Za darmo

Baśń o rumaku zaklętym

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

– Jest w Bengalu – odrzekłem – ukryłem go na tarasie pałacu księżniczki bengalskiej. Nic mu się złego nie stało. Nie popsułem go i nie połamałem.

– A czemu nie wracasz do Persji?.

– Bo mi dobrze w Bengalu. Wystarcza mi tymczasem to, że Persję odwiedzam we śnie. Wszak i w tej chwili śni mi się Persja – nieprawdaż?.

– Bezwarunkowo, śni ci się Persja – potwierdził Indianin. – Ale jednocześnie śni ci się więzienie i ja w tym więzieniu. Już miesiąc cały czekam na ciebie. Od twego powrotu zależy moje życie. Będę jeszcze czekał dwa miesiące, co razem trzy miesiące stanowi. Czy nie uważasz, że trzy miesiące czekania mogą doprowadzić do rozpaczy?.

– Nie uważam – odrzekłem – nie rozumiem nawet, czemu tak pragniesz mego powrotu i czemu życie twoje od niego zależy? Nie byliśmy z sobą w przyjaźni i prawie się nie znamy. Co do mnie – wcale nie tęsknię do ciebie.

– Powtarzam – odrzekł Indianin – powtarzam, że sen wymaga, abym przemawiał do ciebie niejasno, niezrozumiale, dwuznacznie, mętnie, zawile, chwiejnie i niepochwytnie.

– Cóż mi więc jeszcze możesz we śnie powiedzieć? – zapytałem Indianina.

Na to Indianin się zaśmiał i zawołał:

 
Głowy, którą mam na karku,
Nie kupiłem na jarmarku,
Lecz dostałem ją od Boga
I dlatego jest mi – droga.
Zaś gdy nóż tę głowę zetnie,
Kark wygląda bez niej szpetnie.
Czas upływa coraz chyżej,
A nóż grozi coraz bliżej,
Szkoda głowy nawet ciasnej,
A tym bardziej szkoda własnej!.
 

I, wymówiwszy te słowa, Indianin zaśmiał się szatańskim śmiechem, zatrzasnął z gniewem okno więzienne i znikł za kratami. Wówczas całe więzienie zadygotało od ponownych jęków, które mnie obudziły. Nie wiem, co ten sen znaczy, i jak mam teraz postąpić: czy wrócić do Persji, czy pozostać nadal w Bengalu?.

– Pozostań nadal w Bengalu! – zawołała księżniczka. – Indianin jest czarodziejem i złym na pewno człowiekiem. Jeżeli we śnie namawiał cię do powrotu, to znaczy, że cię coś złego w drodze czeka.

Książę Firuz-Szach posłuchał księżniczki i został w Bengalu.

Już dwa miesiące upływały od czasu, jak się Firuz-Szachowi przyśnił Indianin, aż nagle pewnej nocy znów go nawiedził sen straszny. Firuz-Szach nad ranem rzekł do księżniczki:

– Sen, który miałem tej nocy, stanowczo zmusza mnie do powrotu do Persji.

– Opowiedz mi najpierw swój sen – rzekła księżniczka – bo może znów źle go zrozumiałeś.

– Śniło mi się – powiedział Firuz-Szach – że bawię się razem z tobą w piłkę na ogromnej zielonej łące. Dokoła – pustka, ani żywej duszy, tylko nas dwoje i piłka. Podrzucamy piłkę wysoko w powietrze i chwytamy ją na wyścigi w nastawione dłonie. Piłka jest duża i dziwna, zgoła niepodobna do innych piłek. Zaczynam się jej przyglądać i widzę, że jest to głowa Indianina. Ile razy podrzucam ją w górę, tyle razy, wytrzeszczając oczy, unosi się w powietrze i z wrzaskiem spada nam w ręce. Trudno mi bawić się taką potworną piłką, ale muszę, bo sen mnie zaklął i przeznaczył mi taką zabawę. Piłka tymczasem z rozwartymi ustami i wyszczerzonymi zębami przelatuje z rąk twoich, księżniczko, do moich i z powrotem. Wreszcie chwytam ją mocno w dłonie i mówię:

– Czemu udajesz piłkę? Wszak widzę, że jesteś głową Indianina.

– A czemuż ty bawisz się mną jak piłką, jeżeli wiesz, iż jestem głową ludzką?

– Bawię się tobą dlatego, że sen mnie do tej zabawy zmusza. Na jawie nie robiłbym tego, ale we śnie muszę robić to, co mi się śni, nie zaś to, co bym sam chciał uczynić.

Na to głowa Indianina wyszczerzyła zęby i rzekła:

– Otóż nie tylko we śnie, lecz i na jawie bawisz się mną jak piłką, bo nie myślisz wcale o powrocie do Persji. Od twego powrotu zależy moje życie. Jeżeli nie wrócisz, to nożem lub toporem odetną mnie od karku i spadnę na ziemię jak piłka. Wracaj więc natychmiast, w przeciwnym razie zemszczę się na twoim ojcu, królu perskim, za pomocą złych czarów, zaklęć, przekleństw i rozmaitych słów magicznych. A teraz podrzuć mnie do góry, bo chce mi się wylecieć z twego snu i znowu przytwierdzić się do karku, na którym zawsze tkwię nie jako piłka, lecz jako głowa.

Podrzuciłem więc potworną piłkę do góry, a ona, unosząc się w powietrze, wywrzaskiwała takie słowa:

 
Odlatuję w górę,
W niebo i w chmurę,
Piłka wrzaskliwa,
Krwawa i żywa.
Znam czary liczne,
Słowa magiczne,
Zaklęcia skryte
I rozmaite!
Lecz z piłki krwawej
Nie rób zabawy,
Bo zemsta zdradnie
Na ciebie spadnie!
Wszak jestem przecie
Słynna na świecie
Głowa jedyna
Imć6 Indianina!
Pobyt w Bengalu,
O, książę, skróć
I wnet bez żalu
Do Persji wróć!.
 

I, wymawiając to słowo: „wróć!”, piłka, a właściwie głowa Indianina, znikła w powietrzu. Wówczas zbudziłem się i postanowiłem natychmiast wrócić do Persji.

– Ach! – zawołała księżniczka – dopiero trzeci miesiąc dobiega do końca, a już chcesz mnie porzucić?.

– Trudno! – odrzekł książę Firuz-Szach. – Głowa Indianina wyraźnie mi pogroziła we śnie, że się zemści na moim ojcu za pomocą złych czarów. Pomimo że cię kocham, muszę do Persji natychmiast wracać i żadne prośby twoje nie odmienią mego postanowienia.

Księżniczka zamyśliła się i rzekła:

– W takim razie i ja z tobą do Persji pojadę. Tam weźmiemy ślub i zawiadomimy o ślubie mego ojca, króla bengalskiego. Czy na zaklętym rumaku odbędziemy tę podróż?.

– Ma się rozumieć! – zawołał Firuz-Szach. – Odbędziemy ją na zaklętym rumaku – i to zaraz, w tej chwili, bo czas nagli.

Mówiąc to, wziął księżniczkę za rękę i zaprowadził na taras, gdzie dawniej ukrył zaklętego rumaka. Księżniczka spojrzała na rumaka i rzekła:

– Wątpię, aby ten rumak był tak silny, żeby unieść dwóch jeźdźców na grzbiecie.

– Nie bój się – rzekł Firuz-Szach – jestem z góry pewien, że uniesie.

I Firuz-Szach dosiadł rumaka, przechylił się w siodle, ujął wpół księżniczkę i posadził ją przed sobą.

– Pozwól mi pokręcić śrubkę! – rzekła księżniczka. – Kiedy mi opowiadałeś o zaklętym rumaku, marzyłam w duszy, że sama kiedyś zakręcę śrubkę magiczną.

Książę wskazał odpowiednią śrubkę, księżniczka pokręciła i rumak uniósł się wysoko w powietrze. Firuz-Szach skierował go wprost z Bengalu do Persji.

Rumak zaklęty tak szybko unosił księcia i księżniczkę, że w ciągu dwóch godzin już byli w Persji. Książę Firuz-Szach zatrzymał rumaka nie przed pałacem królewskim, lecz przed innym, letnim pałacem, za miastem. Chciał bowiem osobiście uprzedzić króla o wszystkim, co się stało, a potem dopiero uroczyście zapoznać go ze swoją narzeczoną. Zsiedli więc oboje z rumaka przed pałacem letnim, w którym znajdowała się jedna tylko stara i wierna służąca – Badora. Książę oddał księżniczkę bengalską pod opiekę Badory, zostawił rumaka zaklętego w podwórzu pałacowym, a sam pośpieszył do pałacu królewskiego, aby się zobaczyć z ojcem.

Książę zastał króla perskiego i całą jego świtę w żałobie, gdyż wszyscy sądzili, że młody książę od dawna już nie żyje. Jakaż była radość starego króla, gdy ujrzał swego syna i gdy go przycisnął do piersi! Książę Firuz-Szach opowiedział mu wszystkie przygody od początku do końca, a na samym właśnie końcu swego opowiadania zarumienił się i rzekł:

– Księżniczka bengalska, która mnie przyjęła tak serdecznie w swoim pałacu, opuściła dzisiaj państwo Bengalu.

– Gdzież się obecnie znajduje ta piękna księżniczka?” zapytał król Persji z wielkim zaciekawieniem.

– Znajduje się w Persji – odparł książę Firuz-Szach, spuszczając oczy.

– Persja jest obszerna – zauważył król – i mnóstwo miast rozmaitych posiada. Powiedzże mi, w którym z tych miast przebywa obecnie księżniczka?

Książę Firuz-Szach uśmiechnął się tajemniczo i rzekł:

– W tym samym mieście, w którym i my w tej chwili przebywamy…

– W takim razie powiedz mi dokładniej, gdzie się ukryła, abym mógł ją powitać uroczyście i zaprosić do swego pałacu.

– Zostawiłem ją w pałacu letnim – za miastem. Chciałem cię uprzedzić, ojcze, że kocham ją i posiadam jej wzajemność. Przyjmij więc księżniczkę jako moją narzeczoną, a swoją synową. Chciałbym dziś jeszcze ją poślubić i zawiadomić jak najprędzej króla bengalskiego o naszym ślubie. Przypuszczam bowiem, że król bengalski może się zaniepokoić o losy swojej córki, która tak nagle zniknęła ze swego pałacu.

– Przydał wam się ten rumak zaklęty! – zawołał król. – Bez tego rumaka nie moglibyście tak szybko odbyć podróży z Bengalu do Persji. Otóż pragnę natychmiast pójść wraz z tobą do pałacu letniego i poznać swoją przyszłą synową. Dziś jeszcze wesele wam wyprawię huczne. Z powodu zaś tak uroczystego dnia każę uwolnić z więzienia stu przestępców, a przede wszystkim Indianina. Wtrąciłem go bowiem do więzienia aż do czasu twego powrotu. Gdybyś wrócił o dzień jeden później, już by to przypłacił głową.

– Teraz rozumiem moje sny w Bengalu – rzekł książę Firuz-Szach. – Indianin w moich snach zjawiał się blady, zlękniony i zniecierpliwiony i naglił mnie do powrotu.

Król klasnął w dłonie na służbę i wydał rozkaz, ażeby Indianinowi przywrócono wolność. Po czym i król, i książę przybrali się w szaty odświętne i, otoczeni świtą, skierowali swe kroki w stronę pałacu letniego, gdzie księżniczka bengalska wyczekiwała niecierpliwie przybycia swego narzeczonego.

Tymczasem Indianin, wypuszczony z więzienia, dowiedział się od tłumu, zebranego na ulicach z powodu powrotu młodego księcia, o wszystkim, co się stało. Nie zwlekając chwili, pobiegł do pałacu letniego, zanim król i książę zdążyli tam przybyć. Zapukał do drzwi, które mu otworzyła Badora.

 

– Król i książę – rzekł Indianin do Badory – przysyłają mnie tutaj, abym na rumaku zaklętym przywiózł księżniczkę bengalską do pałacu królewskiego. Tam bowiem dzisiaj jeszcze ma się odbyć ślub młodej pary. Wskaż mi więc, gdzie się znajduje rumak zaklęty, i uprzedź księżniczkę, aby była gotowa do odjazdu.

Stara i wierna Badora uwierzyła Indianinowi, wskazała mu miejsce schowania rumaka zaklętego i przyprowadziła księżniczkę, uradowaną wieścią o prędkim ślubie.

– Księżniczko! – rzekł Indianin z niskim ukłonem – Dosiądź rumaka i pozwól, że odwiozę cię wprost w objęcia pięknego Firuz-Szacha, który w pałacu królewskim czeka na twój przyjazd.

Księżniczka, promieniejąca od szczęścia, zręcznie wskoczyła na siodło, Indianin wskoczył za nią niemal jednocześnie, zakręcił śrubkę odpowiednią – i rumak jak strzała uniósł się w powietrze.

W tej właśnie chwili nadszedł orszak uroczysty z królem i księciem na czele. Książę pierwszy zobaczył piękną księżniczkę w potwornych objęciach Indianina. Rumak zaklęty, tańcząc, galopował po powietrzu. Indianin, ujrzawszy orszak uroczysty, zaczął śmiać się wniebogłosy i szydzić z króla i księcia.

– Kto późno przychodzi – ten sam sobie szkodzi – wołał, obejmując coraz mocniej zlęknioną i nieprzytomną prawie księżniczkę, która zrozumiała podstęp i zdradę Indianina.

– Oddaj nam księżniczkę, a dostaniesz w zamian pół mego królestwa! – krzyknął mu w odpowiedzi stary król, zadzierając głowę do góry i poprawiając na nosie ogromne okulary.

– Wolę moją zemstę niż pół twego królestwa – odpowiedział Indianin. – Po coś mnie wtrącił do więzienia? Po coś trzymał mnie przez trzy prawie miesiące w strachu o moją głowę? A ty – hardy młodziku, głupi Firuz-Szachu – czemuś tak długo siedział w Bengalu, pomimo, iż ci się zjawiałem we śnie i nagliłem do powrotu?

– Podły Indianinie, nikczemny czarnoksiężniku – zawołał Firuz-Szach – wiem, że żadne obietnice ani groźby, ani prośby nie zmuszą cię do oddania mi porwanej podstępnie księżniczki. Ale wiedz o tym, że zemsta moja dosięgnie ciebie wszędzie, choćbyś miał sto rumaków zaklętych i choćbyś ukrył moją księżniczkę w najdalszym obłoku!

6imć – dawne wyrażenie grzecznościowe przeważnie przed nazwiskiem lub tytułem; skrót od: jego miłość. [przypis edytorski]