Za darmo

Dziady, część IV

Tekst
Oznacz jako przeczytane
Czcionka:Mniejsze АаWiększe Aa
 
Gdybym mówił: widzę ją, widziałem ją wczora, jutro widzieć będę;
Z nią z rana, w dzień koło niej, koło niej z wieczora,
Oddam pierwszy dzień dobry, u stołu z nią siędę —
Ach, jak byłbym szczęśliwy!
 

po pauzie

 
                  Zapędzam się marnie.
Ty pod zazdrosnych oczu, chytrych żądeł strażą!
Ani obaczyć nie wolno bezkarnie.
Pożegnać, porzucić każą… Umrzeć!…
 

z żalem

 
                  Kamienni ludzie! wy nie wiecie,
Jak ciężka śmierć pustelnika!
Konając patrzy na świat, sam jeden na świecie!
Dłoń mu przychylna powiek nie zamyka!
Żałobne grono łoża nie otoczy,
Nikt nie pójdzie za trumną do wieczności domu,
Garsteczki piasku nie rzuci na oczy,
Zapłakać nie masz komu!
O, gdybym mógł choć przez sen pokazać się tobie,
Gdybyś na mojej pamiątkę męki
Jeden przynajmniej dzionek chodziła w żałobie,
Przypięła jednę czarną wstążkę do sukienki!…
Może spojrzysz ukradkiem… i łezka boleści…
I pomyślisz westchnąwszy: ach, on mię tak kochał!
 

z dziką ironią

 
Stój, stój, żałosne pisklę!.. precz, wrzasku niewieści!
Będęż, jak dziecko szczęścia, umierając szlochał?
Wszystko mi, wszystko niebiosa wydarły,
Lecz reszty dumy nie mogą odebrać!
Żywy, o nic przed nikim nie umiałem żebrać,
Żebrać litości nie będę umarły!
 

z determinacją

 
Rób, co chcesz, jesteś woli swojej panią,
Zapomnij… ja zapomnę!
 

pomieszany

 
                  wszak już zapomniałem?
 

zamyślony

 
Jej rysy… coraz ciemniej… tak, już się zatarły!
Już ogarniony wieczności otchłanią
Doczesnym pogardzam szałem…
 

pauza

 
Ach, wzdycham! czegóż wzdycham? ha! westchnąłem za nią,
Nie! nie mogę zapomnieć o niej i umarły.
Wszakże ją widzę, wszak tu, o, tu stoi!
Płacze nade mną… jaka łezka szczera!
 

z żalem

 
Płacz, moja luba, twój Gustaw umiera!
 

z determinacją

 
No, dalej, śmiało, Gustawie!
 

podnosi sztylet

z żalem

 
Nie bój się, luba, on się nic nie boi!
Czego żałujesz, on nic z sobą nie zabiera!
Tak! wszystko! wszystko tobie zostawię,
Zostawię życie, i świat, i rozkosze,
 

z wściekłością

 
I twego54!… wszystko… o nic… ani łzy nie proszę!
 

do Księdza, który wchodzi ze służącemi

 
Słuchaj ty… jeśli [cię] kiedy obaczy…
 

z wzmagającą się gwałtownością

 
Pewna nadludzka dziewica… kobiéta,
I jeśli ciebie zapyta,
Z czego umarłem? nie mów, że z rozpaczy;
Powiedz, że byłem zawsze rumiany, wesoły,
Żem ani wspomniał nigdy o kochance,
Że sobie grałem w karty, piłem z przyjacioły…
Że ta pijatyka… tańce mi się w tańcu… ot
 

uderza nogą

 
                  skręciła noga.
Z tego umarłem…
 

przebija się

KSIĄDZ

 
                  Jezus, Maria! bój się Boga!
 

chwyta za rękę, Gustaw stoi; zegar zaczyna bić

GUSTAW

pasując się ze śmiercią, patrzy na zegar

 
Łańcuch szeleści… Jednasta wybija!
 

KSIĄDZ

 
Gustawie!
 

Kur pieje drugi raz.

GUSTAW

 
                  To drugie hasło!
Czas ucieka, życie mija!
 

Zegar kończy bić, świeca druga gaśnie.

 
I drugie światło zagasło!
Koniec boleści!…
 

dobywa sztylet i chowa

KSIĄDZ

 
Ratujcie, przebóg, może jaka rada!
Ach, już, już kona, wbił do rękojeści,
Padł ofiarą szaleństwa!
 

GUSTAW

z zimnym uśmiechem

 
                  Przecież nie upada!
 

KSIĄDZ

chwyta za rękę

 
O zbrodnio! Boże, odpuść… Gustawie! Gustawie!
 

GUSTAW

 
Zbrodnia taka nie może popełniać się co dzień,
Daj pokój próżnej obawie;
Stało się – osądzono – tylko dla nauki
Scenę boleści powtórzył zbrodzień.
 

KSIĄDZ

 
Jak to? co to jest?
 

GUSTAW

 
                  Czary, omamienie, sztuki.
 

KSIĄDZ

 
Ach! włosy mi się jeżą; drżą pode mną nogi,
W imię Ojca i Syna! co to wszystko znaczy?
 

GUSTAW

patrząc na zegar

 
Wybiło dwie godziny: miłości, rozpaczy,
A teraz następuje godzina przestrogi.
 

KSIĄDZ

chce go sadzić

 
Usiądź, połóż się, oddaj zabójcze narzędzie,
Pozwól rany opatrzyć —
 

GUSTAW

 
                  Daję tobie słowo,
Że aż do dnia sądnego sztylet w pochwach będzie.
O ranach próżna troska, wszak wyglądam zdrowo?
 

KSIĄDZ

 
Jak Bóg na niebie, nie wiem, co to…
 

GUSTAW

 
                  Skutki szału,
Albo może kuglarstwo? – Są kosztowne bronie,
Których ostrze przenika i aż w duszy tonie;
Przecież widomie nie uszkodzą ciału.
Taką bronią po dwakroć zostałem przebity…
 

po pauzie z uśmiechem

 
Taką bronią za życia są oczy kobiéty,
 

ponuro

 
A po śmierci grzesznika cierpiącego skrucha!
 

KSIĄDZ

 
W imię Ojca i Syna i Świętego Ducha!
Czego stoisz jak martwy? zaglądasz na stronę?
Ach, oczy!… przebóg, jakby bielmem powleczone!
Puls ustał… ręce twoje zimne jak żelazo!
Co to wszystko ma znaczyć?
 

GUSTAW

 
                  O tym inną razą!
Słuchaj, jakie mię na świat zamiary przywiodły.
Kiedy wchodząc do ciebie stanąłem u progu,
Pamiętam, że z dziatkami odprawiałeś modły,
Któreś za dusze zmarłe ofiarował Bogu.
 

KSIĄDZ

chwyta krucyfiks

 
Prawda, zaraz dokończym…
 

ciągnie Dzieci do siebie

GUSTAW

 
                  No, przyznaj się szczerze,
Czy wierzysz w piekło, w czyściec?…
 

KSIĄDZ

 
                  Ja we wszystko wierzę,
Cokolwiek w Piśmie Świętym Chrystus nam ogłasza
I w co zaleca wierzyć Kościół, matka nasza.
 

GUSTAW

 
I w co twoje pobożne wierzyły pradziady?
Ach, najpiękniejsze święto, bo święto pamiątek,
Za cóż zniosłeś dotychczas obchodzone Dziady?
 

KSIĄDZ

 
Ta uroczystość ciągnie z pogaństwa początek;
Kościół mnie rozkazuje i nadaje władzę
Oświecać lud, wytępiać reszty zabobonu.
 

GUSTAW

pokazując na ziemię

 
Jednak proszę przeze mnie, i ja szczerze radzę,
Przywrócić nam Dziady. Tam, u Wszechmocnego tronu,
Kędy nasz żywot ścisłe odważają szale,
Tam większym jest ciężarem łza jednego sługi,
Którą szczerze wyleje nad tobą u zgonu,
Niż kłamliwe po drukach rozgłaszane żale,
Płatny orszak i kirem powleczone cugi.
Jeśli, żałując śmierci dobrego dziedzica,
Lud zakupioną świecę stawia mu na grobie,
W cieniach wieczności jaśniej błyszczy się ta świéca
Niż tysiąc lamp w niechętnej palonych żałobie.
Jeśli przyniesie miodu plastr i skromne mleko
I garścią mąki grobowiec posypie:
Lepiej posili duszę, o! lepiej daleko,
Niż krewni modnym balem wydanym na stypie.
 

KSIĄDZ

 
 
Ani słowa. Lecz Dziady, te północne schadzki
Po cerkwiach, pustkach lub zimnych pieczarach,
Pełen guślarstwa obrzęd świętokradzki,
Pospólstwo nasze w grubej utwierdza ciemnocie;
Stąd dziwaczne powieści, zabobonów krocie
O nocnych duchach, upiorach i czarach.
 

GUSTAW

 
Więc żadnych nie ma duchów?
 

z ironią

 
                  Świat ten jest bez duszy?
Żyje, lecz żyje tylko jak kościotrup nagi,
Który lekarz tajemną sprężyną rozruszy;
Albo jest to coś na kształt wielkiego zegaru,
Który obiega popędem ciężaru?
 

z uśmiechem

 
Tylko nie wiecie, kto zawiesił wagi!
O kołach, o sprężynach rozum was naucza;
Lecz nie widzicie ręki i klucza!
Gdyby z twych oczu ziemskie odpadło nakrycie,
Obaczyłbyś niejedno wkoło siebie życie,
Umarłą bryłę świata pędzące do ruchu.
 

do Dzieci, które wchodzą

 
Dzieci, chodźcie pod kantorek.
 

do kantorka

 
Czego potrzebujesz, duchu?
 

GŁOS Z KANTORKA

 
Proszę o troje paciorek.
 

KSIĄDZ

przerażony

 
W imię Ojca… niech biega… Altarystę55 zbudzi,
Słowo stało się ciałem!… zawołajcie ludzi!…
 

GUSTAW

 
Wstydź się, wstydź się, mój ojcze, gdzie rozum? gdzie wiara?
Krzyż jest mocniejszy niżli wszyscy ludzie twoi,
A kto się Boga boi, ten się nic nie boi.
 

KSIĄDZ

 
Mów, czego potrzebujesz… ach, to upiór! mara!
 

GUSTAW

 
Ja! nic nie potrzebuję, jest potrzebnych56 tylu!
 

łowi koło świecy motyla

 
A tuś mi, panie motylu!
 

do Księdza, pokazując motyla

 
Ten migający wkoło oćmy57 rój skrzydlaty
Za życia gasił każdy promyczek oświaty,
Za to po strasznym sądzie ciemność ich zagarnie;
Tymczasem z potępioną błąkając się duszą,
Chociaż nie lubią światła, w światło lecieć muszą,
To są dla ciemnych duchów najsroższe męczarnie!
Patrzaj, ów motyl, strojny barwionymi szaty,
Był jakiś królik58 albo pan bogaty,
I wielkim skrzydeł roztworem
Zaciemiał miasta, powiaty.
Ten drugi, mniejszy, czarny i pękaty,
Był książek głupim cenzorem
I przelatując sztuk nadobne kwiaty,
Oczerniał każdą piękność, którą tylko zoczył,
Każdą słodkość zatrutym wysysał ozorem
Albo przebijał do ziemi środka,
I nauk ziarno z samego zarodka
Gadziny zębem roztoczył…
Ci znowu, w licznym snujący się gwarze,
Są dumnych pochlebnisie, czernideł pisarze.
Na jakie pan ich gniewał się zagony,
Tam przeklęta chmura leci,
I czy ledwie wschodzące, czy dojrzałe plony
Jako sarańcza59wybija.
Za tych wszystkich, moje dzieci,
Nie warto zmówić i Zdrowaś Maryja.
Są inne, słuszniej godne litości istoty,
A między nimi twoi przyjaciele, ucznie,
Których ty wyobraźnią w górne pchnąłeś loty,
Których wrodzony ogień podniecałeś sztucznie.
Jaką, żyjąc, pokutę mieli za swe winy,
Oznajmiłem, wieczności przestąpiwszy progi:
Życie moje ścisnąłem w krótkie trzy godziny
I znowu wycierpiałem dla twojej przestrogi.
Im więc nieś ulgę prośbą i mszalną ofiarą;
Dla mnie oprócz wspomnienia nic więcej nie proszę.
Za grzech mój życie było dostateczną karą,
A dziś, nie wiem, nagrodę czy pokutę znoszę.
Bo kto na ziemi rajskie doznawał pieszczoty,
Kto znalazł drugą swojej połowę istoty,
Kto nad świeckiego życia wylatując krańce,
Duszą i sercem gubi się w kochance,
Jej tylko myślą myśli, jej oddycha tchnieniem,
Ten i po śmierci również własną bytność traci,
I przyczepiony do lubej postaci,
Jej tylko staje się cieniem.
Jeśli, żyjąc, świętemu był uległy panu,
Niebieską z nim chwałę dzieli;
Albo ze złym do wiecznej strącony topieli,
Jest bolesnego wspólnikiem stanu.
Na szczęście Bóg mię zrobił poddanym anioła,
Dla niej i dla mnie przyszłość śmieje się wesoła.
Tymczasem, jak cień błądząc przy kochanych wdziękach,
Bywam albo w niebiosach, albo w piekła mękach.
Gdy ona wspomni, westchnie i łezkę wyleje,
Zbliżam się do usteczek, biały włos rozwieję,
Zmieszam się z odetchnieniem i przeniknę ciebie,
I jestem w niebie!
Lecz kiedy!… oh, czujecie, wy, coście kochali!
Jakim zawiść ogniem pali!…
Długo jeszcze po świecie błąkać się potrzeba,
Aż ją Bóg w swoje objęcie powoła;
Natenczas śladem lubego anioła
I cień mój błędny wkradnie się do nieba.
 

Zegar zaczyna bić.

śpiewa

 
Bo słuchajcie i zważcie u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto za życia choć raz był w niebie,
Ten po śmierci nie trafi od razu.
 

Zegar kończy bić, kur pieje, lampa przed obrazem gaśnie, Gustaw znika60.

CHÓR

 
Bo słuchajmy i zważmy u siebie,
Że według bożego rozkazu:
Kto za życia choć raz był w niebie,
Ten po śmierci nie trafi od razu.
 
54twego… – domyślne: męża. [przypis redakcyjny]
55altarysta – ksiądz utrzymujący się z fundacji przywiązanej do jakiegoś ołtarza, później także: sługa kościelny, zakrystianin. [przypis redakcyjny]
56potrzebnych – potrzebujących. [przypis edytorski]
57oćma – tu: ciemności. [przypis redakcyjny]
58królik – zdr. król. [przypis edytorski]
59sarańcza – szarańcza. [przypis redakcyjny]
60Gustaw znika – tak jak znika duch z wybiciem godziny dwunastej, zwanej „godziną duchów”. [przypis redakcyjny]