Czytaj książkę: «Agady talmudyczne», strona 12

Czcionka:

Krew proroka Zachariasza

Rabi Jehoszua ben Karcha powiedział:

– Kiedyś pewien stary mąż z Jerozolimy opowiedział mu:

– W dolinie rzeźnik Nebuzaradan wymordował dziesięć tysięcy Żydów, a w samej Jerozolimie zarżnął dziewięćdziesiąt cztery tysiące na jednym kamieniu. Ich krew rozlała się po kraju i dosięgła krwi proroka Zachariasza.

Nebuzaradan zauważył, że krew Zachariasza zaczęła nagle wrzeć. Pyta Żydów:

– Co to za krew?

– To rozlała się krew ofiary – odpowiadają Żydzi.

Wziął krew od owcy i porównał ją z kipiącą krwią. Natychmiast poznał, że to inna krew. Powiada wtedy do Żydów:

– Jeśli powiecie mi prawdę, wszystko będzie w porządku. Jeśli nie, to żelaznym grzebieniem zedrę z was skórę.

Wiedząc, że słowa Nebuzaradana to nie przelewki, Żydzi powiedzieli mu, jak się rzecz w istocie ma:

– Mieliśmy proroka, który zwykł nas zawsze karcić za grzechy, dlatego zabiliśmy go. Minęło już sporo czasu od tego wydarzenia, a krew jego nie przestała wrzeć.

Nebuzaradan powiada na to:

– Ja go uspokoję.

Ściągnął członków wielkiego i małego sanhedrynu i zarżnął ich na miejscu, gdzie znajdowała się krew proroka, ale jej wrzenie nie ustało. Zamordował na tym samym miejscu młodzieńców i dziewczęta, a krew dalej kipiała. Krew zamordowanych potem dzieci również nie uciszyła proroka. Wtedy Nebuzaradan zawołał gromkim głosem:

– Zachariaszu, Zachariaszu! Zabiłem najlepszych z najlepszych ludzi twego narodu. Czy chciałbyś, żebym wszystkich Żydów wymordował?

W jednej chwili krew przestała kipieć.

Jednocześnie w sercu Nebuzaradana zakiełkowało ziarno skruchy:

– Skoro z powodu jednej istoty burzyła się i kipiała krew, to jak wielka jest moja wina. Ja przecież zamordowałem tak wielu ludzi.

Odbywszy pokutę uciekł, po czym posławszy do domu testament, przeszedł na wiarę żydowską.

Okrucieństwo potomków Izmaela

Wypędzeni z kraju przez Nabuchodonozora Żydzi wlekli się po drodze wiodącej do Babilonu. Mieli nogi zakute w żelazne łańcuchy i ręce związane sznurami. Kiedy mijali osiedla zamieszkane przez potomków Izmaela, poprosili konwojentów babilońskich, żeby im pozwolili wstąpić do swoich kuzynów, potomków ich stryja Izmaela. Konwojenci zgodzili się.

Izmaelici przywitali ich chlebem i solonymi śledziami, zanurzonymi w słonym sosie. Po spożyciu śledzi Żydzi poczuli ogromne pragnienie. Na ich prośby Izmaelici podali im bukłaki, niby do picia. Z zewnątrz były rzeczywiście wilgotne, ale otwory zamknięto grubą i gęstą pokrywą uplecioną ze sznurów. Bukłaki były wypełnione nie wodą, ale powietrzem. Nieszczęśnicy rzucili się do picia. Zębami usiłowali przegryźć sznurową pokrywę. Kiedy udało im się wreszcie przegryźć pokrywę, powietrze z bukłaków wdarło się do ich płuc, wskutek czego padli martwi.

Rabi Jochanan twierdzi, że rzecz ta przydarzyła się osiemdziesięciu tysiącom Żydów, w tym licznym młodym kapłanom, którym udało się przebić przez wojska babilońskie do Izmaelitów.

Nad rzekami Babilonu

Nabuchodonozor pędził żydowskich jeńców, nie dając im chwili wytchnienia. Nigdzie nie zarządzał dla nich postoju. Postępując w ten sposób, rozważał w myślach:

– Ich Bóg czeka na to, żeby się pokajali, dopóki jeszcze są na Ziemi Izraela. Wtedy ich uwolni, a nas zabije. Tak jak to już kiedyś uczynił z Sancherybem królem Asyrii!

Dopiero kiedy pędzeni Żydzi znaleźli się nad rzekami Babilonu, Nabuchodonozor poczuł się pewniejszy i zarządził postój. W czasie postoju Żydzi zasiedli do spożywania posiłku w innym miejscu niż prowadzący. Siedzieli i płakali. Jadło z trudem przechodziło im przez gardła.

Nabuchodonozor wydał polecenie, żeby Lewici podczas postoju przygrywali Babilończykom na instrumentach ze Świątyni.

Zaskoczeni poleceniem wrogiego króla, Lewici wymieniają spojrzenia. Jeden patrzy na drugiego. Co robić?

– Nie dość, że wskutek naszych grzechów bet ha-midrasz został spalony, to musimy jeszcze przed tym, który jest Nikim, grać na świętych instrumentach?

Naradzili się i postanowili zawiesić harfy na wierzbach rosnących nad rzeką.

Potem każdy włożył rękę w usta i odgryzł sobie kciuki, żeby wróg nie mógł zmusić ich do grania.

Mówi o tym psalm:

 
„Nad rzekami Babilonu – tam siedzieliśmy
I płakaliśmy na wspomnienie Syjonu.
Na wierzbach w tamtej krainie
Zawiesiliśmy lutnie nasze,
Bo tam żądali od nas słów pieśni
Ci, którzy nas wzięli w niewolę,
A ciemięzcy nasi – radości:
Śpiewajcie nam jakąś pieść Syjonu!
Jakże mamy śpiewać pieśni Pana
Na obcej ziemi?”.
 

– Jak możemy śpiewać – powiedzieli do wrogów. – Popatrzcie na nasze ręce. Były mocne jak żelazo. Teraz nie mają palców. Jak więc mamy śpiewać?

Tęsknota

„Kiedy to wszystko wspominam, serce we mnie taje”. Tak żalą się w pieśni wypędzeni ze swego kraju Lewici. Żalą się w imieniu Zgromadzenia Izraela.

– Panie świata! Wspominam spokojne i bezpieczne życie we własnym kraju. Teraz wszystko przepadło. Płaczę więc, wzdycham i tęsknię. Jak przywrócić dawny, szczęśliwy czas, kiedy bet ha-midrasz dumnie wznosił się w całym swoim blasku i przepychu, a Ty, wielki Boże nasz, zstępowałeś do niego ze swoich wysokości i Twoja święta Szechina spoczywała na mnie. Narody Świata przyglądały się memu wywyższeniu i nie taiły swojej zazdrości. W ciężkiej chwili, kiedy grzech uciskał serce, było do kogo się modlić o miłosierdzie. Zwracałem się do Ciebie, Ojcze w niebiosach, i Ty od razu reagowałeś na moją modlitwę. Teraz jednak wielkie spadło ma nie nieszczęście. Wystawiony zostałem na pośmiewisko i hańbę. I strasznie ciężko robi mi się na duszy, kiedy przechodzę obok Twego Przybytku i widzę, że tylko ruiny z niego zostały. Dookoła niego wszystko umarło i jakiś cichy smutek unosi się tam w powietrzu. Wypełniony jest nim każdy kąt i zakątek. A przecież niedawno miejsce to kipiało życiem. Odprawiano tu Bożą służbę. Potomkowie Abrahama składali tu ofiarę. Tu kapłani rozwartymi dłońmi błogosławili lud. Tu stały chóry i kapele Lewitów, które grały i śpiewały na cześć Boga. Teraz na tym samym miejscu grasują dzikie szakale i skowyt tych bestii rozlega się po całej okolicy.

I Wielkie Zgromadzenie Izraela dalej ciągnie:

– Panie świata, na co mi zeszło. Kim i czym byłem przedtem i co ze mnie zostało. Dawniej trzy razy w roku pielgrzymowałem pieszo do Jerozolimy, pod osłoną cienia Twoich skrzydeł. Równe drogi ścieliły się przede mną, przez zielone pola i szpalery drzew o gęstych koronach osłaniały moją głowę. A teraz wepchnięty zostałem w cień obcych państw. Moja droga usłana jest kamieniami, zarośnięta cierniami i niebezpieczna. Ze zmęczenia ledwo wlokę nogami, wystawiony jestem na palące promienie słońca. Dawniej panował ruch na drogach. Szumiały jak wodospady. W dzień i w nocy ciągnęły przez nie gromady ludzi z koszami pełnymi pierwszych owoców, zboża i warzyw. Ciągnęły z pieśnią na ustach. Z pieśnią radości i wesela. Teraz nie słychać pieśni. Drogi umilkły. Wlokę się po nich z niemym bólem w sercu. Miotam się z jednej drogi na drugą i nie mogę sobie miejsca znaleźć.

Nechama26

„Nachmu nachmu ami” – Pociesz Mnie, mój ludu!

– Mój ludu, pociesz Mnie – powiada Bóg. – Ja, wasz Bóg, bardziej niż wy potrzebuję pocieszenia. Jeśli na dom napadają bandyci i spalają go, to kto jest bardziej poszkodowany niż sam właściciel? Ktoś dla przykładu posiada ogród i oto wpadają do niego zbójnicy i niszczą go. Kto w takim wypadku odczuwa najbardziej żal i ból? Jasne, że jego właściciel.

Wy zaś jesteście moim ogrodem i bet ha-midrasz jest Moim domem. I kiedy przyszedł wróg i wypędził lud Mój i spalił Dom Mój, to kogo, jeśli nie Mnie, należy w pierwszym rzędzie pocieszyć? Pocieszaj więc Mnie, ludu mój!

Psalm Asafowy: „Boże, poganie wtargnęli do dziedzictwa twego”.

Psalm Asafa – jak go nazwać?

Lepiej by pasowało „Płacz Asofa” – „Elegia Asofa”.

Ale co oznacza ten psalm?

Kiedyś król urządził dla swego syna pokój weselny. Ozdobił go najpiękniejszymi malowidłami, obwiesił najdroższymi kobiercami. Przepychem i blaskiem pokój weselny syna przykuwał do siebie wzrok każdego człowieka. Syn króla zszedł jednak z prostej drogi. Rozgniewany ojciec zerwał piękne dywany i połamał na kawałki drzewce ślubnego baldachimu.

Przypatrujący się temu wychowawca syna królewskiego wziął do ust flet i zaczął grać. Obecni w pokoju dworzanie nie posiadali się ze zdumienia. Co to ma znaczyć? Król zniszczył weselny pokój syna, a jego wychowawca gra sobie na flecie? Zapytany o to wychowawca odpowiedział:

– Tak, gram właśnie dlatego, że rozgniewany ojciec wylał całą swoją złość na ślubny baldachim, dywany i obrazy, a nie na syna.

To samo oznacza Psalm Asafa. Wielkie było zniszczenie miasta. Spalona została Świątynia. Zrujnowane zostały jego święte przybytki. Niech więc pozostanie ta jedna pociecha, że Bóg wylał swój gniew na kamienie i drewno, a nie na swój lud.

Między pierwszym i drugim zburzeniem bet ha-midraszu

Powietrzny pałac króla Tyru Hirama na środku morza

– Synu człowieczy – powiedział Bóg do proroka Ezechiela pójdź w moim imieniu do władcy Tyru, Hirama i powiedz mu: Daremnie chełpisz się, wmawiając sobie: „Jestem bogiem, siedzibę bogów zamieszkuję pośród mórz”.

Hiram, król Tyru, pysznił się swoim pałacem, który zbudował na wystającej z morza wysokiej skale. Pałac stał na czterech potężnych, wysokich żelaznych filarach wbitych w skałę… Był to siedmiopiętrowy gmach na kształt siedmiu niebios z ich źródłami światła, wspaniałym tronem, świętymi zwierzętami, piorunami i błyskawicami, kometami i meteorami. Pierwsze sklepienie nieba zbudowane było ze szkła wielkości 500 na 500 łokci. W dzień padało z niego światło słońca, a w nocy świecił księżyc i gwiazdy. Nad nim wznosiło się sześć pozostałych sklepień, coraz wyższych i większych. Drugie sklepienie nieba zbudowane było z żelaza, po którym toczyły się duże kamienie. Raz po raz toczący się kamień pękał, wydając przy tym potężny odgłos przypominający grzmot piorunu. Trzecie sklepienie było z ołowiu, czwarte z cyny, piąte z miedzi, szóste ze srebra inkrustowanego perłami, diamentami i brylantami. Ostatnie – siódme – było ze szczerego złota. Na nim Hiram umieścił swój tron ze świętymi zwierzętami, cherubinami, nad którymi zwisały najcenniejsze ognistoczerwone szlachetne kamienie. Za pomocą przemyślnego mechanizmu sklepienie tego nieba wprawiane było w lekkie drganie, a skrzące się szlachetne kamienie mieniły się blaskiem kolorów. Sprawiało to wrażenie, jakby meteory i błyskawice szybowały w powietrzu.

Powiada Bóg do Ezechiela:

– Synu człowieczy, pójdź do Hirama i powiedz mu: Dlaczego się chełpisz? Jesteś przecież tylko dzieckiem kobiety.

– W jaki sposób – powiada Ezechiel – mogę dotrzeć do Hirama w jego powietrznym zamku?

Wtedy Bóg wprawił w ruch powietrze i burzliwy wiatr uniósł Ezechiela w górę i zaniósł go przez morze do zamku Hirama.

Na widok stojącego przed nim żydowskiego proroka Hiram zadrżał ze strachu. Słabym głosem zapytał:

– Kto cię tu sprowadził?

– Bóg mnie tu sprowadził. Polecił mi zadać ci następujące pytanie: „Hiramie, dlaczego się tak chełpisz? Jesteś przecież tylko dzieckiem kobiety?”.

Na to Hiram odpowiada:

– Prawda, jestem tylko dzieckiem kobiety, ale jak Bóg będę wiecznie żył w tym pałacu. Bóg przebywa w środku mórz i ja tak samo. Bóg przebywa w siedmiu niebach i ja także…

Hiram jednak mamie skończył. Bóg nasłał na niego Nabuchodonozora, który strącił go z tronu. Wyrywał kawałki jego ciała, moczył je w occie i zmuszał do zjedzenia ich. Tak długo się nad nim znęcał, aż Hiram skonał.

A co się stało z pałacem Hirama?

Bóg spowodował, iż ziemia pod nim pękła i pałac zatonął. Spoczywa teraz na dnie morza i przeznaczony jest dla cadyków na tamtym świecie.

Daniel i wąż

Nabuchodonozor oddawał cześć boską wężowi. Nieraz chełpił się tym przed Danielem.

– Popatrz – powiadał – jak silny jest wąż. Ile jadła by mu nie dać, a wszystko zeżre.

Powiada na to Daniel:

– Udziel mi pozwolenia, a osłabię go.

Uzyskawszy pozwolenie króla, Daniel wziął gwoździe i obłożywszy je słomą, podał wężowi do jedzenia. Wąż rzucił się z apetytem na słomę i połknął ją wraz z gwoździami, które przedziurawiły mu żołądek, w wyniku czego zdechł.

Chanania, Miszael i Azaria

Kiedy Nabuchodonozor wrzucił do płonącego pieca Chananię, Miszaela i Azarię, anioł gradu Jurkemi stanął przed Bogiem i tak powiedział:

– Panie świata, pozwól mi zstąpić na ziemię, żeby ochłodzić piec.

Powiada do niego anioł Gabriel:

– To nie będzie wielkim cudem, ty bowiem jesteś aniołem od gradu i wszyscy wiedzą, że woda gasi ogień. Ja natomiast jestem aniołem od ognia, dlatego ja pójdę i pokażę im moc Boga. Piec wewnątrz będzie chłodny, ale na zewnątrz będzie tak gorący, tak rozżarzony, że poganie przyglądający się mu spłoną jak słoma w ogniu.

I tak się stało.

*

Kiedy Chanania, Miszael i Azaria wyszli z pieca, zebrały się wszystkie narody świata i z pogardą odnieśli się do Żydów. Pluli im w twarz:

– Powinniście się wstydzić. Macie takiego potężnego Boga i kłaniacie się bożkom pogan.

Chanania, Miszael i Azaria nie wiedzieli, gdzie się mają podziać ze wstydu. Skinieniem głowy przytaknęli, że zarzuty są słuszne i oświadczyli:

– Macie rację. Powinniśmy się wstydzić.

– W takiej plwocinie – powiedział tanaita, rabi Jehoszua – można się utopić.

Cud purymowy

I. Uczta Achaszwerosza

Był tak zwyczaj w Persji, że na wielkiej uczcie każdy z gości musiał wypić ze specjalnie przygotowanego na tę okazję dużego wielkości pięciu ósmych wiadra, całe zawarte w nim wino. Nikomu nie przepuszczono. Nawet gdyby miał stracić zmysły. Na tym zwyczaju najbardziej korzystali wytwórcy wina, którzy dorabiali się wielkich fortun. Kto nie był w stanie wypić, po cichu wykupywał się u nich solidną opłatą.

Tym razem Achaszwerosz polecił odstawić na bok duży puchar. „Nie należy – powiedział – nikogo zmuszać do picia z niego. Każdy ma prawo postąpić zgodnie ze swoją wolą”. Powiada wtedy Bóg do niego:

– Złoczyńco, dlaczego sądzisz, że każdy może postąpić zgodnie ze swoją wolą? Kiedy dwa statki płyną po morzu i jeden z nich błaga o wiatr północny, drugi zaś o południowy, to nie ma mowy o tym, żeby jeden wiatr zaspokoił oba statki. Jutro przyjdą do ciebie dwaj ludzie Mordechaj i Haman. Obu nie potrafisz jedną decyzją zadowolić. Możesz jednego wywyższyć i drugiego powiesić. Każdego zadowolić potrafi tylko Bóg.

II. Bigtan i Teresz

Bigtan i Teresz pochodzili z kraju Tavsin. Kiedy Mordechaj znalazł się na drodze prowadzącej do pałacu królewskiego, podsłuchał mimo woli ich rozmowę. Obaj postanowili otruć Achaszwerosza, żeby móc ogłosić wszem wobec:

– Dopóki nie było Żyda na dworze królewskim, nie wydarzyło się nic strasznego. Z chwilą jednak kiedy pojawił się Mordechaj, trucizna znalazła się w pucharze z winem dla króla. Bigtan i Teresz rozmawiali w swoim ojczystym języku. Byli pewni, że nikt ich mowy nie rozumie. Niegodziwcy nie wiedzieli, że Mordechaj był w swoim czasie członkiem sanhedrynu i jako taki władał wszystkimi siedemdziesięcioma językami narodów świata.

III. Jak z tymi, co na górze, tak też z tymi, co na dole

„I powiesili obu (Bigtana i Teresza) na drzewie”…

„Po tych wydarzeniach król Achaszwerosz wyróżnił znacznie Hamana – wywyższył go i przyznał mu godność wyższą od innych książąt ze swego grona”.

Otych dwóch sąsiadujących z sobą wersetach opowiada rabf następującą przypowieść:

– Lew zaprosił kiedyś na ucztę wszystkie zwierzęta. Postawif przed nimi namiot z lwiej skóry. Po spożyciu posiłku zwierzęta poprosiły lisa, żeby zaśpiewał. Lis przystał na tę propozycję pod warunkiem, że pozostałe zwierzęta będą towarzyszyły w śpiewaniu. Zwierzęta wyraziły zgodę.

Skierował lis wzrok ku lwiej skórze i tak powiedział:

– Widzicie, co się stało z tymi, co na górze. Tak samo stanie się z tymi, co na dole.

Tak samo powiedział Mordechaj:

– Tam, gdzie wiszą Bigtan i Teresz, tam zawiśnie także Haman.

IV. Wywyższenie Hamana

Niektórzy mędrcy wypowiedzieli się o wielkości Hamana następująco:

– Pewien gospodarz miał konia, osła i wieprza. Koniowi i osłowi dawał jeść w miarę. Wieprzowi natomiast nie skąpił żarcia. Nie istniała dla niego żadna norma.

Zazdrosny i zdumiony tym osioł pyta konia:

– Dlaczego gospodarz tak z nami postępuje? My ciężko harujemy, a wieprz się tylko wyleguje.

Odpowiada mu na to koń:

– Przyjdzie czas i zobaczysz, co będzie.

Kiedy nastało święto, wieprza zarżnięto.

Tak było z Hamanem: przedtem go wywyższono, a potem powieszono.

V. Zamiar Hamana

Ptak uwił sobie gniazdo na brzegu morza. W nocy morze zaczęło szumieć i fale zalały gniazdo.

Stanął ptak na brzegu morza, wsadza dziób w wodę i wylewa ją na ląd. Potem nabiera piasku w dziób i wsypuje do morza.

Zobaczył to drugi ptak. Podlatuje i pyta pierwszego:

– Co ty robisz?

– Nie odstąpię stąd ani na krok, póki nie zasypię morza i nie zaleję lądu.

– Głupcze, niczego nie zwojujesz swoim głupim dziobem.

Tak samo Bóg powiedział do Hamana:

– Ja też chciałem kiedyś zgładzić lud Izraela i nie potrafiłem tego dokonać. Teraz ty zapragnąłeś wytracić mój lud. Możesz być pewny, że przedtem sam stracisz głowę, nim z ich głowy choć jeden włos spadnie.

VI. Donosy Hamana

I przyszedł Haman do Achaszwerosza z donosem na lud żydowski.

Rabi Jehuda Hanasi powiada, że Haman był niezrównanym oszczercą i donosicielem. Naopowiadał Achaszweroszowi najgorsze oszczerstwa i wymysły o Żydach. Na koniec dodał:

– Najwyższa pora, żeby się do nich dobrać.

– Zgoda – oświadczył Achaszwerosz – ale oni mają potężnego Boga, który ich broni.

– Tak, ale Żydzi się od swego Boga odwrócili i jego przykazań nie przestrzegają.

– Są jednak wśród nich porządni i pobożni ludzie.

– To „jeden lud”. Żaden z nich nie jest lepszy od drugiego. Wszystkich należy wytracić.

– Czy skutkiem tego nie powstanie duża próżnia w państwie?

– Oni są „rozsiani i rozproszeni”. Nie zauważy się tego.

– Królestwo dużo na tym straci.

– Nie są groźni dla królestwa. Ten lud to istna plaga dla państwa. Dzikie są jego obyczaje. Z żadnym innym narodem nie umieją współżyć. Nie zawierają mieszanych małżeństw. Nie jedzą tego, co my jemy i nie piją tego, co my pijemy. Nienawidzą nas i pogardzają nami. Wyszukują najrozmaitsze wykręty, żeby tylko nie służyć królowi, żeby tylko omijać jego nakazy i zarządzenia. To świętują sobotę, to obchodzą jakieś inne święto. A świąt mają bez liku. Pesach27, Szawuot28, Sukot29, Rosz-haszana30, Jom Kipur31 itd.

Słysząc to, Bóg powiedział:

– Złoczyńco! Widzę, że święta mego ludu kolą twoje oczy? Wkrótce poniesiesz klęskę i Żydom przybędzie jeszcze jedno święto.

*

Dwaj właściciele gospodarzyli na sąsiadujących z sobą polach. Na jednym polu wznosiła się góra, na drugim był głęboki dół. Myśli sobie właściciel pola z dołem: „Gdybym miał tę górę, tobym zasypał dół”. Drugi zaś właściciel pola powiada w duchu: „Gdybym posiadał taki dół, tobym się pozbył góry!”.

Pewnego dnia spotykają się obaj właściciele.

Powiada jeden:

– Sprzedaj mi twoją górę!

– Weź ją sobie za darmo – powiada drugi.

Podobnie było z Hamanem. Przyrzekł królowi Achaszweroszowi, że jeśli wyda zarządzenie o wytępieniu Żydów, odważy dziesięć tysięcy talarów srebra dla wykonawców zarządzenia, aby wnieśli je do skarbca królewskiego.

Wtedy król rzekł do Hamana:

– Tobie pozostawię to srebro i ten lud, abyś uczynił z nim, co uznasz za dobre.

VII. Okrutny dekret

Zwołano pisarzy królewskich i podyktowano im list zawierający okrutny dekret. Następnie list ten został rozesłany do wszystkich satrapów i namiestników w państwie.

A treść listu była następująca:

„Do wszystkich narodów i ludów mówiących różnymi językami. Niechaj radość największa będzie waszym udziałem. Niniejszym donoszę wam, że w naszym państwie pojawił się mąż z obcego kraju. Mąż ten wywodzi się rodu Amaleka. Pochodzi z wielkiej arystokracji. Imię jego brzmi Haman. Zwrócił się do nas z małą prośbą. Oto – powiedział – znajduje się wśród nas lud mało wartościowy, pogardzany przez wszystkie narody, ale pełen pychy i zuchwałości. Przy tym jest szkodliwy dla naszych interesów państwowych. W każdej kłopotliwej sytuacji dla naszego kraju, w każdym nieszczęściu, które zwala się na nas, Żydzi maczają swoje palce. Kpią z nas. Nasze nieszczęście to dla nich źródło radości. Modlą się o to, żeby ich Bóg zesłał na nas klęskę. W cichości ducha łakną zemsty nad nami. I jakże niewdzięczni są. Wyraźnie potwierdzają to dzieje ich narodu. Weźcie dla przykładu to, co uczynili faraonowi w Egipcie. Ten poczciwy król niezwykle serdecznie przyjął ich do swego kraju. Osiedlił w najpiękniejszej krainie państwa, i w okresie głodu nie żałował im żywności. Za to wszystko chciał tylko, żeby zbudowali mu pałac. Ci zaś starali się wszystkimi sposobami i szwindlami wykręcić od tego. Pozwól nam – powiedzieli faraonowi – na trzy dni opuścić Egipt. Chcemy się udać na pustynię, żeby pokłonić się naszemu Bogu. Zaraz po tym wrócimy. Przy tej okazji racz nam pożyczyć trochę złota, srebra i ubrań.

I uwierzono im i pożyczono im to, czego chcieli. Załadowali Żydzi pożyczone dobra na osły i tyle ich potem widzieli. Po prostu uciekli. Puścił się faraon w pogoń za nimi. Chciał odebrać wypożyczone im mienie. I co, myślicie, zrobili Żydzi?

Mieli w swoich szeregach pewnego męża imieniem Mojżesz, syn Amrama. Wielki widać był z niego czarownik, bo oto bierze jakąś niby-laskę, wypowiada zaklęcie, uderza laską w morze i woda znika. Po suchym dnie przechodzą na drugi brzeg. Tymczasem wojska faraona doścignąwszy Żydów, padają ofiarą wody, która znowu wróciła na miejsce. W taki sposób odpłacili Żydzi Egipcjanom za okazaną dobroć.

I co uczynili pradziadkowi memu Amalekowi? Kiedy nie mógł znieść krzywdy wyrządzonej przez nich faraonowi i zbrojnie przeciwko nim wystąpił, mianują wodzem Żydów ucznia Jozuego, młodzieńca znanego z okrucieństwa, który zebrawszy zgraję podobnych jemu młodzieńców, ni to czarowników, ni to siłaczy, uderza na wojska Amaleka. Sam Mojżesz podczas bitwy wziął znaną nam już laskę i usiadłszy na kamieniu, wypowiedział jakieś zaklęcie.

I oto pod wpływem tego zaklęcia, bitni żołnierze Amaleka jakoś osłabli, poczuli się bezradni i co do nogi zostali wybici. Po tym wszystkim ci sami Żydzi napadli na znanych mocarzy i olbrzymów Sychona i Oga, których dotychczas nikt nie odważył się ruszyć. Jest rzeczą niezrozumiałą, w jaki sposób udało się Żydom ich pokonać.

Myślicie, że to już wszystko? Ten sam Jozue prowadzi ich do ziemi Kanaan. Zabija trzydziestu jeden królów i osadza w podbitym kraju podzielonym na dwanaście okręgów dwanaście żydowskich plemion. Nie oszczędzili nawet Gibeonitów, z którymi Żydzi zawarli pokój. Podbili ich i uczyni z nich niewolników. Kiedy zaś potężny król Sysera wystąpił przeciwko nim ze swoim wojskiem, załatwili go tak, że rzeka Kiszon pochłonęła wszystkich jego żołnierzy i uniosła ich do wielkiego morza.

Ich pierwszy król, Saul, napadł ze swoim wojskiem na jednego z moich pradziadków, na króla Amaleków, i bezlitośnie w ciągig jednego dnia wyciął w pień sto tysięcy jeźdźców. Nie oszczędził nikogo. Ani kobiet, ani nawet dzieci. Starego, siwizną okrytego króla Agoga, mego wielkiego dziadka, prorok ich pociął na kawałki, które rzucił na pożarcie drapieżnym ptakom. Jest rzeczą niepojętą, skąd się wzięła w nich taka siła.

Potem pojawił się u nich nowy król, Dawid syn Isaja, dzika bestia. Wyciął w pień wszystkie sąsiadujące z nimi narody. Zniszczył ogromne pałacie kraju. Jego syn Salomon wybudował dla nich Świątynię, zwaną przez nich bet ha-midrasz. Kto wie, co się wewnątrz tej Świątyni działo. Wybucha wojna, to biorą w niej udział. Odprawiają jakieś czary, po czym wychodzą i niszczą świat. Na pytanie, czy się tak godzi, odpowiadają, że uważają się za naród lepszy od innych, posiadają zalety, których inne narody są pozbawione.

Przyszedł jednak na nich czas. Ich Bóg się zestarzał i osłabł. Ich czary utraciły moc. Nabuchodonozor, król Babilonu, podbił i zamienił ich kraj w pustynię. Spalił Świątynię i wypędził Żydów. Rozproszyli się po naszym kraju. Czy myślicie, że się zmienili? Ani na jotę! Ta sama bezczelność, ta sama pycha i to samo wywyższanie się. I chociaż są u nas w niewoli, gardzą nami, drwią z naszej religii i nie znoszą nas.

W związku z tym wszystkim postanowiliśmy raz na zawsze uwolnić się od tego narodu. Rzuciliśmy losy, w jakim miesiącu mamy to uczynić. Wypadło na trzynastego dnia miesiąca Adar. W załączonym liście zawiadamiamy Was, żebyście byli gotowi wykonać to zadanie. Kto potrafi napiąć cięciwę łuku, niech napina. Kto potrafi utrzymać w ręku miecz, niech go weźmie. W oznaczonym dniu macie napaść na Żydów i wytępić ich co do nogi. Bez względu na płeć i wiek. Nie powinien pozostać po nich najmniejszy ślad”.

*

Ogromnie zadowolony z podpisanego przez króla Achaszwerosza listu do satrapów w państwie perskim, Haman opuścił pałac. Towarzyszyła mu, nie kryjąc radości, bliska mu kompania. Siedzący w bramie pałacu Mordechaj zauważył promieniejącą z twarzy Hamana radość. Nagle pokazało się na ulicy troje żydowskich dzieci, wracających ze szkoły. Mordechaj co sił w nogach podbiegł do nich. Haman i jego towarzysze zatrzymali ich. Chcieli zobaczyć, co się będzie działo. Mordechaj zapytał każdego z trzech chłopców, co dzisiaj przerabiali w szkole. Pierwszy zapytany o werset, który przykuł dzisiaj jego uwagę odpowiedział:

– „Nie przejmujcie się nagłym strachem i piorunem grożącym wam ze strony niegodziwców”.

Drugi chłopak odpowiedział:

– Ja zatrzymałem swoją uwagę na następującym wersecie: „Możecie powziąć postanowienie i nic z tego nie będzie. Uchwalicie coś i nie spełni się, albowiem z nami jest Bóg”.

Trzeci chłopak zaś tak odpowiedział:

– Ja zatrzymałem się na tym oto wersecie: „Aż do starości jestem waszym Bogiem i do samej siwizny wszystko zniosę. Ja jestem tym, który czyni, znosi, cierpi i zbawia”.

Kiedy Mordechaj to usłyszał, nie posiadał się z radości. Jakaś szczególna jasność opromieniła jego twarz.

Widząc to, Haman zapytał go:

– Co takiego powiedziały ci te dzieciaki, żeś tak się uradował?

– Dobrą nowinę przekazały mi – odrzekł Mordechaj – nowinę, że nie mamy się ciebie bać.

Wściekł się Haman i zawołał:

– Skoro tak, to najpierw zgładzę dzieci.

*

Kiedy Achaszwerosz wydał rozkaz zgładzenia wszystkich Żydów w państwie, prorok Eliasz pobiegł do praojców i głośno zawołał:

– Święci ojcowie. Niebo i ziemia płaczą. Cały świat drży, a wy sobie spokojnie leżycie.

– Co się stało, Eliaszu?

– Ukazał się okrutny dekret króla Achaszwerosza, na podstawie którego wszyscy Żydzi mają zostać zgładzeni.

– Skoro wyrok już został przypieczętowany, to co my możemy pomóc?

Zwrócił się wtedy Eliasz do naszego nauczyciela Mojżesza tymi słowy:

– Wiemy i wypróbowany pasterzu! Ileż to już razy wstawiłeś się za Żydami i ileż to razy udało ci się unieważnić dekrety i ustawy o zgładzeniu Żydów. Co więc powiesz teraz, kiedy to nieszczęście spadło na twój naród?

Na to Mojżesz odpowiada pytaniem na pytanie:

– Czy w tym pokoleniu jest jakiś cadyk, jakiś mąż sprawiedliwy?

– Jest taki – odpowiada Eliasz – nazywa się Mordechaj.

– Jeśli tak, to niech on modli się tam, a ja tu go wesprę.

– Ale co to pomoże, skoro list zawierający dekret o zgładzeniu Żydów został już napisany i opieczętowany? – powiedział Eliasz.

– Jeśli – powiedział Mojżesz – list został opieczętowany stemplem z gliny, modlitwa nasza zostanie przyjęta. Jeśli krwią to przepadło.

– Stempel jest z gliny – oświadczył Eliasz.

– Idź więc do Mordechaja i każ mu wznosić modły.

*

Po postawieniu szubienicy Haman natychmiast udał się do Mordechaja. Zastał go w chwili, kiedy ten prowadził lekcję! z dwudziestoma dwoma tysiącami małych chłopców.

Mordechaj i chłopcy mieli głowy obsypane popiołem. Na biodrach mieli worki. Wszyscy pościli i płakali.

Haman polecił wszystkich zakuć w kajdany, po czym postawił nad nimi strażników, żeby nikt nie zdołał się wymknąć. Odchodząc, oświadczył:

– Jutro najpierw zabiję dzieci, a potem powieszę Mordechaja.

Na wieść o tym matki uwięzionych dzieci przyniosły im chleb i wodę, ale te nie chciały ani jeść, ani pić. Wzięły księgi i podały je Mordechajowi, mówiąc:

– Myślałyśmy, że dzięki naszym studiom nad Torą dożyjemy długich lat, ale skoro tak się nie stało, zabierz sobie te księgi.

Matki znajdujące się na zewnątrz budynku zaczęły płakać. Dzieci zaś znajdujące się wewnątrz budynku zaczęły wtórować matkom głośnym płaczem. I głosy płaczących doszły do nieba.

– Co to za głosy? – zapytał Bóg. – Przypominają głosy koźląt i owieczek.

– To nie są koźlęta ani owieczki – wyjaśnia Mojżesz. To jest święte stadko małych dzieci Twego narodu Izraela, które jutro mają być zarżnięte jak owce.

I natychmiast obudziło się miłosierdzie Boga. I natychmiast złamał pieczęcie i podarł listy.

26.Nechama – Pociecha. [przypis tłumacza]
27.Pesach – (hebr. pominięty, oszczędzony; jid. pejsech) zw. też Chag ha-Awiw (hebr. Święto Wiosny), najważniejsze i najstarsze święto żydowskie, jedno z trzech świąt pielgrzymich, obchodzone od czasów wędrówki Żydów przez pustynię ku Ziemi Obiecanej. [przypis edytorski]
28.Szawuot – (z hebr. Tygodnie; z jid. Szwues), zw. też Świętem Tygodni, Świętem Zbiorów oraz Dniem Pierwszych Owoców. Jedno z trzech świąt pielgrzymich, obchodzone 50 dni po święcie Pesach. [przypis edytorski]
29.Sukot – (z hebr. szałas, namiot; l.mn. od hebr. suka) Święto Namiotów, zw. też Świętem Szałasów lub Kuczek. Radosne święto plonów przypadające 15. dnia miesiąca tiszri (wrzesień-październik). [przypis edytorski]
30.Rosz-haszana – (z hebr. Początek Roku; z jid. Roszeszone) święto Nowego Roku, w Polsce znane też jako Święto Trąbek. Rozpoczyna się pierwszego dnia miesiąca tiszri (wrzesień-październik). [przypis edytorski]
31.Jom Kipur – (z hebr. Dzień Pojednania, Dzień Pokuty; z jid. Jonkiper) jedyny nakazany przez Torę post, obchodzony 10. dnia tiszri (wrzesień-październik). W kalendarzu żydowskim nazywany Sobotą Sobót i Szabatem Szabatów. Dzień na rachunek sumienia, wybaczenie i odpuszczenie. [przypis edytorski]