Czytaj książkę: «Niespokojni», strona 5

Czcionka:

Trzech ojców

Emil miał trzech duchowych ojców i bibliotekę. Tymi ojcami byli: wielki pisarz, filozof Joachim i cielesny ojciec Emila.

Wielki Pisarz.

– Pan cierpi na artystyczną eiaculatio praecox99. Rozumiemy się? Nie umie pan robić miąższu powieści, mięsa powieści. Robi pan same gwiazdy, pointy100. Są stłoczone i nie mają tła. Ale są świetnie wycelowane. (Tu spuścił oczy). Jeśli się pan nie zmanieruje, będzie pan kiedyś rasowym powieściopisarzem. Nauczy się pan wytrzymywać efekty, przygotowywać je jak wielki pianista crescenda.

Milczenie. Po czym całkiem cicho:

– I nauczy się pan rezygnować z efektów.

Emil próbował zmienić temat rozmowy i powiedział, że był na koncercie znanego pianisty. Pisarz spytał go ze zdziwieniem:

– To Ignaś jeszcze grywa?

Było w tym powiedzeniu takie oderwanie się od świata, że Emila przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa. „A dlaczego nie miałby grywać? On go zna. Dobrze zna. I to »grywa«. On także chciał być kiedyś pianistą. Są, zdaje się, w jednym wieku”.

– Tak, gra.

– Ja go słyszałem bardzo dawno, tak dawno… Widzisz, mnie, mój drogi, jest bardzo trudno stworzyć człowieka. (Emil był zaskoczony zmianą tematu i przejściem z „pan” na „ty”). Zlepia się go i skleja, i on ciągle nie chce żyć. Jest wykończony, dopasowany i martwy. Często okazuje się, że jest zbyt zrównoważony i zrobiony za logicznie. Wtedy psuję go, i nagle zaczyna się w nim coś poruszać. Wyrasta ze mnie powoli, jak roślina, żywię go, napycham go sobą. Potem, gdy nabierze aktywności, zaczyna żywić się sam, ssie ze mnie zdarzenia, w których chce brać udział, i zdania, które chce powiedzieć. To dobra oznaka, ale mnie to bardzo męczy. Wydaje mi się, że jestem zupełnie próżny, a on, ten embrion, jest żarłoczny i zjada mnie żywcem. Potęguje się to do pewnego, kulminacyjnego punktu, do momentu czarnoksięskiego: człowiek powieściowy odrywa się ode mnie i odpływa w życie na własną rękę. Po takim przeżyciu dostaję zawsze ataku histerycznego.

Cały ten monolog odnalazł Emil w nowej książce pisarza, która wyszła w dwa miesiące później: w dzienniku literata.

Filozof Joachim.

Duża, trójkątna głowa, biała czupryna w nieładzie, brązowe, błyszczące oczy, wąskie usta. Specjalista od determinizmu (dzielił go na przyczynowy, statystyczny i na determinizm koegzystencji, ale mniejsza o szczegóły). Praca habilitacyjna: Wędrówka pojęcia struktury od chemii i fizyki do psychologii i literatury. Współpracownik włoskiego pisma „Scientia”101, do którego pisywali Eddington, Bohr, Planck i Einstein102. Artykuł do „Revue Philosophique”103: Analiza pojęcia przypadku. Pogląd na istoty żywe: witalizm z pewnymi zastrzeżeniami.

Temperamenty: spala się w każdym zdaniu, napisanym czy wypowiedzianym, i odradza się w następnym. Obojętne, czy mówi do jednego słuchacza, czy do stu.

Podczas kolacji:

– Hm, prawda, pytasz… W ścisłym znaczeniu może być prawdziwe tylko zdanie, i to w sensie logistyki. (Łyżka jajecznicy). Zdanie na gruncie pewnej struktury, pewnego systemu. Jak to jest ze zdaniami powstałymi na podstawie indukcji, pytasz? To nie ma znaczenia. Newton też ułożył swój systemik dedukcyjnie, chociaż powstał on niewątpliwie na podstawie indukcji. (Łyżka jajecznicy). Dobre systemy dadzą się zawsze ułożyć w formie dedukcji. Tylko dziś nie ma na to czasu. Dziś odbywa się bieg na złamanie karku. A jak to jest z prawdą? Więc jeśli jest prawdziwe zdanie na terenie jednego systemu pojęć, nie musi być prawdziwe na terenie drugiego; ale może. (Łyżka jajecznicy). Ponieważ wybieramy aksjomaty dla każdego systemu intuicyjnie, a na aksjomatach ma się opierać zdanie, które ma pretensję do tego, by było prawdziwe, i reguły dowodzenia są w dużej części intuicyjnie wybrane, więc…

Żona:

– Janeczku, nie mów tyle, tylko jedz.

– Już jem.

Żona:

– Emilku, on musi iść przynajmniej o dwunastej spać. A ja widzę, że on będzie siedział do drugiej. Przyjdź, dziecinko, w niedzielę.

– Nie, nie, mnie to dobrze robi. Zrozum, Aniu, że ja sobie sam wyjaśniam…

Spojrzenie Ani. Filozof Joachim: – No, już dobrze, Aniu.

Filip.

– Słuchaj, stary, jak się czuje taki człowiek jak ty, który wie, że dziesięć lat wcześniej czy dziesięć lat później będzie musiał umrzeć?

Stary przypomniał sobie wszystkie kobiety, które miał, wszystkie sukcesy naukowe i to, że dziś właśnie, za czasów hitlerowskich, proszono go, by napisał artykuł o infekcji do Handwörterbuch der Heilkunde104, że jest jedynym, którego Akademia Umiejętności wysyła na kongres mikrobiologii w Nowym Jorku, i ponieważ był w dziwnie łagodnym humorze, odpowiedział:

– Moje życie jest pełne i zamyka się jak obwód koła.

Biblioteka.

Na pierwszym miejscu „święta trójca”: Tomasz Mann, Céline105, Montherlant106.

„Ten jest dla mnie najbardziej niebezpieczny, dlatego muszę go znać na pamięć. Chciałbym osiągnąć tę nonszalancką doskonałość, tę celną niechlujność, która od niechcenia jak gdyby utrwala to, co innym przecieka przez wiersze jak woda przez palce. Jego zdania są napięte jak łuki, jak pupa młodej dziewczyny”.

O Czarodziejskiej górze powątpiewał, czy w ogóle została napisana przez człowieka. Gdy ukazały się Historie Jakubowe107, powiedział:

– To było nieuniknione. Temu człowiekowi została tylko Biblia.

Céline. „Najsilniejszy środek wybuchowy w literaturze. Gdyby się chciało trochę przesadzać, można by powiedzieć, że jego zdania mogą zabijać”.

Potem szli: Proust, Joyce, Kafka, S. I. Witkiewicz. „Książki dobre” to były książki Huxleya, du Garda, Malraux i tak dalej. Z literatury rosyjskiej uznawał tylko Dostojewskiego i Babla. Miał słabość do pewnych młodzieńczych książek Čapka Krakatit i Męka Boża108, Rilkego Opowieści o Panu Bogu109, Hessego Wilk stepowy110. Kilku ulubionych autorów, należących do historii: Villon, Brantôme, Aretino, Laclos, Musset, Flaubert (tylko Bouvard i Pécuchet111), France.

Potem listy, listy, listy. Marianna d'Alcoforado112, Cartas de Santa Teresa de Jesús113, listy Verlaine'a, listy Balzaka. Poza tym plotki: Saint-Simona, Eckermanna, Franka Harrisa. Książki ekscentryczne: książki o śmierci, zawierające wspomnienia i relacje tych, co spadli z czwartego piętra i pozostali przy życiu, górników zasypanych w kopalni, ludzi pochowanych żywcem; książka Paula Lukasa o snach; o wszystkich proroczych snach, od snu pewnego faraona pod Sfinksem; książka, w której były maski pośmiertne; książka o tatuażach berlińskich prostytutek; książka, w której były twarze sfilmowane przed zgonem.

Psychologia: Büchlera Der menschliche Lebenslauf als psychologischer Problem114 i Russella Podbój szczęścia. Były to dwie jedyne – jak uważał – książki, które były podstawą tego, co miał napisać w przyszłości; coś pośredniego między poradnikiem życiowym a psychologią życia. Poza tym charakterologia115, psychologia kobiet.

Filozofia: Heidegger, Jaspers, Husserl, logistycy116. Dosyć nudzenia.

Stół Emila: maszyna do pisania, bałagan, papiery. Kurz osiadał na nich. Ale biada temu, kto by je próbował ruszyć. Kunsztownie wyciągał małą karteczkę spod stosu książek, na której było napisane: „Czym bardziej nauka traci na rzeczywistości (Einsteina ślad zdarzenia w czasoprzestrzeni), tym bardziej prawdziwa sztuka staje się irracjonalna”. Napisał to na bankiecie z okazji czterdziestolecia pracy naukowej ojca i specjalnie w tym celu poszedł do klozetu. Na tym samym papierze klozetowym: „Uczucia mają pewną granicę górną, poza którą się nie mogą posunąć. Gdyby istniał termometr uczuciowy, wskazywałby tę samą temperaturę w następujących wypadkach: 1) dziecko gubi zabawkę; 2) komuś umiera matka; 3) bogaty człowiek traci jedną czwartą majątku; 4) biedny człowiek traci cały majątek; 5) kogoś zdradza kochanka, do której nie jest zbyt przywiązany. Jedynie rozumowo oceniamy te wypadki różnie. Temperatura uczucia jest ta sama”.

Na stole i na tapczanie leżały otwarte trzy książki: Das Leben, praca zbiorowa o zagadnieniu życia („książka, którą muszę przeczytać”), Lacroix Histoire de la prostitution, tom o prostytucji w średniowieczu („książka, która mi sprawia przyjemność”), Galsworthy Saga („książka, którą się czyta tak, jak się pije wodę”). Te trzy książki czytał na zmianę.

Na zmianę też podchodził do fortepianu i grał Debussy'ego Dziewczynę o lnianych włosach117 lub, gdy był zdenerwowany, drugi temat Appassionaty (od trzech lat umiał tylko połowę pierwszej części).

Czytał dużo; szybko, często powierzchownie. Ale sondował te miejsca, które mu były potrzebne, głęboko i błyskawicznie; odnajdywał je, czasem ukryte w nieoczekiwanych miejscach, na przestrzeni olbrzymiej książki, instynktem zawodowego różdżkarza, poszukiwacza wody. (Z Uczty Platona wypisał tylko to miejsce, w którym jest mowa o leczeniu histeryczek).

I gromadziły się fakty, teorie, wyniki doświadczeń, wzdłuż jego hipotez, czasem nie całkiem świadomych, jak opiłki żelaza gromadzą się wzdłuż namagnetyzowanej sztabki.

Na marginesie

A teraz w końcu Emil (tu kończył jakąś bazgraninę, ale ponieważ to jest mało interesujące dla tej powieści, to ją opuszczono):

„……………………………………………………………………..

A więc:

1. Analogia z koncepcją prawdy Joachima. Wspólny chwyt myślowy. Dzieło sztuki może być tylko na gruncie danego kompleksu epoki, kultury, zwyczajów itd. – dziełem sztuki. Prawda może być tylko na gruncie pewnego systemu logicznego – prawdą.

2. Pisanie efektowne uniemożliwia pisanie prawdy. Ponieważ to zdanie jest efektowne, ergo118

3. To nie było powiedziane na serio. Prawidłowo: pisanie na efekt uniemożliwia czasem pisanie prawdy. Zbadać rolę prawdy jako środka artystycznego; ale też chcąc powiedzieć prawdę, można (czy też musi się?) użyć środków artystycznych.

4. Freud jest diabelnie efektowny i temu zawdzięcza swoje powodzenie, niezależnie od stopnia prawdziwości swoich teorii. Newton i Pawłow119 są nieefektowni. Kopernik był tak nieefektowny, że wydano mu książkę za pozwoleniem Kościoła120. Galileusz był dla współczesnych tak efektowny, że miał duże nieprzyjemności i dopiero przez niego książka Kopernika dostała się na indeks. Gdyby nie on, Kopernika zostawiono by w spokoju. Einstein jest efektowny, pomimo że rozumieją go tylko specjaliści. À propos E.:

Doc. M. mówił, gdy był u nas, że Poincare121 wyraził te same przypuszczenia, co E., ale E. w swojej pierwszej książce, a P. w swojej ostatniej.122 (Zobaczyć, jaki tytuł książki E.). Należy tu wziąć 3 fakty pod uwagę:

a) P. wyraził te przypuszczenia ze wszystkimi „może, gdyby, prawdopodobnie”.

b) P. był u szczytu i końca swojej kariery naukowej i nie mógł ryzykować takiej teorii; być może nie miał siły o nią walczyć, bo był stary.

c) Wobec P. Einstein był nieukiem. Nie był obciążony wiedzą, a ten balast jest bardzo ciężki. Nie napotykał na każdym kroku teorii sprzecznych ze swoją. I był młody.”

Emil gryzł pióro jak uczennica, która nie wie, co ma napisać na zadaniu szkolnym.

„Istnieją dziedziny nauki płytkie i szerokie. Do nich należy psychologia. Istnieją też bardzo głębokie i wąskie; do nich należy fizyka. Dojść do tego, aby samodzielnie pracować nad fizyką teoretyczną, trzeba po skończeniu uniwersytetu najmniej pięć lat studiów. Nasuwa się porównanie z kretem, który musi przejść bardzo długi i skomplikowany kanał, aby móc zacząć kopać dalej. Jednym słowem, trzeba patologicznych zdolności uczenia się, aby móc myśleć o pracy naukowej na własną rękę.

Tutaj powstaje trudność psychologiczna:

1. Jednostki obdarzone łatwością przyswajania sobie wiadomości są rzadko zdolne do samodzielnej pracy.

2. Ten, który dociera do celu, jest zmęczony i ogłupiony uczeniem się. Tak, ogłupiony. Przy psychologii szanse zdolnych jednostek są większe, bo psychologia znajduje się ciągle jeszcze w stadium rozwoju, w którym znajdowała się fizyka w epoce Galileusza. (Ma też mało szans na rozwój w głąb). Więc odpada droga kreta.

(Porównanie z kretem jest też słuszne dlatego, że specjalizacja w poszczególnych naukach idzie tak daleko, że tylko nieliczni uczeni wiedzą, co dzieje się w spokrewnionych dziedzinach).

Teraz widać, dlaczego takie nauki, jak psychologia, nazwałem płytkimi. Każdy, kto tylko posiada odpowiednią głowę, może zacząć kopać swój własny – mniej lub więcej głęboki – dołek. Ja też”.

Po trzecim spotkaniu z Ewą Emil zapisał:

„EWA. Przykuta do ziemi, pachnąca ziemią, dzika, kłuje szpilkami i słowami, wpada w otępienie, potworne humory, pierwotna i skomplikowana, podczas miesiączki mówi, jestem nią przybita do siebie, jest związana, potem płonie, jak drzewo w tlenie, słowem środek wybuchowy, chce wiedzieć, boi się pociągów, chce się palić, jest żarłoczna”.

Już utonął…

Jest miasto kręcące się, bełkocące. Niżej, w ciemności, są parki. Na samym dnie siedzą, wypici przez mrok, Emil i Ewa; w odległości pół metra od siebie. Bliżej ona drapała. Wokoło chodzą uważnie strażniczki cienia – prostytutki. Nie mają twarzy, wyżarła je ciemność. Tylko kształty przesuwają się wolno, schodzą i rozchodzą w milczeniu.

W intensywnej czerni całują się dwa papierosy. Jeden rozpalił się prawie do białości. Potem opadł i zaczął się tlić. Drugi też opadł. Rozstawione daleko od siebie. Na zgaśnięciu. Wtem oba podniosły się w górę i przybrały wygląd pulsujących oczu, z których raz jedno, raz drugie jaśnieje. Jedno oko tak zbielało, że aż zgasło. Potem drugie, ale powoli, w zamyśleniu.

Wstał z ławki i popatrzył na jej kolana tak, jak patrzy dziecko na glistę w ogrodzie. Z ciekawością bezosobową.

– Masz kolana ośmioletniej dziewczynki. To mi się bardzo podoba. Między innymi. Masz ładną skórę… Chciałbym jej dotknąć, podobnie jak lubię dotykać małe koty i psy. To chyba nie jest sodomia. Chociaż przy zabawie z małymi zwierzętami… chociaż czasem tracę panowanie nad sobą… i raz udusiłem pieska. Z chęci pieszczenia. Patrz teraz w górę na drzewa, a ja będę cię całował po nogach.

On w tym czasie nie pocałował jej jeszcze w usta i ona nie wiedziała, co to jest sodomia. Byli jeszcze w ogóle daleko od siebie.

Podniosła głowę. A podniosła ją dlatego, że całe jego dotychczasowe zachowanie się pozbawione było dwuznaczności. Nic z przypadkowych ocierań się, trzymania dłużej za rękę, ostrożnego, gotowego do cofnięcia, posuwania się naprzód, od rąk do policzków, od policzków do ust i tak dalej.

Nic z wykorzystywania sposobności. A była przyzwyczajona do postępowania, które mogła z łatwością przewidzieć, które wydawało jej się wstrętne: od ręki do policzka, od policzka do ust i tak dalej. Była też bardzo ciekawa, co z tego wyniknie.

Wierzchołki drzew były oświetlone światłem miasta, czuła dotknięcie jego oddechu, warg, rąk na łydkach, ponad kolanami. Wtedy nastąpiło u niej to, co nazywała złym skurczem, mieszanina zemsty, czułego okrucieństwa, ciekawości. Wbiła mu paznokcie w skórę i podrapała rękę w długie, długie paski; wolno, wolno, patrząc na niego. Nie poruszył się. Cofnęła rękę. Podniósł się i pocałował ją w usta. Ona płakała (wewnętrznie). Całował ją długo, podczas gdy ona patrzyła na niego uważnie. Miał zamknięte oczy, widziała długie, drgające rzęsy. Rozpinał jej bluzkę, a ona pozwalała na to. Posadził ją na kolanach.

Wtem w krzakach, tuż obok, niesamowity pisk. A potem ryk, a potem nic. Ewa odskoczyła. Prostytutki, jak czarne ptaki, zleciały się na miejsce krzyku. Bieganina, szepty, słowo: „uciekł, uciekł”.

Jeden z opiekuńczych cieni podszedł nonszalancko do ławki i powiedział:

– Patrzył, jak się macacie, i brandzlował się. Ale Fela mu dała! Kopnęła go w…

– Dziękuję ci.

– Proszę – i odeszła.

Ewa zaczęła się śmiać, niehisterycznie.

– Co znaczy to słowo, którego ona użyła?

– Znaczy: onanizować się.

– Aha – już całkiem poważnie.

Postanowili iść do domu. Jego piekła ręka i był zły. Szli przez miasto. Ona krzyknęła: – Jakie ładne suknie! – i podeszła do wystawy.

– Chodźmy już.

– Zaraz, zaraz.

Podczas tego „zaraz” zauważył, że w kieszonce bluzki miała chusteczkę w kwiaty, i to wyglądało tak, jakby kwiaty wyrastały z jej piersi. To mu na chwilę zacisnęło oddech. „Dlaczego to na mnie zrobiło takie wrażenie? Innemu by to skojarzenie w ogóle nie przyszło na myśl”.

Coraz to bardziej parszywe ulice, nie kleiła się im rozmowa. W latarniach, które były wmurowane do bram domów, syczały kaganki. (Gaz syczał). Ulice mokre, po deszczu. (Czy w parku deszcz padał?) Średniowieczne ulice. Kocie łby. Cały brud w mroku. Krużganki między domami. Domy jak dekoracje teatralne. Trudno uwierzyć, że ktoś tam mieszka. Bramy ciężko okute. Wyloty rynien – potwory z otwartymi paszczami. Dom z łukami, marokański trochę.

Wtem Ewa mówi:

– To, co zrobiłeś ze mną w parku, nie sprawiło mi żadnej przyjemności. Chcę, żebyś wiedział o tym.

Wtedy zrobiło mu się bardzo sucho w ustach. Przez chwilę chciał jej to wytłumaczyć. Dlatego że to, dlatego że tamto. Ale co znaczą argumenty wobec „nie sprawiło mi przyjemności”? Poczuł, że jest całkiem bezradny. I jak dziecko zaczął płakać. Nie płakał od ósmego roku życia.

JUŻ UTONĄŁ, JUŻ UTONĄŁ, JUŻ UTONĄŁ – to mówi, powiedzmy, chór, jak w starogreckiej tragedii.

Pogłaskała go niepewnie po włosach i była trochę zdziwiona.

– Nie płakałem nawet wtedy, gdy mnie wyrzucono ze szkoły (miałem wtedy dziesięć lat), i gdy moją jedyną na razie powieść spalono.

Po chwili:

– Kochasz mnie?

– Nie.

Takie zwyczajne „nie”, ani patetyczne, ani ciche, i tym „nie” przywiązała go do siebie. „…bo (jak pisał Emil wiele lat później) cechą cierpienia miłosnego jest błędne i obłędne koło, które ma swe źródło w tym, że szukając gorączkowo kogoś, kto uciszy naszą mękę, natrafiamy na osobę kochaną, która jest źródłem cierpienia, i tylko na nią”.

Nie mógł się ruszyć ani wymówić żadnego słowa. Nie mógł się pożegnać. A ona czekała na to, aż się pożegna, i on wiedział o tym. Miała katar pęcherza, zmarzła na ławce w parku i chciało jej się bardzo siusiu.

W końcu pożegnali się, umówiła się z nim na jutro. Zrobiłaby teraz wszystko, czego by chciał.

On doznał wrażenia, że stopy jego puszczają korzonki, że jest wrośnięty w ziemię. Stał oszołomiony, dziwnie wzruszony.

Wtem – po drugiej stronie jezdni – zobaczył w oświetlonym oknie sylwetkę Ewy i to mu sprawiło ulgę. Poszedł do domu.

W łóżku próbował sobie przypomnieć, jak wygląda. Brwi: jastrząb w powolnym locie, oczy czarne, podłużne tak, jakby pływały w parafinie, profil filuterny i tragicznie poważny. Zgrabna tak, że jedyną rzeczą, która sprawiała, że nie ulatywała w powietrze, były zupełnie ziemskie nogi. Dość.

Przymierzył ją do swoich pragnień i przestraszył się: pasowała do nich zupełnie i dokładnie. Przedarta kartka papieru, którą się z powrotem składa.

W tym czasie Ewa rozbierała się i myślała o tym, że się postara dowiedzieć, co to znaczy sodomia. Była zła na niego, zawiedziona, że nie sprawił jej przyjemności. I przed snem myślała o prawdziwym mężczyźnie, który da jej rozkosz.

Pompeja

„Czym wyżej stoi cywilizacja, tym intensywniej rozwija się życie płciowe” (A. Huxley123).

Potem następuje uzasadnienie, jak zwykle przekonujące, ale nieprawdziwe. Jednym słowem gówno.

W czasach, kiedy się pisze tak dużo o zagadnieniach seksualnych, kiedy stają się one tematami literatury, psychologii, socjologii i tak dalej – sprawa praktyki seksualnej wygląda, jak jeszcze nigdy w dziejach ludzkości, marnie, można powiedzieć – haniebnie.

Niewątpliwie jest to zbiorowy kompleks mniejszej wartości. Czym więcej się o tych sprawach dyskutuje, czym bardziej się krzyczy, tym lepiej widać, że coś tu jest nie w porządku. Próbujemy zakrzyczeć prawdę. Słowem: pies, który dużo szczeka, nie gryzie.

W Pompei, mieście hulanek kupców i marynarzy, pełnym fresków i posągów, można zobaczyć malowidło, które przedstawia wagę. Na jednej jej szali leży góra złota, na drugiej męski członek. Przeważa członek. Ale to było dawno.

Zresztą:

„Można nawet zaryzykować uogólnienie, że zbytnie zaabsorbowanie innymi dziedzinami kultury jest zgubne dla dziedziny seksualnej. Wspaniały rozwój techniki czy imponujące wyniki w sferze intelektualnej mogą istnieć obok kultury seksualnej, zepchniętej do kilku konwencji i szablonów, którym nie warto poświęcać bliższej uwagi” (Havelock Ellis).

Inna rzecz: We współczesnych powieściach historycznych kładzie się wielki nacisk na erudycję autora, na szczegóły obyczajowe i zewnętrzne. Ale, o ile się nie mylę, z wyjątkiem Tomasza Manna, nikt nie zwrócił uwagi na odrębność psychologiczną ludzi innych epok. Po prostu bohaterów, ubranych w historyczne kostiumy, ale myślących całkiem współcześnie, wypycha się na scenę.

Zanotowanie tego zajęło Emilowi całe popołudnie (żeby pokazać sobie, że przecież coś robi).

Ale to był ostatni raz.

99.eiaculatio praecox (łac., med.) – wytrysk przedwczesny. [przypis edytorski]
100.pointa – puenta. [przypis edytorski]
101.Scientia (łac.: wiedza, nauka) – włoskie wielojęzyczne czasopismo naukowe zał. w 1907 jako „Rivista di scienza” (Przegląd nauki), wydawane od 1910 do 1988 pt. „Scientia: rivista internazionale di sintesi scientifica” (Scientia: międzynarodowy przegląd syntez naukowych); w 1. poł. XX w. odgrywało znaczącą rolę w dziedzinie filozofii nauki. [przypis edytorski]
102.Eddington, Bohr, Planck i Einstein – wybitni fizycy 1. poł. XX w., zaangażowani w rozwój teorii względności i mechaniki kwantowej. [przypis edytorski]
103.Revue Philosophique – właśc. „Revue philosophique de la France et de l'étranger” (Przegląd filozoficzny Francji i zagranicy), renomowane czasopismo akademickie zał. w 1876. [przypis edytorski]
104.Handwörterbuch der Heilkunde (niem.) – Podręczny słownik medycyny. [przypis edytorski]
105.Céline, Louis-Ferdinand, właśc. Louis-Ferdinand Destouches (1894–1961) – francuski prozaik; zadebiutował skandalizującą powieścią Podróż do kresu nocy (1932), napisaną nowatorskim stylu, w języku mówionym. Od 1937 publikował pamflety antysemickie, podczas okupacji Francji pisał w prasie kolaboracyjnej. [przypis edytorski]
106.Montherlant, Henri Millon de (1895–1972) – francuski prozaik i dramaturg, członek Akademii Francuskiej (od 1960), znany gł. z głośnego, 4-tomowego cyklu Dziewczęta (1936–39). [przypis edytorski]
107.Historie Jakubowe – pierwsza część tetralogii biblijnej Tomasza Manna Józef i jego bracia, wydana w 1933. [przypis edytorski]
108.Męka Boża – cz. Boží muka, powieść czeskiego pisarza Karela Čapka z 1917, wyd. pod polskim tytułem: Boża męka. [przypis edytorski]
109.Opowieści o Panu Bogu – ob. bardziej znane pt. Powiastki o Panu Bogu, zbiór 13 powiastek prozą, napisanych przez austriackiego poetę Rainera Marię Rilkego, wyd. 1906. [przypis edytorski]
110.Wilk stepowy – wyd. w 1927 najsłynniejsza powieść niemieckiego prozaika i poety Hermanna Hessego, laureata nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1946). [przypis edytorski]
111.Bouvard i Pécuchet – ostatnia, niedokończona powieść francuskiego powieściopisarza Gustave'a Flauberta, wyd. 1881. [przypis edytorski]
112.Marianna d'Alcoforado (1640–1723) – portugalska mniszka z zakonu klarysek, domniemana autorka Listów portugalskich, utworu opublikowanego anonimowo po francusku w Paryżu w 1669, złożonego z pięciu listów miłosnych portugalskiej zakonnicy do francuskiego oficera, arcydzieła literatury stanowiącego przykład wczesnej powieści epistolarnej. Obecnie uważa się, że napisał je Gabriel de Guilleragues (1628–1684), fr. pisarz i dyplomata. [przypis edytorski]
113.Cartas de Santa Teresa de Jesús (hiszp.) – Listy świętej Teresy od Jezusa (Teresy z Ávili). [przypis edytorski]
114.Der menschliche Lebenslauf als psychologischer Problem (niem.) – Bieg życia ludzkiego jako problem psychologiczny, książka nie „Büchlera”, lecz niem. psycholożki Charlotte Bühler (1893–1974), wyd. w 1933. [przypis edytorski]
115.charakterologia – nauka o charakterze. [przypis edytorski]
116.logistyk (daw.) – logik, człowiek uprawiający logikę matematyczną, czyli logikę symboliczną (daw. zwaną logistyką). [przypis edytorski]
117.Dziewczyna o lnianych włosach – częściej: Dziewczyna o włosach jak len (fr. La fille aux cheveux de lin, 1910), prosty muzycznie utwór francuskiego kompozytora Claude'a Debussy'ego, inspirowany wierszem Leconte'a de Lisle'a. [przypis edytorski]
118.ergo (łac.) – więc, a zatem. [przypis edytorski]
119.Pawłow, Iwan Pietrowicz (1849–1936) – rosyjski fizjolog, laureat Nagrody Nobla (1904). [przypis edytorski]
120.Kopernik był tak nieefektowny, że wydano mu książkę za pozwoleniem Kościoła – mimo iż bardzo techniczna i przeznaczona dla wąskiego kręgu specjalistów, faktycznie książka Kopernika De revolutionibus… została wydana drukiem bez pozwolenia Kościoła katolickiego, w protestanckiej Norymberdze. [przypis edytorski]
121.Poincaré, Henri Jules (1854–1912) – wybitny francuski matematyk, zajmujący się także fizyką teoretyczną i mechaniką nieba, filozof nauki. [przypis edytorski]
122.Poincare wyraził te same przypuszczenia, co E.[Einstein], ale E. w swojej pierwszej książce, a P. w swojej ostatniej – w rzeczywistości były to artykuły w pismach naukowych, a nie książki. Pierwsza praca Einsteina dotyczyła oddziaływań międzycząsteczkowych; ostatnie teksty Poincarego to dzieła astronomiczne i popularnonaukowe. Praca Einsteina na temat szczególnej teorii względności została złożona do druku 30 czerwca i opublikowana we wrześniu 1905, krótki artykuł Poincarego na ten temat ukazał się 5 lipca 1905, a jego poprawiona, rozszerzona wersja w styczniu 1906. Przede wszystkim zaś teoria Poincarego była znacząco odmienna od teorii Einsteina i bazowała na przyjętej od dawna hipotezie światłonośnego eteru, jednorodnej substancji wypełniającej Wszechświat. Einstein wykorzystał te same równania, co Poincare, ale odrzucił istnienie eteru oraz inaczej interpretował wnioski z wyników. [przypis edytorski]
123.Huxley, Aldous Leonard (1894–1963) – angielski powieściopisarz i eseista, autor m.in. antyutopii Nowy wspaniały świat (1932). [przypis edytorski]