Бесплатно

Ostatni promień

Текст
iOSAndroidWindows Phone
Куда отправить ссылку на приложение?
Не закрывайте это окно, пока не введёте код в мобильном устройстве
ПовторитьСсылка отправлена
Отметить прочитанной
Шрифт:Меньше АаБольше Аа

Zatroszczył się tylko o cyfrę17 lekcji, jakże te dziesięć rubli rozłożyć. Lecz Tadek uspokoił go natychmiast.

– Dziś dała mu mama dwunasty bilet. Prawda, mamo?

Elszykowska siedziała nieruchoma, na pozór niezmieniona, tylko cała nagle zlodowaciała pod wpływem tego ciosu, który druzgotał jej serce. Trzymała wciąż chustkę przy ustach i zęby jej dygotać zaczęły jak w febrze. Przed oczyma mąż, syn, kłęby pary – wirowały i rozpływały się jak nieuchwytne cienie.

Elszykowski, nie otrzymawszy odpowiedzi, zwrócił się znów do syna.

– Ha… to napisze się ogłoszenie, ty radź sobie tymczasem, odpisując od kolegów, a temu panu pośle się jutro przez posłańca pieniądze. A teraz dajcie mi święty spokój i siedźcie cicho, niech „Kuriera” dokończę.

Wszyscy zapadli znów w martwe milczenie, tylko jeden Tadek pił herbatę i opychał się chlebem z masłem i serdelkami.

Jadwisia nagle jeść przestała, pobladła i oczy utkwiła w deseń obrusa. Machinalnie gniotła chleb i rozrzucała dokoła kruszyny. Jedna z nich wpadła w filiżankę Tadka. Chłopak brutalnie odepchnął łokieć siostry i zaczął na spodek wylewać herbatę. Lecz Jadwisia, jakby tylko oczekując sposobu ulżenia strasznej nerwowej walce, jaką w sobie toczyła, porwała silnie, okrutnie niemal, brata za ucho.

– Smarkaczu!… – szepnęła przez zaciśnięte zęby.

Tadek ryknął płaczem.

– Mamo! Jadzia się bije! – wrzeszczał, otwierając szeroko usta i podskakując na krześle.

*

Noc.

Zwrócona twarzą do ściany, w rurkowanym czepku i długiej nocnej koszuli leży Elszykowska, podobna więcej do trupa niż żyjącej istoty.

Ta jedna godzina uczyniła ją zgrzybiałą staruszką, zmieniła jej rysy, pogrzebała w tym szmacie ciała ją samą, jej serce, jej duszę, jej istotę życia.

Nigdy przez umysł jej nie przesunęła się myśl, iż Bełszyński może przestać być korepetytorem jej syna. Było to przecież bardzo logiczne, ale ona, w chwili gdy kochać zaczęła, wykluczyła logikę ze swego programu umysłowego. I nagle spadł na nią ten grom, pociągając ją w ciemnię po chwili słonecznego blasku. Czuła teraz, iż to, co ją wiązało z Bełszyńskim, nie było jedynie zadowoloną potrzebą serdecznego uczucia, lecz że razem z nim jednoczył się jeszcze jakiś prąd świeży, coś doskonalszego nad to, co ją otaczało, czego nie rozumiała, jak gąsienica w pochwie zamknięta, lecz co przeczuwała jak ta, która była może już kimś na wzór Bełszyńskiego, kimś, co w górę szedł ku szerszym gościńcom, ozłoconym blaskiem idei.

Lecz gdyby ją kto zapytał, co jest idea18 lub co stanowi wytycznię owych szerokich gościńców – nie umiałaby na nie znaleźć odpowiedzi. Tak samo nie umiałaby określić rodzaju bólu, jaki szarpał jej całą istotę.

Wiedziała tylko, że cierpiała i że cierpienie to nie miało się skończyć nigdy.

I nagle łkanie spazmatyczne podniosło jej pierś i wśród ciszy nocnej rozległo się jak jęk dławionej ofiary.

Z naprzeciw stojącego łóżka podniósł się na wpół Elszykowski zaspany i zmrużonymi oczyma starał się w świetle lampy dojrzeć twarz żony.

Ona, przerażona tym wybuchem rozpaczy, leżała teraz cicho, mnąc w palcach prześcieradło.

– Cóż ci to?… Znów zęby?…

Nie było odpowiedzi.

Elszykowski wzruszył ramionami.

– Mogłabyś też już raz pójść do dentysty i kazać sobie powyrywać spróchniałe korzenie. Przestałabyś kawęczyć19… To sensu nie ma. Mnie tylko po nocy budzisz i sama się mizerujesz20!

Ułożył się znów do snu, zbił mocno poduszkę, wetknął sobie pod głowę jaśka i naciągając na uszy kołdrę, dodał:

– A jak ci o to chodzi, to możesz sobie kazać kilka zębów wstawić. Czytałem, że tam gdzieś na placu Zamkowym wstawiają po rublu kopiejek pięćdziesiąt od sztuki. Idź tylko, ja zapłacę!…

Za chwilę chrapał doniośle.

Châteauneuf, 28 czerwca 1894 r.

17cyfra – tu: liczba. [przypis edytorski]
18co jest idea – tu: co to jest za idea. [przypis edytorski]
19kawęczyć – narzekać na dolegliwości; niedomagać. [przypis edytorski]
20mizerować (z łac. miser: nieszczęśliwy, biedny) – czynić mizernym, wycieńczać. [przypis edytorski]

Другие книги автора