Za darmo

Oślica

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– I spotka! – wołała kumcia składając palce – jako ta dziewczyna przysięgała sobie, że go spierze i do ołtarza mu dostępu nie da. Co, Honorka? Nie darujesz?

– Nie daruję! – powtórzyła zdławionym głosem dziewczyna.

Lecz tu i owdzie przyciszone śmiechy odzywać się zaczęły. Już i u ołtarza wiedziano, że będzie „publika” i jakaś dziewczyna z dzieckiem ślub „aresztować10” będzie.

Uciecha więc wśród tłumu wzrosła i objawiła się dość głośno. Jakiś zmysłowy prąd przebiegł nagle zgromadzonych ludzi i usta im do uśmiechu rozchylał. Kobiety patrzyły spod oka, sznurując usta, lecz na odsłoniętych karkach czuły wzrastającą w mężczyznach gorączkę zmysłową. Rzec można, że od stojącej na progu dziewczyny, z owocem swych nieuświęconych miłostek na ręku, biegły prądy ciepła i przenikały ciała cisnącego się tłumu. W ciszę i powagę kościelnych murów, jak tony miłosnej pieśni wpadła ta gama cielesnych pożądań i zdała się burzyć spokój świątyni. Siedzące w kruchcie baby pozwijały różańce w drżących dłoniach. Święty Panie! taki „szkandał” w kościele! Tu i owdzie dowcipnisie żartować zaczynają.

Tak! tak! Orszak weselny już przybył. Nawet ten rak się troszkę pośpieszył… nie wiadomo, czy go prosili – ot! gość nieoczekiwany dla pana młodego!

Kto wie! Może młodzi będą kontenci11, że przyszli, ot, tak – do gotowego, a może i panna ze swej strony chowa jaką niespodziankę…

Ten i ów ciśnie się przyjrzeć bliżej Honorce. Hm!… wychudła, źle zbudowana, głowa roztargana…

Kobiety szepcą między sobą:

– Mogła się choć uczesać uczciwie, kiedy szła na publikę między ludzi.

Jakiś pan podszedł do niej i zajrzawszy jej w oczy, wyjmuje z kieszeni małą notatkę. Półgłosem zadaje dziewczynie zapytania, na które ona nie odpowiada wcale, patrząc ciągle w przestrzeń spod brwi ostro ściągniętych. Pan ów, nie zrażony milczeniem, nie odstępuje wszakże, tylko z kieszonki dobywszy ołówek, ślini go i coś w książeczce zapisuje.

– Gazetnik!… gazetnik!… – szemrze tłum dokoła.

Kazimierzowa uznaje za stosowne przemówić:

– Nie w gazecie, ale tu na tablicy winna być wyryta opowieść o takim włóczydrągu, co uczciwe dziewczyny z dobrej drogi zmania12!

– Nikt ją ta znów za łeb nie trzymał – wtrąca jakiś młody chłopak.

Kazimierzowa obraca się jak na sprężynach.

– Za łeb! za łeb!… Takie niewolenie słodką mową i przysięganiem to gorsza niż za łeb trzymanie!…

Chłopak mlasnął językiem.

– Nie trza było wierzyć!

W tłumie powstał szmer.

Nie wierzyć przysięganiu? A to coś nowego! Odkąd świat światem – Bóg przysięgania postanowił, a tych, co krzywo przysięgają, ciężko karze.

– A jeszcze przysięganie sierocie? – woła tryumfująco Kazimierzowa – sierotę ukrzywdzić, to jak obrus z ołtarza ściągnąć!

Wymowa jej i łzy kapiące po twarzy podbijają powoli wszystkich. Teraz miejsce przed wielkim ołtarzem opustoszało zupełnie, wszyscy cisną się do drzwi wchodowych, zgorączkowani, podnieceni tą sceną, jaka wybuchnie za przybyciem państwa młodych. Tu i owdzie stają na ławkach, zwłóczą z kątów krzesła, czepiają się chorągwi. Jasna, rozczochrana głowa Honorki stanowi teraz punkt świetlany, ściągający oczy całego tłumu, żądnego widowiska, łaknącego skandalu, choćby zań kobieta łzami zapłacić miała!

Honorka tymczasem stoi ciągle milcząca, nie zdając się zwracać uwagi na zaciekawienie i wzruszenie, którego jest przyczyną. Wpatruje się w świece migocące na ołtarzu i jak błyskawica tak przed nią przesuwa się rok ubiegły, w którym tyle bólu i smutku zaznała.

Widzi pana Teodora, jak zza kontuaru13 rzuca na nią spojrzenia, które niby ukrop w jej żyły wlewają. Gdy ją państwo, u których za młodszą służyła, posyłali po sucharki do herbaty, biegła z radością, a przed drzwiami cukierni stała długo, nie mogąc ośmielić się wejść i przemówić do pana Teodora, który jak święty z obrazka wydawał się jej na tle błyszczących luster zdobiących półki bufetów. Imponował jej niezmiernie, pomimo że Honorka do nieśmiałych dziewczyn nie należała wcale i niejednego „chłopa odstawiła” wcale tęgo, gdy na udry pomiędzy nimi poszło. Lecz wobec Teodora zapominała języka w gębie i stała tak przed kontuarem, cała w płomieniach, bełkocząc i siejąc po ziemi miedziaki trzymane w garści. On mrużył oczy, uśmiechał się, żartował – przyzwyczajony do dominowania nad kobietami, z niedbałością pięknego samca. I nawet później, gdy już posiadał ją o szarej godzinie wśród stęchlizny piwnicy lub duszącej atmosfery strychu – Honorka – zawsze pozostawała nieśmiałą, przerażoną jego pięknością, zdławioną – z oczyma łez pełnymi, nie śmiejąc poruszyć się, uczynić jednego gestu, odetchnąć głośniej. A gdy wreszcie – porzucona, zapomniana przez swego uwodziciela, któremu oddała z jakąś pokorą klejnot swego dziewictwa, uczuła się matką – doznawała głuchej nienawiści, gniewu na samą myśl o tym człowieku. Nie napastowała go, nie chodziła za nim, urodziła dziecko zacisnąwszy zęby – i w duszy swej zaczęła gromadzić całe morze jadu, które groziło lada chwila wylaniem.

Kuma zawiadomiła go przecież o urodzeniu dziecka, lecz piękny subiekt mruknął coś tylko i wzruszył ramionami.

Gdy Kazimierzowa scenę tę przed barłogiem położnicy odtwarzała, Honorka wlepiła w nią oczy od gorączki błyszczące.

10aresztować – tu: zatrzymywać. [przypis edytorski]
11kontent (daw.) – zadowolony. [przypis edytorski]
12zmaniać (reg.) – sprowadzać w złą stronę. [przypis edytorski]
13kontuar – lada w barze. [przypis edytorski]