Za darmo

Świt

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Słyszę pacierz poranny obłoków poważnie sunących, ledwo zarysowanych na niebie.

Dzwonnik czeka z ptakiem zaśnionym na ramieniu.

––

Bóg-Orzeł posłyszał oddech przyspieszony, gorączkowy. Tam w dole pracował człowiek, śpieszył się…

Z wysiłkiem, z napięciem całej woli pracował ów człowiek łopatą. Wbijał ją w twardy, kamienisty grunt i wyrzucał w powietrze czarne, rozlatujące się gruzły.

Padały z ciężkim łoskotem, podobnym do westchnienia.

Tak, tak, pomyślał, śpieszy się… a wiedząc, iż mu ulży i sił doda, pytając (bo człekowi pomaga rozmowa o wielkim celu), zagadnął:

– Hej! Jakże tam robota?

Gruzły przestały padać, łopata szczękła5 o bruk, a z dołu doszły wyrazy wyrzucone ze zdyszanych piersi:

– Idzie… idzie… bo ja wiem zresztą… Może… gdyby noce dłuższe… gdyby długo, długo pożyć…

– Albo mieć komu zostawić łopatę…

– Hm… to trudno… trudno… Wolałbym dożyć…

– Nie bój się! Nie bój! Dożyjesz… myślę, że dożyjesz…

– Tak myślisz… ano to i dobrze…

Znowu rozległo się pośpieszne kopanie. Człowiek pracował, by nagrodzić czas paru sekund na rozmowie zmarnowany… Tętniło o kamienie żelazo, padały z ciężkim postękiem wielkie gruzły ziemi… a nad pracującym coraz to się robiło jaśniej i jaśniej.

– Co on robi? – spytałem wszystkowidza6 zawieszonego wysoko.

I usłyszałem werset znany, ach znany… ale zapomniany werset z pieśni O krzyżowaniu Tęsknoty.

„I dam im moc wytrwania, iż ze świata ducha uczynią przekop w życie codzienne, a wody niebiańskie spłyną i omyją, i użyźnią je… i pięknym się stanie”.

Zawieszony na skrzydłach wysoko Bóg-Orzeł patrzył na wznoszący się, to znów chylący grzbiet pracującego z wysiłkiem i przytakiwał głową jego ruchom.

On, zdało mi się, on jeden, jedyny na całym świecie przytakiwał mu… Chociaż może… Może gdzieś w ciemności skryty… zadyszany, z sercem głośno tętniącym któż wie jakimi przestrzeniami i czasami odległy mozolnie pracuje jeszcze ktoś inny, śpiesząc się, nim wzejdzie słońce i przywiedzie przechodniów… brat po duchu i tęsknocie nieznany… od wieków i na zawsze niepoznawalny… daleki, a bliski jak druga gwiazda jednej konstelacji…

Grzbiet ruszał się, wybłyskiwał z ciemni i tonął w niej znowu, ostrze łopaty migało w powietrzu rozjaśnionym już teraz bardziej.

I tak pracowali obaj, ten na ziemi i ten w górze, a posłaniec jutra, anioł skrzydlaty stał opodal i czekał.

Wiedziałem… gdy odejdzie pracownik Boga, anioł usiędzie7 na wale świeżej ziemi i nakryje przekop skrzydłami.

Wiedziałem… czuwa tak co dnia… co dnia… rękami odsuwając różnych ludzi… różne zamiary… strzeże roboty świętej przed pysznym bezrozumem jawy.

––

Posłyszałem westchnienie. Ledwo zadrgały odeń szyby, ledwo się ujawniło, ale któż wie, jak silne było w miejscu swego poczęcia, jak wielkiego bólu było znakiem…

Zbudził się ten tęskniący, który czeka odpowiedzi ziemi i waży w ręku każdą zjawę.

Zbudził się. Ciemno było wokół, nic nie widział, czuł jeno, że leży na wonnej, cieniuchnej pościeli, a w powietrzu nad nim wisi nieruchoma fala zapachu.

Paliłem wczoraj, myślał, kadzidło, leżałem krzyżem przed obliczem wyśnionej pierwszej litery imienia nowego Boga… ot tam leżałem z jękiem wielkim:

Zjaw się! Zjaw!… błagałem… i wszystko nadaremnie.

Tak było: …w cudnej, kamieniami zbieranymi po całej ziemi, siedmiobarwnymi, najdroższymi klejnotami sadzonej kadzielnicy ze złota palił się on sam w męce nieopisanej miast8 kadzidła, ku czci Boga.

Zjaw się! Zjaw!… błagała jego dusza.

Jawiły się twarze przerozmaite, ale wołał do każdej zjawionej9:

– Nie ty! Nie ty! Nie ty!

Zdawało się, jakby tęsknota jego bezskrzydłą była i odziewała się jeno w szaty szarej barwy, podjęte z pyłu dróg publicznych ziemi.

5szczękła – dziś popr.: szczęknęła. [przypis edytorski]
6wszystkowidz (neol.) – wszystkowidzący. [przypis edytorski]
7usiędzie (daw. forma) – dziś: usiądzie. [przypis edytorski]
8miast (daw.) – tu: zamiast, w miejsce czegoś. [przypis edytorski]
9zjawiony (daw.) – dziś raczej: zjawiający się. [przypis edytorski]