Za darmo

Oczekiwanie

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Pójdę, poszukam go… powiem mu… żeby zrozumiał… trzeba wreszcie, żebym go zobaczył. .. żeby się dowiedział…

I wyszedł.

– Czekałam… Czekałam… oszalała, drżąc nanajmniejszy szelest, targana obawą i dziwną trwogą na najmniejszy trzask ognia palącego się na kominku.

Czekałam jedną godzinę, dwie godziny, czując rosnącą w sercu mojem nieznaną trwogę, takie przerażenie jakiegobym nie życzyła nikomu z najbardziej zbrodniczych ludzi. – Gdzie było moje dziecko? Co ono robiło?!

Około północy posłaniec przyniósł mi list od mojego kochanka. – Umiem go jeszcze na pamięć.

– Czy syn pani powrócił? – Ja go nie odszukałem. Czekam na dole, nie chcę wchodzić o tak późnej godzinie.

Napisałam na tym samym kawałku papieru ołówkiem:

– Jan nie powrócił. – Trzeba, żebyś go pan znalazł.

Całą noc spędziłam na fotelu w oczekiwaniu. Dochodziłam już do szaleństwa, porywała mię chęć krzyczeć, to znowu gdzieś biedz, lub tarzać się po ziemi. Nie poruszyłam się atoli nawet, czekałam i czekałam. – Co się stanie? – Chciałam odgadnąć, chciałam się dowiedzieć… Nie byłam wstanie jednak nic przewidzieć, mimo szalonych wysiłków mej myśli i głębokiej męczarni duszy.

Obawiałam się teraz, ażeby się oni nie spotkali. Coby uczynili? Jakby postąpił mój syn. Straszne wątpliwości szarpały mną, dziwne przypuszczenia roiły się w mej duszy.

Pokojówka moja, która nie wiedziała o niczem, przychodziła co chwilę i spoglądała na mnie, myśląc może, żem oszalała. Odesłałam ją, nie mówiąc do niej ani słowa. Ona pobiegła po lekarza, który przyszedłszy zastał mię wśród silnego ataku nerwów. Złożono mię do łóżka. Wywiązało się u mnie zapalenie mózgu. Gdy po długiej chorobie odzyskałam przytomność, spostrzegłam przy moim łóżku mojego kochanka, samego… Poczęłam krzyczeć: Mój syn! – Gdzie jest mój syn?…

On nic nie odpowiadał. Ja pytałam dalej:

Nie żyje? – Nie żyje? Czy życie sobie odebrał?