosy. [przypis edytorski]
1696somsiedztwo – dziś popr.: sąsiedztwo. [przypis edytorski]
1697k'sobie (daw.) – do siebie. [przypis edytorski]
1698sczeznąć – umrzeć. [przypis edytorski]
1699miarkować – uważać, orientować się. [przypis edytorski]
1700cnić się (daw.) – tęsknić za czymś, martwić się, nudzić. [przypis edytorski]
1701polepa – gliniana podłoga. [przypis edytorski]