Za darmo

Krzyżacy, tom drugi

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Rozdział piętnasty

Książę Janusz738 i księżna739 wyjechali razem z częścią dworu na wiosenny połów ryb do Czerska, gdyż lubili niezmiernie to widowisko i mieli je sobie za najprzedniejszą740 zabawę. Dowiedział się jednak Czech od Mikołaja z Długolasu wielu rzeczy ważnych, tyczących się zarówno spraw prywatnych, jak i wojny. Dowiedział się więc naprzód, że rycerz Maćko widocznie poniechał zamiaru jechania na Żmujdź741 prosto przez „pruską przegrodę”', gdyż przed kilku dniami był w Warszawie, gdzie zastał jeszcze obojga księstwa. O wojnie potwierdził stary Mikołaj te wszystkie wieści, które Hlawa słyszał w Szczytnie. Cała Żmujdź podniosła się przeciw Niemcom jak jeden mąż, a kniaź742 Witold743 nie tylko że już Zakonowi przeciw nieszczęsnym Żmujdzinom nie pomagał, ale nie wypowiadając jeszcze mu wojny i łudząc go układami, zasilał wszelako Żmujdź pieniędzmi, ludźmi, końmi, zbożem.

Tymczasem tak on, jak Krzyżacy słali posłów do papieża, do cesarza i do innych panów chrześcijańskich, zarzucając sobie wzajem wiarołomstwo, niewierność i zdradę. Ze strony wielkiego kniazia pojechał z tymi listami mądry Mikołaj ze Rżeniewa, który umiał rozplątywać nici namotane przez przebiegłość krzyżacką, dowodnie wykazując niezmierne krzywdy krain litewskich i żmujdzkich. Tymczasem gdy na sejmie wileńskim wzmocniły się jeszcze związki między Litwą a Polską, potruchlały serca krzyżackie, łatwo było bowiem przewidzieć, że Jagiełło, jako zwierzchni pan wszystkich ziem, będących pod władzą kniazia Witolda, stanie w razie wojny po jego stronie. Hrabia Jan Sayn, komtur744 grudziądzki, i hrabia Schwartzburg, gdański, wyjechali z rozkazu mistrza do króla z zapytaniem, czego się mają od niego spodziewać. Nic im król nie rzekł, chociaż mu dary przywieźli: ścigłe745 krzeczoty746 i drogie naczynia. Więc zagrozili wojną, ale nieszczerze, gdyż dobrze wiedzieli, że mistrz i kapituła747 boją się w duszach strasznej Jagiełłowej748 potęgi i pragną odwlec dzień gniewu i klęski.

I rwały się jak nić pajęcza wszelkie układy, a rwały się zwłaszcza z Witoldem749. Wieczorem po przyjeździe Hlawy przyszły znów na warszawski zamek świeże nowiny. Przyjechał Bronisz z Ciasnoci, dworzanin księcia Janusza750, którego on wysłał był poprzednio po wieści na Litwę, a z nim dwóch znacznych litewskich kniaziów z listami od Witolda i od Żmujdzinów. Nowiny były groźne. Zakon gotował751 się do wojny. Wzmacniano zamki, mielono prochy, krzesano752 kule kamienne, ściągano ku pograniczu knechtów753 i rycerstwo, a lżejsze oddziały jazdy i piechoty wpadały już w granice Litwy i Żmujdzi od strony Ragnety754, od Gotteswerder i innych zamków brzegowych. Już po gęstwach leśnych, już w polach, już po wsiach rozlegały się okrzyki wojenne, a wieczorami ponad ciemnym morzem lasów świeciły łuny pożaru. Witold przyjął wreszcie Żmujdź w jawną opiekę, wysłał swych rządców, a wodzem zbrojnemu ludowi ustanowił słynnego z męstwa Skirwoiłłę. Ów wpadał do Prus, palił, niszczył, pustoszył. Sam książę przymknął755 wojsko ku Żmujdzi, niektóre zamki opatrzył756, inne, jak na przykład Kowno, zniszczył, aby nie stały się oparciem Krzyżakom, i nie było już tajno nikomu, że gdy nadejdzie zima, a mróz popęta mokradła i błota, albo nawet wcześniej, jeśli lato będzie suche, pocznie się wojna wielka, która ogarnie wszystkie litewskie, żmujdzkie i pruskie krainy, gdyby zaś król w pomoc Witoldowi przybieżał757, tedy musi nastąpić dzień, w którym fala niemiecka albo drugie pół świata zaleje, alboli też, odbita, cofnie się na długie wieki w dawniej zajęte łożysko.

 

Lecz to nie zaraz jeszcze miało nastąpić. Tymczasem po świecie rozlegał się jęk i wołanie o sprawiedliwość. Czytano list nieszczęsnego narodu w Krakowie i w Pradze, i na dworze papieskim, i w innych królestwach zachodnich. Do księcia Janusza przywieźli to otwarte pismo owi bojarzynkowie758, którzy z Broniszem z Ciasnoci przybyli. Niejeden więc z Mazurów mimo woli macał korda759 przy boku i rozważał w duszy, czyby z własnej ochoty pod znak Witoldowy się nie zaciągnąć. Wiedziano, że rad był wielki kniaź hartownej lechickiej szlachcie, równie zażartej w boju jak litewscy i żmujdzcy bojarzynowie, a więcej ćwiczonej i lepiej zbrojnej. Niektórych popychała też i nienawiść do starych wrogów lechickiego plemienia, a innych litość. „Słuchajcie, słuchajcie! – wołali do królów, książąt i wszystkich narodów Żmujdzini. – Wolnym ci my byli i szlachetnej krwi ludem, a Zakon chce nas w niewolników przemienić! Nie dusz on naszych szuka, lecz ziemi i dostatków. Już nędza nasza taka, że nam chyba żebrać lub rozbijać! Jakoże im wodą chrztu nas obmywać, gdy sami nie mają rąk czystych! My chcemy chrztu, ale nie krwią i mieczem, i chcemy wiary, ale jeno760 takiej, jakiej zacni monarchowie, Jagiełło i Witold, nauczają. Słuchajcie i ratujcie nas, bo giniemy! Nie chce nas Zakon chrzcić, by nas uciemiężał761 łatwiej; nie księży, lecz zasie katów nam posyła. Już ule nasze, już stada, już wszystkie płody ziemi nam zabrali; już nam ni ryby łowić, ni zwierza bić w puszczach nie wolno! Błagamy! słuchajcie, bo oto zgięli nam wolne drzewiej762 karki do robót nocnych przy zamkach, dzieci nam jako zakładników uwieźli, a żony i córki w oczach mężów i ojców bezczeszczą. Nam słuszniej należałoby jęczeć niż mówić! Rodziny nasze ogniem popalili, panów do Prus uwieźli, wielkich ludzi: Korkucia, Wassygina, Swolka i Sągajłę, potracili – i jako wilcy krew naszą żłopią. O, słuchajcie! Przecież my ludzie, nie zwierzęta, przeto wołamy do Ojca Świętego, by nas przez polskich biskupów chrzcić kazał, gdyż całą duszą chrztu pragniemy, ale chrztu wodą łaski, nie żywą krwią zniszczenia”.

Tak i tym podobnie skarżyli się Żmujdzini, więc gdy ich skargi i na mazowieckim dworze usłyszano, zaraz kilku rycerzy i dworzan postanowiło iść im w pomoc, rozumiejąc, że księcia Janusza nawet i pytać o pozwolenie nie trzeba, choćby z tego powodu, że księżna jest rodzoną siostrą Witolda. Zawrzały też powszechnym gniewem serca, gdy dowiedziano się od Bronisza i bojarzynków, że wielu szlachetnych młodzianków żmujdzkich będącymi zakładnikami w Prusiech, nie mogąc znieść pohańbienia i okrucieństw, jakich dopuszczali się nad nimi Krzyżacy, poodbierało sobie życie.

Hlawa cieszył się zaś z tej ochoty mazowieckiego rycerstwa, myślał bowiem, że im więcej ludzi z Polski pociągnie do księcia Witolda, tym wojna rozgorzeje większa i tym pewniej można będzie czegoś przeciw Krzyżakom dokazać763. Cieszyło go także i to, że zobaczy Zbyszka, do którego się przywiązał, i starego rycerza Maćka, o którym mniemał, że godzien widzenia przy robocie, a razem z nim nowe dzikie kraje, nieznane miasta, nie widziane dotychczas rycerstwo i wojska, wreszcie samego księcia Witolda, którego sława szeroko wówczas rozbrzmiewała po świecie.

I w tej myśli postanowił jechać „wielkimi i pilnymi drogami”, nie zatrzymując się nigdzie dłużej, niż było dla wypoczynku koniom potrzeba.

Owi bojarzynkowie, którzy z Broniszem z Ciasnoci przybyli, i inni Litwini znajdujący się na dworcu księżny, świadomi dróg i przejść wszelkich, mieli prowadzić jego i ochotniczych rycerzy mazowieckich od osady do osady, od grodu do grodu i przez głuche, niezmierne puszcze, którymi większa część Mazowsza i Litwy, i Żmujdzi była pokryta.

Rozdział szesnasty

W lasach o milę na wschód za Kownem, które sam Witold764 zniszczył, stały główne siły Skirwoiłły, przerzucając się w razie potrzeby błyskawicą z miejsca na miejsce, czyniąc szybkie wyprawy bądź to w granice pruskie, bądź na zamki i zameczki będące jeszcze w ręku krzyżackim i podsycając płomień wojny w całej krainie. Tam to znalazł wierny giermek Zbyszka, a przy nim i Maćka, który był dopiero przed dwoma dniami przyjechał. Po przywitaniu się ze Zbyszkiem przespał Czech całą noc jak zabity i dopiero na drugi dzień wieczorem poszedł powitać starego rycerza, który będąc strudzon i zły, przyjął go gniewliwie, pytając, dlaczego wedle rozkazania w Spychowie nie został – i udobruchał się nieco dopiero wówczas, gdy ów, znalazłszy sposobną chwilę, w której Zbyszka nie było w namiocie, usprawiedliwił się przed nim wyraźnym rozkazem Jagienki.

Powiedział też, że prócz rozkazu i prócz przyrodzonej765 ochoty do wojny przywiodła go także w tę stronę chęć, by w razie czego pchnąć zaraz gońca z wiadomością do Spychowa. „Panienka – mówił – która ma duszę jak anioł, sama przeciw własnemu dobru modli się za Jurandównę. Ale wszystkiemu musi być koniec. Jeśli Jurandówna nie żyje, to niech Bóg da jej światłość wiekuistą, boć była jako jagnię niewinne, ale jeśli się odnajdzie, to trzeba panienkę jako najprędzej zawiadomić, aby wraz jechała precz ze Spychowa, nie zaś dopiero po powrocie Jurandówny, jakoby wypędzona, ze sromotą766 a wstydem”.

Maćko słuchał tego z niechęcią, powtarzając od czasu do czasu: „Nic ci do tego”. Ale Hlawa, postanowiwszy mówić otwarcie, wcale się tym nie tropił767 i w końcu rzekł:

– Lepiej było pannie w Zgorzelicach ostawać i na nic była ta podróż. Wmawialiśmy w niebogę, że Jurandówna już nie żywie768, a może się pokazać inaczej.

– A kto opowiadał, że nie żywie, jeżeli nie ty? – zapytał z gniewem Maćko. – Trzeba było trzymać język za zębami. Ja zaś zabrałem ją, bo się bała Cztana i Wilka.

– Pozór to tylko był – odpowiedział giermek. – Mogła siedzieć w Zgorzelicach bezpiecznie, bo oni by tam sobie wzajem przeszkadzali. Ale baliście się, panie, żeby w razie śmierci Jurandówny nie ominęła pana Zbyszka i panienka, i dlategoście ją zabrali.

– Cóżeś tak zhardział? Zaliś769 to już rycerz pasowany, nie sługa?

– Sługam ci jest, ale sługa panny, przeto770 dbam, aby jej hańba nie spotkała.

 

A Maćko zamyślił się posępnie, gdyż nie był z siebie rad771. Nieraz on już sobie wyrzucał, że zabrał Jagienkę ze Zgorzelic, czuł bowiem, że w każdym razie w takim podwożeniu Jagienki Zbyszkowi była jakowaś dla niej ujma772, a na wypadek, gdyby Danusia się odnalazła – więcej niż ujma. Czuł również, że w hardych słowach Czecha tkwi prawda, bo choć Jagienkę zabrał dlatego, by ją do opata773 odwieźć, mógł jednak, dowiedziawszy się o jego śmierci, w Płocku ją zostawić, a tymczasem on ją aż do Spychowa przywiózł, by w razie czego, blisko przy Zbyszku była.

– Dyć774 mnie to do łba nie przyszło – rzekł jednak chcąc siebie i Czecha stumanić – jeno sama się jechać naparła.

– Jużci się naparła775, bośmy w nią wmówili, że tamtej nie ma na świecie, a że braciom bezpieczniej było bez niej niż z nią – więc i pojechała.

– Tyś wmówił! – zakrzyknął Maćko.

– Ja – i moja wina. Ale teraz musi się pokazać, jako jest. Trzeba, panie, co wskórać776. Inaczej – lepiej pogińmy.

– Co tu wskórasz – rzekł z niecierpliwością Maćko – z takim wojskiem, w takiej wojnie!… Będzie-li co lepszego, to dopiero w lipcu, bo dla Niemców dwie są pory wojenne: zimą i suchym latem, a teraz to się jeno tli, nie pali. Kniaź777 Witold podobno do Krakowa pojechał królowi się opowiedzieć i pozwoleństwo a pomoc jego sobie zjednać.

– Są przecie w pobliżu zamki krzyżackie. Gdyby choć ze dwa zdobyć, znaleźlibyśmy może Jurandównę albo wiadomość o jej śmierci.

– Albo i nic.

– W tę stronę778 ją przecie Zygfryd wywiózł. Powiadali to nam i w Szczytnie, i wszędy, i samiśmy tak myśleli.

– A widziałeś to wojsko? Wyjdźże za namiot i spójrz. Niektórzy pałki jeno779 mają, a niektórzy miedziane miecze po pradziadach.

– Ba! Jako słyszałem, chłopy do bitki dobre!

– Ale nie im z gołymi brzuchami zamków dobywać, zwłaszcza krzyżackich.

Dalszą rozmowę przerwało im przybycie Zbyszka i Skirwoiłły, który był wodzem Żmujdzinów. Był to mąż małego wzrostu, ale krzepki780 w sobie i barczysty. Pierś posiadał tak wypukłą, że prawie wyglądała na garb, i niezmiernie długie, sięgające prawie do kolan ręce. W ogóle przypominał Zyndrama z Maszkowic781, słynnego rycerza, którego Maćko i Zbyszko poznali swego czasu w Krakowie, miał bowiem równie ogromną głowę i takie same pałąkowate782 nogi. Mówiono o nim także, że dobrze rozumiał się na wojnie. Wiek życia zbiegł mu w polu przeciw Tatarom, z którymi długie lata walczył na Rusi, i przeciw Niemcom, których nienawidził jak zarazy. W tych wojnach nauczył się po rusińsku783, a potem na dworze Witoldowym nieco po polsku; po niemiecku umiał, a przynajmniej powtarzał tylko trzy wyrazy: ogień, krew i śmierć. W swojej ogromnej głowie miał zawsze pełno pomysłów i podstępów wojennych, których Krzyżacy nie umieli ani przewidzieć, ani im zapobiegać – dlatego bano się go w pogranicznych komturiach784.

– Mówiliśmy o wyprawie – rzekł z niezwykłym ożywieniem do Maćka Zbyszko – i dlategośmy tu przyszli, byście też swoje doświadczone zdanie rzekli.

Maćko usadził Skirwoiłłę na sosnowym pniaku pokrytym niedźwiedzią skórą, następnie kazał przynieść czeladzi785 stągiewkę786 miodu, z której poczęli czerpać rycerze blaszankami i pić, gdy zaś pokrzepili się godnie, dopieroż Maćko zapytał:

– Chcecie wyprawę uczynić albo co?

– Zamki Niemcom okurzyć787

– Któren788?

– Ragnetę789 albo Nowe Kowno.

– Ragnetę – rzekł Zbyszko. – Cztery dni temu byliśmy pod Nowym Kownem i pobili nas.

– To właśnie – rzekł Skirwoiłło.

– Jakże to?

– Dobrze.

– Poczekajcie – rzekł Maćko – bo ja tutejszej krainy nie znam. Gdzie jest Nowe Kowno, a gdzie Ragneta?

– Stąd do Starego Kowna niespełna mila – odpowiedział Zbyszko – a od Starego do Nowego też mila. Zamek jest na wyspie. Onegdaj790 chcieliśmy się przeprawić, ale pobili nas u przeprawy. Ścigali ci nas pół dnia, aż utailiśmy się w tych lasach, a wojsko tak się rozproszyło, że niektórzy dopiero dziś nad ranem się znaleźli.

– A Ragneta?

Skirwoiłło wyciągnął swe długie jak gałąź ramię na północ i rzekł:

– Daleko! daleko…

– Właśnie dlatego, że daleko! – odparł Zbyszko. – Spokój tam wokoło, bo co było zbrojnych ludzi z tej strony granicy, to ściągnęło ku nam. Nie spodziewają się tam teraz Niemcy żadnej napaści, więc na ubezpieczonych uderzym.

– Słusznie prawi – rzekł Skirwoiłło.

Maćko zaś spytał:

– Zali myślicie, że będzie można i zamku dobyć?

Na to Skirwoiłło potrząsnął głową na znak przeczenia, a Zbyszko odpowiedział:

– Zamek mocny, więc chybaby wypadkiem791. Ale krainę spustoszym, wsie i miasta popalim, spyżę792 poniszczym, a co nade wszystko jeńców nabierzemy, między którymi mogą być ludzie znaczni, a takich chętnie Krzyżacy wykupują alboli też wymieniają…

Tu zwrócił się do Skirwoiłły:

– Samiście, kniaziu, przyznali, że słusznie prawię, a teraz rozważcie jeno: Nowe Kowno na wyspie. Ni tam wsi nie poburzym, ni stad nie zagarniem, ni jeńców nie nabierzem. I przecie dopiero co nas tam pobili. Ej! pójdźmy lepiej tam, gdzie się nas teraz nie spodziewają.

– Kto pobije, ten się napaści najmniej spodziewa – mruknął Skirwoiłło.

Lecz tu zabrał głos Maćko – i począł popierać zdanie Zbyszkowe, zrozumiał bowiem, że młodzianek ma większą nadzieję dowiedzieć się czegoś pod Ragnetą niż pod Nowym Kownem – i że pod Ragnetą łatwiej będzie przede wszystkim schwytać jakiego znacznego jeńca, który by mógł posłużyć na wymianę. Mniemał także, że w każdym razie lepiej jest iść dalej i wychynąć niespodzianie w kraj mniej strzeżony niż porywać się na wyspę od przyrodzenia793 obronną, a strzeżoną prócz tego przez silny zamek i zwycięską załogę.

Jako zaś człek doświadczony w wojnie, mówił jasno i przytaczał tak walne794 powody, że każdego mógł przekonać. Tamci słuchali go też uważnie. Skirwoiłło poruszał kiedy niekiedy wzniesionymi brwiami jakby na znak przytakiwania, chwilami pomrukiwał: „Słusznie prawi795!” – wreszcie wsunął swą ogromną głowę między szerokie ramiona, tak że wyglądał całkiem jak garbaty, i zamyślił się głęboko.

Lecz po pewnym czasie wstał – i nic nie mówiąc, począł się żegnać.

– A jakoże, kniaziu, będzie? – spytał go Maćko – dokąd ruszym?

Ów zaś rzekł krótko:

– Pod Nowe Kowno.

I wyszedł z namiotu.

Maćko i Czech spoglądali czas jakiś ze zdziwieniem na Zbyszka, po czym stary rycerz uderzył się dłońmi po udach i zawołał:

– Tfu! cóż to za pień!… To niby słucha, słucha, a potem swoje. Żal gęby drzeć!…

– Słyszałem ci ja o nim, że taki jest – odrzekł Zbyszko – a po prawdzie, to i cały tu naród uporczywy jako mało który. Cudzego zdania wysłucha, a potem jakoby kto na wiatr dmuchał.

– To czego pyta?

– Bośmy pasowani rycerze i dlatego żeby każdą rzecz na dwie strony rozważyć. Ale głupi on nie jest.

– Pod Nowym Kownem też może najmniej się nas spodziewają – zauważył Czech – właśnie dlatego, że dopiero co was pobili. W tym miał ci on słuszność.

– Pójdźmy obaczyć tych ludzi, którym ja przywodzę796 – rzekł Zbyszko, któremu duszno było w namiocie – trzeba im zapowiedzieć, aby zaś byli gotowi.

I wyszli. Na dworze noc już zapadła zupełna, chmurna i ciemna, rozświecona tylko przez ogniska, przy których siedzieli Żmujdzini.

Rozdział siedemnasty

Dla Maćka i dla Zbyszka, którzy, służąc poprzednio u Witolda797, napatrzyli się do syta litewskim i żmujdzkim wojownikom, widok obozowiska nie przedstawiał nic nowego; ale Czech patrzał na nich z ciekawością, rozważając sobie zarazem w umyśle, czego od takich ludzi można w bitwie oczekiwać, i porównywając ich z polskim i z niemieckim rycerstwem. Obóz stał w nizinie otoczonej borem i bagnami, zatem ubezpieczon zupełnie od napadu, albowiem żadne inne wojsko nie zdołałoby przebrnąć przez owe zdradliwe mokradła. Sama nizina, na której stały szałasy, była także grząska i błotnista, lecz oni nakrzesawszy798 jodłowych i sosnowych gałązek przyrzucili ją nimi tak grubo, że spoczywali jakby na najsuchszym miejscu. Kniaziowi Skirwoille sklecono naprędce coś w rodzaju „numy”, czyli chaty litewskiej z ziemi i drewnianych nie ociosanych bierwion, dla znaczniejszych ludzi uwito z gałęzi kilkadziesiąt szałasów, pospolici zaś wojownicy siedzieli koło ognisk, pod gołym niebem, mając ochronę przeciw zmianom pogody i dżdżom799 tylko w kożuchach i skórach, które na nagim ciele nosili. W obozie nikt nie spał jeszcze, albowiem ludzie, nie mając po ostatniej porażce nic do roboty, sypiali we dnie. Niektórzy siedzieli lub leżeli wokół jasnych ognisk podsycanych suszem800 i gałęźmi jałowca, inni grzebali w przygasłych już i zasutych popiołem watrzyskach801, od których rozchodził się zapach pieczonej rzepy, zwykłego pokarmu Litwinów, i swąd przypalonych mięsiw. Między ogniskami widniały stosy broni poskładane blisko, tak aby w danym razie łatwo było każdemu za swój oręż pochwycić. Hlawa przypatrywał się z ciekawością oszczepom o grotach wąskich i długich, wykutych z hartownego żelaza, kiścieniom802 uczynionym z młodych dąbczaków, w które ponabijano krzemieni lub gwoździ, okszom803 o trzonkach krótkich, podobnych do polskich toporów, którymi posługiwali się jezdni, i okszom o trzonkach tak niemal długich jak u berdyszów804, którymi walczyli piesi. Trafiały się między nimi i miedziane, pochodzące z dawnych czasów, kiedy żelazo w małym jeszcze było użyciu w tych zapadłych stronach. Niektóre miecze były również z miedzi, ale większość z dobrej, dostarczanej z Nowogrodu stali. Czech brał w rękę oszczepy, miecze, oksze, smoliste, prażone w ogniu łuki i przy blasku płomienia badał ich doskonałość. Koni niewiele było przy ogniskach, gdyż stada pasły się opodal w lasach i na łąkach pod strażą czujnych koniuchów, ale że znaczniejsi bojarowie805 chcieli mieć swoje rumaki na zawołanie, przeto806 było ich w obozie kilkadziesiąt, które niewolnicy pańscy karmili z ręki u toku. Hlawę zdumiewały kudłate ciała tych rumaków, nadzwyczaj drobnych, o potężnych karkach i w ogóle tak dziwnych, że zachodni rycerze poczytywali je za jakieś całkiem odmienne zwierzęta leśne, więcej do jednorożców807 niż do prawdziwych koni podobne.

– Na nic tu wielkie, bojowe ogiery – mówił doświadczony Maćko, wspominając swoje dawne służby u Witolda – bo wielki zaraz w młakach808 ugrzęźnie, a tutejszy chmyz809 przejdzie wszędy, tak prawie jako i człowiek.

– Ale w polu – odrzekł Czech – tutejsze wielkim niemieckim nie dostoją.

– Jużci nie dostoją810. Za to nie ucieknie Niemiec przed Żmujdzinem ani też go nie zgoni811, bo te są tak właśnie ścigłe812 albo i ściglejsze niż tatarskie.

– A wszelako dziwno mi to jest, bo com widział jeńców Tatarów, których rycerz Zych do Zgorzelic przyprowadził, to chłopy były nieduże i takiego byle koń udźwignie, a to lud rosły.

Lud zaś istotnie był dorodny. Przy blasku ognia widać było spod skór i kożuchów szerokie piersi i tęgie ramiona. Chłop w chłopa suchy był, ale kościsty i długi, w ogóle zaś wzrostem ludzie ci przewyższali mieszkańców innych krain litewskich, albowiem siedzieli na ziemiach lepszych i obfitszych, w których głody, trapiące kiedy niekiedy Litwę, rzadziej dawały się we znaki. Natomiast dzikością przewyższali jeszcze Litwinów. W Wilnie był dwór wielkoksiążęcy, do Wilna ściągali księża ze Wschodu i Zachodu, przychodziły poselstwa, napływał kupiec zagraniczny, przez co mieszkaniec miasta i okolicy oswajał się nieco z obczyzną; tu cudzoziemiec zjawiał się tylko pod postacią Krzyżaka lub Mieczowego Kawalera813, niosących w głuche leśne osady ogień, niewolę i chrzest z krwi, więc wszystko tu było grubsze, surowsze i bardziej do dawnych czasów zbliżone, bardziej przeciw nowościom zawzięte; starszy obyczaj, starszy tryb wojowania, a i pogaństwo uporczywsze, dlatego że czci Krzyża nauczał nie łagodny zwiastun Dobrej Nowiny z miłością apostoła, lecz zbrojny niemiecki mnich z duszą kata.

Skirwoiłło i znaczniejsi kniazie814 a bojarzyny byli już chrześcijanami, albowiem poszli za przykładem Jagiełły i Witolda. Inni, nawet najprostsi i najdziksi wojownicy, nosili w piersiach głuche poczucie, że nadchodzi śmierć i skon dawnemu światu, dawnej ich wierze. I gotowi byli pochylić głowy przed Krzyżem, byle tego Krzyża nie wznosiły niemieckie nienawistne ręce. „My prosimy chrztu – wołali do wszystkich książąt i narodów – lecz wspomnijcie, że ludzie jesteśmy, nie zwierzęta, które można darować, kupić i przedać815”. Tymczasem, gdy dawna wiara gasła, jak gaśnie ognisko, do którego nikt drew nie przyrzuca, a od nowej odwracały się serca właśnie dlatego, że wmuszała ją niemiecka przemoc, rodziła się w ich duszach pustka, niepokój i żal po przeszłości, i głęboki smutek. Czech, który od dziecka zrósł się z wesołym gwarem żołnierskim, z pieśniami i szumną816 muzyką, widział po raz pierwszy w życiu obóz tak cichy i posępny. Ledwie gdzieniegdzie, przy dalszych od Skirwoiłłowej numy817 ogniskach, słychać było odgłos fujarki lub piszczałki, albo słowa przyciszonej pieśni, którą śpiewał „burtinikas”. Wojownicy słuchali z pochylonymi głowami i oczyma utkwionymi w zarzewie. Niektórzy siedzieli w kucki wedle818 ognia, mając łokcie wsparte na kolanach, a twarze ukryte w dłoniach, okryci skórami, podobni do drapieżnych zwierząt leśnych. Lecz gdy podnosili ku przechodzącym rycerzom głowy, blask płomienia oświecał twarze łagodne i niebieskie źrenice, wcale nie srogie ni drapieżne, ale tak raczej patrzące, jak patrzą smutne i pokrzywdzone dzieci. Na krańcach obozowiska leżeli na mchach ranni, których zdołano unieść z ostatniej bitwy. Wróżbici, tak zwani „łabdarysy” i „sejtonowie”, mruczeli nad nimi zaklęcia lub opatrywali ich rany, przykładając na nie znane sobie zioła gojące, a oni leżeli w milczeniu, znosząc cierpliwie ból i męki. Z głębin leśnych, od strony polan i ługów819, dochodziło poświstywanie koniuchów, kiedy niekiedy podnosił się wiatr przysłaniając dymami obozowisko i napełniając szumem bór ciemny. Ale noc czyniła się coraz późniejsza, więc ogniska poczęły mdleć820 i gasnąć i cisza zapadła jeszcze większa, potęgując owe wrażenie smutku i jakby pognębienia.

Zbyszko wydał rozkaz gotowości ludziom, którym przywodził821 i z którymi łatwo mógł się rozmówić, albowiem była między nimi garść Połocczan822, po czym zwrócił się do swego giermka i rzekł:

– Napatrzyłeś się do woli, a teraz czas wrócić pod namiot.

– Jużci się napatrzyłem – odpowiedział giermek – alem nie bardzo rad823 z tego, com widział, bo zaraz znać, że to pobici ludzie.

– Dwa razy: cztery dni temu przy zamku i onegdaj824 u przeprawy. A teraz chce się Skirwoille trzeci raz tam iść, by trzeciej porażki doznać.

– Jakże, to on nie rozumie, że z takim wojskiem przeciw Niemcom nie wskóra? Powiadał mi to już rycerz Maćko, a teraz i sam miarkuję825, że liche to muszą być i do bitki pachołki.

– I w tym się mylisz, bo to lud chrobry826 jak mało który w świecie. Jeno827 się kupą bezładną biją, a Niemcy w szyku. Jeśli się uda szyk rozerwać, to częściej Żmujdzin Niemca niż Niemiec Żmujdzina położy. Ba, ale tamci to wiedzą i tak się zwierają, że jako ściana stoją.

– A już o zamków dobywaniu to pewnie nie ma co i myśleć – rzekł Czech.

– Boć nijakiego sprzętu do tego nie ma – odpowiedział Zbyszko. – Sprzęt ma kniaź Witold i póki ku nam nie nadciągnie, nie ugryziem żadnego zamku, chybaby trafunkiem828 albo zdradą.

Tak rozmawiając, doszli do namiotu, przed którym płonął duży, podsycany przez czeladź829 ogień, a w nim kopciły się przygotowane przez czeladź mięsiwa. W namiocie chłodno było i wilgotno, więc rycerze, a z nimi i Hlawa, pokładli się przed ogniem na skórach.

Za czym posiliwszy się, próbowali zasnąć, lecz nie mogli. Maćko przewracał się z boku na bok, a następnie ujrzawszy, że Zbyszko siedzi przed płomieniem, otoczywszy ramionami kolana, zapytał:

– Słuchaj! Dlaczegoś ty radził iść daleko pod Ragnetę830, nie tu blisko pod ten Gotteswerder? Co masz w tym?

– Bo tak mi coś do duszy gada, że Danuśka jest w Ragnecie – i tam się mniej strzegą niż tu.

– Nie było czasu się rozgadać, bom i sam był utrudzon, i tyś ludzi po boru po klęsce zbierał. Ale teraz mówże, jako jest: chcesz-li ty zawsze tej dziewki szukać?

– Dyć to nie żadna dziewka, jeno moja niewiasta831 – odpowiedział Zbyszko.

Nastało milczenie, albowiem Maćko rozumiał dobrze, że nie masz na to odpowiedzi. Gdyby Danuśka była dotychczas panną Jurandówną, byłby niechybnie stary rycerz namawiał bratanka, by jej poniechał, ale wobec świętości sakramentu poszukiwanie stawało się prostą powinnością i Maćko nie byłby nawet zadawał takiego pytania, gdyby nie to, że nie będąc obecny ni na ślubie, ni na weselu, mimowiednie uważał Jurandównę zawsze za dziewkę.

– Jużci! – rzekł po chwili. – Ale o com przez te dwa dni miał czas się spytać, tom się spytał, i rzekłeś mi, że nic nie wiesz.

– Bo nic nie wiem, jeno to, że chyba gniew boski jest nade mną.

Wtem Hlawa przypodniósł się z niedźwiedziej skóry, siadł i nastawiwszy uszu, począł słuchać pilnie a ciekawie.

A Maćko rzekł:

– Pókić sen nie zmorzy, gadaj: coś widział, coś robił i coś wskórał w Malborgu?

Zbyszko odgarnął włosy, które dawno nie podcinane z przodu, spadały mu aż na brwi, chwilę posiedział w milczeniu, po czym jął832 mówić:

– Dałby Bóg, abym ja tyle mógł wiedzieć o mojej Danuśce, ile wiem o Malborgu. Pytacie, com tam widział? Widziałem potęgę krzyżacką niezmierną, przez wszystkich królów i przez wszystkie narody wspomaganą, z którą nie wiem, czyli kto w świecie mierzyć się zdoła. Widziałem zamek, jakiego chyba i sam cesarz rzymski nie ma. Widziałem skarby nieprzebrane, widziałem zbroje, widziałem mrowie orężnych833 mnichów, rycerzy i knechtów834 – i relikwie jakby u Ojca Świętego w Rzymie, i mówię wam, że aże dusza zdrętwiała we mnie, bom sobie pomyślał: gdzie się tam komu na nich porywać? kto ich zmoże835? kto się im oprze? kogo ich siła nie przełamie?

– Nas! zatracona ich mać! – zawołał nie mogąc wytrzymać Hlawa.

Maćkowi dziwne wydały się także słowa Zbyszka, więc choć chciało mu się poznać wszystkie przygody młodzianka, jednakże przerwał mu i rzekł:

– A toś zapomniał o Wilnie? A mało to razy zderzaliśmy się z nimi tarczą o tarcz i łbem o łeb! A toś zabaczył836, jako im niesporo837 bywało ku nam – i jak na zatwardziałość naszą narzekali: że to nie dość było konia zapocić i kopię pokruszyć, jeno trza było cudze gardło wziąć albo swoje dać! Byli tam przecie i goście, którzy nas pozywali – a wszyscy z hańbą odeszli. Cóżeś to tak zmiękł?

– Nie zmiękłem ja, bom się i w Malborgu potykał, gdzie też i na ostre gonili838. Ale wy ich wszystkiej839 potęgi nie znacie.

Lecz stary rozgniewał się.

– A ty znasz-li całą moc polską? Widziałeś wszystkie chorągwie w kupie? Nie widziałeś. A ich potęga na krzywdzie ludzkiej i na zdradzie stoi, bo tam i piędzi840 ziemi nie ma, która by była ich. Przyjęli ci ich książęta nasi, jak się ubogiego w dom przyjmuje – i obdarowali, a oni porósłszy w moc, pokąsali tę rękę, co ich żywiła, jako psi bezecni i wściekli. Ziemię zagarnęli, miasta zdradą pobrali i ot ich moc! Ale choćby wszyscy królowie świata szli im w pomoc – nadejdzie dzień sądu i pomsty.

– Skoroście mi kazali gadać, com widział, a teraz się gniewacie, to wolej841 zaniecham – rzekł Zbyszko.

Maćko zaś sapał przez jakiś czas gniewnie, po chwili jednak uspokoił się i rzekł:

– Albo to raz tak bywa! Stoi ci w lesie chojar842 jako wieża sroga, myślałbyś, że wiek wieków postoi, a stukniesz w niego godnie843 obuchem844, to ci się pustką obezwie. I próchno się w nim sypie. Taka to i krzyżacka moc! Ale jam ci kazał gadać, coś robił i coś wskórał. Goniłeś tam na ostre – powiadasz?

– Goniłem. Hardo i niewdzięcznie ci mnie tam z początku przyjęli, bo było im już wiadomo, żem się z Rotgierem potykał. Może i przygodziłoby mi się845 co złego, jeno żem z listem od księcia przyjechał i pan Lorche, którego oni szanują, od ich złości mnie bronił. Ale potem przyszły uczty i gonitwy, w których Pan Jezus mi pobłogosławił. Toście słyszeli, że mnie brat mistrzów846 Ulryk pokochał – i dał mi rozkaz od samego mistrza na piśmie, aby mi Danuśkę wydali?

– Powiadali nam ludzie – rzekł Maćko – iże popręg847 mu pękł przy siedle848, co ty widzęcy849 nie chciałeś na niego uderzać.

– Jużci, podniosłem kopię w górę, a on mnie od tej pory pokochał.

Hej, miły Boże! srogie mi pisma dali, z którymi mogłem od zamku do zamku jeździć i szukać. Już myślałem, że koniec mojej biedy i mego frasunku850 – a teraz ot, tu siedzę, w dzikiej stronie851, bez rady nijakiej, w strapieniu i smutku, a co dzień ci mi gorzej i tęskniej…

Tu umilkł na chwilę, po czym rzucił z całej mocy wiórem w ogień, aż iskry posypały się z płonących głowni852, i rzekł:

– Bo jeśli ta nieboga jęczy tu gdzie w jakim zamku, a myśli, żem jej zabaczył853, to niechby mnie nagła śmierć nie minęła!

I tyle w nim się widocznie zapiekło zniecierpliwienia i bólu, że jął znów rzucać wiórami w ogień jak gdyby nagłym, ślepym bólem uniesion, a oni zdumieli się bardzo, nie przypuszczali bowiem, żeby tak kochał Danuśkę.

738Janusz I Starszy (Warszawski) – (ok. 1346–1429), książę mazowiecki, lennik Władysława Jagiełły. [przypis edytorski]
739Anna Danuta – (1358–1448), córka księcia trockiego Kiejstuta i Biruty, żona księcia mazowieckiego Janusza (było to najdłużej trwające małżeństwo w dziejach dynastii). [przypis edytorski]
740najprzedniejszy (daw.) – najlepszy. [przypis edytorski]
741Żmudź – historyczna nazwa tzw. Dolnej Litwy, nizinna kraina geograficzna i region administracyjny. [przypis edytorski]
742kniaź – książę. [przypis edytorski]
743Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
744komtur – zwierzchnik domu zakonnego bądź okręgu w zakonach rycerskich, do których zaliczali się krzyżacy. [przypis edytorski]
745ścigły (daw.) – szybki. [przypis edytorski]
746krzeczot – ptak drapieżny podobny do sokoła. [przypis edytorski]
747kapituła – rada sprawująca władzę w zakonie. [przypis edytorski]
748Władysław II Jagiełło – (ok. 1362–1434), syn wlk. księcia Olgierda, wielki książę litewski, król Polski od małżeństwa z Jadwigą (1386). Dwukrotnie ochrzczony (przez matkę Juliannę w obrządku wschodnim i przez biskupów polskich przed ślubem w obrządku łacińskim), osobiście dowodził w bitwie pod Grunwaldem. [przypis edytorski]
749Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
750Janusz I Starszy (Warszawski) – (ok. 1346–1429), książę mazowiecki, lennik Władysława Jagiełły. [przypis edytorski]
751gotować się (daw.) – przygotowywać się. [przypis edytorski]
752krzesać – tu: wykonywać z kamienia. [przypis edytorski]
753knecht (daw.) – żołnierz piechoty niemieckiej. [przypis edytorski]
754Ragneta – obecnie Nieman w obwodzie kaliningradzkim; w r. 1289 krzyżacy zbudowali tam zamek. [przypis edytorski]
755przymknąć (daw.) – potajemnie sprowadzić. [przypis edytorski]
756opatrzyć (daw.) – wyposażyć, przygotować. [przypis edytorski]
757przybieżać (daw.) – przybyć. [przypis edytorski]
758bojarzyn a. bojar – szlachcic ruski, wołoski lub litewski. [przypis edytorski]
759kord (daw.) – krótki miecz. [przypis edytorski]
760jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
761ciemiężyć – pozbawiać swobody, obciążać, wykorzystując władzę. [przypis edytorski]
762drzewiej (daw.) – dawniej. [przypis edytorski]
763dokazać (daw.) – dokonać. [przypis edytorski]
764Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
765przyrodzony (daw.) – wrodzony, naturalny. [przypis edytorski]
766sromota (daw.) – wstyd, hańba. [przypis edytorski]
767stropić się – stracić pewność siebie. [przypis edytorski]
768żywie – dziś popr.: żyje. [przypis edytorski]
769zali (daw.) – czy. [przypis edytorski]
770przeto (daw.) – więc, zatem. [przypis edytorski]
771rad (daw.) – zadowolony. [przypis edytorski]
772ujma – coś, co kogoś obraża bądź poniża. [przypis edytorski]
773opat – przełożony w męskim zakonie kontemplacyjnym. [przypis edytorski]
774dyć (gw.) – przecież. [przypis edytorski]
775naprzeć się (daw.) – uprzeć się. [przypis edytorski]
776wskórać (daw.) – zdziałać, osiągnąć. [przypis edytorski]
777kniaź – książę. [przypis edytorski]
778strona – tu: kraj, okolica. [przypis edytorski]
779jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
780krzepki (daw.) – silny, mocny. [przypis edytorski]
781Zyndram z Maszkowic – (zm. ok. 1414) polski rycerz niemieckiego pochodzenia. [przypis edytorski]
782pałąkowaty – (o nogach) wykrzywiony; częsta przypadłość ludzi spędzających dużo czasu na koniu. [przypis edytorski]
783po rusińsku – język ruski jeszcze długie wieki potem był urzędowym językiem Wielkiego Księstwa Litewskiego. [przypis edytorski]
784komturia – jednostka administracyjna w państwie krzyżackim. [przypis edytorski]
785czeladź – służba. [przypis edytorski]
786stągiewka (daw.) – mała stągiew; stągiew – wysokie naczynie o szerokim dnie. [przypis edytorski]
787okurzyć – tu: wywołać pożar w okolicy. [przypis edytorski]
788któren – dziś popr.: który. [przypis edytorski]
789Ragneta – obecnie Nieman w obwodzie kaliningradzkim; w r. 1289 krzyżacy zbudowali tam zamek. [przypis edytorski]
790onegdaj (daw.) – dawniej, jakiś czas temu. [przypis edytorski]
791wypadkiem – przypadkiem. [przypis edytorski]
792spyża (daw.) – żywność, prowiant. [przypis edytorski]
793od przyrodzenia (daw.) – z natury. [przypis edytorski]
794walny (daw.) – mający decydujące znaczenie. [przypis edytorski]
795prawić (daw.) – mówić, opowiadać. [przypis edytorski]
796przywodzić – dziś popr.: przewodzić, dowodzić. [przypis edytorski]
797Witold Kiejstutowicz, zwany Wielkim – (ok. 1350–1430), wielki książę litewski, brat stryjeczny Władysława Jagiełły. W latach 1382–1385 oraz 1390 przejściowo sprzymierzony z Krzyżakami przeciw Jagielle. [przypis edytorski]
798nakrzesać – tu: naciąć. [przypis edytorski]
799dżdże (daw.) – deszcze. [przypis edytorski]
800susz – drobne, suche gałązki. [przypis edytorski]
801watra – ognisko. [przypis edytorski]
802kiścień – rodzaj broni obuchowej składającej się z drzewca, łańcucha i umieszczonej na jego końcu kuli; często (jak w tym przypadku) błędne określenie broni podobnej do maczugi z nabijaną czymś twardym główką. [przypis edytorski]
803oksza (daw.) – rodzaj topora bojowego. [przypis edytorski]
804berdysz – szeroki topór na długim drzewcu. [przypis edytorski]
805bojar a. bojarzyn – szlachcic ruski, wołoski a. litewski. [przypis edytorski]
806przeto (daw.) – wiec, zatem. [przypis edytorski]
807jednorożec – mityczne zwierzę, często pojawiające się w legendach średniowiecznych, podobne do konia, z jednym wyrastającym z czoła rogiem. [przypis edytorski]
808młaka – podmokła łąka. [przypis edytorski]
809chmyz – mały, niepozorny koń. [przypis edytorski]
810dostać (daw.) – dotrzymać pola w walce, wytrzymać. [przypis edytorski]
811zgonić (daw.) – dogonić. [przypis edytorski]
812ścigły (daw.) – szybki. [przypis edytorski]
813Kawalerowie Mieczowi – niemiecki zakon rycerski założony w Rydze przez biskupa Alberta von Buxhövdena w 1202 r., w. 1237 połączył się z krzyżakami, zachowując pewną odrębność administracyjną. [przypis edytorski]
814kniaź – książę. [przypis edytorski]
815przedać – dziś popr.: sprzedać. [przypis edytorski]
816szumny (daw.) – patetyczny bądź hałaśliwy i energiczny. [przypis edytorski]
817numa – litewska chata z ziemi i nieociosanych bierwion. [przypis edytorski]
818wedle (daw.) – obok. [przypis edytorski]
819ług a. łęg – podmokła łąka. [przypis edytorski]
820mdleć (daw.) – słabnąć. [przypis edytorski]
821przywodzić – dziś popr.: dowodzić, przewodzić. [przypis edytorski]
822Połock – wczesnośredniowieczny gród słowiański, obecnie miasto na Białorusi. [przypis edytorski]
823rad (daw.) – zadowolony. [przypis edytorski]
824onegdaj (daw.) – dawniej, kiedyś, tu prawdop. „wczoraj”. [przypis edytorski]
825miarkować (daw.) – zorientować się. [przypis edytorski]
826chrobry (daw.) – odważny, śmiały. [przypis edytorski]
827jeno (daw.) – tylko. [przypis edytorski]
828trafunek (daw.) – przypadek. [przypis edytorski]
829czeladź – służba. [przypis edytorski]
830Ragneta – obecnie Nieman w obwodzie kaliningradzkim; w r. 1289 krzyżacy zbudowali tam zamek. [przypis edytorski]
831niewiasta – tu: żona. [przypis edytorski]
832jąć (daw.) – zacząć. [przypis edytorski]
833orężny (daw.) – uzbrojony. [przypis edytorski]
834knecht – żołnierz piechoty niemieckiej. [przypis edytorski]
835zmóc (daw.) – pokonać. [przypis edytorski]
836zabaczyć (daw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]
837niesporo (daw.) – niechętnie, niewygodnie. [przypis edytorski]
838gonić (daw.) – pojedynkować się konno. [przypis edytorski]
839wszystek (daw.) – cały. [przypis edytorski]
840piędź – dawna miara długości, ok. 18–22 cm. [przypis edytorski]
841wolej (daw.) – lepiej. [przypis edytorski]
842chojar (daw.) – duże drzewo iglaste. [przypis edytorski]
843godnie (daw.) – mocno, solidnie. [przypis edytorski]
844obuch – tępa część siekiery a. topora, przeciwległa do ostrza. [przypis edytorski]
845przygodzić się (daw.) – przydarzyć się. [przypis edytorski]
846mistrzów (daw.) – mistrzowy, mistrza. [przypis edytorski]
847popręg – rzemień podtrzymujący siodło. [przypis edytorski]
848siedle – dziś popr.: siodle. [przypis edytorski]
849widzęcy (daw.) – widząc. [przypis edytorski]
850frasunek (daw.) – smutek. [przypis edytorski]
851strona – tu: kraj, okolica. [przypis edytorski]
852głownia – palący się lub spalony kawałek drewna. [przypis edytorski]
853zabaczyć (daw.) – zapomnieć. [przypis edytorski]