Ścigana

Tekst
Przeczytaj fragment
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa

Rozdział 6

Kiedy odrzutowiec FBI uderzył w pas startowy na międzynarodowym lotnisku Syracuse Hancock, Riley przypomniała sobie coś, co jej ojciec powiedział jej we śnie zeszłej nocy.

– Nikt nie ma z ciebie pożytku, co najwyżej zmarli…

Riley uderzyła ironia. To był chyba pierwsza sprawa, jaką kiedykolwiek jej przydzielono, w której nikt jeszcze nie został zamordowany.

Ale to się prawdopodobnie wkrótce zmieni, pomyślała.

Szczególnie martwiła się o Kelsey Sprigge. Chciała spotkać się z kobietą twarzą w twarz i przekonać się, że wszystko z nią w porządku. Wtedy Riley i Bill powinni ją zatrzymać, a to oznaczałoby wytropienie Shane’a Hatchera i wsadzenie go z powrotem do więzienia.

Kiedy samolot kołował w stronę terminalu, Riley zauważyła, że przybyli do świata prawdziwej zimy. Chociaż lądowisko było czyste, ogromne góry śniegu świadczyły o tym, ile pracy miały tu ostatnio pługi.

To była odmiana od scenerii z Wirginii – i to mile widziana odmiana. Teraz Riley zdała sobie sprawę, jak bardzo potrzebowała nowego wyzwania. Zadzwoniła do Gabrieli z Quantico, żeby wyjaśnić, że jest w drodze do pracy nad sprawą. Gabriela ucieszyła się i zapewniła ją, że zadba o April.

Kiedy samolot się zatrzymał, Riley i Bill złapali swój sprzęt i zeszli po schodach na oblodzony asfalt. Kiedy poczuła na twarzy uderzenie głębokiego chłodu, ucieszyła się, że w Quantico dostała grubą kurtkę z kapturem.

Dwóch mężczyzn rzuciło się w ich stronę. Przedstawili się jako agenci McGill i Newton z biura terenowego FBI w Syracuse.

– Jesteśmy tutaj, by pomóc wam w każdy możliwy sposób – powiedział McGill do Billa i Riley, gdy wszyscy pospieszyli do terminalu.

Riley zadała pierwsze pytanie, jakie przyszło jej do głowy.

– Czy ktoś pilnuje Kelsey Sprigge? Czy na pewno jest bezpieczna?

– Przed jej domem w Searcy rozlokowano miejscowych gliniarzy – odrzekł Newton. – Jesteśmy pewni, że nic jej nie jest.

Riley żałowała, że nie była tego taka pewna.

Bill powiedział:

– W porządku. W tej chwili potrzebujemy tylko jakiegoś auta, żeby podjechać do Searcy.

McGill wyjaśnił:

– Searcy leży w pobliżu Syracuse, a drogi są puste. Przywieźliśmy SUV-a, którego możesz użyć, ale… hmm, czy jesteś przyzwyczajony do jazdy w warunkach północnej zimy?

– Wiesz, Syracuse zawsze zdobywa Złotą Śnieżkę – dodał z dumą Newton figlarnym tonem.

– Złotą Śnieżkę? – spytała Riley.

– To nagroda stanu Nowy Jork za największą ilość śniegu – wyjaśnił McGill. – Jesteśmy w tym mistrzami. To trofeum tego dowodzi.

– Może któryś z nas powinien was zawieźć – zasugerował Newton.

Bill zachichotał.

– Dzięki, ale myślę, że sobie poradzimy. Kilka lat temu zimą dostałem przydział do Dakoty Północnej. Dostałem tam dobrą dawkę zimowej jazdy.

Chociaż tego nie powiedziała, Riley również czuła się zaprawiona w tego typu jeździe. Nauczyła się jeździć w górach Wirginii. Tam pokrywa śniegu nigdy nie była tak głęboka, jak tutaj, ale boczne drogi nigdy nie były odśnieżane zbyt szybko. Prawdopodobnie spędziła na oblodzonych drogach tyle samo czasu, co ktokolwiek tutaj.

Była jednak zadowolona, że prowadził Bill. W tej chwili martwiła się o bezpieczeństwo Kelsey Sprigge. Bill wziął kluczyki i ruszyli w drogę.

– Muszę przyznać, że dobrze jest znowu razem pracować – zwierzył się Bill, prowadząc samochód. – Chyba jestem egoistą. Lubię pracować z Lucy, ale to nie to samo.

Riley uśmiechnęła się. Ona także cieszyła się, że mogła znowu pracować z Billem.

– Mimo to częściowo żałuję, że wracasz właśnie do tej sprawy – dodał Bill.

– Czemu? – zapytała Riley ze zdziwieniem.

Bill potrząsnął głową.

– Mam po prostu złe przeczucie – odrzekł. – Pamiętaj, ja też spotkałem Hatchera. Potrzeba dużo, żeby mnie przestraszyć, ale… cóż, on jest jedyny w swoim rodzaju.

Riley nie odpowiedziała, ale nie mogła się nie zgodzić. Wiedziała, że podczas tej wizyty Hatcher uderzył w czułe miejsce Billa. Wieloletni więzień dokonał trafnych obserwacji życia osobistego Billa dzięki swojej niesamowitej intuicji.

Riley przypomniała sobie, jak Hatcher wskazał na obrączkę Billa i powiedział:

– Zapomnij o próbach rozwiązywania problemów z żoną. To jest niemożliwe.

Hatcher miał rację, a Bill był teraz w trakcie paskudnego rozwodu.

Pod koniec tej samej wizyty powiedział Riley coś, co wciąż ją prześladowało.

– Przestań z tym walczyć.

Do dziś nie wiedziała, co Hatcher miał na myśli i z czym powinna przestać walczyć. Poczuła jednak niewytłumaczalny strach, że pewnego dnia się dowie.

*

Chwilę później Bill zaparkował obok ogromnej sterty zaoranego śniegu przed domem Kelsey Sprigge w Searcy. Riley zobaczyła zaparkowany w pobliżu samochód policyjny z kilkoma umundurowanymi policjantami w środku. Ale dwóch policjantów w samochodzie nie dawało jej zbytniej pewności siebie. Wściekły i błyskotliwy przestępca, który wydostał się z Sing Sing, mógłby się z nimi szybko uporać, gdyby się do tego przyłożył.

Bill i Riley wysiedli z samochodu i pokazali policjantom swoje odznaki. Następnie przeszli odgarniętym chodnikiem w kierunku domu. Był to tradycyjny dwupiętrowy dom z praktycznym dwuspadowym dachem i zamkniętą werandą, udekorowany bożonarodzeniowymi lampkami. Riley zadzwoniła do drzwi.

Kobieta otworzyła drzwi z czarującym uśmiechem. Była szczupła, wysportowana i miała na sobie dres do biegania. Jej wyraz twarzy był bystry i wesoły.

– Cóż, wy musicie być agentami Jeffreys i Paige – stwierdziła. – Jestem Kelsey Sprigge. Wejdźcie. Okropnie tu zimno.

Kelsey Sprigge zaprowadziła Riley i Billa do przytulnego salonu z kominkiem.

Życzycie sobie coś do picia? – zapytała. – Oczywiście wiem, że jesteście na służbie. Zrobię kawę.

Weszła do kuchni, a Bill i Riley usiedli. Riley rozejrzała się po bożonarodzeniowych dekoracjach i dziesiątkach oprawionych fotografii wiszących na ścianach i ustawionych na meblach. Zrobiono je Kelsey Sprigge w różnych okresach jej dorosłego życia, z dziećmi i wnukami wokół niej. Na wielu zdjęciach obok niej stał uśmiechnięty mężczyzna.

Riley przypomniała sobie, że Flores mówiła, że jest wdową. Ze zdjęć Riley domyśliła się, że to było długie, szczęśliwe małżeństwo. W jakiś sposób Kelsey Sprigge zdołał dokonać czegoś, co Riley nigdy się nie udało. Prowadziła barwne, pełne miłości życie rodzinne, pracując jako agentka FBI.

Riley więcej niż w połowie chciała ją zapytać, jak jej się to udało. Ale oczywiście teraz nie był odpowiedni moment.

Kobieta szybko wróciła. Przyniosła tacę z dwiema filiżankami kawy, śmietanki i cukru oraz – ku zdziwieniu Riley – szkocką z lodem dla siebie.

Riley była pod wrażeniem Kelsey. Jak na kobietę w wieku siedemdziesięciu lat była niezwykle żwawa i pełna życia, a także twardsza niż większość kobiet, które spotkała. W pewnym sensie Riley miała wrażenie, jakby patrzyła na zapowiedź kobiety, którą mogła się stać.

– Cóż – powiedziała Kelsey, siadając i uśmiechając się. – Szkoda, że nasza pogoda nie jest przyjemniejsza.

Riley była zaskoczona jej swobodną gościnnością. Pomyślała, że kobieta powinna być naprawdę zaniepokojona w tych okolicznościach.

– Pani Sprigge… – zaczął Bill.

– Mówcie mi Kelsey, proszę – przerwała kobieta. – Wiem, dlaczego tu jesteście. Martwicie się, że Shane Hatcher może mnie ścigać, że mogę być jego pierwszym celem. Myślicie, że chce mnie zamordować.

Riley i Bill spojrzeli po sobie, nie wiedząc, co powiedzieć.

– I oczywiście dlatego na zewnątrz jest policja – stwierdziła Kelsey, na której twarzy nadal promieniał słodki uśmiech. – zaprosiłam ich, żeby przyszli i się rozgrzali, ale nie chcieli tego zrobić. Nie pozwolili mi nawet wyjść na popołudniowy jogging! Szkoda, po prostu uwielbiam biegać w tę rześką pogodę. Cóż, nie martwię się, że zostanę zamordowana i myślę, że wy też nie powinniście się martwić. Naprawdę nie sądzę, żeby Shane Hatcher miał zamiar zrobić coś takiego.

Riley niemalże wypaliła:

– Dlaczego nie?

Zamiast tego powiedziała ostrożnie:

– Kelsey, złapałaś go. Postawiłaś go przed obliczem sprawiedliwości. Przez ciebie spędził życie w więzieniu. Możesz być powodem, dla którego się wydostał.

Kelsey przez chwilę nic nie mówiła. Przyglądała się pistoletowi w kaburze Riley.

– Jaką broń nosisz, kochana? – zapytała.

– Glock, kaliber czterdzieści – powiedziała Riley.

– Fajny! – ucieszyła się Kelsey. – Czy mogę go obejrzeć?

Riley podała Kelsey broń. Kelsey wyjęła magazynek i obejrzała broń. Przyglądała jej się z uznaniem konesera.

– Glocki pojawiły się trochę za późno, abym mogła ich używać w terenie – powiedziała. – Ale je lubię. Polimerowa rama jest przyjemna w dotyku – bardzo lekka, doskonale wyważona. Uwielbiam ten celownik.

Włożyła magazynek z powrotem i oddała broń Riley. Następnie podeszła do biurka. Wyjęła własny półautomatyczny pistolet.

– Dorwałam Shane’a Hatchera przy pomocy tej zabawki – powiedziała z uśmiechem. Podała broń Riley, po czym usiadła. – Smith and Wesson Model 459. Raniłam go i rozbroiłam. Mój partner chciał go zabić na miejscu – z zemsty za policjanta, którego zabił. Cóż, ja nie chciałam tego zrobić. Powiedziałem mu, że jeśli zabije Hatchera, będzie więcej niż jedno ciało do pogrzebania.

Kelsey zarumieniła się lekko.

– Och, kochana – powiedziała. – Wolałabym, żeby ta historia się nie rozeszła. Proszę, nie mów nikomu.

Riley oddała jej broń.

– W każdym razie mogę powiedzieć, że spotkałam się z aprobatą Hatchera – ciągnęła Kelsey. – Wiesz, miał surowy kodeks postępowania, nawet jako gangster. Wiedział, że wykonywałam tylko swoją pracę. Myślę, że to szanował. I był też wdzięczny. Zresztą nigdy się mną nie interesował. Napisałam do niego nawet kilka listów, ale nigdy nie odpisał. Prawdopodobnie nawet nie pamięta mojego imienia. Nie, jestem pewna, że on nie chce mnie zabić.

 

Kelsey spojrzała na Riley z zainteresowaniem.

– Ale Riley… Czy mogę mówić do ciebie Riley? Powiedziałaś mi przez telefon, że go odwiedzałaś, że go poznałaś. Musi być fascynujący.

Riley pomyślała, że rzeczywiście wyczuła nutę zazdrości w głosie kobiety.

Kelsey wstała z krzesła.

– Nie ma sensu słuchać, jak bełkoczę, w czasie, gdy masz drania do złapania! I kto wie, co może knuć, nawet w tym momencie, kiedy o tym rozmawiamy. Mam kilka informacji, które mogą pomóc. Chodź, pokażę ci wszystko, co mam.

Poprowadziła Riley i Billa przez korytarz do drzwi do piwnicy. Riley ogarnął niepokój.

Dlaczego to musi być w piwnicy?, pomyślała.

Riley od jakiegoś czasu żywiła lekką, ale irracjonalną fobię w stosunku do piwnic – były to ślady zespołu stresu pourazowego po tym, jak była przetrzymywana w wilgotnej kryjówce pod podłogą u Petersona, oraz po tym, jak niedawno załatwiła innego zabójcę w ciemnej piwnicy.

Jednak kiedy szli za Kelsey po schodach, Riley nie dostrzegła nic złego. Piwnica została wykończona jako wygodny pokój wypoczynkowy. W rogu znajdowało się dobrze oświetlone biuro z przywalone szarymi teczkami, tablica korkowa ze starymi fotografiami i wycinkami z gazet oraz szafka z kilkoma szufladami na dokumenty.

– Oto jest – wszystko, co chciałabyś wiedzieć o „Shanie Łańcuchu”, jego karierze i upadku – powiedziała Kelsey. – Czuj się jak u siebie. Jeżeli będziesz potrzebowała pomocy w zrozumieniu tego wszystkiego, daj znać.

Riley i Bill zaczęli przeglądać teczki. Riley była zaskoczona i zachwycona. Był to fascynujący, a nawet onieśmielający zbiór informacji, z których wiele nigdy nie zostało zeskanowanych do bazy danych FBI. Teczka, którą przeglądała, była zapchana pozornie nieistotnymi przedmiotami, w tym serwetkami restauracyjnymi z odręcznymi notatkami i szkicami dotyczącymi sprawy.

Otworzyła kolejną teczkę, w której znajdowały się kopie raportów i inne dokumenty. Zdała sobie sprawę, że Kelsey z pewnością nie powinna była ich kopiować ani przechowywać, co trochę ją rozbawiło. Oryginały z pewnością zostały już dawno zniszczone po zeskanowaniu.

Kiedy Bill i Riley zastanawiali się nad materiałem, Kelsey zauważyła:

– Pewnie zastanawiasz się, dlaczego po prostu nie odpuszczę sobie tej sprawy. Ja też czasami się zastanawiam.

Zastanowiła się przez chwilę.

– Shane Hatcher był moim jedynym kontaktem z prawdziwym złem – wyznała. – Podczas moich pierwszych czternastu lat w Biurze, w Syracuse praktycznie byłam dekoracją postawioną tam dla zasady. Ale zajmowałam się tą sprawą od podstaw. Rozmawiałam z gangsterami na ulicy i przejęłam kontrolę nad zespołem. Nikt nie pomyślał, że mogłabym załatwić Hatchera. W rzeczywistości nikt nie był pewien, że ktokolwiek mógłby go zniszczyć. Ale ja to zrobiłam.

Teraz Riley przeglądał teczkę słabej jakości zdjęć. Biuro prawdopodobnie nie zadało sobie trudu, aby je zeskanować. Kelsey najwyraźniej wiedziała, że lepiej ich nie wyrzucać.

Jedno z nich ukazywało policjanta siedzącego w kawiarni i rozmawiającego z gangsterem. Riley natychmiast rozpoznała młodego mężczyznę jako Shane’a Hatchera. Rozpoznanie policjanta zajęło jej chwilę.

– To oficer, którego zabił Hatcher, prawda? – zawołała Riley.

Kelsey skinęła głową.

– Funkcjonariusz Lucien Wayles – wyjaśniła. – Sma zrobiłam to zdjęcie.

– Co on robi? Rozmawia z Hatcherem?

Kelsey uśmiechnęła się porozumiewawczo.

– Cóż, to raczej interesujące – powiedziała. – Przypuszczam, że słyszałaś, że funkcjonariusz Wayles był uczciwym, odznaczonym policjantem. Lokalni gliniarze wciąż chcą, żeby wszyscy tak myśleli. Właściwie był on skorumpowany do szpiku kości. Na tym zdjęciu spotykał się z Hatcherem z nadzieją, że zawrze z nim układ – chciał dostać część zysków z narkotyków za to, że nie będzie ingerować w terytorium Hatchera. Hatcher odmówił. Wtedy Wayles zdecydował się załatwić Hatchera.

Kelsey wyciągnęła zdjęcie okaleczonego ciała Waylesa.

– Jak zapewne wiesz, nie skończyło się to zbyt dobrze dla Waylesa – stwierdziła.

Riley poczuła dreszcz zrozumienia. To był dokładnie ta skarbnica dowodów, za którą tak tęskniła. To przybliżyło ją znacznie do umysłu młodego Shane’a Hatchera.

Dzięki spojrzeniu na zdjęcie Hatchera i policjanta zbadała umysł tego młodego mężczyzny. Wyobraziła sobie myśli i uczucia Hatchera w momencie, gdy zrobiono to zdjęcie. Przypomniała sobie też coś, co właśnie powiedziała Kelsey.

– Wiesz, miał surowy kodeks postępowania, nawet jako gangster.

Ze woiuch własnych rozmów z Hatcherem Riley wiedziała, że nadal było to prawdą. A teraz, patrząc na to zdjęcie, Riley wyczuła w trzewiach wstręt Hatchera wywołany propozycją Waylesa.

To go obraziło, pomyślała Riley. To było jak zniewaga.

Nic dziwnego, że Hatcher zrobił z Waylesa tak makabryczny przykład. Zgodnie z pokręconym kodem Hatchera było to moralne postępowanie.

Przeglądając więcej zdjęć, Riley znalazła zdjęcie innego gangstera.

– A to kto? – spytała Riley.

– Smokey Moran – powiedziała Kelsey. – Był najbardziej zaufanym porucznikiem Shane’a Łańcucha, dopóki go nie złapałam za sprzedaż narkotyków. Groził mu długi wyrok więzienia, więc bez problemu przekonałam go, by dostarczył dowodów przeciwko Hatcherowi w zamian za złagodzenie wyroku. W ten sposób w końcu dorwałam Hatchera.

Riley poczuła ukłucie, trzymając zdjęcie w dłoniach.

– Co się stało z Moranem? – zapytała.

Kelsey potrząsnęła głową z dezaprobatą.

– Nadal jest na wolności – przyznała. – Często żałuję, że zawarłam tę umowę. Od lat po cichu prowadzi wszelkiego rodzaju działalność gangsterską. Młodsi gangsterzy podziwiają go i szanują. Jest inteligentny i nieuchwytny. Miejscowi gliniarze i Biuro nigdy nie były w stanie postawić go przed sądem.

To uczucie kłucia narastało. Riley znalazła się w umyśle Hatchera, rozmyślającego przez dziesięciolecia w więzieniu nad zdradą Morana. W moralnym wszechświecie Hatchera taki człowiek nie zasługiwał na życie. Sprawiedliwość powinna była zostać mu wymierzona dawno temu.

– Czy znasz jego aktualny adres? – Riley zapytała Kelsey.

– Nie, ale jestem pewna, że biuro terenowe go zna. A czemu pytasz?

Riley wzięła głęboki oddech.

– Ponieważ Shane jedzie tam, żeby go zabić.

Rozdział 7

Riley wiedziała, że Smokey Moran był w wielkim niebezpieczeństwie. Prawda jednak była taka, że Riley nie była sercem z tym okrutnym zawodowym zbirem.

Tym, co naprawdę się liczyło, był Shane Hatcher.

Jej zadaniem było wsadzenie Hatchera z powrotem do więzienia. Jeśli złapią go, zanim zabije Morana za dawną zdradę, w porządku. Ona i Bill mieli pojechać pod adres Morana bez uprzedniego ostrzeżenia. Zadzwonili do lokalnego biura terenowego, by spotkać się tam z ekipą zapewniającą wsparcie.

Z domu Kelsey Sprigge w Searcy, miasteczku zamieszkałym przez klasę średnią, do znacznie bardziej złowrogich dzielnic Syracuse opanowanych przez gangi było około pół godziny jazdy. Niebo było zachmurzone, ale nie padał śnieg, a po dobrze oczyszczonych drogach ruch przebiegał płynnie.

Podczas gdy Bill prowadził, Riley uzyskała dostęp do bazy danych FBI i zrobiła szybki research na swoim telefonie komórkowym. Dowiedziała się, że sytuacja lokalnego gangu jest tragiczna. Gangi grupowały się i przegrupowywały na tym obszarze od wczesnych lat 80. W epoce Shane’a Łańcucha gangsterami byli w większości miejscowi. Od tego czasu pojawiły się tu gangi narodowościowe, które znacznie podniosły poziom przemocy.

Narkotyki, z których zyski napędzały tę przemoc, stały się dziwniejsze i znacznie bardziej niebezpieczne. Obejmowały one teraz także papierosy nasączone formaliną i wywołujące paranoję kryształy zwane „solami do kąpieli”. Któż mógł wiedzieć, jakie jeszcze bardziej śmiercionośne substancje się pojawią?

Gdy Bill zaparkował przed zrujnowanym apartamentowcem, w którym mieszkał Moran, Riley zobaczyła dwóch mężczyzn w kurtkach FBI wysiadających z innego samochodu – agentów McGilla i Newtona, którzy spotkali się z nimi na lotnisku. Po ich objętości rozpoznała, że pod kurtkami mieli kamizelki z kevlaru. Obaj byli uzbrojeni w karabiny snajperskie Remington.

– Mieszkanie Morana znajduje się na trzecim piętrze – wyjaśniła Riley.

Kiedy grupa agentów weszła przez frontowe drzwi do budynku, napotkali kilku gangsterów stojących w zimnym i odrapanym holu. Po prostu stali tam z rękami wepchniętymi do kieszeni bluz i wydawali się nie zwracać uwagi na uzbrojony oddział.

Czy byli to ochroniarze Morana?

Nie sądziła, by próbowali powstrzymać jej małą armię agentów, chociaż mogli zasygnalizować Moranowi, że ktoś jest w drodze na górę.

Wydawało się, że McGill i Newton znają młodych chłopaków. Agenci szybko ich przeszukali.

– Przyszliśmy zobaczyć się ze Smokey Moranem – obwieściła Riley.

Żaden z młodych mężczyzn nie powiedział ani słowa. Po prostu patrzyli na agentów z dziwnymi, pustymi minami. Riley wydało się dziwnym to zachowanie.

– Wynocha – powiedział Newton, a chłopcy skinęli głowami i wyszli przez frontowe drzwi.

Z Riley na czele, agenci pospieszyli przez trzy kondygnacje schodów. Lokalni agenci szli na czele, dokładnie sprawdzając każdy korytarz. Na trzecim piętrze zatrzymali się przed mieszkaniem Morana.

Riley zapukała ostro do drzwi. Kiedy nikt nie odpowiedział, zawołała.

– Smokey Moran, mówi agentka FBI Riley Paige. Moi koledzy i ja musimy zamienić z tobą słowo. Nie chcemy nikogo skrzywdzić. Nie jesteśmy tu po to, żeby cię aresztować.

Nadal nie usłyszała żadnej odpowiedzi.

– Mamy powody, by sądzić, że twoje życie jest w niebezpieczeństwie – krzyknęła Riley.

Znowu nic.

Riley przekręciła klamkę. Ku jej zaskoczeniu zamek nie był zamknięty, a drzwi się otworzyły.

Agenci weszli do schludnie utrzymanego, nijakiego mieszkania, praktycznie bez wystroju. Nie było też telewizora, urządzeń elektronicznych, na pewno ani śladu komputera. Riley zdał sobie sprawę, że Moranowi udało się wywrzeć ogromny wpływ w półświatku przestępczym wyłącznie poprzez wydawanie rozkazów twarzą w twarz. Jako że nigdy nie wszedł w tryb online ani nawet nie używał telefonu, pozostawał poza radarem organów ścigania.

Zdecydowanie sprytny gość, pomyślała Riley. Czasami staroświeckie sposoby działają najlepiej.

Nigdzie go jednak nie było. Dwóch lokalnych agentów szybko przejrzało wszystkie pokoje i szafy. W mieszkaniu nikogo nie było.

Wszyscy zeszli po schodach. Kiedy dotarli do holu, McGill i Newton podnieśli karabiny, gotowi do akcji. Młodzi gangsterzy czekali na nich u dołu schodów.

Riley rzuciła na nich okiem. Zrozumiała, że najwyraźniej otrzymali rozkaz, by pozwolić Riley i jej współpracownikom przeszukać puste mieszkanie. Teraz wydawało się, że mają coś do powiedzenia.

– Smokey powiedział, że się spodziewał, że przyjdziecie – powiedział jeden z gangsterów.

– Kazał nam przekazać ci wiadomość – dodał inny.

– Powiedział, żeby szukać go w starym magazynie Bushnell na Dolliver Street – wyjawił trzeci.

Następnie, bez słowa, młodzi mężczyźni usunęli się na bok, pozostawiając agentom dużo miejsca do wyjścia.

– Czy był sam? – spytała Riley.

– Był sam, kiedy wychodził – odpowiedział jeden z młodych mężczyzn.

W powietrzu unosiło się coś w rodzaju uroczystego przeczucia. Riley nie wiedziała jeszcze, co o tym myśleć.

McGill i Newton nie spuszczali oczu z młodych ludzi w czasie, gdy agenci wychodzili. Gdy znaleźli się na zewnątrz, Newton stwierdził:

– Wiem, gdzie jest ten magazyn.

– Ja też – dodał McGill. – To tylko kilka przecznic stąd. Jest opuszczony i wystawiony na sprzedaż, a mówi się o przekształceniu go w eleganckie apartamenty. Ale nie podoba mi się to wszystko. To idealne miejsce na zasadzkę.

Połączył się z telefonem i poprosił o dodatkowe wsparcie, które miałoby się tam z nimi spotkać.

– Musimy być ostrożni – stwierdziła Riley. – Prowadź.

Bill prowadził, podążając za lokalnym SUV-em. Potem oba pojazdy zaparkowały przed rozpadającym się czteropiętrowym ceglanym budynkiem z sypiącą się fasadą i wybitymi oknami. Następnie podjechał kolejny samochód FBI.

Przyjrzawszy się budynkowi, Riley zrozumiała, co miał na myśli McGill i dlaczego chciał mieć więcej wsparcia. Miejsce było ogromne i zniszczone, z trzema piętrami ciemnych, wybitych okien. Każde z tych okien mogło z łatwością ukryć strzelca z karabinem.

Cała lokalna drużyna była uzbrojona w długą broń, ale ona i Bill mieli tylko pistolety. Mogli być łatwym celem podczas strzelaniny.

 

Jednak zasadzka nie miała dla niej sensu. Dlaczego facet tak błyskotliwy, jak Smokey Moran po tym, jak sprytnie unikał aresztowania przez około trzy dekady, miałby zrobić coś lekkomyślnego, jak strzelanie do agentów FBI?

Riley wywołała na radio pozostałych agentów.

– Wciąż macie na sobie kamizelki? – zapytała.

– Tak – nadeszła odpowiedź.

– Dobrze. Zostańcie w samochodzie, dopóki nie powiem wam, żebyś wyszli.

Bill sięgnął już do tyłu ich dobrze zaopatrzonego SUV-a, gdzie znalazł dwie kamizelki z Kevlaru. On i Riley szybko się w nie wślizgnęli. Następnie Riley znalazła megafon.

Opuściła okno i zawołała w kierunku budynku.

– Smokey Moran, jesteśmy z FBI. Otrzymaliśmy Twoją wiadomość. Przyszliśmy cię zobaczyć. Nie chcemy nikogo skrzywdzić. Wyjdź z budynku z podniesionymi rękami i porozmawiajmy.

Czekała pełną minutę. Nic się nie wydarzyło.

Riley ponownie wywołała na radio Newtona i McGilla.

– Agent Jeffreys i ja wysiadamy z naszego pojazdu. Kiedy wyjdziemy, wy też wychodzicie – z wyciągniętą bronią. Wszyscy spotkamy się przy drzwiach wejściowych. Patrzcie do góry. Jeśli zauważycie jakikolwiek ruch w dowolnym miejscu w budynku, natychmiast się schowajcie.

Riley i Bill wysiedli z SUV-a, a Newton i McGill ze swojego samochodu. Trzej bardziej uzbrojeni agenci FBI wyszli z nowo przybyłego pojazdu i dołączyli do nich.

Agenci ostrożnie ruszyli w stronę budynku z bronią w gotowości, wpatrując się w okna. W końcu dotarli ogromnych frontowych drzwi dających względne bezpieczeństwo.

– Jaki jest plan? – zapytał McGill wyraźnie zdenerwowany.

– Aresztować Shane’a Hatchera, jeżeli tam jest – odrzekła Riley. – Zabić go, jeśli to konieczne. Oraz znaleźć Smokey Morana.

Bill dodał:

– Będziemy musieli przeszukać cały budynek.

Riley wiedziała, że miejscowym agentom ten plan się nie spodobał. Nie mogła ich za to winić.

– McGill – powiedziała – zacznij na parterze i kieruj się w górę. Jeffreys i ja udajemy się na najwyższe piętro, po czym schodzimy w dół. Spotkamy się po środku.

McGill skinął głową. Riley dostrzegła przebłysk ulgi na jego twarzy. Wyraźnie wiedzieli, że dolnej części budynku była prawdopodobnie o wiele mniej niebezpieczna. Bill i Riley narażaliby się na znacznie większe ryzyko.

Newton sprzeciwił się:

– Idę z tobą na górę.

Na widok stanowczego wyrazu jego twarzy nie wyraziła sprzeciwu.

Bill pchnął drzwi i cała piątka agentów weszła do środka. Lodowaty wiatr gwizdał przez okna na parterze, który stanowił w większości pustą przestrzeń ze słupami i drzwiami do kilku sąsiednich pomieszczeń. Zostawiając McGilla i trzech innych, aby zaczęli w tym miejscu, Riley i Bill skierowali się w stronę bardziej niebezpiecznej klatki schodowej. Newton szedł tuż za nimi.

Mimo zimna czuła pot w rękawiczkach i na czole. Czuła, jak waliło jej serce i z trudem kontrolowała oddech. Nieważne, ile razy by to zrobiła, nigdy się do tego nie przyzwyczai. Nikt by się nie przyzwyczaił.

W końcu weszli na ogromne, górne piętro przypominające loft.

Martwe ciało było pierwszą rzeczą, która przyciągnęła wzrok Riley.

Było przyklejone taśmą do słupa, tak zniekształcone, że prawie nie wydawało się już ludzkie. Łańcuchy na koła były owinięte wokół jego szyi.

Ulubiona broń Hatchera, przypomniała sobie Riley.

– To musi być Moran – stwierdził Newton.

Riley i Bill wymienili spojrzenia. Wiedzieli, że nie powinni chować broni do kabury – jeszcze nie teraz. Mógł być to podstęp Hatchera – zwabić ich na otwartą przestrzeń przy użyciu ciała.

Gdy zbliżyli się do zwłok, Newton zatrzymał się z karabinem w pogotowiu.

Riley szła w stronę ciała, a zamarzające kałuże krwi przylepiały się do podeszew jej butów. Jego twarz była tak pokiereszowana, że jej rozpoznanie stało się niemożliwe, do identyfikacji należało użyć DNA lub dokumentacji dentystycznej. Jednak Riley nie miała wątpliwości, że Newton miał rację: to musiał być Smokey Moran. Jego oczy były nadal groteskowo szeroko otwarte, a głowa przyklejona taśmą do słupa w taki sposób, że zdawał się patrzeć prosto na Riley.

Riley ponownie się rozejrzała.

– Nie ma tu Hatchera – zauważyła, chowając broń.

Bill zrobił to samo i podszedł do ciała, obok którego stała Riley. Newton pozostał czujny z karabinem w pogotowiu. Obracał się, by mieć na oku wszystkie kierunki.

– A to co? – zdziwił się Bill, wskazując na złożony kawałek papieru wystający z kieszeni kurtki ofiary.

Riley wyjęła kartkę papieru. Napisane było na niej:

„Koń jest uwiązany na łańcuchu o długości 24 stóp i zjada jabłko oddalone o 26 stóp. W jaki sposób koń dostał się do jabłka?”.

Riley zesztywniała. Nic dziwnego, że Shane Hatcher zostawił po sobie zagadkę. Podała papier Billowi. Bill przeczytał notatkę, a potem spojrzał na Riley ze zdziwieniem.

– Łańcuch nie jest do niczego przyczepiony – odgadła Riley.

Bill przytaknął. Riley wiedziała, że zrozumiał znaczenie zagadki.

Shane był teraz spuszczony z łańcucha.

Właśnie zaczynał się cieszyć wolnością.

To koniec darmowego fragmentu. Czy chcesz czytać dalej?