Za darmo

Magon

Tekst
0
Recenzje
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

W błyskawicowem jakiem widzeniu, innym razem, po uczcie, wśród której wargi niewieście, w ogniu wina zapalone, sen z powiek mu starły, Mago w sypialnej komnacie swej ujrzał rzecz niespodziewaną. W różanem świetle syrakuzańskiej lampy, na kwiecistych purpurach syryjskich kobierców ujrzał pełzające, podrzucające się w ohydne kłęby i koła zwijające się głowy niedawno pobitych Numidów. Poznał je. Temi samemi były, na które oczyma spracowanemi w boju, z piersią wzdętą od radości, patrzał wśród pola zwycięskiej dla niego bitwy. Teraz od tych twarzy wykrzywionych, oczu obłąkanych, warg palcem śmierci spalonych i zmiętych, poszły mu w członki bóle niepojęte, ckliwości nieznośne, haki wydzierające z ciała i duszy wszystek ich spokój.

Lecz nazajutrz przypadła mu do piersi cudnej piękności Myrta czarnowłosa, a potem z urny losu wypadł nowy bój zwycięski. Mago był znowu mężem nad wszystkie męże chciwym sławy, pocałunków, róż – i miodem w żyłach pociekło mu życie szczęśliwe.

Że mogło kiedykolwiek nieszczęśliwem bywać, nie wiedział nikt, i on nie wiedział dlaczego bywało. Myślał czasem, że weszło to w niego z nieśmiertelnej duszy ojca, tego Magona Mądrego, który nad wszystko w świecie kochał ziemię, jej płody, jej żywiące soki i o nich napisał dzieło wiekopomne. A czasem samemu sobie na ciele chorym się zdawał, lekami przecież od choroby, która go udręczała, – rzecz dziwna! – bronić się nie chcąc. Z udręczeń o niewiadomem źródle, które były jak błyskawice rozdzierające ciemność, sączyła się rozkosz inna niż ta, którą wypijał z czerwonych warg Myrty, lub jak rosę brylantową zbierał z wawrzynowych wieńców, lecz której utracić nie chciał dlatego właśnie, że była inną, że czyniła go innym niż inni, że go czemś niepojętem i w słowa nieujętem wynosiła nad innych. Nad wysokich rówieśników swych uczuwał się Mago wyższym i czyniło go to dumnym, a także smutnym, bo ten wzrost sprawiał, że był samotnym i, towarzyszy mając mnóstwo – nie miał przyjaciela.

Gdy jako Nawarchoz, wódz floty potężnej, ku Syrakuzie płynął, opadły go błyskawice, ukazujące wśród ciemności rozwiejne zarysy rzeczy dostrzeganych oddawna, nierozpoznanych nigdy. Płynął tam, aby przeciwko zbuntowanemu ludowi wesprzeć tyranów Hykotasa i Denisa, pod stopy im rzucić cudną, a teraz łzami zalaną »źrenicę Sycylji«. Wesprzeć tyranów przeciwko ludowi! Tak mówili, to światu wmówić usiłowali wielkorządcy kartagińscy, ale Mago śmiał się z tych upewnień. Szczerość punicka! Przyrzeczenia punickie! On wiedział co o tem myśleć i świat wiedział, skoro ze słów tych utworzył szyderskie przysłowie: kupa handlarzy, góra kłamstw, to Kartagina. Gorący wstyd na czole za ojczyznę swą uczuwa. Mago. Nie jestże z niej dumny? Owszem, dumą napawa go jej potęga wojenna, jej bogactwo. Tylko w błyskawicowem widzeniu dostrzega nieprzeliczoną moc rąk chciwych, szpetnych, drapieżnych, brudnych od metalu, ociekłych krwią…

On wie. Nie po to za tryremą jego w ślad płyną setki okrętów punickich, nie po to na tych okrętach błyszczą orężem mirjady żołnierzy, aby Punici ceną krwi swojej dla Hykatosa i Denisa kupowali »źrenicę Sycylji«. Dla siebie kupić ją zamierzają. To nie pomoc sprzymierzeńcom udzielona, lecz nowe oszustwo. Na podbój Syrakuzy, pod dowództwem Magona płynie ta flota…

To podbój! Więc znowu podbój! O, chwała tobie, Kartagino, królowo mórz! Jednym więcej klejnotem wzbogaci się twe bogactwo, jednym więcej triumfem rozbrzmi po świecie sława twej potęgi, a sprawi to najpierwszy z synów twoich, Mago niezwyciężony, Numidów i Libijczyków pogromca, Mago Wielki!

Hej, słudzy! wołać tu Hanona, Lokata, Judra, dowódców o dłoni silnej, mężów o tarczach białych i pióropuszach krwawych nad stalowemi hełmy!

Przybiegli posłuszni, karni. Narada wojenna, gwar, spory. Hanon zacięty, choć skryty wróg Magona, raz jeszcze przed wolą jego ukorzył swą wolę i błysnęło nienawiścią oko śniadego Punity. Jedna to iskra więcej w ognisku radości Nawarcha, bo Hanonem zawistnym, przebiegłym i chytrym gardzi. Szybciej, silniej biją o tonie morskie wioseł tysiące, szybciej, weselej żeglarze pieśniami napełniają szerokie przestworza i, na mocne wiatry rozpuszczając żagle, kwieciste wieńce rozwieszając na masztach, za Magonową tryremą nie płyną, lecz, zda się, lecą setne okręty… Na podbój najpiękniejszego w świecie kraju i miasta, po Sycylję i Syrakuzę, po nowy klejnot dla kartagińskiego skarbca, po liść najwonniejszy dla Magonowego wieńca chwały!